Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Polsce tabletka EllaOne, bo to o niej mowa, jest dostępna wyłącznie na receptę. Polska i Węgry odstają od reszty krajów UE, gdzie już od wielu lat – zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej – ten środek, uznawany przez specjalistów za skuteczną i bezpieczną formę antykoncepcji, sprzedawany jest bez recepty. W Polsce zresztą też był – pod koniec rządów PO-PSL. PiS zmieniło to wkrótce po wygranych wyborach. Co więcej, o ile otwarcie dostępności leku nastąpiło w drodze rozporządzenia (podpisał je Bartosz Arłukowicz), o tyle zablokowanie dostępności minister zdrowia Konstanty Radziwiłł wprowadził ustawą, którą w połowie 2017 roku podpisał prezydent.
Obecna koalicja rządowa ma więc problem. Donald Tusk mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej, że odbył w tej sprawie rozmowy w koalicji, uzyskując zgodę wszystkich partnerów – ale wydaje się, że to pewien teatr, by pokazać, jakie problemy musi pokonywać lider, by wywiązać się z przedwyborczych obietnic. Ani Polska2050, ani PSL nie sprzeciwiały się postulatowi łatwiejszego dostępu do pigułki „dzień po” (w przeciwieństwie do zapowiedzi legalizacji aborcji do 12. tygodnia, gdzie rzeczywiście Tusk napotyka nie tyle na opór, co wręcz mur niechęci).
Problemem nie jest więc uchwalenie samej ustawy, pozwalającej na sprzedaż antykoncepcji awaryjnej, ale tzw. ciąg dalszy procesu legislacyjnego. Po pierwsze, prezydent może nie zechcieć podpisać ustawy z powodu swoich przekonań. Co prawda Andrzej Duda zignorował apel abp. Stanisława Gądeckiego w sprawie ustawy umożliwiającej przywrócenie finansowania programu leczenia niepłodności metodą in vitro, ale nie znaczy to, że pozostanie głuchy na kolejne apele – zwłaszcza że musiałby zaprzeczyć swojemu własnemu podpisowi (w sprawie in vitro nic takiego nie miało miejsca, rząd – konkretnie minister zdrowia – po prostu wygasił program zdrowotny). Po drugie, prezydent może nie podpisać ustawy z pobudek politycznych, które – być może – skłonią go do totalnej obstrukcji wobec rządu Donalda Tuska. Mówiąc wprost – wetowania wszystkiego.
Stąd zapowiedź, że obok ustawy będzie w sprawie pigułki „dzień po” rozporządzenie. Ustawa ma być wentylem bezpieczeństwa, bo jest pewne, że prawnicy będą mieć wątpliwości. Skoro ustawa mówi, że środki hormonalne mogą być sprzedawane wyłącznie na receptę, zdjęcie tej restrykcji w drodze rozporządzenia z jednego leku wydaje się krokiem ryzykownym.
Co zmieni wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie aborcji w Polsce
Jeszcze bardziej ryzykowne – politycznie – byłoby jednak niepodejmowanie w tej kwestii żadnych działań. Po pierwsze, licznik bije: na dniach minie jedna trzecia pierwszych stu dni rządu, a do tej pory udało się zrealizować tylko kilka obietnic. Po drugie, nie ma wątpliwości, jak dużą rolę w zwycięstwie koalicji odegrały kobiety, zwłaszcza młode. Gdyby się okazało, że rozpisane zostaną przyspieszone wybory, rządzący nie mogą sobie pozwolić na rozczarowanie tej grupy społecznej, którą niezwykle trudno było zmobilizować i która – przynajmniej na razie – może mieć poczucie, że obietnice nie tylko nie zostały (to jeszcze dałoby się wyjaśnić), ale co gorsza nie zostaną dotrzymane.