Incognito

Podział między nami jest w dużej mierze iluzoryczny. Niewiara ateistów i nasza wiara stanowią etapy tej samej drogi. Nikt z nas nie wie; i nasza, i ich prawda jest niedopowiedziana.

23.07.2012

Czyta się kilka minut

„Niewiarę wiara może przezwyciężyć jedynie wtedy, gdy ją obejmie”.
(KS. TOMÁŠ HALÍK)

Ukrywa się, pokornie obecny w szlachetnych aktach miłości i prostej, bezpretensjonalnej dobroci. Incognito – Bóg ukryty, którego nie rozpoznają osoby niewierzące, a „żyją w Nim, poruszają się i są” ilekroć, natchnione przez Bożego Ducha, czystym sercem kochają bliźnich. Są wówczas jak dzieci w łonie matki, nieświadome jej obecności, a niesione przez nią tuż pod sercem. Spotykają Go także, gdy obdarzeni przez kogoś bezinteresowną życzliwością, przystają zadziwieni. Coś szczególnego dzieje się w człowieku, ilekroć dotyka dobroci i miłości.

ATEISTA W DRODZE DO EMAUS

W Ewangelii jest scena, w której Jezus incognito uzdrawia chromego, którego dostrzegł nad sadzawką. Uzdrowiony, zapytany przez faryzeuszy, kto go uleczył, odpowiada, że nie wie. „Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu” (J 5,13) zapewne zaraz po dokonaniu cudu. Jest w Ewangelii więcej fragmentów, gdy Jezus chce pozostać nierozpoznany: prosi, by nie rozpowiadać o cudach, ucisza złe duchy, by Go nie ujawniły. Podobnie dzisiaj wędruje po laickim świecie, w dobru spotyka niewierzących i jest blisko nich. Dla Simone Weil to w spotkaniu z nimi uwidocznia się bezinteresowność Jego miłości. „Jedna z najwspanialszych radości, jaką daje ziemska miłość, czyli służenie ukochanemu tak, aby o tym nie wiedział, w przypadku miłości Bożej możliwa jest chyba tylko poprzez ateizm” – pisze.

Kiedy człowiek dotyka Boga, nie wiedząc o tym? Jezus wędrował z uczniami do Emaus. Ich oczy nie poznały Go, gdy czynił im dobro: wyjaśniał Pisma i pocieszał smutnych. Potem pytali siebie: „Czy serce nie pałało w nas?” (Łk 24, 32). Te momenty – gdy Bóg, choć incognito, lecz żywy i prawdziwy, spotyka człowieka w miłości i prostej dobroci – zdradza „pałanie serca”: robi nam się „ciepło na sercu”, zdejmuje nas wewnętrzne wzruszenie. Kiedy jednak człowiek zrozumie, że obejmował wówczas Boga, w którego nie wierzył?

Uzdrowiony nad sadzawką oraz uczniowie z Emaus odkrywają w końcu, że to Jezus uczynił im dobro. I każdy człowiek z czasem rozpozna chwile, gdy Bóg przychodził, by go kochać, lub kochać przez niego. Być może w obliczu śmierci, w poczuciu spełnionego życia rozpozna towarzyszącego mu Wędrowca i chwile Jego epifanii.

ATEISTA ZBAWIONY

A być może – dopiero w niebie.

„Wówczas zapytają sprawiedliwi: »Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić?«” (Mt 25,37). Ewangeliczny opis Sądu Ostatecznego wskazuje najważniejsze kryterium miłości Boga: miłość potrzebujących. Ktoś, kto kocha ludzi szczerym, prawym i ofiarnym sercem, nie może być nieprzyjacielem Boga, który z nimi się utożsamia – nawet, jeśli sam nie wierzy w Boga. Duch Święty jest jedynym źródłem dobra i miłości w świecie, a zatem człowiek, także nieochrzczony, który żyje miłością, jest pod działaniem Ducha Bożego. Właśnie „postawa wobec bliźniego – jak podaje Katechizm w nauce o Sądzie – objawi przyjęcie lub odrzucenie łaski i miłości Bożej” (KKK 678).

Formuła autorstwa św. Cypriana o tym, że „poza Kościołem nie ma zbawienia” pozostaje aktualna. Tyle że Kościół obejmuje także tych, „którzy szukają nieznanego Boga po omacku i wśród cielesnych wyobrażeń”; od nich „Bóg sam również nie jest daleko (...). Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie”. Podobnie i ci, którzy „bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują, nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie”. Kościół dostrzega w nich „cokolwiek z dobra i prawdy”. (cytaty z Konstytucji dogmatycznej o Kościele, 16).

ATEISTA NIEWINNY

Konstytucja dogmatyczna o Kościele dwukrotnie wskazuje na to, że nieznajomość Ewangelii lub niepełne poznanie Boga może być niezawinione. Myśl tę odnajdujemy także w Katechizmie, gdzie w paragrafie o Sądzie Ostatecznym czytamy, że „nastąpi wtedy potępienie zawinionej niewiary, która lekceważyła łaskę ofiarowaną przez Boga” (KKK 678).

Dziś trudno znaleźć zakątki globu, do których jeszcze nie dotarli misjonarze. Uproszczoną interpretacją „niezawinionej niewiary” byłoby zatem odnoszenie jej wyłącznie do ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Chrystusie. Przyczyną takiej niewiary może być przecież brak świadków. Wówczas odpowiedzialność za niewiarę naszych braci spada na nas, chrześcijan, gdyż, znając Boga, nie głosimy Go życiem i miłością.

O niewiarę łatwo wtedy, gdy obraz Boga jest wypaczany. A jaki pojawia się (dominuje?) w apostolskim przekazie polskiego Kościoła? Czy jest to Bóg, który stoi po naszej stronie? Trudności z wiarą w nieprawdziwego Boga wydają się uzasadnione. Jak bowiem przyjąć do serca Boga, któremu nie ufam? Jak oddać życie Bogu, którego się lękam? Albo który, ustami prawych katolików, wciąż wytyka mi, jak bardzo jestem niemoralny?

Nawet gdy pod wpływem takiego przekazu nie odrzucę wiary, moja wiara w Boga nie będzie wiarą Bogu. Nie sięgnie głębi Ja, które będę trzymał w bezpiecznej odległości od „nieznanego Boga”. Skądinąd nie wiadomo, co bardziej warte szacunku – niezintegrowane życie i osobowość, gdy przyznaję się do wiary w zmartwychwstanie Boga, jednak fakt ten w żaden sposób nie kształtuje mojej codzienności, czy konsekwentna niewiara.

Św. Tomasz z Akwinu uznał, że postępowanie zgodne z sumieniem jest właściwe i konieczne, szczere i prawe, nawet gdy błędne sumienie nakazuje nam Boga odrzucić. Jak łatwo dzisiaj, w obliczu cywilizacji relatywizmu i rozbitych rodzin, o błędne sumienie! Wydaje się, że spojrzenie katolika na ateizm powinno uwzględniać tajemnicę jego przyczyn w duszy człowieka, które najlepiej widzi Bóg. Szczególnie, że naprawdę trudno wyobrazić sobie człowieka, któremu dane jest poznać prawdziwego Chrystusa, zostać przyjaźnie przyjętym przez żyjących Dobrą Nowiną, doznać spoczynku i szczęścia niespokojnego serca, gdy dotyka miłości zupełnie bezinteresownej – i który decyduje się na niewiarę. Człowiekowi jako istocie duchowej, głodnej nadprzyrodzoności trudno o w pełni przez niego zawiniony ateizm.

Najważniejsze wydaje się więc „szczere szukanie Boga”, jak czytamy w dokumentach Kościoła. Niemiecki teolog Paul Tillich twierdził, że linia podziału nie przebiega między wierzącymi i niewierzącymi, ale między obojętnymi, a tymi, których „pytanie o Boga” angażuje egzystencjalnie. Obojętnych, zastygłych i pewnych siebie ludzi znajdziemy zarówno wśród ateistów, jak i chrześcijan. Do jednych i drugich trudno mówić Bogu. Zupełnie inną postawą jest żarliwe szukanie Boga przez chrześcijan bądź szczere zmaganie się ateistów z własną niewiarą.

ATEISTA W SERCU KOŚCIOŁA

Niedawno odwiedził Polskę generał zakonu dominikanów o. Bruno Cadoré, który spotkał się także ze świeckimi dominikanami. Mówił do nas, że mamy być przyjaciółmi świata, wspólnie się uczyć, jak kochać świat. „Współczesny zakon ma pokazywać, że Kościół ma zaufanie do świata i że świat będzie zbawiony (...). Ufamy Bogu, który pragnie zbawienia świata. Boję się rozróżnienia między grzesznikami i ¬nie-grzesznikami, doskonałymi i niedoskonałymi, tymi, którzy mają rację i którzy jej nie mają. Głosimy Pana, który zdecydował, by swoje własne przeznaczenie związać z przeznaczeniem ludzkości, która bywa dobra i zła, doskonała i niedoskonała, mająca i niemająca racji. (...) Należy zatem wykonać zwrot od pokuty do miłości i zaufania” – mówił o. Cadoré.

Rzeczywiście, trzeba porzucić retorykę „złego świata grzeszników”, z którymi należy ograniczać kontakty (by się nie skalać). Ludzie obrzeży, współcześni Zacheusze, poszukujący, ale i stojący z dala, zostaną straceni, gdy ich wytkniemy palcem. „Przemówić do Zacheusza może tylko ten, dla kogo ów człowiek (...) nie jest kimś obcym i nieznajomym; ten, kto nim nie pogardza i komu nie jest obojętny; ten dla kogo nie jest dalekie także to, co dzieje się w jego myśli i sercu” – pisze ks. Tomáš Halík. I zachęca, by przestać traktować ateizm jako kłamstwo, a ukazać go jako niedopowiedzianą prawdę, która wszakże jest także udziałem osób wierzących, stojących u progu tajemnicy. Ateizm bywa etapem dojrzewania wiary, milczeniem Wielkiej Soboty, gdy na powierzchni są puste tabernakula, Bóg złożony w grobie, a w głębi toczy się decydujące zmaganie. Czyż nawet i Chrystus, jak zauważa Chesterton, przez chwilę na krzyżu nie wydawał się ateistą?

Podział między nami jest w dużej mierze iluzoryczny. Niewiara ateistów i nasza wiara stanowią etapy tej samej drogi. Nikt z nas nie wie; i nasza, i ich prawda jest niedopowiedziana; możemy zatem szukać z szukającymi i pytać z pytającymi. Wszyscy przez dobro i miłość dotykamy Boga – jedni świadomie, inni nie. Nie znamy przyczyn ich niewiary; z pewnością są bolesną tajemnicą, po cóż więc naszą oceną dokładać im cierpień? Warto zrezygnować z pychy posiadaczy Prawdy, wystrzegać się tak obecnej w naszym Kościele „moralizny”, „trucizny pesymistycznego, zapyziałego moralizatorstwa” (Halík), jak i wyświechtanych frazesów religijnych. Jak Jezus, wypatrywać oddalonych. On zwracał się do ludzi „z obrzeży środowiska”. Samarytanie, celnicy, prostytutki, grzesznicy, chorzy, kalecy, wyrzutki – im poświęcał wiele uwagi i w swoich przypowieściach podkreślał ich wartość i dobro.

Św. Teresa z Lisieux chciała „w sercu Kościoła być miłością”. Krótko przed śmiercią wyznała, że straciła wiarę w życie wieczne i że dręczą ją myśli ateistów. Przyjmuje je jako możliwość jej solidarności z wszystkimi niewierzącymi. Co ciekawe, św. Teresa nie traktuje tego jako pokutę za nich, jako ofiarę zastępczą; „chodzi jej o co innego: nie o wciągnięcie owych niewierzących do wnętrza Kościoła, ale raczej o to, by owo wnętrze rozszerzyć o doświadczenie ciemności; ona swoją solidarnością z niewierzącymi zdobywa dla zbyt dotychczas zamkniętego Kościoła nowe terytorium razem z tymi, którzy je zamieszkują” (Halík).

ATEISTA NA UCZCIE

Niezwykłe zdarzenie miało miejsce w czasie tegorocznych obchodów Wielkiego Czwartku w opactwie benedyktynów z Einsiedeln w Szwajcarii. Opat zaprosił na liturgię grono pacjentów i lekarzy poznanych w klinice, w której wcześniej był leczony. W większości byli to niewierzący. Poprosił ich, by zgodzili się stanowić dwanaście osób, którym kapłan w czasie liturgii umywa stopy.

Po kazaniu uklęknął u stóp swoich niewierzących braci i sióstr i obmył im nogi. Tuż przed Komunią zabrał głos i poprosił, by do stołu Pańskiego zbliżyli się wszyscy, także ci, którzy „z różnych względów” nie mogą przyjąć Ciała Boga. „Podejdźcie ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi po błogosławieństwo Boże, aby dziś nie było nikogo, kto nie doświadczy miłości Bożej”.

To wydarzenie zdaje się odpowiadać intuicji o. Cadoré, by znaleźć nowy język dialogu z naszymi braćmi z obrzeży, by odejść od podziałów. Św. Jan od Krzyża pisał: „Gdzie nie ma miłości – zasiej miłość, a znajdziesz miłość”, a przecież tym samym „gdzie nie ma Boga – zasiejesz Boga i znajdziesz Boga”.  


MAŁGORZATA WAŁEJKO jest pedagogiem i teologiem małżeństwa, dominikanką świecką, autorką artykułów o tematyce teologicznej, filozoficznej i pedagogicznej. Pracuje w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Szczecińskiego.



Artykuły ks. Adama Bonieckiego, Marka Zająca i Piotra Sikory oraz rozmowę z Jackiem Hołówką z poprzednich numerów „TP” można przeczytać na: www.tygodnik.com.pl/wiara-ateistow

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2012