Mała Rzesza w sercu Rosji

W złudnej alternatywie dwóch totalitaryzmów, 70 lat temu po stronie Niemiec stanęli nie tylko liczni Ukraińcy i Bałtowie. Także wielu Rosjan postanowiło współpracować z Niemcami, widząc w nich wyzwolicieli od komunizmu.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Bronisław Kamiński, marzec 1944 r. / fot. Bundesarchiv; Bild 101I-280-1075-11A / Wehmeyer / CC-BY-SA
Bronisław Kamiński, marzec 1944 r. / fot. Bundesarchiv; Bild 101I-280-1075-11A / Wehmeyer / CC-BY-SA

W 1942 roku Trzecia Rzesza stała u szczytu militarnej potęgi. Na froncie wschodnim Blitzkrieg wbił się głęboko w terytorium ZSRR. Mimo późniejszych starań sowieckich historyków, nie dało się ukryć faktu, że część ludności zamieszkującej terytoria siłą wcielone do ZSRR przyjęła Wehrmacht jak wybawienie. Ukraińcy, Tatarzy krymscy czy Bałtowie łudzili się, że – w odróżnieniu do Sowietów – z cywilizowanymi, jak sądzono, Niemcami będzie można rozmawiać. Wiarę w „ludzkie oblicze nazizmu” obrazują zdjęcia – gdy bezimiennej wsi kobieta rzuca kwiaty na czołgi, zamkowa brama w Żółkwi zamienia się w łuk triumfalny, a witryny sklepów w Charkowie spontanicznie są zdobione flagami ze swastyką.

Ale było też wielu Rosjan, doświadczonych przez komunizm, którzy w złudnej – jak się miało okazać – alternatywie dwóch totalitaryzmów postawili na narodowy socjalizm. Oto historia Republiki Łokockiej: rosyjskiego quasi-państewka pod niemiecką kuratelą.

REPUBLIKA ZESŁAŃCÓW

Wszystko zaczęło się w chwili, gdy niespełna trzy miesiące po rozpoczęciu „operacji Barbarossa” żołnierze gen. Heinza Guderiana, „ojca niemieckich wojsk pancernych”, zajęli miasta Łokoć i Briańsk, w pobliżu obecnej granicy z Białorusią – i zamiast biernego oporu ludności natrafili na propozycję współpracy ze strony miejscowego nauczyciela fizyki w technikum leśnym oraz inżyniera z zakładów spirytusowych.

Konstantin Woskobojnik i Bronisław Kamiński, bo o nich mowa, mieli powody, by nienawidzić bolszewików. Choć początkowo dali się uwieść czarowi rewolucji, ich poglądy szybko ewoluowały. Woskobojnik już w latach 20. stał na czele antykomunistycznej chłopskiej rewolty, krwawo stłumionej. Ukrywając się pod fałszywym nazwiskiem, ukończył studia elektromechaniczne w Moskwie. Ale władza sowiecka nie zapominała o swych wrogach.

Podobnie rzecz się miała z Kamińskim. Choć należał do partii komunistycznej, krytyczne poglądy na temat kołchozów przyczyniły się do oskarżenia go o „szpiegostwo”. Jego polsko-niemieckie pochodzenie tylko pogorszyło jego położenie. Osadzony w łagrze, na wolność wyszedł po czterech latach, w przeddzień ataku Niemiec na ZSRR.

Obaj nie byli odosobnieni w rejonie łokockim, dokąd trafili. W latach 30. urządzono tu „rezerwat” byłych zesłańców, zwalnianych z gułagów (nie mogli oni osiedlać się w większych miastach). Tu właśnie Kamiński i Woskobojnik nawiązali bliższą znajomość. Zdesperowani, żyjący w poczuciu krzywdy, byli beczką prochu, która czekała na iskrę. Ta nadarzyła się w momencie niemieckiej inwazji. Utworzona w późniejszej Republice Łokockiej gazeta „Gołos Naroda” tak po roku działalności relacjonowała intencje Woskobojnika: „Mówił on o nowej armii rosyjskiej, która wspólnie z Niemcami będzie walczyć przeciwko bolszewikom, o rosyjskiej partii narodowo-socjalistycznej, która zjednoczy cały naród, mówił o małym i niezauważalnym Łokociu”, w którym już widział zalążek Nowej Rosji.

Po pertraktacjach dowódcy Wehrmachtu przystali na argumenty łokockiej delegacji – i w listopadzie 1941 r. oficjalnie utworzono Łokocki Okręg Samorządowy. Idea była prosta: Niemcy dawali pozory autonomii i wolną rękę w kwestiach wewnętrznych, a w zamian oczekiwali zabezpieczenia tyłów swej armii przed partyzantami i regularnego dostarczania kontyngentów, np. żywności.

„Z WIELKIMI NIEMCAMI – NA WIEKI!”

„Eksperyment łokocki” aż do 1944 r. był solą w oku Kremla. Dopóki los nie odwrócił się w stronę konkurencyjnego kolaboranta, generała Andrieja Własowa – byłego dowódcy Armii Czerwonej i twórcy Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej, walczącej u boku Niemców – Kamiński ze swoją Republiką stanowili swoistą słowiańsko-nazistowską „awangardę”, pełną spektakularnych sprzeczności.

Po latach być może najbardziej dziwi ideologiczny zapał, z jakim przystąpiono do budowy Nowej Rosji. Jak pisze historyk Boris Sokołow w swej książce o okupacji ZSRR, „mieszkańcy obwodu łokockiego w latach 1941-42 liczyli, że bolszewicy nigdy już nie wrócą”. Tak czy inaczej, prawie każdy miał świadomość, że otwarta współpraca z Niemcami to bilet w jedną stronę. Gdy Wehrmacht przegrywał pod Stalingradem, na łamach lokalnej łokockiej gazety wątpiono w zwycięstwo Sowietów: „Już minęła wasza sława / Waszych już nie wróci ład! / Życie nowe wiatr już niesie / Zmiecie też ich wilczy ślad”.

Z całą uczciwością trzeba przyznać, że owo „nowe życie” Woskobojnik i Kamiński potraktowali śmiertelnie poważnie. Choć ten pierwszy zginął już w styczniu 1942 r. z rąk „bestii z lasu” (jak określano sowieckich partyzantów), Kamiński, mianowany „nadburmistrzem”, przejął stery i kontynuował „dzieło”. Na wiecach otwarcie mówił, że jego celem jest „urządzenie społeczeństwa według wzoru niemieckiego”.

A w tej kwestii inspiracje płynęły bezpośrednio ze źródła. W listopadzie 1942 r. redakcja „Gołosu” wysłana została na wycieczkę do Trzeciej Rzeszy. Gdy na froncie wschodnim ważyły się losy wojny, w artykule „Notatki o Niemczech” zachwyceni rosyjscy antykomuniści opisywali wzorowy porządek u niemieckich robotników, czyste obrusy w stołówkach zakładowych, przydomowe ogródki i smaczne piwo. Wydrukowany obok plakat zachęcał do wyjazdu na roboty do Niemiec. Słowem: „Z wielkimi Niemcami – na wieki!”.

NIEDALEKO PADA JABŁKO...

Zainspirowany nazistowskim wzorem, Kamiński zabrał się do pracy. W pierwszej kolejności postanowiono zreformować rolnictwo i gospodarkę. Chłopi otrzymali na własność ziemię, zlikwidowano znienawidzone kołchozy. „Gołos Naroda” w słowach jakby wyjętych z sowieckiej „Prawdy” z dumą donosił: „Odbudowano i uruchomiono wiele przedsiębiorstw przemysłowych (...) Miasto Dimitriejew znowu rozkwita. W krótkim czasie powstały tam cztery sklepy, osiem kiosków, dwie stołówki, restauracja, dwa zakłady fryzjerskie (...). Miasto jest czyste. O świcie sprzątane są chodniki głównych ulic, śmieci są wywożone; niektóre ulice asfaltowane”. Młoda Republika pyszniła się, przejmując wzorce ze stalinowskiej propagandy. Kamińskiego tytułowano „najlepszym gospodarzem”, w którego rękach „skomplikowana machina gospodarcza i wojenna pracuje dokładnie”. A „gospodarz” nie zapominał też o pielęgnowaniu ducha. Do użytku oddawano teatry, kluby żołnierskie, zmieniano nazwy ulic i miast, otwierano kościoły.

Niemcy jawiły się Kamińskiemu jak ziemia obiecana. W tym nowoczesnym kraju „każda wieś ma swój klub piłkarski, a niezliczone miejscowości liczne pływalnie” – mówił. Fascynowała go dbałość o rodzinę, promocja wielodzietności i „zdrowy” model wychowania.

Niestety, alians ten nie kończył się na ideologicznym zachwycie i dostawach bydła dla Wehrmachtu. Obejmował on także agresywny antysemityzm. „Podstawowym zadaniem i świętym obowiązkiem każdego wolnego obywatela jest bój aż do ostatecznej likwidacji band żydowsko-bolszewickich” – głosił Kamiński.

Na tym polu nie można się było jednak za bardzo wykazać. Wśród pół miliona mieszkańców jego państewka najwyżej kilkuset było pochodzenia żydowskiego. Sokołow pisze: „Miejscowi być może częściej spotykali się z Żydami jako urzędnikami i pracownikami NKWD, i antysemityzm utożsamiali z nienawiścią do władzy sowieckiej”. Abstrahując od genezy problemu, faktem jest, że Republika Łokocka nie miała litości dla Żydów: około trzystu z nich bez skrupułów rozstrzelano.

ARMIA NOWEJ ROSJI

Republika Łokocka nie była jedynie eksperymentem społeczno-ideologicznym. Już od pierwszych dni jej istnienia formowano oddziały samoobrony. Z czasem rozrosły się one w 12-tysięczną Rosyjską Wyzwoleńczą Armię Ludową (RONA; nie mylić z ROA Własowa). To właśnie RONA, pod koniec wojny włączona do Waffen-SS i przemianowana na Volksheer-Brigade Kaminski, odpowiadała za jedne z najbardziej brutalnych zbrodni podczas powstania warszawskiego. Tylko 5 sierpnia 1944 r. brygada Kamińskiego zamordowała 15 tys. mieszkańców Ochoty. Z czasem zwierzęce zachowanie jego podwładnych przestało podobać się nawet Niemcom. Na żądanie dowództwa o powstrzymanie grabieży, SS-Brigadenführer Kamiński miał odpowiedzieć: „Moi ludzie w walce z bolszewizmem potracili swoje majątki i nie widzę niczego złego w tym, że chcą poprawić swoją sytuację materialną kosztem Polaków, wrogów Niemiec”.

Wcześniej, gdy oddziały RONA stacjonowały jeszcze w Łokociu, miejscowi nazywali je z dumą „sławetnymi batalionami”: brygada Kamińskiego odznaczała się niezwykłą skutecznością w zwalczaniu sowieckich partyzantów. A oni nie pozostawali dłużni. Komunikaty bojowe pełne są opisów brutalizujących się z czasem starć. „Gołos Naroda” opisywał, jak „stalinowskie wściekłe psy mordowały leśniczych, nauczycieli, robotników, chłopów, inwalidów, wcześniej znęcając się nad nimi: cięli swoje ofiary nożami, rąbali siekierami, wycinali kawałki skóry i kręgi kręgosłupa, zdejmowali skalpy, ścinali głowy. (...) Bandyci leśni pastwią się nad naszymi ludźmi niczym zwierzęta” – dodawała gazeta.

Partyzanci byli świadomi, z kim walczą: celem ich represji stała się w zasadzie ludność okręgu łokockiego, która za pomoc nazistom miała zapłacić najwyższą cenę. Nie było litości: schwytawszy jednego z dowódców RONA, Sowieci przywiązali go do czołgu i jeździli po mieście tak długo, dopóki nie skonał. Chcąc zastraszyć mieszkańców, partyzanci nie cofali się przed niczym. W meldunkach niemieckiej Grupy Armii „Środek” czytamy o losach łokockiego milicjanta, członka proniemieckiej samoobrony, któremu przed całą wioską partyzanci łamali kolejne kończyny, aby następnie je poobcinać i konającego zostawić na mrozie. Oczywiście, druga strona nie pozostawała dłużna – w odwecie często rozstrzeliwując „bandytów i członków ich rodzin”.

GORZKI KONIEC

Tymczasem gwiazda Wehrmachtu bladła. Spychani przez Armię Czerwoną, w 1943 r. Niemcy opuścili Republikę Łokocką. Wydając rozkaz ewakuacji, Kamiński nie przebierał w środkach. Raporty NKWD, nawet jeśli przerysowują, oddają rozkład w szeregach RONA: „Odmawiający wyjazdu traktowani są jak partyzanci i rozstrzeliwani na miejscu (...) Masowo wieszani są więźniowie, po 30, 50 dziennie”. Przed opuszczeniem Republiki niemiecki generał mówił do rosyjskich kolaborantów: „Będziemy walczyć do ostatniego naboju, a wy, budowniczowie nowej Europy, musicie nas wesprzeć”.

Choć na terytorium Białorusi próbowano jeszcze zorganizować kolejne marionetkowe państwo, czas Kamińskiego dobiegał końca. Tak podczas procesów norymberskich mówił o nim niemiecki generał Erich von dem Bach: „Był awanturnikiem politycznym, wygłaszał do swych ludzi mowy propagandowe o wielkiej, faszystowskiej Rosji, której chciał być przywódcą-führerem. Kobiety i alkohol były treścią jego życia. (...) Pojęcie własności było mu obce, żadnego narodu nie nienawidził tak jak Polaków, których wspominał jedynie obelżywymi słowami”.

Według oficjalnej wersji Kamiński zginął 4 października 1944 r. w Łodzi, w wypadku. W istocie Niemcy zlikwidowali go – za niesubordynację i coraz mniejszą wartość bojową jego oddziałów: zatrzymany przez ludzi szefa krakowskiego SD Waltera Bierkampa, został w tajemnicy rozstrzelany. Jego miejsce zajął generał Własow, który ze swoją Rosyjską Armią Wyzwoleńczą walczył do ostatnich dni III Rzeczy.

Choć losy Republiki Łokockiej dobiegły kresu, niektórzy jej mieszkańcy długo wierzyli w powrót Niemców. Zaszyci w lasach, głodni i źle uzbrojeni, nazywali siebie „partyzantami führera”. Według relacji sowieckich, coraz bardziej zdemoralizowane grupy działały jeszcze do wczesnych lat 50. Z czasem żołnierzy Nowej Rosji nie można już było odróżnić od zwykłych bandytów. 


Korzystałem z książki Borisa Sokołowa „ZSRR pod okupacją. Fakty i mity”, wyd. Inicjał 2011.


MARCIN ŁUKASZ MAKOWSKI (ur. 1986 r.) jest historykiem i filozofem, doktorantem Polskiej Akademii Nauk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012