Nawet tysiące ludzi skrzywdzonych przez egzorcyzmy. „Ujawnienie skali tych krzywd jest dopiero przed nami”

Fala największego szaleństwa wokół egzorcyzmowania dawno się już przewaliła nad polskim Kościołem. Przebój HBO Max z Russellem Crowe’em i wydane właśnie tłumaczenie podręcznika dla egzorcystów próbują wskrzesić tamto podejście do szatana i opętań.

15.11.2023

Czyta się kilka minut

Egzorcyzmy odprawiane przez Fernanda Nogueirę, Portugalia, grudzień 2008 r. / Fot. Jose Manuel Ribeiro / Reuters / Forum
Egzorcyzmy odprawiane przez Fernanda Nogueirę, Portugalia, grudzień 2008 r. / Fot. Jose Manuel Ribeiro / Reuters / Forum

Dziesięcioletni Henry dostaje drgawek. „Mamusiu” – mówi. Po chwili dodaje: „Wszyscy umrzecie”. I tnie sobie policzki paznokciami. Przerażona matka odwozi chłopca do szpitala: wszystkie wskaźniki w normie, lekarze przepisują środki na uspokojenie.

Wieczorem w domu wysiada prąd. Do odpoczywającego w łóżku Henry’ego podchodzi matka i mocno go przytula. Wtem chłopiec łapie ją za piersi i mówi: „Dziecko jest głodne, tłusta krowo”. Po czym dodaje basowym głosem: „Dajcie mi księdza”. Rodzina wzywa lokalnego wikarego. Ten po sekundzie wylatuje przez drzwi, wyrzucony nadludzką siłą. „Nie ten pieprzony ksiądz!” – krzyczy demon.

Zły duch czasów AI

To scena z filmu HBO Max „Egzorcysta papieża”, od kilku tygodni okupującego szczyty rankingów najchętniej oglądanych w Polsce filmów w streamingu. Są lata 80. XX wieku. Do położonego na odludziu hiszpańskiego dworu sprowadza się amerykańska rodzina, która chce go wyremontować i sprzedać z zyskiem. Ale posiadłość jest nawiedzona. Obecny w niej diabeł opętuje chłopca, po czym żąda spotkania z egzorcystą. Ale nie byle jakim, tylko egzorcystą diecezji rzymskiej ks. Gabriele’em Amorthem. Który akurat ma kłopoty z watykańską komisją kierowaną przez racjonalnie nastawionego kardynała, wątpiącego w realność opętań... Słowne i fizyczne starcia między egzorcystą a szatanem wypełniają resztę filmu Juliusa Avery’ego.

Obraz wyprodukowało małe studio Loyola Productions, któremu zakon paulistów – należał do niego ks. Amorth – przekazał prawa do opowiedzenia jego historii. Jezuita o. Edward J. Siebert, szef firmy i producent wykonawczy filmu, tłumaczył, że chciał opowiedzieć o „pokusie zła i mocy dobra”. Jeszcze przed premierą zaprotestowało Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów, którego założycielem był Amorth. Oświadczyło, że film jest niewiarygodny, a w przedstawianiu egzorcyzmów „epatuje sensacyjnością”.

– To kolejny horror sataniczny z mocno zużytym rekwizytorium i repertuarem chwytów – ocenia Anita Piotrowska, recenzentka filmowa „Tygodnika”. – Chwilami miałam wrażenie, że nakręciła go sztuczna inteligencja, przepuściwszy wcześniej biografię ks. Amortha przez gatunkowe algorytmy. Tytułowa postać, grana przez Russella Crowe’a, zdaje się coś zapowiadać: jest witalna, dynamiczna, ma swoje demony. Lecz o żadne poważne demony tutaj nie chodzi, a już na pewno nie o demony samego Kościoła. Bo te wszystkie lochy Watykanu i zasuszone szkielety to są jednak „opowieści z krypty” wobec prawdziwych grzechów, które próbuje się tu załatwić zardzewiałym demonologicznym kluczem. Dlatego również dwuznaczny nieco tytuł, „Egzorcysta papieża”, nie spełnia obietnicy.

Krytyczka zastanawia się: – Czy duchownym nie przysługuje pośmiertnie prawo do wizerunku? Bo choć ks. Gabriele jest tu z pewnością postacią pozytywną, wręcz nadludzką, wyposażoną w supermoce, to jednak film tego człowieka jakoś ośmiesza, wpisując go w wymyśloną ku krwawej rozrywce i jakże stereotypową historię.

O. Gabriele Amorth, Rzym, luty 2012 r. / Fot. Vandeville Eric / Abaca Press / Forum

Imperium kontratakuje

Rzecz w tym, że zmarły w 2016 r. ks. Gabriele Amorth, autor popularnych „Wyznań egzorcysty”, przez całe życie dbał o to, by jego osobę otaczały niestworzone historie i być może byłby z tego filmu całkiem zadowolony. 

– W Polsce Amorth jest przyjmowany na kolanach, można powiedzieć: „Amorth dixit, ergo verum est”, „Amorth powiedział, zatem taka jest prawda” – mówi „Tygodnikowi” ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof i kierownik Katedry Etyki w Instytucie Filozofii UKSW w Warszawie.

Problemu upatruje przede wszystkim w pandemonicznej wizji świata: – Amorth widział diabła wszędzie – mówi ks. Kobyliński. – Twierdził, że przez 25 lat dokonał 70 tysięcy egzorcyzmów. To by dawało prawie 8 rytuałów dziennie. Opowiadał, że każdego dnia rozmawiał z diabłem po łacinie. Kardynałów kurii rzymskiej oskarżał, że są opętani. Twierdził, że za zabójstwem w Watykanie w roku 1998 płk. Aloisa Estermanna, dowódcy Gwardii Szwajcarskiej, stał szatan. Uważał, że osoby homoseksualne są dziećmi diabła. Można przywołać wiele innych tego typu wypowiedzi, aż po upatrywanie zagrożenia duchowego w książkach o Harrym Potterze.

Badacz z UKSW zauważa, że moda na egzorcystyczną duchowość skupioną na szatanie i zagrożeniach duchowych dziś powoli wygasa, czego wskaźnikiem jest malejąca liczba grup charyzmatycznych. Ponadto przestał się ukazywać miesięcznik „Egzorcysta”, a internetowi poszukiwacze rekolekcji wolą słuchać pozytywnego kaznodziejstwa Adama Szustaka niż straszenia Piotra Glasa czy Dominika Chmielewskiego.

Najwyraźniej jednak imperium kontratakuje. Wyprodukowany przez jezuitów film z Crowe’em próbuje nie dać zagasnąć legendzie Amortha i będzie wpływał na zbiorową wyobraźnię. Równocześnie do środowiska duchownych trafia właśnie polskie tłumaczenie „Wskazań dla posługi egzorcyzmu w świetle aktualnego Rytuału”. To vademecum przygotowane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Egzorcystów (MSE), kultywujące pamięć i nauki Amortha. Choć to może dziwne w kontekście wypowiedzi MSE na temat filmu HBO Max, oba dzieła prezentują zbieżną narrację o diable i złu.

Repertuar diabła

Zasadniczą instrukcją dla egzorcysty jest wspomniany „Rytuał”, czy raczej „Egzorcyzmy i inne modlitwy błagalne”. To zatwierdzona w 1998 r. przez watykańską Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów książka zawierająca modlitwy przeznaczone do odprawiania nad opętaną osobą przez kapłanów mających do tego uprawnienia od biskupa. Każda konferencja episkopatu – a także biskup lokalny – może wydać własne instrukcje szczegółowe. KEP zatwierdził taki dokument w 2015 r.

„Wskazania” pierwotnie przeznaczone były jedynie do użytku wewnętrznego Stowarzyszenia, jednak ostatecznie postanowiono je upublicznić. Jak czytamy we wstępie, „nie są tekstem autorytatywnego Magisterium Kościoła ani nie mają mocy przepisu dyscyplinarnego wydanego przez władzę kościelną”, „ustępują wobec wszelkich przepisów” wydanych przez biskupów. Tyle że autorem tego wstępu jest kardynał Angelo De Donatis, wikariusz generalny Jego Świątobliwości dla diecezji rzymskiej. Co temu nieformalnemu tekstowi nadaje wysoki autorytet.

W środku czytamy najpierw o egzorcyzmach sprawowanych przez Chrystusa. Jak się tu podkreśla, ich opisy mają się w istotnych szczegółach różnić od uzdrowień. „Różnicę tę określić można jako zaćmienie świadomości opętanego i zastąpienie jej obcą inteligencją i wolą, która przejmuje kontrolę i kierownictwo nad ciałem” – twierdzą autorzy. Czytelnik ma z tego wynieść przekonanie, że nie chodziło o choroby psychiczne.

Według „Wskazań” diabeł działa na dwa sposoby: zwyczajny i nadzwyczajny. Ten pierwszy to po prostu pokusy, poza tym diabeł „zatruwa nas nienawiścią, smutkiem, zazdrością, wadami”. Egzorcysta zajmuje się działaniami nadzwyczajnymi w postaci „opętania, obsesji i dręczenia” w przypadku człowieka i „nawiedzenia” w przypadku miejsca (przy czym, zaznacza podręcznik, są to wszystko przypadki rzadkie).

Najłagodniejszym działaniem nadzwyczajnym diabła jest obsesja diabelska, dotykająca np. „wyobraźni, zdolności oceny i pamięci”. Osobę taką mogą prześladować natrętne myśli, głos w głowie uniemożliwiający podjęcie modlitwy, może też ona odczuwać „pragnienie zabicia bez żadnego powodu osób przez siebie kochanych”. Albo miewać wizje „przerażających postaci, które niekiedy naśladują samego Jezusa Chrystusa, Matkę Bożą, aniołów i świętych”.

Stopień wyżej to diabelskie dręczenie, gdy demon atakuje fizycznie. „Wskazania” są tu precyzyjne: chodzi o „zadawanie ran ciętych lub oparzeniowych, zadrapań, użądleń, ugryzień, ciosów, które pozostawiają siniaki; może chodzić także o obrzęki i krwawe wrzody, łamanie kości, wycinanie w skórze liter, słów lub znaków”, a także „odczuwanie mdlących zapachów, [bycie obrzuconym] kamieniami lub fekaliami niewiadomego pochodzenia (...), nagłe lewitowanie”. Prześladowani bywają „zrzucani z łóżka lub ze schodów, wyrzucani w powietrze lub przytrzaśnięci do podłogi lub ściany, ciągnięci przez niewidzialną rękę za włosy, (...) przeniesieni na dużą odległość od miejsca, w którym się znajdowali”. 

Najwyżej w hierarchii stoi opętanie, „czyli wprowadzenie w ciało ofiary obecności demonicznej”. 

Piekielne gwoździe

– Marek miał stany lękowe, ale się tego wstydził i długo się męczył, zanim nam o tym opowiedział – relacjonuje mi ojciec licealisty. – Rok temu dołączył do duszpasterstwa młodzieżowego przy parafii. Okazało się, że uczestnicy wymieniali się tam książkami Amortha. W dodatku zaproszono tam jakiegoś księdza profesora, specjalistę od zagrożeń duchowych. I on opowiedział młodzieży, że tak jak godzina 15 jest poświęcona Matce Bożej, tak trzecia w nocy, symetrycznie, należy do szatana. Marek przyznał, że codziennie budził się punkt trzecia spocony ze strachu.

– Stany lękowe zdarzają się nie tylko u czytelników Amortha – podkreśla ks. Andrzej Kobyliński – ale też np. u uczestników spotkań z ks. Johnem Bashoborą na Stadionie Narodowym. Niektóre osoby po powrocie do domu bały się spać przy zgaszonym świetle.

Jeśli powyższe cytaty ze „Wskazań” brzmią jak wyjęte ze scenariusza horroru, to Amorth wspina się jeszcze wyżej. Jego książki próbują udawać popularyzację teologii, ale w rzeczywistości narracja stanowi jedynie pretekst do mnożenia kolejnych mrożących krew w żyłach przykładów działania diabła.

W „Wyznaniach egzorcysty”, wydanych w 1990 r. i nieraz cytowanych we „Wskazaniach”, Amorth przekonuje, że ofiarą diabła można stać się „w sposób zawiniony lub niezawiniony”. W ten pierwszy – np. uczestnicząc w seansach spirytystycznych, uprawiając jogę czy słuchając muzyki satanistycznej, w drugi – będąc ofiarą uroku bądź przekleństwa. „Nie wiem, jak mogą się usprawiedliwiać te osoby duchowne, które mówią, że nie wierzą w czary” – ubolewał. To podejście powielają „Wskazania”: obszerny rozdział poświęcony maleficium, czyli sztuce czynienia zła z pomocą złego ducha, traktuje zupełnie na serio o czarownikach i wiedźmach, o skuteczności uroków bądź czarów rzucanych za pomocą przeklętych przedmiotów (prawdziwy okultysta potrafi zaczarować nawet krucyfiks bądź obraz Matki Bożej) albo... nakłuwanej szpilami lalki lub zakopanego w ziemi zgniłego mięsa.

Amorth sypie opowieściami: „o wątłej i na pozór słabej dziewczynie, którą w czasie dokonywania egzorcyzmów musiało trzymać czterech mężczyzn”; o człowieku, na którego „rzucono śmiertelny urok”, podając mu „zaczarowany owoc”; o groźbach, którymi diabeł próbował przestraszyć autora („Pożrę ci serce”, „Wśliznę się do twego łóżka jak wąż”); albo o tym, co z siebie wydala opętany człowiek („gwoździe, kawałki szkła, małe drewniane laleczki, splątane kawałki sznurka, zwinięte kawałki drutu żelaznego, różnego koloru nici bawełniane lub skrzepy krwi”). 

„Gwoździe »made in hell« powinny się jakoś różnić od tych wyprodukowanych ludzkimi dłońmi w jakimś całkiem ludzkim przedsiębiorstwie” – pisał w 2013 r. Tomasz Stawiszyński, postulując wykonywanie badań laboratoryjnych przedmiotów materializowanych rzekomo przez diabła. Postulatu niestety do dziś nie wcielono w życie. 

Żarty żartami, jednak dla młodych wrażliwych osób zetknięcie się z takimi treściami, wspartymi autorytetem „watykańskiego egzorcysty”, mogło prowadzić do traumy.

Żadnych rozmów z demonem

– Nie spotkałem się z takimi zjawiskami jak wymiotowanie gwoździami. Zauważmy, że na ogół tego typu opowieści przytaczane są z drugiej, trzeciej ręki. Nie wiem, czy pan znajdzie w Polsce egzorcystę, który by posiadał taki gwóźdź – mówi mi ks. Sławomir Sosnowski, były egzorcysta diecezji łódzkiej (funkcję pełnił w latach 2008-17).

Opowiada, że kiedy zgłaszała się doń osoba twierdząca, że mógł ją opętać diabeł, najpierw rozmawiał. – Pytałem, dlaczego uważa, że jest dręczona. Czasem odsyłałem do psychiatry, z którym współpracowałem. Nawet jeśli podejrzewałem problemy wyłącznie psychologiczne, nikomu nie odmawiałem modlitwy, choć nie był to wtedy egzorcyzm. Kiedyś, gdy spotkanie zamierzałem ograniczyć tylko do rozmowy, usłyszałem: nie po to tu przyjeżdżałem.

– Jedyne, co miałem mu do powiedzenia, to słowa Chrystusa: „Milcz i wyjdź z niego!” – odpowiada ks. Sosnowski pytany, czy rzeczywiście egzorcyzm polega na słownych potyczkach z demonem i czy zadaniem egzorcysty jest zmuszenie go do zdradzenia swojego imienia, tak jak to pokazuje film HBO Max oraz o czym wspominają (choć jako o warunku niekoniecznym) „Wskazania”. – Poza tym imiona złych duchów to kwestia umowna; one pochodzą np. od starożytnych bóstw. Moim zdaniem trzeba uważać, żeby nie mitologizować świata duchowego.

A czy diabeł może – jak ten filmowy – głośno wypominać grzechy księdza czy innych obecnych? – Kiedyś usłyszałem: „Mógłbym w trzy minuty powiedzieć wszystkie twoje grzechy” – wspomina ks. Sosnowski. – Miałem ochotę odpowiedzieć, że w trzy minuty to niewykonalne. Ale jak już mówiłem, nigdy nie wchodziłem w dialogi z demonem.

Nietrudno jednak znaleźć w internecie nagrania, w których egzorcyści opowiadają, czego się dowiedzieli od diabła w czasie egzorcyzmów. „Gdybyście padli przed Nim [Bogiem] na kolana i wielbili go, tak jak to czynią aniołowie, nie mielibyśmy nad wami takiej władzy”, „Moja pycha jest moją mocą i moim przekleństwem” – takie m.in. cytaty z szatana przytacza w swoich dostępnych na YouTube konferencjach ks. Piotr Glas. Ks. Amorth, jak pisze, kiedyś spytał demona, „czy współpracował przy tworzeniu piekła”, i usłyszał: „Wszyscy [tzn. każdy z upadłych aniołów] wnieśliśmy swój wkład”.

– Swoją wiarę mamy budować na Objawieniu Bożym. Czy na pewno jest wolą Bożą dodawanie czegoś do niego przy pomocy złego ducha, którego Pismo nazywa ojcem kłamstwa? – pyta były egzorcysta. – Zakładając, że to przemawia rzeczywiście zły duch, a nie ludzka wyobraźnia. Dalej, skąd mamy pewność, że posiadamy władzę, by ojca kłamstwa zmusić do mówienia prawdy? Egzorcysta ma wygonić diabła, a nie go przepytywać.

Pytany, czy można realnie rzucić na kogoś klątwę, ks. Sosnowski opowiada o osobie, którą przyjmował po tym, jak odmówiła znalezioną w internecie formułę nad nielubianą nauczycielką, a ta jeszcze tego samego dnia złamała nogę. – Ten ktoś bardzo się przestraszył, że stał się narzędziem złego ducha. Możemy powiedzieć, że to przypadek, albo też przyjąć, że zły duch mógłby skorzystać z tego typu „zaproszenia”. Ale jestem daleki od budzenia paniki, bo przecież ostatecznie Pan Bóg jest ponad tym wszystkim – mówi. – Trzeba unikać myślenia, że wystarczy odmówić jakąś formułę, by coś się automatycznie stało. To zabobon.

Świat w szponach złego 

– Egzorcyzmy są stare jak świat. Różne formy uwalniania ludzi od zła osobowego są znane we wszystkich religiach i kulturach – mówi ks. Andrzej Kobyliński. – Katolickie rozumienie tych kwestii jest określone precyzyjnie w Magisterium i stanowi część oficjalnego nauczania. Ale w Polsce to się wymknęło spod kontroli. Nadużycia są konsekwencją zalania Polski religijnością synkretyczną, neopentekostalną tzw. trzeciej fali. Nie chodzi o Kościół Zielonoświątkowy w RP ani inne tradycyjne Kościoły tego nurtu, ale o wspólnoty neopentekostalne, mnożące się od dwudziestu z górą lat szczególnie w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. Dzisiaj mają one setki milionów członków. To reformacja zielonoświątkowa, największa rewolucja w dziejach chrześcijaństwa.

„Wskazania”, jak podkreśla etyk z UKSW, powstały we Włoszech w środowisku księży związanych z religijnością charyzmatyczną. – Także w Polsce zagadnienia dotyczące egzorcyzmów i w ogóle szatana są zdominowane przez środowiska charyzmatyczne. Niestety, na tego rodzaju tematy prawie w ogóle nie wypowiada się teologia akademicka. W efekcie polska recepcja tej problematyki jest bardzo jednostronna, ograniczona.

Ks. Sławomir Sosnowski wiąże dominującą narrację na temat diabła i opętań z popularnością katolickiej Odnowy w Duchu Świętym. – Początkowo koncentrowała się na działaniu Ducha Świętego, na tym, że każdy człowiek ma bezpośrednią relację z Panem Bogiem – mówi. – Każdy jest charyzmatykiem w sensie, że jest obdarzony jakimś darem, z którym ma pójść do innych. Z biegiem czasu narastał jednak przekaz negatywny, podkreślający działania złego ducha, pojawiło się myślenie o jego wszechobecności, skupianie się na zagrożeniach duchowych. To myślenie na granicy manicheizmu, bo przyjmuje, że świat jest w szponach złego i że dysponuje on jakąś autonomią wobec Boga. Tymczasem Bóg dopuszcza działanie zła, ale ma nad nim całkowitą władzę.

Ks. Kobyliński uważa, że od prawie 20 lat polski katolicyzm chłonie zielonoświątkowe rozumienie szatana, złych duchów i uwalniania ludzi od ich wpływu. – U nas w ostatnich latach egzorcyzmy odprawiano na każdym kroku – mówi. – W 2016 r. mieliśmy nawet „egzorcyzm nad Polską”, w którym wzięło udział 100 tysięcy ludzi, a to już kuriozum do kwadratu. Było to typowe nabożeństwo zielonoświątkowe, celebrowane przez katolików na Jasnej Górze. Media katolickie się tym zachwycały. Byłem wówczas zdumiony i przerażony.

Okres „szaleństwa egzorcyzmowania” miał miejsce w Polsce, zdaniem księdza profesora, głównie w latach 2007-15. – Zaniedbywano diagnozy psychiatryczne zgłaszających się osób, młodym, także nieletnim, wmawiano bezpodstawnie, że działa w nich zły duch – wylicza. – A przecież takie traumatyczne przeżycie może trwale uszkodzić psychikę, wprowadzić w stany lękowe i depresję. Diabłem straszono w kazaniach. Dzieciom przed pierwszą komunią pokazywano filmy o szatanie. Szerzyło się szaleństwo tzw. furtek złego ducha, czyli wyszukiwania w życiu swoim oraz swojej rodziny grzechów i przedmiotów, które mogły otworzyć drogę diabłu. Rozpowszechniano rachunki sumienia, według których wystarczy komuś powiedzieć „idź do diabła”, przywieźć z Egiptu gipsowego słonika albo nosić ubranie uszyte w Indiach, żeby zainteresował się nami zły duch. Wszelka racjonalna krytyka tego podejścia spotykała się z ostrym i bezpardonowym atakiem. Sam jestem jego ofiarą.

Jego zdaniem doprowadziło to do ośmieszenia religii i przyspieszenia sekularyzacji. – Teraz przyjdzie się zmierzyć z konsekwencjami dokonywanego latami spustoszenia duchowego. Przede wszystkim trzeba pomóc ofiarom i wskazać winnych – uważa etyk. – W Polsce są tysiące ludzi skrzywdzonych przez niektóre dziwne praktyki charyzmatyczne, także przez niektórych egzorcystów. Ujawnienie skali tych krzywd jest dopiero przed nami. 

Nadal co pewien czas głośno jest o przypadkach takich, jak z reportażu Marcina Wójcika w „Dużym Formacie” z 2018 r.: ludzi, których egzorcyści dosłownie torturowali w wielomiesięcznych „rytuałach”. We Francji od roku 2015 funkcjonuje w Kościele katolickim komisja narodowa zajmująca się nadużyciami duchowymi – niezależnie od tej zajmującej się przestępstwami seksualnymi. Bada ona nadużycia religijne i przemoc duchową głównie we wspólnotach charyzmatycznych. – Jednym z częściej występujących nadużyć jest wmawianie opętania, straszenie diabłem i bezpodstawne dokonywanie egzorcyzmów lub modlitw uwolnienia – wylicza ks. Kobyliński.

W Niemczech, po zgonie w 1976 r. egzorcyzmowanej przez 10 miesięcy Anneliese Michel i po skazującym wyroku dla oskarżonych o nieumyślne spowodowanie śmierci 24-latki, dokonujących rytuału dwóch księży – episkopat wydał nieformalny, obowiązujący do dziś zakaz sprawowania egzorcyzmów.

Powrót zabobonu 

Ks. Amorth w swoich tekstach regularnie powtarzał, że marzeniem szatana jest to, by ludzie przestali o nim myśleć. Innymi słowy: jeśli nie zgadzasz się z podejściem Amortha, jesteś pożytecznym idiotą szatana.

– W swoim długim już życiu nigdy nie spotkałem osoby opętanej, ale przyjmuję, że to może się zdarzyć – przyznaje ks. Kobyliński. – Natomiast uważam, że zła osobowego trzeba szukać gdzie indziej, np. między dyktatorami wzniecającymi okrutne wojny, wśród twórców łagrów i obozów zagłady, pośród ludzi odpowiedzialnych za wytwarzanie i dystrybucję pornografii dziecięcej. W Polsce szukamy diabła nie tam, gdzie on rzeczywiście działa. Ostatnio w kręgach charyzmatycznych najczęściej wskazywano jego obecność u dorastających dziewczynek. Powiem prowokacyjnie, że ja bym się na miejscu szatana z tego cieszył. Bo to kompletnie odwraca uwagę od rzeczywistych przejawów jego działania w świecie.

Rozsądna debata kościelna o diable i egzorcyzmach wciąż przed nami. Jak powinno wyglądać zdrowe katolickie podejście do kwestii działania zła? Według ks. Kobylińskiego musi uwzględniać historyczny rozwój wiedzy naukowej na temat świata i człowieka, który nastąpił przez dwa tysiące lat chrześcijaństwa. Przede wszystkim, w XXI wieku o cudach, uzdrowieniach czy opętaniach opisanych w Ewangeliach i Dziejach Apostolskich nie można myśleć jak przed dwoma tysiącami lat. – Jesteśmy zobowiązani do szukania ukrytego sensu tych wydarzeń – mówi etyk. – Po drugie, o ile katolickie Magisterium przyjmuje istnienie zła osobowego, to nie pozwala na jego banalne ujęcie. Mówimy o niewidzialnej i niezwykle inteligentnej potędze, a nie o komicznej postaci z rogami, która wrzuca grzesznika do kadzi z gorącą smołą. 

Jest też problem natury duszpasterskiej, na który zwraca uwagę ks. Sławomir Sosnowski, wskazując na wprowadzenie do zatwierdzonego przez Stolicę Apostolską „Rytuału”. – Czytamy tam, że tajemnica miłosierdzia Bożego staje się trudniejsza do zrozumienia, gdy stajemy wobec nadzwyczajnych działań złego w drugim człowieku. Bo dlaczego Pan Bóg do czegoś takiego dopuszcza? We „Wskazaniach” to zdanie jest trzykrotnie przywoływane. Więc jeżeli ktoś skupia się w kaznodziejstwie na egzorcyzmach, to utrudnia przeżywanie wiary mniej przygotowanym ludziom – stwierdza.

4 listopada, kościół Matki Bożej Pocieszenia w Krakowie: trwa msza z modlitwą o uzdrowienie wewnętrzne odprawiana przez ks. Jana Reczka. Trudno powiedzieć, by świątynia pękała w szwach, choć zajęte są wszystkie miejsca w ławkach. „Jeśli ktoś walczy z grzechem, jak może, a ciągle się potyka, to znaczy, że jest jakiś inny defekt poza jego wolą, który domaga się albo łaski uzdrowienia, albo nawet uwolnienia” – mówi w kazaniu ks. Reczek. Podkreśla wagę najmniejszych szczegółów. Opowiada o spotkaniu z małżeństwem, które nie mogło mieć dziecka. „I przyszło takie poznanie w czasie modlitwy: kiedy miałaś 15 lat, powiedziałaś w rozmowie z koleżankami, że nigdy nie będziesz chciała mieć dzieci” – opowiada. 

Raptem przekonuje, że niektórzy „niosą w sobie jakąś słabość przez dziedzictwo”. „Jeśli moi przodkowie uczynili coś, co obciążyło ich serca, wprowadziło złego ducha do życia rodziny, i nie zostało wynagrodzone, (...) to my potrafimy to odbierać w kolejnych pokoleniach przez doświadczenie mocy złego ducha” – mówi.

Kaznodzieja jest ostrożny i nie używa określenia „grzech międzypokoleniowy” – ale jego rozumowanie do tej hipotezy teologicznej zdaje się sprowadzać. W październiku 2015 r. wypowiedziała się na jej temat Komisja Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski. W opinii teologicznej napisała, że „praktyka ta jest skutkiem synkretyzmu religijnego, który wykształcił nowe zjawisko nazwane »reinkarnacją grzechu«”. Tymczasem przechodzenie grzechu na kolejne pokolenia „nie ma uzasadnienia ani w Piśmie św., ani w Tradycji i nauczaniu Kościoła. Tego typu bezpodstawne idee są bardzo niebezpieczne dla życia duchowego wiernych i samej doktryny Kościoła”.

– Przekonanie, że złe moce mogą przechodzić przez słowa, przedmioty czy gesty, poza naszą świadomością, jest z gruntu niekatolickie – podkreśla ks. prof. Kobyliński, dodając, że czuje się bezradny, bo stara się to głosić od kilkunastu lat. – Tysiąc lat temu ewangelizacja w Polsce polegała na oczyszczaniu religijności z tego, co zabobonne i magiczne, zastępowaniu pogańskiego rozumienia zła podejściem biblijnym. Teraz właściwie trzeba zacząć wykonywać podobną pracę. Historia zatoczyła koło.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Milcz i odejdź stąd