Referendum odarte z resztek przyzwoitości

Naród został przez PiS po raz kolejny upodmiotowiony. Otrzyma szansę wypowiedzenia się w kluczowych dla siebie sprawach. Wątpię, czy w te dwa zdania wierzy ktokolwiek poza najtwardszym elektoratem partii rządzącej.

16.08.2023

Czyta się kilka minut

Oświadczenie prezesa PiS Jarosława Kaczyśkiego, Warszwa, 11 sierpnia 2023 r. / FOT. Jacek Dominski/REPORTER

Władzy tak bardzo zależało na tym „upodmiotowieniu”, że aż zmieniła ustawę o referendum ogólnokrajowym, by umożliwić jego przeprowadzenie w dniu wyborów parlamentarnych 15 października. Po czym, jak twierdzą dziennikarze Onetu, zleciła badania społeczne, poddając ocenie ankietowanych 12 kwestii. Na ostatniej prostej miały odpaść pytania o reparacje wojenne od Niemiec, stosowanie przez Polskę unijnego weta oraz stosunku do euro. Okazały się rzekomo zaskakująco mało istotne dla społeczeństwa, więc władza zdecydowała się ostatecznie na cztery pytania.

Wzięto pod uwagę sprawy ważne nie tylko dla elektoratu PiS, ale również dla opozycji, przede wszystkim elektoratu Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi. Ponoć istnieje w nich spora grupa wyborców lękających się dalszej prywatyzacji majątku narodowego (pytanie pierwsze) oraz podwyższenia wieku emerytalnego (drugie). Obawy są również o niekontrolowany napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, stąd pytania o unijny mechanizm relokacji i barierę na granicy. To ostatnie jest o tyle ciekawe, że choć wśród partii opozycyjnych słychać różne głosy w kwestii sposobu traktowania migrantów pojawiających się na naszej granicy z Białorusią, to nawet na lewicy nie pojawiają się już silne głosy domagające się likwidacji bariery. A w ogóle nie ma takich pomysłów w kierownictwie, o co mocno dba Włodzimierz Czarzasty. Ale to tylko jeden szczegół. Jeśli przyjrzeć się uważniej wszystkim pytaniom, właściwie każde można uznać za element kampanii wyborczej partii rządzącej, a nie akcji informacyjnej o państwowym referendum. Na dodatek wszystko sprawia wrażenie odwalenia roboty na kolanie, i to przez kogoś, kto ma kłopoty z poprawną polszczyzną.

Wyprzedaż to w biznesie pozbycie się zalegających w magazynach towarów po niższej, promocyjnej cenie, by zrobić miejsce na nowe produkty. Pytanie Polaków o to, czy popierają wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw, jest w tym kontekście co najmniej dziwne. Nikt nie spodziewa się przecież nowych towarów, bo nikt też nie ma planów na kupowanie prywatnych koncernów, by zamieniać je w państwowe. Nie ma więc potrzeby robienia na nic miejsca w magazynach. Ten problem jest w ogóle dość absurdalny. Przedsiębiorstw państwowych jest w Polsce ledwie 17, z czego dużą wartość prezentuje jedynie Polska Żegluga Morska. Skarb Państwa ma też udziały – często decydujące – w niemal 400 spółkach, choćby w Orlenie, ale nie wiadomo, czy o nie również chodziło prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, kiedy prezentował w mediach społecznościowych (a nie państwowych) pierwsze pytanie referendalne. Zakładam, że nie, bo wtedy trzeba by od razu przypomnieć sobie spółkę akcyjną Lotos, z której (przed fuzją z Orlenem) państwo pozbyło się się udziałów, sprzedając je Saudyjczykom. Można powiedzieć, że zostało to w jakimś stopniu wymuszone przez Komisję Europejską, ale ten rząd nie kłania się przecież Brukseli. A na dodatek sprzedał udziały – wedle wielu ekspertów – grubo poniżej wartości, i chyba to właśnie można by podciągnąć pod wyprzedaż.

Nikt rozsądny nie podejrzewa Kaczyńskiego, iż akurat on jest zwolennikiem wyprzedaży majątku narodowego. Jednak konieczność domyślania się, o co chodzi w słowie „wyprzedaż” i jak rozumieć termin „przedsiębiorstwo państwowe”, właściwie kompromituje to pytanie, a przede wszystkim kogoś, kto je układał. Kwestie poddawane pod referendum muszą być niezwykle istotne dla państwa (17 firm, i to w kryzysie, na pewno takiej decyzji nie tłumaczy) oraz czytelnie sformułowane. Kiedy prezydent Bronisław Komorowski próbował ratować swą prezydenturę przed zarzutami o „odklejenie się” od społeczeństwa, ogłaszając w 2015 r. referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych i utrzymania finansowania partii z budżetu, to pomijając instrumentalny kontekst polityczny – każdy rozumiał skonstruowane prze jego podwładnych pytania.

Dziś najbardziej zrozumiałe z referendalnego przekazu władz jest to, że każde z czterech pytań nie jest żadnym elementem szeroko rozumianej polityki wewnętrznej państwa, ale częścią kampanii wyborczej PiS. Głównym bohaterem wszystkich tych spotów jest Donald Tusk, czyli najważniejszy polityk pozycji, który w filmiku promującym drugie pytanie (o wiek emerytalny) pojawia się już w pierwszej sekundzie! Co ciekawe, słowa o byłym premierze, który rzekomo mówi dużo o prawach kobiet, a kazał „pracować im prawie do śmierci” – wypowiada Beata Szydło, wprawdzie kiedyś premierka rządu, ale dziś ledwie europosłanka. I o ile od biedy można by uznać, że prezentujący trzy inne pytania Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki oraz Mariusz Błaszczak są przedstawicielami urzędujących władz i zapowiadając referendum, realizują politykę państwa, o tyle obecność europosłanki Szydło odziera tę całą słabo zamaskowaną intrygę z resztek przyzwoitości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej