Czy będzie dla nas miejsce na cmentarzu

Najpóźniej za dziesięć lat na cmentarzach w największych polskich miastach zabraknie miejsca. Wieczny odpoczynek trzeba wymyślić niemal na nowo.

22.10.2023

Czyta się kilka minut

Martwa przestrzeń
Cmentarz Łostowicki w Gdańsku. 1 listopada 2022 r. / KAROLINA MISZTAL / REPORTER

Na ich łącznej powierzchni zmie­ściłoby się największe polskie jezioro, czyli mazurskie Śniardwy – a i tak miejsca starczyłoby jeszcze na trzecie pod względem wielkości Łebsko. Według danych GUS z końca lipca 2019 r. w całej Polsce funkcjonowało 16 020 cmentarzy, które zajmowały w sumie niemal 18,3 tys. hektarów. Wielkie liczby skrywają jednak jeszcze większy problem. W dużych polskich miastach miejsc do pochówku wkrótce zabraknie – takie wnioski płyną z nieopublikowanego jeszcze raportu „Miejskie nekropolie” przygotowanego dla Unii Metropolii Polskich przez zespół badaczy pod kierownictwem prof. Agnieszki Piskorz-Ryń. To właśnie tu – w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Wrocławiu czy Katowicach – nałożą się na siebie trzy trendy, które sprawią, że wolne kwatery na cmentarzu już wkrótce staną się dobrem deficytowym.

Pierwszym trendem, oczywistym, jest demografia. Wedle jednego z prognostycznych wariantów już za siedem lat liczba mieszkańców Polski w wieku emerytalnym wzrośnie w porównaniu z rokiem ubiegłym o 7 proc. – do 9,2 mln osób. Dekadę później ten sam odsetek może wynieść 15 proc., a w roku 2050 liczba Polaków w wieku emerytalnym urośnie w stosunku do dnia dzisiejszego aż o 23 proc. W dodatku o kilkanaście procent zwiększy się także populacja dużych miast kosztem wsi i mniejszych miejscowości. O wiele wolniej zmieniać będą się za to polskie zwyczaje związane z pochówkiem; pozostałość po czasach, gdy tłok na cmentarzu dało się zaobserwować jedynie 1 listopada.

Denat na zagrodzie

Prof. Rafał Matyja z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, badacz polityk przestrzennych polskich samorządów, kończy właśnie pracę nad książką o krakowskim cmentarzu Rakowickim.

– Fascynuje mnie to miejsce od dawna, bo nawet w czasach PRL-u nie opuścił go duch kapitalizmu – mówi. – Tutejsze groby wprost krzyczą o dokonaniach ich lokatorów. Tu leży kupiec, który ciężką pracą zapewnił dobry byt rodzinie i przez to zasłużył na upamiętnienie nazwiska w formie wystawnej mogiły. Tam – wzięty przemysłowiec. W to dostojne towarzystwo po 1989 roku wmieszały się groby współczesnych, którzy siebie samych nazywali za życia ludźmi sukcesu. Widzę wręcz dla tych ostatnich wspólny mianownik. Dominują grobowce nieproporcjonalnie duże do rozmiarów kwatery, do tego najczęściej wykonane z ciemnego kamienia. Prawie jak mercedesy, w których tak lubowało się pierwsze pokolenie polskich biznesmenów – uśmiecha się prof. Matyja.

Mogiła jako symbol statusu społecznego to naturalny etap rozwoju społeczeństwa konsumpcyjnego, które zaspokoiwszy doczesne apetyty, zaczyna inwestować także w wieczny odpoczynek, oczywiście z adekwatnym nakładem kapitału. Administratorów największych cmentarzy komunalnych nie dziwią więc już zapytania o kwatery do wynajęcia nawet na sto lat z góry, zamiast standardowych dwudziestu. W najbardziej prestiżowych lokalizacjach wolnych miejsc po prostu brak; w wielu nekropoliach nie da się nawet przejść między mogiłami. Jeszcze w 2020 r. na cmentarzach komunalnych w 10 największych polskich miastach rozebrano – w celu ponownego wykorzystania – pomniki na 1553 nieopłaconych kwaterach. W zeszłym roku tylko na 1429. Nic więc dziwnego, że na ogrodzeniu przy jednym z wejść na cmentarz Rakowicki w Krakowie, jeden z najbardziej rozchwytywanych funeralnych adresów miasta, pod koniec 2021 r. zawisło ogłoszenie „Kupię grobowiec. Cena do miliona złotych”. Podany numer telefonu prowadził do agencji nieruchomości. Pośrednicy jako pierwsi dostrzegli, że w dużych miastach cenowe rekordy biją nie tylko mieszkania. Także popyt na miejsca cmentarne prześcignął podaż.

Martwa przestrzeń

Tymczasem polskie zwyczaje pogrzebowe – jak wynika z cytowanego wyżej raportu – ulegają zbyt powolnym przemianom, by go choćby częściowo zrównoważyć. W tej sferze większość z nas cechuje konserwatyzm. Kontrowersje przestała już budzić kremacja (patrz grafika powyżej), raport wskazuje jednak na wciąż duże różnice postaw między mieszkańcami wschodu i zachodu Polski. We Wrocławiu aż 81 proc. ceremonii pogrzebowych na cmentarzach komunalnych w 2022 r. polegało na złożeniu urny z prochami w miejscu wiecznego spoczynku. W Szczecinie 62 proc. W Rzeszowie całopalenie poprzedziło tymczasem zaledwie 27 proc. pochówków, a w Białymstoku 29 proc.

Wspomniana ewolucja polskich zwyczajów pogrzebowych kończy się zresztą na wyborze między pochówkiem w ziemi a kremacją. Jeśli chodzi już o upamiętnienie zmarłego, w grę po staremu wchodzi przede wszystkim indywidualna mogiła. Większość Polaków sprzeciwia się zezwoleniu na przechowywanie urn z prochami w domu. Nie podobają się nam również pomysły z łąkami pamięci i innymi miejscami, w których można by je legalnie rozsypywać; jeszcze większy opór budzi ewentualne zezwolenie na rozsypywanie prochów na cmentarzach. Dopuszczamy jedynie powolną ewolucję kształtu samych nagrobków, np. poprzez zastąpienie ich kamieniami, drzewami czy tabliczkami. Polski grób musi zachować charakter indywidualny. Nie tylko upamiętniać zmarłego, ale też stanowić przedłużenie jego fizycznej obecności.

„Tylko nie u mnie”

W ostatniej dekadzie na polskich cmentarzach komunalnych zaczęły jednak powstawać również kolumbaria z niszami na urny. Samorządowcy próbują wypracować w ten sposób kompromis między konserwatywnymi oczekiwaniami swoich wyborców a tym, na co pozwalają im realia terenowe oraz plany zagospodarowania. Jedna nisza może pomieścić cztery urny, kolumbaria mogą więc pełnić nawet funkcję grobowców rodzinnych, zajmując przy tym nieporównywalnie mniej cmentarnej powierzchni. W latach 2018-2022 w dziesięciu największych polskich miastach zbudowano obiekty z 2245 niszami i pomimo względnie wysokiej ceny takiej formy pochówku (w przeciwieństwie do kwatery cmentarnej nisze zwykle kupuje się jednorazowo na bezterminowe użytkowanie) większość z nich nie czekała długo na nabywców. W Krakowie, gdzie problem braku miejsc na cmentarzach w centrum staje się szczególnie dotkliwy, niemal co trzecią urnę złożono w 2022 r. właśnie w kolum­barium.

Alternatywne formy pochówku, pochłaniające mniej przestrzeni, będą zyskiwać na popularności nawet mimo światopoglądowych obiekcji i przyzwyczajeń. Taką zmianę wymusi na nas ­nieuchronny wzrost cen kwater grobowych. Autorzy raportu „Miejskie nekropolie” szacują, że w 10 największych polskich miastach dostępna dziś przestrzeń cmentarna wraz z terenami, które można przeznaczyć na jej rozbudowę, zostanie wykorzystana w ciągu ośmiu-dziesięciu lat. Lokacja nekropolii to żmudna procedura, którą muszą poprzedzić badania poziomu wód gruntowych, zawartości węglanu wapnia i poziomu kwasowości gleby, a nawet ukształtowania terenu. Nie wszędzie zresztą wystarczają korzystne ekspertyzy geologów. Okoliczni mieszkańcy niemal z reguły protestują przeciwko takim inwestycjom w obawie przed spadkiem wartości nieruchomości oraz zakłóceniem ich trybu życia.

Fenomen opisany w angielskim akronimie NIMBY (Not In My Backyard, czyli „nie na moim podwórku”) można oczywiście wyśmiać jako kolejny przejaw obywatelskiej niedojrzałości, ale w kontekście cmentarza za płotem nie jest on aż tak niezrozumiały jak w przypadku innych inwestycji. Wielkie nekropolie rozpychają miasta od środka, pożerają tereny zielone i przecinają stare połączenia między dzielnicami. Największa z nich – zabytkowy, ale nadal użytkowany cmentarz Centralny w Szczecinie – zajmuje powierzchnię aż 173 hektarów, czyli niemal pięć razy więcej niż Morskie Oko w Tatrach. To już w zasadzie miasteczko w mieście, z własnym mikroklimatem i florą, która cieszy oko, ale również fauną, która bywa kłopotliwa, a czasem wręcz niebezpieczna. Na cmentarzu i w jego okolicy regularnie pojawiają się dziki, które nie tylko niszczą mogiły i ogołacają je z roślin, ale mogą też stanowić zagrożenie dla przejeżdżających opodal samochodów. Niewiele mniejszy warszawski cmentarz komunalny Północny (143 hektary), którego sieć dróg wewnętrznych liczy już ponad 200 kilometrów, trapią z kolei kradzieże i akty wandalizmu. Tak dużych obiektów nie da się skutecznie zabezpieczyć i monitorować bez znacznego zwiększenia wydatków komunalnych na ten cel, co z kolei musiałoby doprowadzić do oszczędności na czym innym.

Jak dojadę?

Lokowanie nowych dużych cmentarzy na peryferiach dużych miast to bardziej próba zrzucenia problemu na głowy kolejnych pokoleń niż jego rozwiązanie. Na przygotowanej niedawno przez GUS mapie zmiany liczby ludności w poszczególnych gminach dominuje czerwień oznaczająca spadek populacji do roku 2030. Kolor zielony, oznakę wzrostu liczby mieszkańców, widać tylko na kilku wyspach wokół aglomeracji warszawskiej i śląskiej oraz Krakowa, Poznania, Wrocławia i Gdańska.

Największe polskie miasta będą zatem coraz gęściej zaludnione i coraz łakomiej będą też spoglądać w stronę terenów, które obecnie leżą poza ich granicami administracyjnymi. Przeniesienie za rogatki również miejskiej infrastruktury pogrzebowej bez jednoczesnej zmiany sposobu jej funkcjonowania może jedynie powiększyć chaos przestrzenny na obrzeżach. Cmentarze w polskiej kulturze są miejscami regularnie odwiedzanymi, nie ożywają jedynie z okazji Wszystkich Świętych. Lokalizacja dużej nekropolii wymusza więc na mieście także zmiany w funkcjonowaniu komunikacji publicznej, rozbudowę sieci drogowej, parkingów i innej infrastruktury, a nawet gospodarowanie odpadami.

W tym ostatnim przypadku nie ma na dodatek co liczyć na zrozumienie ze strony odwiedzających nekropolię. Dla większości Polaków, jak wynika z cytowanego badania, zadbany grób to wciąż taki, który tonie w plastikowych kwiatach i zniczach. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44-45/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Martwa przestrzeń