Przyjdzie być może czas, że przestaniemy zjadać byty żyjące

Ewolucja i ograniczenia w sferze pożywienia bynajmniej nie zabijają w nas geniuszu, lecz go doskonalą.

27.02.2024

Czyta się kilka minut

ks. Adam Boniecki / Fot. Grażyna Makara
Ks. Adam Boniecki // Fot. Grażyna Makara

Obojętności na jakość tego, co jem, nauczyły mnie lata wojny. W czasie okupacji, w wielkiej sali jadalnej dworu, obwieszonej portretami przodków, jedliśmy chleb z marmoladą z buraków – aż za dobrze to pamiętam. Ten buraczany produkt był słodki i całkiem dobry. Obiadów nie pamiętam, ale pewnie też były kombinowane odpowiednio do ciężkich czasów. Oczywiście, były też (chyba potajemne) świniobicia, były wędliny (nie za często, ale były), było też pewnie masło, na pewno był pieczony w domu chleb. Nie byłem nigdy głodny, to wiem na pewno. Skończyło się to wraz z wyrzuceniem nas z domu i włości. Jedzenia z pierwszych lat po tym wydarzeniu kompletnie nie pamiętam.

Wspomnienia wyraźne sięgają czasów internatu i szkoły księży marianów. Jedzenie było okropne i nazwy nadawane przez nas adekwatne. Pamiętam „błotko bielańskie” – breja z ziemniaków, jakiegoś sosu i wiotkich dodatków. W szafce trzymało się własne zapasy: masło, kiełbasę, co kto mógł mieć. Coś się psuło, czasem kolega czymś się podzielił, ale wiedziałem, że czas jest trudny, że tak po prostu jest i to wspomnienie bynajmniej nie jest koszmarem. Mimo „błotka”. Internat i szkołę władze zlikwidowały po dwóch latach mojego pobytu. W domu nie było dobrobytu, ale nie pamiętam, bym był kiedykolwiek głodny. Napady głodu uśmierzało zjadanie chleba. Świetnego, zawsze świeżego, kupowanego w pobliskim sklepiku.

Rzeczy nabrały innego kształtu, kiedy wyjechałem via Włochy do Francji. We Włoszech żywiłem się głównie pizzą, tak intensywnie, że na pizzę nie mogłem patrzeć przez wiele lat. Potem pojechałem do Francji. Nabyłem kuchenkę na gaz. I tak stołowałem się w Paryżu, bez sensacji i nadzwyczajności. Ale miałem znajomych i znajdowałem nowych. Ci czasem zapraszali mnie na obiad, zwykle do restauracji. Tak poznawałem smak francuskich specjałów, do których, z racji mizerii finansowej, nie miałem dostępu. Jeden taki obiad zapadł mi w pamięć szczególnie. Zaprosił mnie Zygmunt Hertz. Zamówiłem talerz owoców morza. Wiedziałem, że jest to danie znakomite, nie wiedziałem jednak, że mój żołądek, bez wprawy, może nie dać rady krabom. Tak się niestety stało. Poczułem, że mdleję. Nie pomogła wędrówka do toalety, zraszanie czoła zimną wodą. Zygmunt odwiózł mnie do domu. Wiele razy potem jadłem owoce morza (najlepsze w Kurytybie w Brazylii) i nic mi nie było.

W Brazylii właśnie spotkałem się z ogromną restauracją, w której nie płaciło się za każde danie z osobna. Restauracja była mięsna. Oczywiście, były jakieś dodatki do niego, możliwości picia, ale istotne było tylko mięso. Obsługa krążyła wśród stolików i nożem odcinała na życzenie gości porcje z wielkich brył coraz to innego mięsa. Jakie to było dobre! Człowiek, nawet największy żarłok, ma swoją miarę. Cena była tak skalkulowana, że każdy, jedząc, ile mógł, nie przekraczał tej miary. Nie sądzę, by właściciele kiedykolwiek dokładali do interesu. Ale też nie zauważyłem, by ktokolwiek się tam obżerał.

Tak jak przy doskonaleniu produktów ludzkiej pracy w różnych dziedzinach, tak i w przyrządzaniu posiłków geniusz człowieka jest niezawodny. Ewolucja i ograniczenia w sferze pożywienia bynajmniej nie zabijają w nas geniuszu, lecz go doskonalą. Przyjdzie być może czas, że przestaniemy jeść mięso i zjadać byty żyjące. Pomysłowość ludzka i z tym sobie poradzi. Sami zobaczycie, jak się będziemy trawą, albo czymś podobnym, z apetytem zażerali.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Moja historia pokarmowa