Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Milczenie, o które papież prosił uczestników synodu (i do którego zobowiązał ich regulaminem), trwało jeden dzień. W czwartek w nocy (synod zaczął się w środę) wywiadu dla amerykańskiej, konserwatywnej i antyfranciszkowej telewizji EWTN udzielił kard. Gerhard Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Może nie powiedział wiele, bo było dopiero po trzech spotkaniach roboczym, ale chodzi o zasadę.
W przemówieniu inauguracyjnym papież zarzucił mediom, że na poprzednich synodach koncentrowały się na najbardziej zapalnych tematach i kłótniach, wypaczając sens obrad i wywierając presję na uczestnikach. Ani słowem nie wspomniał za to kardynałów i biskupów, którzy gorące newsy z sali synodalnej wynosili. Teraz zapewne też to będą robić, zwłaszcza gdy wzrośnie temperatura debat. Zachęcanie dziennikarzy do „medialnego postu” ma podobny sens, jak apelowanie do kierowców, by nie jeździli wokół Watykanu podczas synodu, bo hałas nie pozwala biskupom się skupić. I taki sam będzie miało skutek.
Synod niesynod
Kard. Müller póki co synod oszczędził, twierdząc że prace jego grupy roboczej przebiegały w dobrej atmosferze, choć nie sposób przewidzieć, w jakim kierunku pójdą. Skupił się bardziej na papieskiej odpowiedzi na tzw. dubia oraz niefortunnych – jego zdaniem – poczynaniach nowego prefekta Dykasterii Nauki Wiary, kard. Victora Manuela Fernándeza. Od krytyki synodu nie uchylają się natomiast inni purpuraci, związani ze środowiskami konserwatywnymi czy tradycjonalistycznymi, nieuczestniczący w obradach i nie objęci milczeniem. W tym samym programie telewizyjnym kard. Raymond Burke powiedział, że synod w poszerzonym składzie (z udziałem świeckich) „podważa naturę Kościoła” i realizuje szerszy planu jego niszczenia.
Chrześcijaństwa nie da się oswoić, udomowić, unieszkodliwić. Bo chrześcijaństwo jest trudne
Bo nie chodzi o takie czy inne pomysły – organizacyjne, duszpasterskie, dyscyplinarne czy nawet doktrynalne. Chodzi o prawdę, której jedynymi obrońcami czują się krytycy synodu. Powszechne na synodzie odwołania do Ducha Świętego niewiele tu zmieniają. „Duch Święty nie zaprzecza samemu sobie. Jeśli coś przez dwa tysiące lat było złe, to teraz, z jego natchnienia, nie stanie się dobre” – mówił kard. Burke.
Dopuszczenie do synodu biskupów osób świeckich jest właśnie kwestionowaniem takiej prawdy, od tysiąca lat obecnej w nauce Kościoła. Kard. Müller mówił o tym jeszcze przed rozpoczęciem synodu: „Jeśli świeccy uczestniczą z prawem głosu, to nie jest to już Synod Biskupów ale kościelna konferencja, bez prawa nauczania, które przysługuje tylko kolegium biskupów”. Wtórowali mu inni: „Głosować będzie tłum, w tym żeński” - oburzał się abp Hector Aguer z Argentyny. „Słowo synod oznacza wspólną drogę, ale z Chrystusem, nie ze świeckimi” - tłumaczył bp Manuel Nin z Grecji.
Relacja z Watykanu: rozpoczął się synod, który jednych przeraża, a w innych budzi nadzieję
Świadectwo
„Siedzę tu z wami cały dzień, i wy cały czas podkreślacie, że chcecie mówić do ludzi, takich jak ja. Muszę więc wam powiedzieć, że nie zrozumiałam ani jednego słowa ze tego, co dziś mówiliście!”. Te słowa, wypowiedziane przez zwykłego świeckiego, w dodatku od lat nieprzystępującego do sakramentów ze względu na nieuregulowany status małżeński, podał za przykład działania Ducha Świętego kard. Grzegorz Ryś. W świadectwie, wygłoszonym na zakończenie pierwszej sesji, mówił o potrzebie zmiany języka w Kościele, by dotrzeć także do tych, którzy są „z innego świata”. To było, jak dotąd, jedno z dwóch opublikowanych wystąpień na synodzie.
Co przyniesie kobietom synod
Ale łódzki arcybiskup potrafi zaskoczyć także zachowaniem. Jest jednym z nielicznych duchownych, którzy chodzą tu w sutannie (zwykłej, nie kardynalskiej) i jedynym, który tuż po przyjściu na obrady klęka na chwilę modlitwy. Pozbawiona tysięcy krzeseł Aula Pawła VI, z ustawionymi 35 okrągłymi stołami, przy których siadają uczestnicy synodu, wygląda jak wielka sala bankietowa. Klęczący na uboczu polski kardynał nie rzuca się w oczy wśród gwarnego tłumu. Ale prędzej czy później zostanie zauważony. Nie tylko przez dziennikarzy, którzy – pozbawieni dostępu do wypowiadanych na synodzie słów – coraz większą uwagę będą przykładać do gestów.