Wojciech Korfanty: polityk, przywódca, opozycjonista

Był jednym z najbardziej doświadczonych polityków Dwudziestolecia. Bliski był mu zachodnioeuropejski styl. Był zwolennikiem silnego państwa, lecz opowiadał się przeciwko dyktaturze i autorytaryzmom.

02.01.2024

Czyta się kilka minut

Wojciech Korfanty - Tygodnik Powszechnyq
Wojciech Korfanty, wrzesień 1925 r. / domena publiczna / nac.gov.pl

Wojciecha Korfantego najczęściej kojarzy się z powstaniami śląskimi i plebiscytem na Górnym Śląsku. Jedni zaliczają go do ojców niepodległości, inni doceniają jego wkład w powstanie wielkopolskie. Korfanty to jednak postać nie tylko o wymiarze regionalnym czy nawet krajowym. Znany był bowiem w szerokim świecie. Self-made man, syn górnika, który zaszedł wysoko, był obiektem zachwytów prasy w USA. Komentując wydarzenia w politycznym pejzażu Europy późnych lat 30., wspominała go także prasa japońska i indyjska. Niemiecka z kolei widziała w nim szowinistę i zagrożenie. Na kartach historii zapisał się jako przeciwnik Piłsudskiego oraz jeden z przywódców antysanacyjnej opozycji. Niewielu jednak bliżej zna jego dramatyczne losy.

Z Europą Zachodnią Korfanty mógł zapoznać się już na studiach, gdy losy wiodły go przez trzy niemieckie uczelnie. Najpierw przez politechnikę w Charlottenburgu, gdzie był wolnym słuchaczem bez matury (na trzy miesiące przed nią usunięto go z katowickiego gimnazjum). Po maturze – przez Królewski Uniwersytet we Wrocławiu.

Z dalszą edukacją Korfanty czekał dwa lata, w trakcie których podróżował po Europie jako korepetytor litewskiego włościanina Jundziłła. Z jednej strony była to szansa pozyskania dodatkowych środków na studia, z drugiej – jedyna możliwość, by stosunkowo niemajętny młodzieniec mógł poznać nowe kraje, ludzi i języki (a tych Korfanty znał już wiele: polski, niemiecki, francuski, angielski, czeski). W trakcie podróży odkrył pasję, która odtąd towarzyszyła mu już zawsze: dziennikarstwo. Studia kończył w Berlinie. Biografowie odnotowują ten fakt bez wdawania się w szczegóły. Być może dalszą naukę we Wrocławiu uniemożliwiło mu uwikłanie w politykę.

Korfanty – w przemowach, artykułach, odezwach – zawsze starał się zaprezentować w jak najlepszym świetle. O czasie studiów wspominał więc często. O jakimkolwiek dyplomie – niekoniecznie, nie tak jak jego wielki rywal: wojewoda Grażyński, który mógł poszczycić się dwoma doktoratami. Mimo iż Korfanty dyplomu nigdy nie uzyskał (a przynajmniej taki się nie odnalazł), to czas spędzony na niemieckich uczelniach dał mu obycie w świecie, znajomość obyczajów i mentalności Zachodu, a także wiedzę ekspercką z ekonomii i politologii. Ułatwiło mu to późniejsze kontakty z przemysłowcami i inwestorami.

Poseł i przywódca

Pierwsze szlify dyplomatyczne Korfanty zdobył w Reichstagu oraz Landtagu, gdzie w latach 1903–1918 znany był z wielokrotnego poruszania kwestii narodowościowych, tożsamościowych i związanych z prawami pracowniczymi. 25 października 1918 roku w swym najgłośniejszym przemówieniu postulował włączenie do odradzającej się Polski wszystkich jej etnicznych ziem. Wywołało to skandal, ponieważ wymienił też Górny Śląsk, który dla wielu Polaków uchodził za stracony, a dla Niemców był rdzennie niemiecki.

Był jednym z najbardziej doświadczonych polityków Dwudziestolecia. Bliski był mu zachodnioeuropejski styl – akceptował znaczenie umów, wierzył w istnienie nieprzekraczalnych granic politycznej gry. Był zwolennikiem silnego państwa, lecz opowiadał się przeciwko dyktaturze i autorytaryzmom. Odrzucał uznawaną przez sanację metodę faktów dokonanych (jak zajęcie Wilna przez „zbuntowanego” gen. Żeligowskiego). Było to podejście nowoczesne, mocno kontrastujące z ówczesną polityką polską, bazującą na prawie silniejszego i propagandzie.

Największe zainteresowanie prasy zachodniej Korfanty zawdzięczał byciu Polskim Komisarzem Plebiscytowym. Oczy świata skierowane były na Górny Śląsk, gdzie toczyła się gra między zrujnowanymi ekonomicznie przez wojnę Niemcami a odrodzoną, choć pozbawioną przemysłu Polską. Przynależność ekonomiczna terytorium plebiscytowego, w tym jednego z najsilniej zindustrializowanych obszarów w Europie, w opinii ówczesnych komentatorów mogła stanowić o przyszłości całego regionu. W efekcie redakcje największych europejskich dzienników (m.in. „Le Petit Parisien”, „La Stampa”, „The Times”, „New York Herald”) wysyłały tu specjalnych korespondentów. Korfanty widział w tym wielką szansę dla sprawy polskiej i dla siebie jako polityka.

Przyjmował zachodnich dziennikarzy, udzielał wywiadów (głównie po francusku i niemiecku) i starannie przedstawiał stanowisko Polski. Dbał o dobre stosunki z Międzysojuszniczą Komisją Rządzącą i Plebiscytową, zabiegał o jak najlepsze stosunki z wojskami koalicyjnymi. Niewątpliwym sukcesem było zawarcie przyjaźni z gen. Le Rondem (przewodniczącym komisji międzysojuszniczej), dzięki której miał wgląd w działania sił sojuszniczych na Śląsku. Po wybuchu III powstania śląskiego jego europejska ogłada i obycie okazały się kluczowe do podtrzymania odpowiedniego wizerunku powstania w prasie. Nawet prasa angielska i włoska, wprost krytykująca wybuch powstania, ostatecznie wypowiadała się o tamtych wydarzeniach w sposób stonowany. A wszystko dzięki zdolnościom dyplomatycznym Korfantego. Nieocenione okazały się one również do zastopowania niemieckiej kontrofensywy. Dyktator Korfanty był w stanie porozumieć się z kierownictwem komisji międzysojuszniczej, aby wkroczyła między pozycje polskie i niemieckie, wymuszając na obu stronach rozejm. Nie przysporzyło to mu sympatii wśród części powstańców, którzy chcieli walczyć do końca.

Przemysłowiec, redaktor, opozycjonista

W Dwudziestolecie Korfanty wkracza jako ten, który dał Polsce część Górnego Śląska. Jest rozpoznawalny w Europie. W uznaniu za zasługi otrzymuje miejsce w radzie nadzorczej polsko-francuskiego konsorcjum Skarboferm oraz posadę prezesa Banku Śląskiego. Szybko podejmuje się nowych obowiązków, współpracując z przemysłowcami, głównie francuskimi i niemieckimi, co później stanowić będzie podstawę jednego ze stawianych mu zarzutów – działania na szkodę Polski w imię obcego kapitału. Staje się człowiekiem majętnym, co wrogowie wypominali mu aż do śmierci: w imię osobistego zysku miał sprzedać Górny Śląsk.

Wyznacznikiem zapatrywań i ambicji Korfantego jest powołanie do życia w 1924 roku górnośląskiego dziennika „Polonia” – wydawanego na najwyższym poziomie: z atrakcyjną, nowoczesną szatą graficzną, w dwóch kolorach, z wierną reprodukcją zdjęć, co wyróżniało go na tle pozostałych periodyków. Korfanty chciał stworzyć silną ogólnopolską gazetę, jak „The Times”, jednak kryzys ekonomiczny oraz przewrót majowy skutecznie pokrzyżowały te plany.

Wkrótce po przewrocie majowym Korfanty, który jednoznacznie opowiedział się przeciwko Piłsudskiemu, traci intratne stanowiska w spółkach państwowych i spotyka się z represjami. We wrześniu wojewodą śląskim zostaje Michał Grażyński, który od czasów powstań żywi do Korfantego głęboką urazę. W podporządkowanej nowej władzy prasie ukazują się niewybredne wierszyki i krzywdzące karykatury. Korfanty jest prześladowany procesami wytaczanymi pod każdym możliwym pretekstem oraz konfiskatami prasy. Dochodzi nawet do zamachu bombowego na siedzibę „Polonii”. W trakcie procesu sprawcy przyznają się, że zamierzali wysadzić redakcję, lecz o powodach i mocodawcach milczą. Zostają skazani, jednak prezydent Mościcki wyroki łagodzi do… pół roku.

26 września 1930 roku po rozwiązaniu Sejmu Śląskiego Korfanty zostaje aresztowany oraz bez wyroku osadzony w Twierdzy Brzeskiej. Prasa górnośląska jest w tej sprawie podzielona: prosanacyjna nie kryje zachwytu, opozycyjna z kolei zwraca uwagę, że prawdopodobnie Sejm Śląski został rozwiązany tylko po to, by dorwać Korfantego. Uwięzienie trwa kilka miesięcy, do uzyskania mandatu Senatora RP oraz posła na Sejm Śląski. O tym, co go spotkało, Korfanty nie wspomina. Miał być maltretowany przez strażników, schudł 25 kilogramów.

Z uwagi na temperaturę walki politycznej oraz ciągłe ryzyko aresztowania pod byle pretekstem na wiosnę 1935 roku Korfanty przekracza granicę z Czechosłowacją. Pozostając na politycznym wygnaniu, utrzymuje kontakt z innymi antysanacyjnie zorientowanymi przywódcami politycznymi – Witosem, gen. Hallerem, Paderewskim. Współuczestniczy w tworzeniu Frontu Morges – polskiego ruchu prodemokratycznego. W Pradze umacnia przyjazne stosunki z Francuzami, co okazuje się nieocenione po zajęciu Czechosłowacji przez Hitlera wiosną 1939 roku – w obawie przed aresztowaniem przez hitlerowców ukrywa się w ambasadzie francuskiej, skąd po pewnym czasie zostaje wywieziony z paszportem wystawionym na nazwisko Albert Martin. Nie zostaje przez nikogo rozpoznany. Zapewne jego aresztowanie byłoby propagandowym sukcesem nazistów i skończyłoby się ustawionym procesem i karą śmierci.

Pozostałe miesiące Korfanty spędza w Paryżu. Mając na względzie pogarszającą się sytuację międzynarodową – wybuch wojny jest już pewny – Korfanty decyduje się wrócić do kraju i 28 kwietnia znów jest w Katowicach. Dzień później zgłasza się do prokuratury i deklaruje chęć współpracy z rządem ponad podziałami dla dalszego istnienia państwa. Jednak władza, choć nie ciąży na nim żaden wyrok, domaga się uwięzienia Korfantego. Mimo protestów, Korfanty spędza następne trzy miesiące w więzieniu. Prezydentowi Mościckiemu, od którego domagano się interwencji w sprawie Korfantego, przypisywane są nawet słowa: „Nie, dla niego palcem nie ruszę, bo on nigdy Polski nie kochał”.

W więzieniu dają o sobie znać lata stresu, eksploatacji ponad siły i niezdrowego trybu życia. Korfanty szybko podupada na zdrowiu. 20 lipca władze w panice zwalniają go z więzienia. Nie ze względu na zasługi czy protesty – a z obawy, że Korfanty w więzieniu umrze. Okazuje się, że cierpi on na raka wątroby. Choroba uderza z całą mocą. Mimo operacji, umiera 17 sierpnia.

Przy udzielaniu mu ostatniego namaszczenia, miał wypowiedzieć słowa: „Zabieram ze sobą dwa największe wspomnienia: jedno dobre, tym jest Śląsk, drugie złe, to jest Brześć”.

 

MICHAŁ SPURGIASZ jest doktorem nauk humanistycznych, filozofem, religioznawcą, antropologiem kulturowym i historykiem kultury, specjalistą Instytutu im. Wojciecha Korfantego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Polityk, przywódca, opozycjonista