Oto jeden z piękniejszych filmów o radzeniu sobie z poczuciem straty i o tym, kim jesteśmy w oczach innych

Mądrość filmu „Poprzednie życia”, który przez cały czas balansuje między filozoficzną zadumą a melodramatem o pierwszym kochaniu, jest przede wszystkim mądrością jego trojga bohaterów.

02.10.2023

Czyta się kilka minut

Różnica czasu
GUTEK FILM

Któż z nas, patrząc na nieznaną parę w restauracji czy barze, nie zastanawiał się, o czym z takim przejęciem rozmawiają i kim dla siebie są? A gdyby jeszcze była ich trójka i na dodatek rasowo zróżnicowana... Uruchamia się wówczas wyobraźnia tudzież usilne pragnienie, by na moment zabawić się w scenarzystę czyichś losów. Tak rozpoczyna się film „Poprzednie życie” i w pewnym momencie jedyna w owym gronie kobieta patrzy wprost na tego, kto ich z oddali podpatruje. Czyli na nas albo najzwyczajniej w kamerę, bowiem Celine Song stworzyła obraz, w który włożyła wiele z siebie – nie tylko ze swych doświadczeń imigranckich.

Ta historia mogłaby stać się punktem wyjścia dla późnego Kieślowskiego, ale tu rozwija się zupełnie inaczej i za pomocą zupełnie innych środków. Z tamtego kina mogłaby pochodzić co najwyżej powtarzająca się symbolicznie liczba dwanaście. Dokładnie tyle lat mieli Na Young (Greta Lee) i Hae Sung (Teo Yoo), kiedy w seulskiej szkole połączyło ich coś więcej niż rywalizacja o stopnie. Następnie dziewczynka wyjechała z rodzicami do Toronto i minęło równe dwanaście lat, kiedy dzięki mediom społecznościowym bohaterowie nawiązali ze sobą pierwszy kontakt. A potem było kolejne dwanaście, gdy już jako dojrzali ludzie mogli spotkać się ze sobą na żywo. Po drodze ona została nowojorską pisarką i szczęśliwą mężatką, on zaliczył wojsko, studia inżynierskie i dalej, wzorem wielu swoich kolegów, mieszka z rodzicami.

Dzieli ich wszystko: tysiące kilometrów, różnica czasu, a jej koreański zdążył „zardzewieć” po latach rzeźbienia w angielszczyźnie. Zmieniła nawet imię i teraz jest Norą, jednakże Hae Sung nadal widzi w niej tę odnalezioną po latach dziewczynę ze Skype’a, o ile nie tamtą dziewczynkę z warkoczykami, z którą bawił się w Seulu. Tylko czy jest sens odwoływać się do czegoś tak mglistego, jak wspomnienia z dzieciństwa, budować na tym cokolwiek i z tego powodu coś burzyć?

Kiedy wreszcie się spotykają, nie mogą oderwać od siebie wzroku. To dlatego Nowy Jork jest w filmie Song tak ostentacyjnie pocztówkowy – na tę chwilę traci znaczenie, przypomina własną makietę. Dla Nory ów obcy i zarazem jakże bliski mężczyzna staje się wcieleniem świata dawno temu utraconego i możemy się jedynie domyślić, czym był dla małej Na Young wyjazd w nieznane oraz pokonywanie przeszkód związanych z imigracją.

To nie pierwszy tytuł traktujący w ostatnich latach o azjatyckiej diasporze w USA, by wymienić „Minari”, „Kłamstewko” czy „Wszystko wszędzie naraz”. Choć ich bohaterowie potrafili wtopić się lepiej lub gorzej w wielokulturowy pejzaż, powraca na różne sposoby problem odmiennej tożsamości i ceny, jaką płaci się za asymilację. Tego akurat w „Poprzednim życiu” nie mówi się wprost, zresztą Nora będąc dzieckiem uznanego filmowca z pewnością nie miała aż tak „pod górkę”. Ale właśnie zaskakująca intensywność relacji z Hae Sungiem sporo mówi na temat tego większego oddzielenia – od znajomych miejsc, własnej kultury i języka. Przygląda się temu z boku mąż bohaterki, Arthur (John Magaro) i niespodziewanie to właśnie on wyrasta na prawdziwego bohatera.

Nie przypadkiem Nora jest także z zawodu scenarzystką i gdyby kiedyś napisała film o sobie, byłby też o tym, że w związkach nie ma równości ani symetrii, że zawsze ktoś tęskni bardziej albo zupełnie inaczej, zaś mit dwóch połówek jabłka bywa tyleż romantyczny, co szkodliwy. W jednej ze scen wspomniany jest zresztą „Zakochany bez pamięci” Michela Gondry’ego, nie do tego jednak tytułu nawiązuje swoim melancholijnym klimatem film Song. Bliżej mu do „Między słowami” czy trylogii „Przed wschodem słońca”.

Podobna w nim moc rozmowy, również tej odbywającej się w niezrozumiałym języku. Mamy też podobnie rozmarzone spojrzenia, spokojny rytm i odraczanie kulminacji, by długo sycić się tym, co z pozoru nieważne i niezręczne. Daje to także widzowi przestrzeń do namysłu i przeżywania razem z bohaterami historii równoległych: dziejącej się na naszych oczach i tej spod znaku „co by było, gdyby”. Kluczowa scena spotkania całej trójki w nowojorskim pubie zamienia się w dialogowy majstersztyk, nie mówiąc o kadrowaniu emocjami.

Dosłownie tytuł tłumaczy się jako „Poprzednie życia” i owa liczba mnoga lepiej oddaje istotę sprawy. I to w dwójnasób, bo dotyczy nie tylko paralelnych nitek scenariusza rozsnutych na różnych kontynentach. Pierwszy etap spotkania, czyli niewinny romans dwudziestoparolatków w sieci, kiedy każde powiadomienie komunikatora przyspiesza bicie serca i wszystko jeszcze wydaje się możliwe, wnosi perspektywę dwunastu lat dorastania, szukania własnej drogi, młodzieńczych ambicji. Po latach ci sami bohaterowie są już zupełnie kimś innym, na innych etapach i niektóre furtki zamknęły się przed nimi na zawsze. A może nie do końca? Sugerując snucie narracji w trybie warunkowym, Song raz po raz zostawia jakąś furtkę uchyloną. Nic dziwnego, że w obliczu trudnych wyborów bohaterowie czują, że zmagają się z czymś dużo większym od nich.

Okazuje się, że Koreańczycy nazywają to in-yun, połączenie opatrzności i przeznaczenia. Nora wspomina o tym zrazu półżartem, jakby był to zaledwie literacki motyw czy kulturowa ciekawostka. Później coraz częściej ma wrażenie, że stoi nad nimi ktoś, kto pociąga za sznurki i reżyseruje przypadki. Aczkolwiek w subtelnie tkanym filmie Song nie ma nachalnej metafizyki.

Postacie może i chciałyby wierzyć, że to, czego teraz doświadczają, „jest im pisane” (istotna fraza w odniesieniu do literackiej profesji Nory i Arthura), i że wyrasta z rozumianego po buddyjsku „poprzedniego życia”. Jednakże mądrość tego filmu, który przez cały czas balansuje między filozoficzną zadumą a melodramatem o pierwszym kochaniu, jest przede wszystkim mądrością jego trojga bohaterów. A składa się na nią zaufanie, zrozumienie, cierpliwość, umiejętność wycofania się – dziwny zestaw w naszych egocentrycznych czasach. Jeszcze dziwniejszy wydaje się delikatny ton opowieści, chociaż czujemy przecież, że pod spodem wrze. ©

 

POPRZEDNIE ŻYCIE (Past Lives) – reż. Celine Song. Prod. USA/Korea Południowa 2023. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 13 października, wcześniej pokazy przedpremierowe.

Celine Song w dzieciństwie wyemigrowała z Korei Południowej do Kanady. Zaczynała jako dramatopisarka i reżyserka teatralna w USA. Następnie była współautorką scenariusza serialu „Koło czasu” (2021). Film „Poprzednie życie”, oparty częściowo na własnej biografii, jest jej debiutem reżyserskim, pokazywanym na festiwalu Sundance i w konkursie Berlinale. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Różnica czasu