Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Chcesz zacząć pracować seksualnie, ale nie wiesz, jak? Nasz kolektyw nie powie ci, jak wejść w branżę, ponieważ nie promujemy pracy seksualnej. Promujemy bezpieczną pracę seksualną i dlatego polecamy zaglądać do »Doświadczalnika«” – mówi członkini Sex Work Polska w filmie opublikowanym na Facebooku. „Doświadczalnik” to wydany w 2019 r. zbiór wiedzy o tym, „jak pracować seksualnie w sposób bezpieczny, świadomy i satysfakcjonujący”. Został napisany przez nieformalną grupę pracownic seksualnych przy wsparciu Funduszu Feministycznego oraz kolektywu Sex Work Polska i dotyczy trzech zawodów z branży: masażu erotycznego, striptizu i „full serwis/eskort”.
Przekonanie, że słowo „prostytucja” jest stygmatyzujące, a praca seksualna (w tym „»full serwis« (seks klasyczny, oralny, analny, fetysze)”) to zwyczajna praca, rozpowszechnia coraz więcej osób.
Prostytucja w normie
– Założyłyśmy kolektyw Sex Work Polska spontanicznie, w 2014 roku – mówi dr Agata Dziuban z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, która wraz z Anną Ratecką, wówczas doktorantką w tym instytucie, stworzyła pierwszą inicjatywę na rzecz praw osób z tej branży w Polsce. – Chciałyśmy podpisać jako podmiot list protestacyjny przygotowany przez Międzynarodowy Komitet na rzecz Praw Osób Pracujących Seksualnie i wyrazić sprzeciw wobec przyjęcia przez Parlament Europejski rezolucji Mary Honeyball, która zrównywała pracę seksualną z niewolnictwem seksualnym i handlem ludźmi. List protestacyjny podpisało 560 organizacji z całego świata.
„Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie wykorzystywania seksualnego i prostytucji oraz ich wpływu na równouprawnienie płci” została jednak przyjęta. Czytamy w niej m.in., że „prostytucja, przymusowa prostytucja oraz wykorzystywanie seksualne są kwestiami bardzo powiązanymi z płcią oraz naruszającymi godność ludzką, sprzecznymi z zasadami praw człowieka obejmującymi równość płci”, a „normalizacja prostytucji ma wpływ na pojmowanie seksualności przez młodych ludzi oraz relacje pomiędzy kobietami i mężczyznami”.
– Nie podpiszę się pod stwierdzeniem, że przyczyniam się do „normalizowania prostytucji”, nie rozumiem tej kategorii – mówi dziś Dziuban. – Zajmuję się działaniami, które mają upowszechniać wiedzę na temat sytuacji osób pracujących seksualnie i wspierać je w możliwości realizowania ich praw i podmiotowości, która przez tego rodzaju kategorie jest ograniczana. W Polsce takie osoby są pozbawiane dostępu do podstawowych praw, doświadczają dyskryminacji, systemowej i instytucjonalnej przemocy. Przepisy prawa pozbawiają je narzędzi obrony.
Zakładając Sex Work Polska, Dziuban i Ratecka były nie tylko badaczkami UJ zajmującymi się m.in. sytuacją osób w prostytucji, ale też streetworkerkami Centrum Profilaktyki i Edukacji Społecznej „Parasol” w Krakowie. Towarzyszyły tam osobom doświadczającym prostytucji, rozdawały prezerwatywy, wykonywały pracę socjalną i edukacyjną.
– Jeżeli działamy na rzecz jakiejś społeczności, warto oddać jej pierwszoplanową pozycję w określaniu tego, czego chce i czego potrzebuje – wyjaśnia Dziuban. – Inicjując Sex Work Polska, chciałyśmy stworzyć przestrzeń, w której osoby pracujące seksualnie mogą rozmawiać o swoich potrzebach i formułować postulaty. Dotychczas osoby te były traktowane paternalistycznie i protekcjonalnie. Nie brały udziału w tworzeniu polityk określających warunki ich pracy ani w debatach. Celem kolektywu SWP jest też zapewnianie osobom pracującym seksualnie wsparcia prawnego, psychologicznego, interwencji kryzysowych, wiedzy na temat ich praw, dostępu do usług medycznych i pomocy instytucjonalnej, które są dla nich często niedostępne ze względu na kryminalizację i dyskryminację.
Korzenie feminizmu?
Zanim jednak do SWP dołączyły osoby z branży, przez dwa lata był to dwuosobowy kolektyw. W 2016 r. jego członkinie przetłumaczyły „Manifest o włączenie walki o prawa pracownic i pracowników seksualnych do postulatów ruchu feministycznego”, który został opublikowany na stronie „Codziennika Feministycznego” i kończy się słowami: „Pracownice seksualne były jednymi z pierwszych feministek. Nie upominając się o prawa kobiet świadczących usługi seksualne, współczesny ruch feministyczny de facto odcina się od swoich korzeni”.
Z kolei Mira Kowalska, jedna z pierwszych członkiń Sex Work Polska z doświadczeniem prostytucji, podczas pierwszego przemówienia SWP na warszawskiej Manifie w 2017 r. mówiła tak: „Przemocą jest traktowanie pracownic i pracowników seksualnych jako osób niezdolnych do podejmowania samodzielnych decyzji lub patologicznych jednostek, odmawiając tym samym osobom pracującym głosu. Przemocą jest kryminalizacja miejsc pracy, odbieranie podstawowych praw pracowniczych i spychanie pracownic i pracowników seksualnych do podziemia. Przemocą jest krzywdzący i obraźliwy język stosowany w debacie publicznej”.
W 2017 r. członkinie kolektywu doświadczające prostytucji zaczęły też wypowiadać się w mediach. Wyrażały zadowolenie ze swojej sytuacji i domagały się dekryminalizacji całej branży (sama prostytucja nie jest nielegalna, zabronione jest sutenerstwo, kuplerstwo i stręczycielstwo). Mira Kowalska udzieliła wywiadu „Dużemu Formatowi”, a „Krytyka Polityczna" opublikowała dwa teksty Świętej Ladacznicy.
„Jestem młodą, ambitną kobietą, która w dzieciństwie uwielbiała »Pretty Woman« i fantazjowała o pracy dziwki – pisała Święta Ladacznica w pierwszym artykule dla „KP". – Od dwóch lat zarabiam na swoją przyszłość jako dziewczyna do towarzystwa. (...) Moja praca daje mi wiele satysfakcji i pozwala powoli uporać się z różnymi trudnościami”. Drugi był odpowiedzią na polemikę kryminolożki dr Magdaleny Grzyb i kończył się stwierdzeniem, że osoby przeciwne normalizowaniu prostytucji „muszą odrobić ważną lekcję z lewicowego światopoglądu, feminizmu i praw człowieka”.
W tym samym roku Ratecka rozpoczęła realizację na UJ projektu badawczego „Mobilizacja społeczna na rzecz praw kobiet świadczących usługi seksualne w Polsce w kontekście transnarodowym”, sfinansowanego przez Narodowe Centrum Nauki (kwota: 93 600 zł). Dziuban była drugą wykonawczynią tego projektu i opiekunką naukową Rateckiej, która dwa lata później otrzymała z NCN-u kolejny grant (151 032 zł na projekt „Sytuacja kobiet świadczących usługi seksualne w świetle teorii uznania”), a w zeszłym roku obroniła doktorat na ten temat.
Bez wstydu
Dziuban i Ratecka są jedynymi osobami, które działają w (do dziś niesformalizowanym) kolektywie Sex Work Polska od początku. Mira Kowalska nie wypowiada się już publicznie (przynajmniej pod tym pseudonimem), a Święta Ladacznica wyszła z prostytucji i ostrzega innych przed tym zajęciem i normalizowaniem go. Pojawiają się jednak kolejne osoby, które zapewniają, że decyzję o pracy w seksbiznesie podjęły świadomie (nawet jeśli – o czym też mówią – podejmowały ją jako osoby niepełnoletnie albo borykają się z uzależnieniami) i są z niej zadowolone.
Ludzie na sprzedaż
W 2021 r. dwie kobiety z branży (członkini i była członkini SWP) założyły podcast o pracy seksualnej. W jednym z odcinków wyjaśniają, dlaczego nie należy używać słowa „prostytucja”. „Słowo na »p« jest pejoratywne i przemocowe", a podcast nosi nazwę... „Dwie dupy o dupie”.
„Nigdy nie wypowiadaj się w naszym imieniu, nawet jeżeli masz dobre chęci – czytamy w poradniku „Jak pisać o pracy seksualnej bez stygmy?”, wydanym w 2022 r. w ramach grantu Funduszu Feministycznego. – Każda z nas jest najlepszą i niepodważalną specjalistką w dziedzinie swojego życia, potrzeb, doświadczeń i pracy, jaką wykonujemy. Wiemy, jakie rozwiązania nam służą, a jakie – wręcz przeciwnie. To często w dyskursie »eksperckim« – psychologów czy seksuologów spotykamy się z ograniczającym myśleniem wynikającym z obyczajności i stygmy, a nie rzeczowej oceny sytuacji”. Poradnik pisany jest w pierwszej osobie liczby mnogiej, choć tylko jedna z trzech autorek, Aleksandra Kluczyk, określa się jako osoba pracująca seksualnie. Oprócz niej współautorkami są Olga Ostrowska, studentka i członkini SWP, i Karolina Rogaska, dziennikarka i autorka książki „Bez wstydu. Sekspraca w Polsce”.
Rogaska zajmuje się tą tematyką od 2018 r., kiedy to napisała dla Onetu wcieleniowy reportaż o pracy w klubie go-go. Zatrudniła się jako striptizerka i napisała artykuł, który kończył się słowami: „[Misha] chciałaby skończyć pracę jako striptizerka. Może potem udałoby się odbudować zaufanie do mężczyzn i z kimś związać. – Załóżmy, że miałabyś męża, urodziłaby ci się córka. Jak byś przyjęła, gdyby przyszła do ciebie i powiedziała, że chce tańczyć na rurze? – pytam. Misha nie zastanawia się na odpowiedzią nawet sekundy. Rzuca od razu: – Wolałabym, żeby miała normalne życie”.
Autorka zamieściła ten reportaż również w książce, dodając opis swojego striptizu (według redakcji Onetu „za mocny”) i zmieniając zakończenie. W książce artykuł kończy się słowami: „Misha myśli, że posiedzi w biznesie jeszcze trzy lata, aż odłoży na własne mieszkanie. A potem coś się wymyśli”.
Pytam Rogaską, dlaczego dokonała tej zmiany, na jakiej podstawie twierdzi, że praca seksualna nie traumatyzuje, tylko pomaga uporać się z traumami, i czy podczas pisania „Bez wstydu” i „Bez stygmy” konsultowała się z jakimiś psychologami i seksuologami. Odmawia wypowiedzi.
Mityczna figura
„Niektóre osoby z branży mają traumy z przeszłości, ale często właśnie ta praca pozwala im sobie z nimi poradzić – mówiła Rogaska w wywiadzie dla „Dużego Formatu”. – Na przykład osobom z doświadczeniem przemocy seksualnej w przeszłości praca na planie filmu porno czy umawianie się z klientami w mieszkaniu pozwala odzyskać poczucie kontroli”.
– Absolutnie sprzeciwiam się myśleniu, że prostytucja leczy – mówi prof. Maria Beisert, prawniczka, psycholożka i seksuolożka, kierowniczka Zakładu Seksuologii Społecznej i Klinicznej Wydziału Psychologii i Kognitywistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Prostytucja nie jest czynnikiem chroniącym przed zaburzeniami. Przeciwnie, jest czynnikiem wysokiego ryzyka, że traumy się zsumują i doprowadzą do skutków negatywnych. Narażanie się na rewiktymizację nie jest czynnikiem leczącym, a prostytucja właśnie na to naraża i powinna być rozpatrywana jako zjawisko, które może doprowadzić do zaburzeń. To, czy doprowadzi, czy nie, zależy od proporcji między czynnikami chroniącymi a czynnikami ryzyka. Ale to prawda, że prostytucja nie musi skończyć się zaburzeniem funkcjonowania osoby, która się nią zajmuje. Wyjaśnia to np. teoria rezyliencji. Jednak twierdzenie, że prostytucja pomaga radzić sobie z traumami, jest wypaczeniem istoty tej teorii.
Kolektyw Sex Work Polska również głosi poglądy sprzeczne z wiedzą psychologiczną i seksuologiczną. Na przykład Agata Dziuban uważa, że „funkcjonują takie narracje, że osoby pracujące seksualnie pracują, bo np. są ofiarami przemocy seksualnej w dzieciństwie. Nie ma badań, które by potwierdzały, że istnieje jakaś dysproporcja doświadczenia przemocy seksualnej w dzieciństwie między osobami pracującymi seksualnie a osobami, kobietami w ogólnej populacji”.
– Według polskich badań 80 proc. osób zajmujących się prostytucją było wykorzystanych seksualnie w dzieciństwie – zaprzecza tezie Kolektywu prof. Beisert. – Ten czynnik jest dobrze zanalizowany na przestrzeni wielu lat w badaniach w Polsce i na świecie. Badania są rzetelne, dobrze udokumentowane, o dobrej metodologii. Nie ma wątpliwości, że związek między wykorzystaniem seksualnym w dzieciństwie a prostytucją jest silny, i że jest to czynnik, który w sposób nieświadomy może zaważyć na decyzji o wejściu w prostytucję. Nie można go pomijać ani mówić, że nie istnieje.
Wykład, podczas którego Dziuban podważała ten fakt, został wygłoszony w ramach Festiwalu Seksualności 2022, zorganizowanego przez Koło Naukowe Seksuologii Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. W lutym tego roku został opublikowany na stronach projektu Strefa Psyche Uniwersytetu SWPS i wzbudził duże kontrowersje – zarzucano uczelni, że normalizuje czy wręcz promuje prostytucję.
W końcu SWPS obiecała zorganizowanie debaty eksperckiej. We wrześniu rzeczniczka prasowa SWPS, Renata Czeladko, zapewniała „Tygodnik”, że Strefa Psyche nie normalizuje prostytucji, a w debacie zostaną zaprezentowane różne, także odmienne stanowiska. Tak się jednak nie stało.
Debatę zorganizowano w październiku, oprócz Dziuban wzięły w niej udział dr pedagogiki Joanna Dec-Pietrowska (Uniwersytet Zielonogórski), dr psychologii Katarzyna Grunt-Mejer (SWPS) i Magdalena Smaś-Myszczyszyn (SWPS, przedstawiana jako dr nauk hum., choć doktoratu nie ma, i jako doktorantka Instytutu Psychiatrii i Neurologii, co również nie jest prawdą). Żadna z nich nie miała odmiennego stanowiska niż Dziuban, której wypowiedzi zajęły prawie połowę spotkania.
Równie kontrowersyjne są poglądy założycielki Sex Work Polska na temat handlu ludźmi w celu eksploatacji seksualnej. Dziuban, powołując się na rządowe raporty (ukazujące wyłącznie przypadki wykryte przez służby), bagatelizuje ten problem. W jednym z wywiadów stwierdziła wręcz, że to „raczej mityczna figura” i że ona w ciągu 12 lat badań „nie spotkała się z sytuacjami, w których [osoby] były bezpośrednio przymuszane do świadczenia usług seksualnych”. Tymczasem w internecie można znaleźć liczne doniesienia o przemocy stosowanej wobec prostytutek w Polsce, m.in. o tatuowaniu ich przez „właścicieli”.
Zmiana narracji
– Od dawna bronię stanowiska, że nie można zrównywać pracy seksualnej z handlem ludźmi, ale też nie mogę się zgodzić na marginalizowanie tego problemu i publiczne używanie określenia „mityczna figura” – mówi prof. Zbigniew Lasocik, kierownik Ośrodka Badań Handlu Ludźmi Uniwersytetu Warszawskiego. – Handel ludźmi to już raczej nie są przypadki kobiet porywanych z ulicy, bitych i gwałconych. Teraz to często subtelna gra groźnych i bezwzględnych przestępców na emocjach kobiet w sytuacjach przymusowych. Według ostatnich szacunków międzynarodowych w Polsce jest 200 tys. ofiar różnych form zniewolenia. Zasadnicza część to ofiary pracy przymusowej, ale badacze sugerują, że cały czas są wśród nich także ofiary eksploatacji seksualnej.
Mroczna strona YouTube’a. Co ujawniono w „Pandora Gate”
W lutym dwie publikacje Agory (pt. „Praca jak każda inna. Bardzo bym sobie życzyła, aby oddemonizować ten sex work w Polsce” i „Postanowiła zostać prostytutką. Wolałam pracować w burdelu niż dziesięć godzin na kasie”) zostały zgłoszone – jako propagujące prostytucję – do Rady Etyki Mediów, która jednak stwierdziła, że „nie ma uzasadnienia dla zarzutów naruszenia którejkolwiek z zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów”.
Można się jednak zastanawiać, czy przedstawianie prostytucji jako zwyczajnej pracy, zawsze z wolnego wyboru, w dodatku leczącej z traum, nie łamie „zasady pierwszeństwa dobra odbiorcy” (oznaczającej, że „podstawowe prawa czytelników, widzów, słuchaczy są nadrzędne wobec interesów redakcji, dziennikarzy, wydawców, producentów i nadawców”). Na pewno jednak, niestety, jest to zgodne z tendencjami panującymi w zachodnim świecie i promowanymi m.in. przez George’a Sorosa. Jego fundacja Open Society Foundation od dawna postuluje „zmianę narracji” na temat prostytucji (m.in. rezygnację z używania tego terminu) i finansuje działania „na rzecz pracowników seksualnych”, również w Polsce (wspierając m.in. Fundusz Feministyczny).
– Jestem feministką z krwi i kości, ale feminizm nie uwalnia od myślenia – mówi prof. Beisert. – Pozytywna tendencja społeczeństw demokratycznych do niewykluczania i niestygmatyzowania ludzi nie powinna prowadzić do przymykania oczu na patologię i normalizowania zjawisk szkodliwych w wymiarze jednostkowym i społecznym. Określanie prostytucji mianem „pracy seksualnej” zaciera ważną rzecz: traktowanie człowieka jako przedmiotu zaspokojenia potrzeb innej osoby, który jest cechą definicyjną tego zjawiska i patologią. To Orwellowska zmiana znaczeń.
Nieliczne polskie feministki, które publicznie sprzeciwiają się normalizowaniu prostytucji – np. Magdalena Grzyb, Urszula Kuczyńska czy Kaya Szulczewska – są określane mianem SWERF (ang. Sex Worker-Exclusionary Radical Feminist, radykalna feministka wykluczająca osoby pracujące seksualnie) i usuwane ze środowiska. Stowarzyszenie Bez, które wspiera osoby wychodzące z seksbiznesu, nie otrzymało grantu z Funduszu Feministycznego, a w tym roku zostało wyrzucone z Miasteczka Równości. Także organizator Parady Równości cofnął zaproszenie pod wpływem protestów części aktywistów, według których prostytucja zawsze była częścią kultury queerowej.
Jednak prostytucja zawsze była też częścią kultury patriarchalnej i – jak czytamy w „Rezolucji Parlamentu Europejskiego z dnia 5 lipca 2022 r. w sprawie ubóstwa kobiet w Europie” – „poważną formą przemocy i wykorzystywania, dotykającą głównie kobiet i dzieci”.
14 września Parlament Europejski znów o tym przypomniał, przyjmując „Rezolucję w sprawie regulacji dotyczących prostytucji w UE: jej skutków transgranicznych oraz wpływu na równouprawnienie płci i prawa kobiet”. Zachęca w niej państwa członkowskie do wprowadzenia tzw. modelu nordyckiego. Model ten, obowiązujący m.in. w Szwecji i Francji, zakłada dekryminalizację osób w prostytucji i oferowanie im wsparcia w wyjściu z branży, za to karanie wszystkich, którzy czerpią korzyści z wykorzystywania ich. W tym mężczyzn wciąż określanych mianem „klientów”, choć to właściwie „sprawcy prostytucji”.