Artykuł Macieja Müllera z „Tematu Tygodnika” tego numeru może się wydać tekstem o sprawach egzotycznych i dziwnych. Ale mówi o zjawiskach dziś nie tylko znanych, ale często, częściej niż byśmy się spodziewali, obecnych. Mowa jest w nim o wydanej z aprobatą Stolicy Apostolskiej i ze wstępem kardynała Angela De Donatis, wikariusza generalnego Jego Świątobliwości dla diecezji rzymskiej, książce „Egzorcyzmy i inne modlitwy błagalne”. Książka zawiera modlitwy przeznaczone do odmawiania nad osobą opętaną przez uprawnionych przez biskupa kapłanów. Nie jest to rzecz obowiązująca, bo każda konferencja episkopatu, a także każdy biskup lokalny, mogą wydać własne instrukcje szczegółowe. Konferencja Episkopatu Polski wydała takowe w 2015 r. Porozmawiajmy zatem o diable, bo o niego tu chodzi.
Szczególne ważne w artykule są uwagi ks. Andrzeja Kobylińskiego. Uważa on, że „zła osobowego [diabelskiego] należy szukać pomiędzy dyktatorami wzniecającymi okrutne wojny, wśród twórców łagrów i obozów zagłady, pośród ludzi odpowiedzialnych za wytwarzanie i dystrybucję pornografii dziecięcej”... na przykład. Myślę, że jest to jedno z kluczowych zdań artykułu. Sam artykuł, którego autor rozprawia się z opasłą książką, mówi o wielu sprawach. Zauważmy jednak, że ani autor, ani autorytety, po które sięga, nie zaprzeczają istnieniu pokus diabelskich. Tekst wskazuje na poszukiwanie diabelskich niebezpieczeństw nie tam, gdzie ich nie ma, ale na obszarach rzeczywistej ich obecności.
Egzorcyści wracają [Tematy Tygodnika]
Sądzę – jeśli wolno tak napisać – że pojęcie grzechu i moralnego zła niepostrzeżenie przesunęło się w sferę albo wychodzącą poza granice wolności człowieka, albo w sferę działań nieuniknionych, zaś oceny moralnej pozbawiliśmy sprawy doskonale mieszczące się w sferze ludzkiej woli, dotyczące choćby miłości bliźniego, wiary i poskramiania egoizmu. Pozbawiliśmy sensu oderwane od życia, bardziej lub mniej sporadyczne praktyki religijne, zgubiliśmy pojęcie miłości, być może często mieszając je z pojęciem przyjaźni. Na poły magiczne praktyki egzorcyzmów miały nam zastąpić wiarę w Boga, jakby istniał wymóg jakiejś nieziemskiej bezgrzeszności przywracanej przez różnego rodzaju rytuały, jakby miały one nam (i naszym bliskim, np. dzieciom) na zasadzie magicznej przywracać stan pierwotnej niewinności.
Egzorcyzmy i opętania okiem psychologa
Chrześcijaństwo ostrzega przed obłudą, zewnętrzną poprawnością, pozornym komfortem, jaki daje budowanie siebie na podstawie opinii innych ludzi o nas. Sądy wypowiadane przez znajomych, może czasem słuszne, nigdy nie mogą być dla nas miarą tego, kim jesteśmy. To, kim naprawdę jesteśmy, wiemy tylko my sami. Wiemy bardziej lub mniej, albo wiedzieć nie chcemy, i żyjemy tak, jakbyśmy nie wiedzieli. Chrześcijanie, ze swoją często szczątkową ewangeliczną wiedzą, bywają straszni. Bywa też, że ludzie bez wiary mają więcej miłosiernej miłości niż my, chrześcijanie. Jeśli jest jakiś sąd, to zobaczymy, gdzie kto trafi i, być może, niebotycznie się zdziwimy.
„Wyklinam cię i wypędzam...”
Postęp nauki pozwala nam lepiej poznać, czy w ogóle poznać, mechanizmy naszego świata. Kiedyś na przykład wierzono, że to aniołowie poruszają planety. Doskonale pokazuje to ewolucję myślenia, także religijnego. Poruszanie z anielską pomocą znikło, choć aniołowie zostali. Z diabłem też tak będzie.