Po wyborach samorządowych nikt się nie cieszy

PiS nie osunął się w otchłań, a koalicji rządzącej nie poniosła atmosfera jesiennego zwycięstwa. Na dodatek wciąż iskrzy między Trzecią Drogą a Lewicą.

08.04.2024

Czyta się kilka minut

Prezydent Warszawy Rafal Trzaskowski i premier Donald Tusk podczas wieczoru wyborczego Koalicji Obywatelskiej . Warszawa, 7 kwietnia 2024 r. // Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i premier Donald Tusk z zespołem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Warszawa, 7 kwietnia 2024 r. // Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl

Wynik jest podobny, jak wyborów parlamentarnych 15 października. Co prawda w głosowaniu do sejmików PiS zdobył najwyższe poparcie, wyprzedzając nieznacznie KO, ale to tylko statystyka. Jeśli zejdziemy niżej, okaże się, że partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała tylko w sześciu sejmikach, KO zaś w dziesięciu. PiS-owi zdobył ponad pół miliona mniej głosów niż w 2018 r. i będzie musiał pogodzić się z mniejszym politycznym stanem posiadania niż sześć lat temu. Prawdopodobnie będzie to tzw. ściana wschodnia (podlaskie, lubelskie, podkarpackie), a także małopolskie. W stosunku do 2018 roku PiS prawie na pewno straci władzę w łódzkim i być może w świętokrzyskim, choć tu wiele zależy od koalicyjnych układanek. Z tego punktu widzenia Koalicja Obywatelska i jej partnerzy z rządu odnieśli umiarkowany sukces.

DAWNA PARTIA WŁADZY może się jednak cieszyć, gdyż osiągnęła rezultat lepszy, niż się spodziewano. Widać wyraźnie, że Prawo i Sprawiedliwość nie osuwa się wcale w otchłań i wciąż pozostaje najsilniejszym ugrupowaniem politycznym w Polsce, z wiernym elektoratem zwłaszcza na wsi. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego zapłaciło jak na razie stosunkowo niewielką cenę wyborczą za utratę władzy, dlatego też może mówić o sukcesie. Zarazem nie zmienił się główny problem – PiS nie ma dziś żadnych sojuszników.

Wszystkich chyba zaskoczyła frekwencja, do urn w niedzielę poszły tylko dwie trzecie wyborców w porównaniu z liczbą głosujących jesienią. Wygląda na to, że były wśród nich głównie twarde elektoraty wszystkich formacji. I nie po raz pierwszy okazało się, że najbardziej zdyscyplinowanych sympatyków ma PiS.

Elektorat ten jest na tyle wierny partii Kaczyńskiego, że nie zaszkodziło jej szczególnie odcięcie od swobodnego dostępu do publicznych mediów, które wcześniej całymi latami stanowiły instrument topornej propagandy. Tradycyjne media nie są więc już dzisiaj miejscem, w którym przesądza się o wyniku wyborów i to powinno być istotne odkrycie dla całej sceny politycznej. Choć nie bez znaczenia była też zapewne decyzja sztabowców PiS (podpowiedziana podobno przez wracającego do łask Jacka Kurskiego), żeby nie bojkotować „nielegalnie przejętych” TVP oraz Polskiego Radia.

WYBORY POKAZAŁY ZARAZEM, że PiS ma jeszcze słabszą niż w 2018 r. bazę w największych miastach. Wybory w Warszawie, wygrane w pierwszej turze przez Rafała Trzaskowskiego, to spektakularna porażka kandydata PiS Tobiasza Bocheńskiego, który musi się już pożegnać z marzeniami o kandydowaniu na stanowisko głowy państwa. Podobnie słabo nominaci PiS wypadli w innych dużych ośrodkach – w Krakowie czy Wrocławiu – gdzie w przeciwieństwie do sytuacji sprzed 5,5 roku nie weszli nawet do drugich tur.

Porażka jest jednak zbyt mało dotkliwa, by napędzić oddolne ruchy podważające na prawicy przywództwo Kaczyńskiego, któremu udało się zatrzymać trend spadkowy po 15 października. Dlatego na perspektywę wyborów europejskich PiS może patrzeć z większym optymizmem niż pod koniec roku.

ZWOLENNICY RZĄDU mają za to mieszane odczucia. Co prawda, gdyby przełożyć sondażowe wyniki z niedzieli na rezultat jesiennych wyborów do Sejmu, koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy zyskałaby kilku posłów kosztem PiS, ale zazwyczaj nowa władza płynie na fali po wyborach. Rozczarowanie sugerowała zresztą mina Donalda Tuska podczas wieczoru wyborczego; jego ugrupowanie dostało zadyszki, co jest pokłosiem wielkich oczekiwań rozbudzonych programem „Sto konkretów na sto dni”. Dla większości wyborców od początku było wiadome, że realizacja obietnic jest niemożliwa w trzy miesiące, niemniej pojawiły się już objawy pierwszego rozczarowania powolnym tempem reform, który rząd próbuje przykryć rozliczeniami afer z epoki PiS.

PONIŻEJ OCZEKIWAŃ wypadła Trzecia Droga, choć jej liderzy podkreślają, iż wynik pokazuje stabilną pozycję ugrupowania oraz przeczy tezie, że TD trafiła do Sejmu tylko dlatego, że Tusk pomógł jej jesienią. Fakt, obecny wynik jest zbliżony do tego z wyborów parlamentarnych, ale zwłaszcza dla PSL, które lokalnie szło zwykle znacznie lepiej niż centralnie, to nie jest sukces (wyjątkiem jest świętokrzyskie, gdzie TD zdobyła większe poparcie niż KO). Może to zaciążyć na współpracy PSL z Polską 2050, choć mało prawdopodobne są przetasowania już przed wyborami europejskimi - mimo że w nich bardziej naturalna dla PSL byłaby współpraca z PO, partnerem z Europejskiej Partii Ludowej.

Wybory samorządowe pokazały również, że stanie na uboczu głównego sporu politycznego na razie nie przynosi spodziewanego efektu Konfederacji. Widać jednak tendencję wzrostową, więc nie można wykluczyć, że z czasem strategia ta będzie się bardziej opłacać. Konfederacja (w koalicji z częścią Bezpartyjnych Samorządowców) zyska też na roli języczka u wagi przy formowaniu większości w kilku sejmikach.

LEWICA Z KOLEI nie ma się w ogóle czym pocieszać. Wypadła słabo, choć nie na tyle, by weryfikować jej pozycję w koalicji. Ostrzy sobie na to zęby Trzecia Droga, co widać było zwłaszcza w konfrontacyjnej mowie Władysława Kosiniaka-Kamysza. Zmianami nie są jednak zainteresowani KO i Tusk, choć sam spór obu koalicjantów mogą chętnie podsycać. Lewicy na pocieszenie został dobry wynik Magdaleny Biejat w Warszawie, co spowoduje wzmocnienie Partii Razem. To jednocześnie dobry punkt wyjścia do ubiegania się przez Biejat o nominację prezydencką w 2025 r. Inna sprawa, że dołująca lewica musi najpierw odzyskać kontakt z elektoratem, jeśli chce, by jej kandydatkę traktowano poważnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Z wykształcenia biolog, ale od blisko 30 lat dziennikarz polityczny. Zaczynał pracę zawodową w Biurze Prasowym Rządu URM w czasach rządu Hanny Suchockiej, potem był dziennikarzem politycznym „Życia Warszawy”, pracował w dokumentującym historię najnowszą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Nikt się nie cieszy