Sto dni rządu, 30 lat polityki: jak się zmieniał Donald Tusk

Urzędujący od stu dni premier to jeden z nielicznych polityków, który potrafi się uczyć. Ma też wielki talent do zjednywania sobie ludzi. Dzięki temu jest tu, gdzie jest.

19.03.2024

Czyta się kilka minut

 osiedzenie Sejmu X kadencji. Debata po expose Donalda Tuska. Na zdjęciu Władysław Kosiniak-Kamysz, Donald Tusk, Borys Budka. Warszawa, 12 grudnia 2023 r. / fot. Jacek Szydlowski / Forum
Posiedzenie Sejmu X kadencji. Debata po exposé Donalda Tuska. Na zdjęciu Władysław Kosiniak-Kamysz, Donald Tusk, Borys Budka. Warszawa, 12 grudnia 2023 r. / Fot. Jacek Szydłowski / Forum

Z TEGO TEKSTU DOWIESZ SIĘ:

  • Dlaczego Macron i Scholz przyjeżdżają na nagłe spotkanie z Tuskiem bez mrugnięcia okiem
  • W jaki sposób Tusk uwodzi rozmówców i słuchaczy
  • Czym się różni z Kaczyńskim w metodach przewodzenia partii
  • Jak zarządza konfliktem między Trzecią Drogą a Lewicą
  • Dlaczego w jego rządzie jest rekordowa liczba wiceministrów

 

Końcówka ubiegłego tygodnia. Donald Tusk z Andrzejem Dudą lecą do Waszyngtonu na spotkanie z Joem Bidenem. To rzadki przypadek, by w Białym Domu pojawiali się równocześnie prezydent i premier jakiegoś kraju, ale nikt po amerykańskiej stronie nie ma wątpliwości, kto jest w tym duecie ważniejszy. Jedynie Tusk może zdecydować, czy Polska kupi śmigłowce apache, na czym Amerykanom bardzo zależy, i praktycznie tylko temu służy ta wizyta. Duda jest obecny tylko ze względów protokolarnych.

Zaraz po podróży do USA Tusk spotyka się w ramach Trójkąta Weimarskiego z prezydentem Francji i kanclerzem Niemiec. Ci, choć skłóceni, na nagłe spotkanie z premierem Polski stawiają się bez mrugnięcia okiem.

W polityce symbole znaczą równie wiele co konkretne decyzje. Dlatego spotkanie Bidena z Dudą i Tuskiem było ważne dla obu stron

W Waszyngtonie prezydent i premier podzielili się rolami. Donald Tusk grał złego policjanta: „To nie jest kolejna polityczna awantura, która ma znaczenie tylko dla Ameryki. Brak działań będzie kosztował tysiące ludzkich żyć w Ukrainie” – mówił do lidera Republikanów w Kongresie, który blokuje wsparcie dla Kijowa.

I jeszcze jedna scena z ostatnich dni. Kongres Europejskiej Partii Ludowej w Bukareszcie. Donald Tusk jest przyjmowany z honorami, jakby nadal był przewodniczącym Rady Europejskiej. Wygłasza przemówienie. „Musimy jasno stwierdzić, że stoimy przed prostym wyborem: albo podejmiemy walkę w obronie naszych granic, naszych terytoriów, naszych zasad – w konsekwencji naszych obywateli i przyszłych pokoleń – albo upadniemy” – ostrzega. Jego słowa odbijają się szerokim echem w światowych mediach.

Zdarzenia te pokazują, jakie znaczenie ma Tusk w polityce światowej. Ale mija właśnie sto dni, odkąd ponownie zasiadł na fotelu premiera, wieńcząc w ten sposób dramatyczną batalię z rządzącym przez ostatnie 8 lat PiS. Czy można porównać obecnego Tuska z Tuskiem sprzed lat – z czasów, gdy stał na czele rządu w latach 2007-14 – a nawet jeszcze dawniejszym?

Europejczyk

Najważniejsza różnica, o której mówią wszyscy nasi rozmówcy, to właśnie o niebo lepsza pozycja międzynarodowa. Spowodowane to jest oczywiście pełnioną w latach 2014-19 funkcją przewodniczącego Rady Europejskiej. Dzięki autorytetowi, jaki zdobył u europejskich przywódców, Tusk potrafi dziś załatwić w Komisji Europejskiej właściwie wszystko.

Senator Krzysztof Kwiatkowski zwraca uwagę, że Polska nie przyjęła jeszcze wszystkich ustaw, które były wymagane w ramach tzw. kamieni milowych. Mimo to pieniądze z KPO i funduszy europejskich zostały odblokowane. Senator nie ma wątpliwości, że było to możliwe właśnie dzięki autorytetowi Tuska, choć zaznacza, że wpływy lidera PO wynikają nie tylko z pozycji, jaką zdobył, szefując Radzie Europejskiej. Ważne jest także to, że tzw. Koalicja 15 X jest postrzegana w Unii jako pogromczyni populistów. – To ważne, bo oznacza przełamanie pewnej tendencji. Dotąd mieliśmy sytuację odwrotną: partie populistyczne w różnych państwach wygrywały lub, jak na Węgrzech, umacniały swoją władzę – przekonuje Kwiatkowski.

Tak naprawdę jednak o nadzwyczajnej roli Tuska decyduje coś innego. Jest przecież wielu polityków, którzy pełnili ważne funkcje w strukturach europejskich, a takiego autorytetu ani sympatii nie mają. W przypadku polskiego premiera kluczowe są dwie cechy. Pierwsza to nadzwyczajna zdolność do uczenia się na własnych doświadczeniach. Druga – niezwykły talent interpersonalny i umiejętność zjednywania sobie ludzi niemal w każdych okolicznościach.

Egzekutor

Zdolność do nauki widać po ewolucji Tuska. Miał to szczęście, że do wielkiej polityki trafił w młodym wieku. Już w 1990 r. został przewodniczącym Kongresu Liberalno-Demokratycznego: partii, której współzałożycielem był powołany wkrótce na premiera Jan Krzysztof Bielecki. To wysforowało KLD do pierwszej ligi, a z Tuska w 1991 r. zrobiło parlamentarzystę i uczestnika negocjacji przy tworzeniu rządów Jana Olszewskiego, Waldemara Pawlaka czy Hanny Suchockiej.

Potem były trudniejsze lata: środowisko KLD stało się częścią Unii Wolności, a Tusk w tej partii się nie odnalazł, choć sprawował przez jakiś czas funkcje wiceprzewodniczącego i wicemarszałka Senatu. Miał jednak wówczas opinię polityka mało poważnego, nieprzepracowującego się i najchętniej spędzającego czas na boisku piłkarskim. Dopiero początek 2001 r. i powstanie Platformy Obywatelskiej (na której czele samodzielnie stanął w 2003 r.) znów wyniosło go na szczyt.

Przełomem były przegrane podwójne wybory – prezydenckie i parlamentarne – w 2005 r. Porażka była dla Tuska szokiem, ale wyszedł z niej znacznie twardszy. Po raz pierwszy dowiódł, że potrafi uczyć się na własnych doświadczeniach.

Przed erą PO był postrzegany jako sympatyczny chłopak w krótkich spodenkach. Tymczasem jego droga po władzę w Platformie znaczona jest politycznymi trupami partyjnych konkurentów. Lista ofiar jest długa – współzałożyciele PO Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński, później Zyta Gilowska, Jan Rokita, Paweł Piskorski, wreszcie Grzegorz Schetyna. Ten ostatni wciąż, co prawda, egzystuje na politycznym marginesie PO, ale tylko dlatego, że Tusk nie zdążył go dobić przed wyjazdem do Brukseli i Schetyna się odrodził, stając nawet na czele PO.

Tusk zrozumiał, że w polityce nie ma sentymentów. Już jako premier po wybuchu afery hazardowej w 2009 r. pozbył się grupy najbliższych współpracowników, z których większość przez lata – jeszcze w czasach KLD – stanowiła grono przyjaciół, słynące ze wspólnego palenia cygar, oglądania meczy i picia wina. Jedną z ofiar był wtedy minister sportu Mirosław Drzewiecki, wcześniej partyjny skarbnik, który po aferze hazardowej już nie wrócił do polityki, a w którego gabinecie, zwanym Sherwood, najczęściej odbywały się nieformalne posiedzenia.

W książce Michała Majewskiego i Pawła Reszki „Daleko od miłości”, wydanej w 2011 r. i będącej portretem Tuska jako premiera, jest znamienny fragment dotyczący Drzewieckiego. Nie miał on pretensji o dymisję, ale czuł żal, że Tusk nie pojawił się na pogrzebie jego matki, która zmarła tuż po wybuchu afery. Premiera wypatrywał jeszcze na cmentarzu. Po tym zdarzeniu popadł w depresję; po pijanemu miał grozić, że ujawni, co wie. Odżył, gdy któregoś dnia dostał zaproszenie do Kancelarii Premiera – na spotkanie z byłym szefem popędził jak licealista na pierwszą randkę.

Uwodziciel

Ta sytuacja pokazuje drugą kluczową cechę Tuska: nieprawdopodobną zdolność do uwodzenia rozmówców i słuchaczy.

Krzysztof Kwiatkowski: – Nie zapomnę rozmowy z jednym z ministrów w 2011 r. Sam byłem szefem resortu sprawiedliwości, który po wyborach nie został powołany do kolejnego rządu. Przede mną z rozmowy z Tuskiem wychodziła osoba w tej samej sytuacji – właśnie dowiedziała się, że nie będzie ministrem. Mijaliśmy się w sekretariacie i ten człowiek był w doskonałym humorze. Powiedział, że miał świetną rozmowę z Donaldem. „Co ustaliliście?” – pytam. „Premier mi właśnie powiedział, że nie będę ministrem”. Ta umiejętność budowania osobistej, bliskiej relacji jest rzeczywiście u niego wyjątkowa. Nawet wtedy, kiedy przekazuje rozmówcy trudną informację, robi to tak, że nie wzbudza złych emocji.

Posłanka Urszula Augustyn opowiada z kolei historię o tym, jak do premiera Tuska z dymisjami w ręku udali się szef komisji polityki społecznej Sławomir Piechota z wiceministrem pracy Jarosławem Dudą w związku z obcięciem pieniędzy na osoby z niepełnosprawnościami. Wrócili zadowoleni i zdecydowani dalej pełnić swoje funkcje, choć pieniędzy nadal miało nie być.

– Wiele osób potrafi wzbudzać sympatię, ale u Tuska ta umiejętność jest rzeczywiście wyjątkowa. Ludzie po rozmowie z nim mówią często, że nie wiedzieli, iż on jest tak sympatyczną osobą – przyznaje polityk koalicji rządzącej.

– Jak się jest u Tuska, to Tusk słucha. A jak się jest u innych, to się samemu słucha – porównuje polityk PO. Uważa, że to zapewne ta umiejętność powoduje, iż Tusk nie jest oderwany od rzeczywistości.

Wódz

Jednocześnie jednak mocno strzeże swojej wodzowskiej pozycji. Po wyborach w 2011 r. przesunął Schetynę – dotąd marszałka Sejmu – na dużo mniej prestiżową funkcję szefa Komisji Spraw Zagranicznych. Wszystko dlatego, że wcześniej Schetyna „knuł” z prezydentem Bronisławem Komorowskim, a Tusk odebrał to jako atak na swoje wpływy.

Od tamtych czasów polityka w Polsce zrobiła się jeszcze bardziej wodzowska. Odległość między Tuskiem a zapleczem jest większa niż kiedykolwiek.

W poprzedniej kadencji autor niniejszego tekstu jako dziennikarz PAP zajmował się opisywaniem Koalicji Obywatelskiej. Przed powrotem Tuska w połowie 2021 r. właściwie nie było problemu, żeby nieoficjalnie się dowiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w partii. Po tym powrocie zaszła gwałtowna zmiana. Wynikała z dwóch przyczyn – lęku działaczy partyjnych przed gniewem szefa, a także podejmowania decyzji w bardzo wąskim gronie, a nie w ramach gremiów statutowych. Posiedzenia zarządu zaczęły odbywać się rzadko, kluczowe decyzje zapadały gdzie indziej. – Jestem w zarządzie PO od 2006 r. i w czasach Tuska zawsze było tak samo, zarówno przed 2014, jak i po 2021. Na posiedzeniach zarządu zawsze słuchał, ale mieliśmy wrażenie, że wychodził z takim samym poglądem, jak wchodził – mówi jeden z polityków obozu władzy.

Krzysztof Kwiatkowski przyznaje, że Tusk jako lider partyjny ma bardzo silną pozycję, ale to nie jest ten sam model przywództwa, co w przypadku Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS ma, co prawda, grupę najbardziej zaufanych współpracowników, będących przy nim jeszcze od czasów Porozumienia Centrum, ale wszystko to ludzie o połamanych politycznych kręgosłupach, niezdolni do samodzielnego funkcjonowania. W przypadku Tuska jest inaczej – potrafi współpracować z silnymi osobowościami, o czym świadczy np. pozycja szefa MSZ Radosława Sikorskiego.

Donald Tusk i Paweł Graś podczas obchodów Święta Niepodległości. Warszawa, 11 listopada 2017 r. / fot.  STANISŁAW KOWALCZUK / EAST NEWS

Zawodowiec

W książce „Daleko od miłości” Tusk, z uwagi na zdolność do przybierania różnych oblicz w zależności od okoliczności, porównany jest do bohatera filmu Woody’ego Allena, Leonarda Zeliga. Dziś więc można uznać, że jest Zeligiem 2.0. Zmiana w Tusku polega bowiem także na tym, że zwycięstwo 15 X jeszcze wzmocniło jego znane cechy.

Kampania była bardzo trudna. Tusk ciężko pracował, jeżdżąc ze spotkania na spotkanie. Musiał się też mierzyć z nieprawdopodobnym hejtem. W TVP permanentnie przedstawiano go jako polityka „niemieckiego” albo sugerowano, że chce sprzedać Polskę Putinowi. Instrumentem do walki z liderem PO miała być też komisja ds. badania wpływów rosyjskich, nie bez powodów nazywana początkowo „lex Tusk”.

Wśród zarzutów wobec niego często pojawiał się i ten, że w 2014 r. „uciekł” do Brukseli, bo europejskie honory i apanaże były dlań ważniejsze od interesu Polski. Ta narracja mogła trafiać nawet do części elektoratu wrogiego wobec PiS i była zapewne jedną z przesłanek powrotu Tuska do polskiej polityki w 2021 r.

Potwierdza to książka „Szczerze”, będąca dziennikiem Tuska z czasów, gdy stał na czele Rady Europejskiej. W dniu wygranych przez PiS wyborów w 2015 r. pisze, że ma poważne wątpliwości, czy dobrze zrobił, wyjeżdżając z Polski.

Wygrać z PiS się udało, ale że powrót do życia partyjnego nie był dla Tuska wymarzonym scenariuszem, pokazuje scena z 2022 r. W studiu TVN24, sądząc, że mikrofony są wyłączone, przyznał się zaskoczonej reporterce Agacie Adamek, że powrót do ław poselskich to dla niego upiorna perspektywa.

Zwycięstwo Koalicja zawdzięcza oczywiście jemu, zwłaszcza po tym, jak zagrał va banque, zwołując marsz 4 czerwca, ale – jak przyznaje jeden z polityków PO – zwłaszcza w końcówce kampanii było widać, że nie jest nieomylny. Chodzi o słaby występ w debacie telewizyjnej, a może także niepotrzebne wzywanie do głosowania na Trzecią Drogę. – Jest zasada, że jak się walczy, to się walczy o swoje do końca – mówi ów polityk.

Koalicjant

Jako premier, co przyznają obserwatorzy znający Tuska od lat, pokazał nieco inne oblicze niż w latach 2007-14. I jeszcze raz potwierdził zdolność do uczenia się.

Nowy Tusk to przede wszystkim polityk skoncentrowany na najważniejszych celach: – Ma dziś znacznie większy dystans do polityki polskiej niż kiedyś, patrzy na nią bez nerwów. Skoro brał za telefon i dzwonił do prezydenta USA czy przywódcy Chin, to rozgrywki na krajowym podwórku nie są dla niego problemem – mówi polityk KO.

Poseł Jarosław Urbaniak zauważa, że przede wszystkim gorsza jest zastana sytuacja – kiedyś nie było tak głębokich podziałów między Polakami. – Za poprzednich rządów wszystko musiało być na teraz, a obecnie Tusk stawia na kluczowe sprawy. To powoduje, że nie wytraca energii na niepotrzebne potyczki – dodaje.

Inni zwracają uwagę na większe wsłuchiwanie się w głosy partnerów wieloczłonowej koalicji. W czasach rządów PO-PSL nie było tego problemu, bo zdecydowanie silniejszą pozycję miała PO.

Tusk przez swój autorytet jest głównym spoiwem koalicji i jej niekwestionowanym przywódcą. A korzystając ze swoich zdolności, potrafił też oczarować wielu ministrów z koalicyjnych partii.

Jeden z polityków KO przyznaje, że konstrukcja obecnego rządu ma wymusić większe zaangażowanie koalicjantów, a także ich jak najbardziej powiązać. Rzeczywiście: Lewica i Trzecia Droga otrzymały relatywnie dużo resortów, jest też rekordowa liczba sekretarzy i podsekretarzy stanu, bo wszystkie partie mają swoich wiceministrów niemal we wszystkich resortach. Czasami ociera się to o groteskę, bo nawet z zewnątrz widać, że wielu wiceministrów ma fikcyjne zadania.

Tym niemniej, jak przyznaje polityk koalicji, w poprzednich rządach Tusk czasem nie wahał się pozbywać ludzi nawet z błahych powodów, a teraz toleruje dużo więcej.

Drapieżnik

Oczywiście są sytuacje, kiedy ingeruje, jak wtedy, gdy polecił Paulinie Hennig-Klosce wycofać się z zamiaru dopisania przepisów wiatrakowych do ustawy o cenach energii, albo gdy zmusił do pozbycia się z resortu cyfryzacji córki europosłanki Polski 2050 Róży Thun (kiedyś w PO), co wywołało nawet krytyczne komentarze marszałka Hołowni.

Postępuje w taki sposób jednak tylko wtedy, gdy po pierwsze widzi wizerunkowe zagrożenie, a po drugie może przy okazji wbić szpilę jednemu z koalicjantów. Pokazując tym samym, że są oni jednocześnie rywalami, a on nadal pozostaje politycznym drapieżnikiem.

Wielu polityków potwierdza, że Tusk najpierw napuszcza na siebie skonfliktowane Trzecią Drogę i Lewicę, a następnie wjeżdża na białym koniu jako rozjemca. Tak było w przypadku sporu o aborcję – po ofensywie Lewicy i akcji Hołowni z wstrzymywaniem ustaw z jednej strony zganił Hołownię, a z drugiej podczas posiedzenia Rady Krajowej PO przedstawił wykładnię przepisów, do której przestrzegania zostali zobowiązani lekarze, co przyćmiło starania Lewicy.

Spośród liderów koalicyjnych najbliżej mu do Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ten bowiem nigdy Tuska nie zawiódł, a w 2012 r. jako minister pracy wziął „na klatę” podwyższenie wieku emerytalnego, co zresztą dziś premier uważa za swój polityczny błąd.

Najchłodniejsze relacje łączą Tuska z Włodzimierzem Czarzastym. W stosunkach z Szymonem Hołownią ostatnio wzrosło napięcie, zwłaszcza na tle zamieszania wokół ustaw aborcyjnych. Między premierem i marszałkiem Sejmu doszło do wymiany zdań na Twitterze, skądinąd stanowiącym nowy instrument polityczny, niewykorzystywany do tego stopnia za czasów poprzedniego premierostwa Tuska.

Mimo tych kampanijnych zawirowań we wszystkich ugrupowaniach tworzących koalicję istnieje świadomość jej bezalternatywności i tego, że nie rozpadnie się przynajmniej do wyborów prezydenckich.

Kanclerz

Sporą część polityków obozu rządowego dziwi jednak pasywność Tuska w wielu sprawach. W niektórych resortach trwa stan prowizorki. Na czele większości spółek skarbu państwa stoją tymczasowi prezesi, niepewna jest sytuacja mediów publicznych, w licznych instytucjach państwowych wciąż pozostają nominaci PiS, a rząd jako całość nie ma nawet rzecznika prasowego, który tłumaczyłby podejmowane decyzje (lub ich brak). Z tzw. 100 konkretów na 100 dni, czyli programowego manifestu KO, spełniono zaledwie kilka punktów. Niewiele udało się zrealizować też z listopadowej umowy koalicyjnej.

Mało dzieje się również pod względem prawodawczym w parlamencie. Niewykluczone, że to efekt – deklarowanej mimochodem w TVN24 – niechęci Tuska do jego prac. Nawet posłowie KO narzekają na brak komunikacji między rządem a klubem.

W ugrupowaniach koalicyjnych można usłyszeć, że ustawy nie są przesyłane z rządu z uwagi na spodziewany sprzeciw prezydenta. Czy oznacza to, że jedną z cech różniących obecnego Tuska od dawnego jest niewchodzenie w konflikty, które mogą być przegrane?

Niektórzy dziennikarze uważają, że Tusk po pierwsze robi dziś tylko to, co wynika z badań, a po drugie najważniejsza jest dla niego sprawczość. Stąd brak rozstrzygnięć w pomniejszych sprawach i twarde wchodzenie w tematy uważane za kluczowe, takie jak porządek w mediach publicznych czy wymiarze sprawiedliwości.

– Solą systemu PiS, mającą zagwarantować ludziom tej partii bezkarność, była zabetonowana prokuratura, którą ministrowi Bodnarowi udało się sprawnie rozmontować – mówi poseł Mariusz Witczak. Resort dla Bodnara to również pomysł Tuska, przeforsowany mimo pewnych wątpliwości w jego otoczeniu.

Nie ma się co dziwić, że takie działania nie budzą zachwytu w PiS. – Tusk tak rządzi, jakby miał rządzić dożywotnio albo dożywotnio siedzieć – mówi jeden z posłów tego ugrupowania.

Prezydent

Pomimo wyraźnego skrętu w lewo, np. w sprawach aborcji, Tusk nie kieruje się żadną spójną doktryną ideową, choć unika już takich sformułowań jak „polityka ciepłej wody w kranie” czy stwierdzeń w rodzaju „jeśli masz wizję, to idź do okulisty”. Zauważmy, że nawet w czasach poprzedniego premierostwa dawny liberał, wyciągając wnioski z błędów Unii Wolności czy przegranej w 2005 r., nie unikał akcji czysto populistycznych, wzywając np. do chemicznej kastracji pedofili czy zamykając jednego dnia cały rynek hazardu.

Nowego Tuska widać natomiast po sposobie, w jakim realizuje kohabitację z prezydentem Dudą. Jak tylko może, stara się go omijać lub ignorować, nie wikłając się, poza sprawami bezpieczeństwa, w jakiekolwiek negocjacje. To sytuacja inna niż w czasach kohabitacji z Lechem Kaczyńskim. Z tym ostatnim Tusk miał sporo konfliktów, ale wiele z nich zostało rozładowanych podczas rozmów mających bardziej kameralny charakter. Obaj panowie dobrze się znali prywatnie, co nie ma miejsca w przypadku Tuska i Dudy.

Co będzie dalej? Donald Tusk wie, że jego kariera powoli zbliża się do końca, a pula stanowisk, o jakie może walczyć, jest już niewielka. Stąd w przestrzeni publicznej pojawiły się dywagacje, czy jednak nie zdecyduje się na udział w wyborach prezydenckich w 2025 r.

Co prawda nie chciał walczyć o prezydenturę w 2010 r., przekonując, że realna władza to premierostwo. W 2020 r. nie zmienił zdania, wiedząc, że za rządów PiS, w warunkach spodziewanej nagonki medialnej, jest niewybieralny. Ale w roku 2025 r. sytuacja może być inna i Tusk może chcieć odwojować to, co stracił w pojedynku z Lechem Kaczyńskim w 2005 r. Prezydentura to jeden z nielicznych politycznych ośmiotysięczników, których jeszcze nie zdobył.

Mimo wzgardliwych wypowiedzi samego Tuska o „żyrandolach” w Pałacu Prezydenckim to wcale nie byłoby takie złe ukoronowanie kariery dla blisko 70-letniego polityka.

Ludzie Tuska

Jak wielu liderów, Donald Tusk lubił się otaczać „dworem”. Za poprzedniego premierostwa byli to ludzie, z których część znała się z KLD: Jan Krzysztof Bielecki, Krzysztof Kilian, Grzegorz Schetyna, Mirosław Drzewiecki, Rafał Grupiński, Sławomir Nowak. Z czasem część odpadła, a coraz większe znaczenie miał Paweł Graś, który był przy Tusku w Brukseli, a obecnie jest szefem gabinetu politycznego.

Po powrocie do PO w 2021 r. Tusk oparł się na ludziach, których zastał w kierownictwie partii, przede wszystkim na sekretarzu generalnym Marcinie Kierwińskim, przewodniczącym Borysie Budce i rzeczniku Janie Grabcu. Po powstaniu rządu zajęli w nim kluczowe stanowiska.

To jednak współpracownicy operacyjni. Jeśli chodzi o kwestie strategiczne i wizerunkowe, nadal duży wpływ ma Igor Ostachowicz, który był już doradcą wizerunkowym w czasach poprzedniego premierostwa. Bliskim i zaufanym człowiekiem Tuska jest też Bartłomiej Sienkiewicz.

Premier zawsze miał szczególne relacje z kobietami, wychodząc z założenia, że nie są one dla niego takim politycznym zagrożeniem jak mężczyźni. Kiedyś osobą szczególnie mu bliską była Ewa Kopacz, dziś „szarą eminencją” jest wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela. Kampania wzmocniła też pozycję kolejnej wicemarszałek Moniki Wielichowskiej, która organizowała spotkania lidera PO w całym kraju. Stosunkowo nową osobą jest podsekretarz Agnieszka Rucińska – dawna dziennikarka Polskiego Radia, która odpowiada głównie za kwestie medialne.

W relacjach półprywatnych Tusk ma wciąż kontakt z gdańskimi druhami z lat 80.: naczelnym „Przeglądu Politycznego” Wojciechem Dudą i Grzegorzem Fortuną. Radzi się ich np. w kwestiach polityki historycznej. Kontakt utrzymuje też z Tomaszem Arabskim – niegdyś szefem KPRM, dziś pracującym w sektorze bankowym.

Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, Rafał Grupiński, Piotr Targiński oraz Mirosław Drzewiecki na terenie Sejmu. Warszawa, 22 października 2007 r. / fot. Paweł Kula / PAP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Z wykształcenia biolog, ale od blisko 30 lat dziennikarz polityczny. Zaczynał pracę zawodową w Biurze Prasowym Rządu URM w czasach rządu Hanny Suchockiej, potem był dziennikarzem politycznym „Życia Warszawy”, pracował w dokumentującym historię najnowszą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Jak się zmienił Donald Tusk