„Wysadziliśmy całą wieś. Niezłe szaleństwo!”. Co izraelscy rezerwiści walczący w Gazie publikują na TikToku? I co mówi to o istocie tej wojny?

Problem z tymi nagraniami nie polega na sołdackim poczuciu humoru. Polega na tym, że pokazują, jak Izrael tę wojnę prowadzi. A robi to, równając z ziemią kwartały zabudowy mieszkalnej, tereny rolne, parki, bo rzekomo pod każdym z tych obiektów rozciąga się „podziemne miasto Hamasu”.

23.01.2024

Czyta się kilka minut

Domy ludności cywilnej zniszczone w wyniku izraelskiego ataku. Gaza, 16 stycznia 2024 r. / fot. Ashraf Amra / Anadolu / Getty Images
Budynki cywilne zniszczone na skutek izraelskiego ataku. Strefa Gazy, 16 stycznia 2024 r. / fot. Ashraf Amra / Anadolu / Getty Images

Zrujnowane miasta i wsie, poranieni ludzie, ciała zabitych i strach ocalałych: strumień takich obrazów płynących z Gazy nie ma końca. Ale w internecie są też inne nagrania: te, które izraelscy żołnierze sami tam wrzucają, na TikToku albo platformie X (dawnym Twitterze).

Na nich np. z uśmiechem wysadzają w powietrze pół kwartału jakiegoś miasteczka, detonują ładunek pod meczetem, nadzorują półnagich palestyńskich mężczyzn, jeżdżą na rowerach zabranych z czyjegoś zrujnowanego domu. Albo zapowiadają, że w nieodległej przyszłości wrócą na plaże nowej – odarabizowanej już – Gazy z deskami surfingowymi. To ostatnie jest zresztą dziwnym dowodem na to, jak życie naśladuje sztukę, bo wojna i surfing były już przecież – w ikonicznej scenie filmu „Czas Apokalipsy”.

„Wysadziliśmy całą wieś”

Na jednym z takich autorskich nagrań żołnierz z batalionu inżynieryjnego elitarnej brygady Giwati mówi z offu: „Dostaliśmy misję zniszczenia wsi terrorystów – Chirbet Chuza’a. Ruszyliśmy z radością w imieniu ludu Izraela unicestwić tę wieś nazistów – niech ich imię będzie wymazane. Pracowaliśmy dwa tygodnie, pracowaliśmy ciężko i wysadziliśmy całą wieś w powietrze. Wypełniliśmy misję z powodzeniem. Z honorem, z dumą, w imieniu całego ludu Izraela. To gigantyczny przywilej. Popatrzcie na to zniszczenie! Popatrzcie na to, co zrobiliśmy! Niezłe szaleństwo!”.

Na wizji zaś widać kolejno: rozładunek materiałów wybuchowych, ich instalację, serię wybuchów i morze ruin. W tle leci przyjemna rockowa nuta.

O „zniszczeniu” mówił też np. niedawno w wywiadzie radiowym jeden z oficerów 188. Brygady Pancernej: „Musimy dopilnować, żeby wszędzie tam, gdzie siły zbrojne wkraczają w Gazie, następowało zniszczenie. Ni mniej, ni więcej. Tam, gdzie był 74. batalion, działo się właśnie to. Gdziekolwiek byliśmy, zostawał piasek”.  

Na innym filmiku z mediów społecznościowych izraelski użytkownik TikToka w mundurze zagaja: „Dla wszystkich tych, którzy pytają, dlaczego w Gazie nie ma uczelni [w oryginale: „studiów”]. Ups, spadł nam na nie pocisk. Jaka szkoda”. Kamera pokazuje wypalone mury Uniwersytetu Al-Azhar. Na kolejnym: szybkie przebitki żołnierzy odliczających od dziesięciu, a potem długa sekwencja coraz większych eksplozji – głównie budynków mieszkalnych.

Wszystko to dynamicznie zmontowane i ze żwawym podkładem elektronicznym. No i izraelscy żołnierze doskonale tu wyglądają: przystojni, uśmiechnięci, wyluzowani, pewni swojej sprawy.

Obywatele w mundurach

Problem z tymi materiałami nie polega na sołdackim poczuciu humoru ani na tym, że pokazują wojnę, bo po tym, co Hamas zrobił 7 października 2023 r., wojna z nim jest wojną legalną. Problem polega na tym, że pokazują, jak Izrael tę wojnę prowadzi. A robi to, siejąc zniszczenie na skalę niewidzianą od czasu niemieckich nalotów na Wieluń i Londyn oraz potem alianckich nalotów na Drezno i Hamburg.

Problem polega także na tym, że głęboko rasistowska pogarda – prezentowana na tych nagraniach przez izraelskich żołnierzy nie tylko wobec wrogów z Hamasu, lecz wobec Palestyńczyków w ogóle – nie jest wyjątkowa. Przeciwnie, jest dziś typowa. Występujący w tych nagraniach żołnierze to w większości rezerwiści, czyli zwykli Izraelczycy – obywatele w mundurach. Tak jak oni myśli i czuje znaczna część kraju. Także zwolennicy opozycji wobec rządu Netanjahu. I ma to bardzo konkretne konsekwencje dla tego, jak ta wojna przebiega.

We wniosku, który rząd RPA złożył pod koniec grudnia do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze w związku z podejrzeniem łamania przez Izrael konwencji o zbrodni ludobójstwa, aż 10 stron zajmuje kompilacja publicznych wypowiedzi izraelskich oficjeli. Ma ona dokumentować ludobójcze intencje tego państwa względem Gazy. I są tam wszyscy: prezydent, premier, ministrowie, deputowani itd.

Gdyby tę listę rozszerzyć, gdyby do tych 10 stron dodać inne dostępne publicznie cytaty wypowiadających się osób publicznych, w tym dziennikarzy czy celebrytów, wyszłoby stron kilkadziesiąt. Lejtmotyw jest z grubsza ten sam: „ludzkie zwierzęta”, „naziści”, „w Gazie nie ma niewinnych”. Co bardziej wyrywni dodają jeszcze: „wygnać”, „eksterminować”, „zetrzeć z powierzchni ziemi” i „ponownie zasiedlić” (tj. Gazę żydowskimi osadnikami). I także ten język – niestety – przywodzi na myśl książkową i filmową postać pułkownika Kurtza.

Izraelski żołnierz w zniszczonej Gazie. Napis na fladze: „W imię miłości”. / Media społecznościowe

Zaszła omyłka, taki mamy klimat

Ten koktajl, zmieszany – u różnych osób w różnych proporcjach – z żądzy zemsty, nienawiści, rasizmu, głębokiej wiary we własne prawo do wszystkiego, co leży między Jordanem a Morzem Śródziemnym, a także – jak można przypuszczać – z maskowanego butą strachu jest teraz w Izraelu rozpowszechniony. A Gaza jest miejscem, gdzie uczucia te mogą się wyładować. Bo był przecież 7 października 2023 r.

To w takim klimacie żołnierze „omyłkowo” (jak zakomunikowała potem izraelska armia) zastrzelili w połowie grudnia trzech izraelskich zakładników, którzy – półnadzy i z białą flagą w podniesionych rękach – próbowali przedostać się przez linię frontu do własnych jednostek. Omyłka polegała na tym, że wzięto ich za Palestyńczyków, bo cała reszta nie pozostawiała wątpliwości, że są to ludzie, którzy się poddają.

To w takim klimacie równane są z ziemią kwartały zabudowy mieszkalnej, budynki użyteczności publicznej, tereny rolne, parki, a nawet stanowiska archeologiczne, bo rzekomo pod każdym z tych obiektów rozciąga się „podziemne miasto Hamasu”. I to w takim klimacie Izrael ogranicza dostawy żywności do Gazy na tyle, że według ocen Światowego Programu Żywnościowego ONZ połowa ludzi tam głoduje.

„Najbardziej moralna armia na świecie”

W odpowiedzi na narastającą falę międzynarodowego potępiania Izraelczycy skarżą się na, jak twierdzą, podwójne standardy oraz na to, że ich państwo traktuje się wyjątkowo, inaczej niż inne kraje prowadzące wojny. Że campusy w USA i ulice miast Europy zachodniej nie wypełniały się ludźmi w związku z wielokrotnie bardziej krwawymi wojnami w Jemenie i Syrii, a także w proteście przeciw ludobójstwu Ujgurów w Chinach.

Do jakiegoś stopnia Izraelczycy mają tu rację. Także gdy uważają, że przyczyną tej nierównowagi może być antysemityzm (rasistowska nienawiść do Żydów i  państwa żydowskiego). Nie można wykluczyć, że w jakimś odsetku przypadków tak jest.

Jednak wydaje się, że zasadnicza przyczyna jest inna – przynajmniej gdy idzie o demokratyczne społeczeństwa zachodnie. Taka, że prezydenci Syrii, Rosji czy Chin, al-Asad, Putin i Xi Jingping, nie nazywają swoich państw „jedyną demokracją” w ich części świata, a swoich żołnierzy „najbardziej moralną armią na świecie”. Nie przekonują też (a jeśli próbują, to bez szans powodzenia), że działają „w interesie całej ludzkości” (jak stwierdził prezydent Jicchak Herzog, zirytowany pytaniami dziennikarza o ofiary cywilne w Gazie) albo że prowadzą walkę „cywilizacji z barbarzyństwem” (to teza premiera Netanjahu). Rosyjskie opowieści o „nazistach” rządzących Ukrainą przemawiają do nielicznych – przynajmniej na Zachodzie.

Rosyjscy sołdaci nie przytwierdzali też do swoich czołgów flag w barwach LGBT, żeby zademonstrować, że niosą Ukrainie światło postępu i cywilizacji. A rosyjska telewizja nie robiła wywiadów z biorącymi udział w inwazji transseksualnymi żołnierzami, by pokazać, jak bardzo Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej są inkluzywne.

Izrael natomiast chciałby mieć wolną rękę w Gazie, a jednocześnie zachować status państwa demokratycznego, praworządnego i „cywilizowanego”. A ostatecznie mało co tak bulwersuje, jak ostentacyjna hipokryzja.

Z czego jest dumny premier Netanjahu

Na krytykę Izrael odpowiada pytaniem: „A co innego mielibyśmy robić? Zostaliśmy zaatakowani. Każdy na naszym miejscu zrobiłby to samo”. I prawda jest taka, że z tak sformułowanym (retorycznym) pytaniem trudno jest polemizować. Także dlatego, że mało kto poza władzami Izraela ma wiedzę pozwalającą niezależnie stwierdzić, które z izraelskich działań w Gazie są konieczne, nieuniknione i legalne, a które nie.

Ale prawdą jest również, że to nie świat zewnętrzny prowadził izraelską politykę wobec Palestyńczyków w ostatnich kilkudziesięciu latach i że to nie świat zewnętrzny doprowadził sytuację do punktu, w którym jest ona obecnie.

Oczywiście, Izrael nie ponosi za nią wyłącznej odpowiedzialności. Tego, co dzieje się w Gazie, nie byłoby bez ataku z 7 października. Ale ataku z 7 października nie byłoby, gdyby konflikt izraelsko-palestyński znalazł pokojowe uregulowanie, a obie jego strony miały szansę żyć w bezpieczeństwie, dostatku i poczuciu godności.

W świetle ostatnich publicznych wypowiedzi premiera Netanjahu, który stwierdził otwarcie, że dumny jest z tego, iż na przestrzeni szesnastu lat swojego premierostwa skutecznie torpedował powstanie państwa palestyńskiego, nawet największym sympatykom Izraela trudno jest wrócić do rytualnego obwiniania o brak pokoju wyłącznie Palestyńczyków.   

Nie ma determinizmu, są decyzje

Izrael chciał i chce mieć w kwestii palestyńskiej w pełni wolną rękę i niezależność (włącznie z niezależnością od sojuszniczych Amerykanów), a jednocześnie chce podzielić się ze światem odpowiedzialnością i kosztami. Stąd apele ówczesnego ministra spraw zagranicznych Eliego Kohena z partii Likud, kierowanej przez Netanjahu, aby państwa zgłaszały się do niego po odbiór kontyngentów palestyńskich uchodźców w ramach programu „dobrowolnego przesiedlenia” (od 1 stycznia Kohen jest ministrem energii i infrastruktury).

Linia obrony Izraela jest też taka, że za wszystko, co się dzieje, odpowiedzialny jest Hamas. Że to Hamas uruchomił 7 października machinę zniszczenia, której nie można zatrzymać w pół drogi. Słowem: to Hamas odpowiedzialny jest również za ofiary izraelskich działań, Izrael zaś robi tylko to, co musi.

Takie postawienie sprawy sugeruje determinizm. Ale determinizmu tu nie ma. Jest natomiast decyzja, a raczej ciąg decyzji. Każda wycelowana w Gazę bomba spada, ponieważ została zwolniona ręką izraelskiego żołnierza, na rozkaz izraelskiego generała realizującego plan zatwierdzony przez izraelskie kierownictwo polityczne.

„Wiemy dokładnie, ile będzie strat ubocznych”

Jak stwierdza jedno ze źródeł w izraelskich siłach zbrojnych, cytowane w artykule lewicowego internetowego magazynu „+972” z końca listopada 2023 r.: „Nic się nie dzieje przez przypadek. Jeśli trzyletnia dziewczynka ginie w swoim domu w Gazie, to dlatego, że ktoś w armii zdecydował, że to nie problem, jeśli ona zginie, i że warto zapłacić tę cenę za zlikwidowanie celu. Nie jesteśmy Hamasem, to nie są przypadkowe rakiety. Wszystko jest zamierzone. Wiemy dokładnie, ile strat ubocznych będzie w każdym domu”.

Obserwując to, co dzieje się w Gazie, warto mieć zatem na uwadze, że za każdą z co najmniej kilkunastu tysięcy śmiertelnych ofiar cywilnych oraz za każdym z dziesiątków tysięcy zniszczonych budynków stoi decyzja. Decyzja wcielona potem w życie również przez przystojnych i wesołych chłopców z TikToka.

MAREK MATUSIAK jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich imienia Marka Karpia, koordynatorem projektu Izrael-Europa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
MAREK MATUSIAK jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich imienia Marka Karpia, koordynatorem projektu Izrael-Europa. Wcześniej pracował w polskich placówkach dyplomatycznych w Tbilisi i Stambule, był również wiele razy obserwatorem wyborów m.in. na Ukrainie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Na rockową nutę