In vitro nie będzie polem bitwy

Koalicja demokratyczna postanowiła uregulować kwestię zapłodnienia in vitro, sięgając po ustawę. Chce przetestować prezydenta.

22.11.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Shutterstock
Fot. Shutterstock

Pierwszy projekt, którym zajmuje się wybrany 15 października Sejm, ma wymiar symboliczny, nie tylko dlatego, że to inicjatywa obywatelska. Projekt dotyczy finansowania ze środków publicznych programu zdrowotnego, czyli procedury zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro). „Likwidacja tego programu, wprowadzonego w drugiej kadencji rządów PO-PSL, była jedną z pierwszych decyzji Prawa i Sprawiedliwości. Symbolicznie przywrócimy to, co PiS zabrał obywatelom” – mówili politycy ugrupowań demokratycznych.

Podpisze czy nie podpisze

Tak naprawdę do finansowania in vitro ze środków publicznych nie potrzeba specjalnej ustawy – przed laty wprowadzono program rozporządzeniem ministra zdrowia, co zresztą PiS ostro kontestował, podkreślając, że kwestie tej wagi powinny być regulowane ustawą. Ale Donald Tusk i ówczesny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mieli świadomość, że należy przeciąć niekończące się (również w Platformie Obywatelskiej) dyskusje na temat etycznych problemów związanych z samym in vitro. Szans na uchwalenie ustawy nie było, a regulacja rozporządzeniem była całkowicie wystarczająca – o czym świadczy choćby fakt, że nikt nie odważył się zaskarżyć rozporządzenia do Trybunału Konstytucyjnego. Program zakończył w połowie 2016 roku minister Konstanty Radziwiłł, ogłaszając decyzję już na samym początku swojego urzędowania. 

Również obecnie rozporządzenie byłoby wystarczające. Jednak demokraci postanowili sięgnąć po ustawę. Jak można się domyślać na podstawie kuluarowych rozmów, również po to, by przetestować prezydenta. 

– Trudno sobie wyobrazić, by zdecydował się nie podpisać tej ustawy, ale równie trudno, by ją podpisał bez żadnego wahania – usłyszałam od jednego z posłów. 

Jeśli nie podpisze, narazi się dużej części obywateli. Jeśli podpisze – narazi się hierarchom katolickim, ale też Jarosławowi Kaczyńskiemu, który w 2012 roku o in vitro mówił tak: „Nasze stanowisko jest znane, my nie akceptujemy tej metody, bo ona jest taką jakby wielokrotną aborcją. (...) Nawet gdyby opracowano taką metodę, która nie jest związana w istocie z aborcją, i to wielokrotną aborcją, to i tak Kościół naucza, że dzieci powinny być poczynane w sposób naturalny”. 

Pluszowość i Samokrytyka

Jeśli ktoś nie wierzy, że czasy się zmieniają, zyskuje właśnie najlepszy dowód na prawdziwość tego twierdzenia. Minęła dekada. Andrzej Duda, jak zdradził jego najbliższy współpracownik Marcin Mastalerek, choć decyzję podejmie, gdy uchwalona ustawa znajdzie się na jego biurku, raczej ustawę podpisze. A klub Prawa i Sprawiedliwości – to z kolei informacje od posłów PiS – nie wprowadzi dyscypliny klubowej w tym głosowaniu. 

Niektórzy posłowie (Przemysław Czarnek) już zapowiedzieli, że zagłosują przeciw, niektórzy – że zagłosują za. Co się stało z klubem, z którego płynęły – w trakcie dyskusji w parlamencie – zarzuty o eugenikę, hodowlę ludzi, wynaturzenie procesu prokreacji? Nie, one nie zniknęły całkowicie – nadal są politycy, którzy je wypowiedzą, w debacie nad projektem usłyszymy niejedno, również od posłów PiS. Być może większość klubu będzie przeciw projektowi. Ale wyłom już stał się faktem. 

W co gra PiS? W repozycjonowanie. W 2015 roku zwycięstwo było możliwe, bo Prawo i Sprawiedliwość wykreowało się na partię środka. I teraz, wbrew doświadczeniom ostatnich ośmiu lat, również podejmie taką próbę – temu służy, na przykład, pomysł „bonu prokreacyjnego”, który właśnie ogłosił premier Mateusz Morawiecki (do realizacji przez „rząd polskich spraw”, który buduje). Pary (zapewne małżeństwa, ale kto wie?) miałyby możliwość, dzięki pieniądzom z bonu (10-20 tys. zł), sfinansować wybraną przez siebie metodę leczenia. Również, jak mówił premier, procedurę in vitro. Im PiS wyda się opinii publicznej bardziej „pluszowy”, im więcej osób uwierzy, że politycy partii Jarosława Kaczyńskiego wyciągnęli wnioski z popełnionych błędów, tym szanse na odzyskanie choć części centrowego elektoratu – większe. 

Nowe czasy

Dla opozycji demokratycznej to na pewno ważny sygnał. Ale byłoby błędem ograniczanie pola widzenia do gry politycznej. Można postawić pytanie: czy jeśli PiS (choćby taktycznie) zmienił zdanie w sprawie in vitro, jeśli ta kwestia już nie budzi sprzeciwu polityków PSL, konserwatystów z KO czy Trzeciej Drogi, być może jest albo w nieodległej przyszłości pojawi się przestrzeń do dyskusji na inne tematy. Czasy się, jak widać, zmieniają. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce medycznej. Studiowała nauki polityczne i socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1997 roku rozpoczęła przygodę z dziennikarstwem, która trwa do dziś. Pracowała m.in. w „Życiu”, Polskiej Agencji Prasowej i… więcej