Wojna na dole. Kto wygra wybory samorządowe?

Kwietniowe wybory samorządowe nie będą tylko serią lokalnych rozgrywek. Staną się też dogrywką jesiennego starcia nowej władzy ze słabnącym PiS, jak również batalią o hegemonię wewnątrz samej Koalicji 15 Października.

05.03.2024

Czyta się kilka minut

Rafal Trzaskowski podczas spotkania z kandydatami Koalicji Obywatelskiej na radnych Warszawy. 28 lutego 2024 r. / fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza
Rafał Trzaskowski podczas spotkania z kandydatami Koalicji Obywatelskiej na radnych Warszawy. 28 lutego 2024 r. / fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza

Do tej pory nigdy nie było tak, że na miesiąc przed wyborami jedna z dwóch głównych partii nie ma kandydatów na prezydentów kilku ważnych miast wojewódzkich. Tymczasem PiS do początku marca nie zgłosił nikogo na prezydenta Katowic, Wrocławia czy Olsztyna. Z jednej strony ten głęboki kryzys wydaje się zaskakujący, z drugiej – jest zrozumiały w partii, która przez osiem lat sprawowała niepodzielną władzę w całym kraju i nagle straciła prawie wszystkie wpływy.

Dynamika wydarzeń jest dla PiS niekorzystna. Kolejne komisje śledcze mocno „grillują” tę partię i można założyć, że w ramach prac każdej z nich będą się pojawiać kolejne kompromitujące dla PiS informacje, które wpłyną na notowania partii. Dodatkowym elementem może być narastająca krytyka wewnętrzna, dziś reprezentowana otwarcie przez byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego.

Wiele wskazuje na to, że PiS może w najbliższych wyborach stracić władzę w niemal wszystkich sejmikach, w których rządzi – zagrożone są nawet bastiony podkarpacki i lubelski. Oprócz trwającego wciąż zmęczenia społeczeństwa inwazyjnym sprawowaniem władzy przez Zjednoczoną Prawicę, istotnym czynnikiem kryzysu jest całkowita utrata mediów publicznych, które stanowiły „wydział propagandy PiS” i przebijały się dość skutecznie do elektoratu. Źródłem kłopotów jest też forma prezesa partii – po wyborach brnie jeszcze mocniej w narrację, która pozbawiła go władzy. Może to na chwilę konsolidować partię, ale w działaczach wywołuje niepokój, czy Jarosław Kaczyński posiada jeszcze zmysł polityczny i pomysł na przyszłość partii.

Potknąć się o własne nogi

PiS sam sprokurował sobie to spiętrzenie problemów. Już w 2018 r., przed ostatnimi wyborami lokalnymi, wydłużył kadencję samorządów z 4 do 5 lat. Miało to uzasadnienie, bo jednocześnie wprowadzono ograniczenie sprawowania władzy do dwóch kadencji dla bezpośrednio wybieranych wójtów, burmistrzów i prezydentów. Potem jednak, pod pretekstem nachodzenia się terminu lokalnych wyborów z tymi do parlamentu, przesunięto te pierwsze na wiosnę 2024 r., mimo że teraz z kolei odbywają się one blisko wyborów do Parlamentu Europejskiego. PiS bał się jednak, że słabszy wynik w samorządowej elekcji (partia ta lokalnie zawsze wypada gorzej niż w całym kraju) pociągnie w dół nastroje i osłabi wynik wyborów do parlamentu. Zarazem w partii liczono, że ci, którzy nie dostaną się do Sejmu i Senatu, znajdą pocieszenie w kandydowaniu na niższy szczebel władzy.

Dziś widać, że to był błąd. Kaczyński i tak nie utrzymał władzy w Polsce, a jest niemal pewne, że jesienią 2023 r. wynik byłby lepszy niż w kwietniu tego roku. Na dodatek październikowa klęska doprowadziła do rozprzężenia w partii, które dziś staje się kłopotliwe. Brakuje silnych osobowości, które mogłyby w regionach przekonać mieszkańców.

Poseł PiS Waldemar Buda przekonuje jednak, że ugrupowanie wszędzie wystawi swych kandydatów, których dziś rzekomo uważnie dobiera, wynik głosowania zaś nie musi być wcale zły, bo nowa koalicja będzie już weryfikowana przez Polaków. – 21 marca minie sto dni rządu Tuska, a ze stu postulatów KO tylko niewielka część będzie zrealizowana. Gdzie jest obiecywana nam wyższa kwota wolna od podatku? Gdzie są wakacje kredytowe, dopłaty do najmu, darmowy ZUS dla przedsiębiorców? Gdzie jest zerowy VAT na żywność? Te wszystkie obietnice były oszustwem i wyborcy zdadzą sobie z tego sprawę do 7 kwietnia – mówi Buda.

W przypadku wyborów samorządowych najbardziej wiarygodną miarą społecznego poparcia dla poszczególnych partii są wyniki głosowania do sejmików wojewódzkich. Po tych z 2018 r. PiS rządził w ośmiu – podlaskim, lubelskim, podkarpackim, małopolskim, świętokrzyskim, łódzkim, śląskim i dolnośląskim (wspólnie z Bezpartyjnymi Samorządowcami). W ostatnim okresie stracił władzę w dwóch ostatnich.

W tej sytuacji wielu ekspertów zadziwia dezynwoltura PiS w typowaniu kandydatów na prezydentów. Wygląda to tak, jakby partia nie była w stanie ich znaleźć albo wręcz jej na tym nie zależało. Jeśli spojrzy się na lokalne realia, ta druga przyczyna wydaje się prawdopodobna – PiS ma niewielkie szanse, by wygrać w którymkolwiek ze znaczących ośrodków. Od dawna nie rządzi w żadnej polskiej metropolii, a nawet jeśli w którymś ze znaczących miast zdobył władzę w 2018 r., po wyborach ją stracił, np. w dawnych miastach wojewódzkich: Łomży, Siedlcach, Ostrołęce i Białej Podlaskiej. Dziś ludzie związani z PiS rządzą w Zamościu, Chełmie, Tomaszowie Mazowieckim, Bełchatowie, Otwocku i Stalowej Woli, ale po 7 kwietnia te przyczółki również mogą zostać utracone.

Pogubienie dawnej partii władzy najbardziej widać na Śląsku (z 14 miast aglomeracji PiS na pewno wystawi kandydatów w czterech) i w Olsztynie. Kaczyński chciał, by kandydatem został tam były wojewoda Artur Chojecki, ale ten jest dziś posłem i nie chce kandydować. Sytuacja ta zresztą dobrze ukazuje poziom politycznego rozprzężenia w PiS.

Ciężkie sojusze

Wyniki wyborów do sejmików są na ogół odwzorowaniem aktualnych sondaży. Według większości z nich PiS sukcesywnie traci na rzecz Koalicji Obywatelskiej, która na ogół uzyskuje poparcie tuż powyżej 30 procent, a PiS spadł poniżej tej granicy. Notowania pozostałych ugrupowań są dość stabilne i sięgają 14-15 proc. w przypadku Trzeciej Drogi, ok. 10 proc. w przypadku Konfederacji i 7-8 proc. – Lewicy. Największą dynamikę wzrostu wykazuje Konfederacja – według ostatniego sondażu Ipsos dla Tok FM i OKO.press ugrupowanie to ma już 12 proc. poparcia. Sukcesywnie w dół, we wszystkich sondażach, zmierza z kolei lewica.

Miarodajnym dla zarejestrowania zmiany nastrojów w całej Polsce jest sejmik łódzki, w którym od 2018 r. rządzi PiS. Według ostatnich lokalnych notowań ugrupowania tworzące Trzecią Drogę mają szansę na zdobycie aż dziewięciu mandatów w 33-osobowym sejmiku. Jeśli dodać do tego dwanaście mandatów, które sondaże przyznają KO, jest bardzo prawdopodobne, że PiS utraci władzę.

Tworzące Trzecią Drogę PSL i Polska 2050 dogadały się w sprawie wspólnego startu w sejmikach, a także wystawienia wspólnych kandydatów na prezydentów największych miast, co zwiększyło polityczny potencjał zarówno partii Hołowni, jak i ludowców. Co nie znaczy, że między ugrupowaniami panuje harmonia. W PSL nadal żywe są obawy, obecne już przed wyborami parlamentarnymi, że nie mająca znaczących struktur Polska 2050 będzie się budować kosztem PSL.

– Sojusz z Polską 2050 jest ciężki, ponieważ wielu posłów i nominatów Hołowni na różne stanowiska to amatorzy, a z amatorami ciężko się gra. W moim mieście mieszkam całe życie, wiele lat działam w polityce, ale nazwiska kandydatów naszego sojusznika, którzy mają znaleźć się na listach samorządowych, nic mi nie mówią – przyznaje jeden z parlamentarzystów PSL.

Z drugiej strony, na lokalne listy Trzeciej Drogi trafia coraz więcej osób wcześniej związanych z Koalicją Obywatelską, niezadowolonych z miejsc, które im zaoferowano. – Przy konstruowaniu list KO decydują względy towarzyskie, a nie zasługi czy dokonania – żali się działaczka PO z Warszawy, dla której zabrakło miejsca na listach Koalicji i najprawdopodobniej wystartuje z Trzeciej Drogi.

Takich przykładów jest w skali kraju całkiem sporo i najczęściej dotyczą pań, nawet działaczek Kongresu Kobiet. Agnieszka Jura-Walczak i Joanna Czerska-Thomas, wcześniej związane z KO, teraz mają kandydować z listy Trzeciej Drogi w kujawsko-pomorskim.

Ze swoich miejsc na listach KO najmniej zadowoleni są jednak Zieloni. Dostali ich bardzo mało, a jedynym kandydatem na listach do sejmików jest Marcin Adamcewicz na Dolnym Śląsku. Pozostali starają się o miejsca w radach miast i dzielnic, ale nie wróży się im sukcesu.

Całkowitą zagadką jest wynik rosnącej w siłę Konfederacji. Ugrupowanie to, jakby z braku wiary w siły własnych kandydatów, w wielu ośrodkach zawarło sojusz z Bezpartyjnymi Samorządowcami, oddając im sporo „jedynek” na listach do sejmików. Wiele wskazuje jednak na to, że sojusz ten pociągnie w górę nie Konfederację, ale BS, którzy negocjowali także z Trzecią Drogą, ale w końcu wybrali korzystniejszą ofertę Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka.

Ten ostatni przyznaje, że porozumienie z Bezpartyjnymi Samorządowcami to dla Konfederacji ważne wzmocnienie kadrowe, tym bardziej że w ruchu tym działają na ogół doświadczeni działacze lokalni. – Potrzebujemy takich aliansów, żeby się wzmacniać kadrowo i korzystać z doświadczenia tych ludzi. Część z nich może zostanie z nami na dłużej – przekonuje wicemarszałek Sejmu.

Ostra batalia o stolicę

Skomplikowanie politycznych układanek oraz międzypartyjnej (a czasem wewnątrzpartyjnej) rywalizacji widać najwyraźniej na przykładach procesu wyłaniania kandydatów na prezydentów największych miast. Mimo że na razie dość niemrawa, kampania wyraźnie pokazuje, że najważniejsze i najciekawsze pojedynki toczyć się będą wewnątrz Koalicji 15 Października, a nie w walce z PiS. Widać to zwłaszcza w Warszawie, gdzie szans na zwycięstwo nie ma kandydat Kaczyńskiego Tobiasz Bocheński.

W stolicy ciekawszym pojedynkiem będzie ten między kandydatami KO i lewicy, która na ostatniej prostej została zmuszona decyzją Donalda Tuska do samodzielnego startu w tych wyborach i dziś walczy wręcz o przetrwanie w Polsce lokalnej – stąd jej niedawna ofensywa aborcyjna, która ma niewiele wspólnego z polityką na niższym szczeblu, ale pozwala się odróżnić.

Rafał Trzaskowski ma w stolicy szansę, by wygrać w pierwszej turze. Jednak kampania nie będzie łatwa, gdyż kandydatka lewicy, wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat jest silną osobowością. Już zarysował się jej ostry spór z ministrem kultury Bartłomiejem Sienkiewiczem w sprawie odbudowy Pałacu Saskiego. Biejat jest zdania, że 2,5 mld zł trzeba przeznaczyć na remonty mieszkań w starych kamienicach i zrobić z nich lokale komunalne.

Konflikt jest też w sprawie CPK, którego budowa oznacza likwidację lotniska na Okęciu. Przeciwko temu pomysłowi wypowiada się prezydent Trzaskowski, natomiast Biejat i Partia Razem są za CPK. Mimo że mówimy o lokalnej odsłonie sporu, może on być znaczący też dla różnic w koalicji na poziomie krajowym, zwłaszcza dla stojącej na poboczu Partii Razem.

Przygrywka do prawdziwej bitwy

W Krakowie toczyć się będzie zażarty bój o schedę po ustępującym po 22 latach prezydencie Jacku Majchrowskim. Największe szanse sondaże dają dawnemu posłowi PO Łukaszowi Gibale, starającemu się o to stanowisko od wielu lat i popieranemu przez lokalne stowarzyszenia oraz Partię Razem. W wyścigu liczyć się będzie też szef małopolskiej PO Aleksander Miszalski. Kandydat PiS, były wojewoda Łukasz Kmita, nie ma raczej żadnych szans.

W Katowicach obecny prezydent Marcin Krupa może wygrać już w pierwszej turze. Jako reprezentant lokalnego komitetu samorządowego był do niedawna w nieformalnej koalicji z PiS, ale zerwał ją i zawarł porozumienie z KO. Jego najpoważniejszym rywalem będzie Dawid Durał, reprezentujący komitet skupiający Trzecią Drogę i Ruch Autonomii Śląska.

Skomplikowana sytuacja jest we Wrocławiu. Już jesienią wolę startu w imieniu PiS wyrażał lokalny radny Andrzej Kilijanek, ale Kaczyński chciał namówić na ponowne kandydowanie silniejszego kandydata – posłankę Mirosławę Stachowiak-Różecką. Ona jednak się zbuntowała, dołączając do grupy osób, które potrafią powiedzieć „nie” prezesowi.

We Wrocławiu jednocześnie toczy się bratobójczy bój w ramach samej KO – o oficjalne poparcie u Donalda Tuska zabiega zarówno ubiegający się o reelekcję Jacek Sutryk, jak i poseł KO oraz lider dolnośląskiej Platformy Michał Jaros. Większe szanse ma ten pierwszy, bo Jaros jest uważany za „schetynowca”, ale warunkiem poparcia przez KO jest ponoć wyrzeczenie się przez Sutryka poparcia ze strony Nowej Lewicy. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje fakt, że za Jarosem są współtworzący KO Zieloni (ich własny kandydat jest gotów zrezygnować), a także Partia Razem. Wykluczone jest natomiast poparcie przez obie te formacje Sutryka. Na całym zamieszaniu skorzystać może kandydatka Trzeciej Drogi Izabela Bodnar.

Inaczej jest w Szczecinie. Tam z kolei istniało długo napięcie wewnątrz samej Trzeciej Drogi. Ostatecznie Polska 2050 wraz z KO popiera reelekcję prezydenta Piotra Krzystka, a PSL zapewne też zrezygnuje z własnego kandydata Jarosława Rzepy. Nie zrobi tego lewica, która promuje Bogdana Jaroszewicza.

Mimo wszystkich zawirowań i możliwych ostrych sporów na końcu kampanii, wybory samorządowe raczej nie podzielą trwale Koalicji 15 Października. Ugrupowania ją tworzące swój zasadniczy mecz rozgrywają jednak z PiS, a dwa miesiące po wyborach samorządowych planowane są kolejne: do Parlamentu Europejskiego. I to one dopełnią polityczne rozdanie na najbliższe lata. Dopiero po nich może dojść do przewidywanego dalszego kryzysu PiS, a może nawet fragmentacji tej partii. Albo, z drugiej strony, do erozji Koalicji 15 Października, jeśli rząd będzie się potykał o kolejne rafy. Ostry protest rolników stawia w niejasnej sytuacji PSL, który musi balansować między wsparciem dla rządu a sympatią wsi. Pamiętajmy też, że wielkimi krokami zbliżają się wybory prezydenckie wiosną 2025 r. Tu zaś widać wyraźnie, że po raz pierwszy w historii III RP będziemy mieli nie dwóch faworytów, a trzech: dzisiejszych sojuszników Trzaskowskiego i Hołownię oraz wciąż nieznanego kandydata głównego nurtu prawicy.


Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Z wykształcenia biolog, ale od blisko 30 lat dziennikarz polityczny. Zaczynał pracę zawodową w Biurze Prasowym Rządu URM w czasach rządu Hanny Suchockiej, potem był dziennikarzem politycznym „Życia Warszawy”, pracował w dokumentującym historię najnowszą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Wojna na dole