Pożegnanie ukraińskiego poety na kijowskim placu Niepodległości zamieniło się w koncert

„Planem na teraz jest przetrwanie” – odparł, gdy padło wystudiowane pytanie, czym jest dla niego pisarstwo: męką, przyjemnością czy katharsis. Maksym Krywcow nie zrealizował swojego planu. Pozostały wiersze – w tym ten napisany dwa dni przed śmiercią.
[ zdjęcia ]

23.01.2024

Czyta się kilka minut

Pogrzeb Maksyma Krywcowa. Kijów, 11 stycznia 2024 r. / Fot. Piotr Sobik
Pożegnanie Maksyma Krywcowa na Majdanie Niepodległości. Kijów, 11 stycznia 2024 r. . / Fot. Piotr Sobik

Ujemna temperatura. Niebieskie ściany monastyru św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach, choć stoją dopiero od lat 90. XX w. (świątynię odbudowano po tym, jak ponad pół wieku wcześniej zniszczyli ją bolszewicy), już się napatrzyły. Słychać wzdłuż ich ścian pomruk śpiewanej przez chór żałobnej modlitwy i widać płomień chudych świeczek w rękach rodziny nad trumną Maksyma Krywcowa. Kijów żegna dziś poległego poetę.

Na wojnę poszedł Krywcow w 2014 r. na ochotnika, w szeregi Prawego Sektora. – Wiesz, ten Prawy Sektor, choć skrajnie nacjonalistyczny, gromadził tak naprawdę wszystkich, w tym takich poetów jak nasz Maks. Bo to były po prostu cholernie skuteczne chłopaki, a u boku skutecznych ludzi każdych chce walczyć – usłyszę potem od jednego ze znajomych Maksyma. – A jak mieli nie być efektywni, skoro składali się z ultrasów Dynama Kijów, siedzących zawsze w prawym sektorze, jeśli patrzysz od wejścia na stadion.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Krywcow cały czas pisał wiersze, fotografował. Walczył i w szesnastym, i w dziewiętnastym roku, w brygadzie Gwardii Narodowej „Rubież”. Dwa lata temu, gdy Rosja uderzyła na całego, wrócił na front. Przyjął pseudonim „Dali”, zapuścił wąs jak ekscentryk z Costa Brava.

Zginął 7 stycznia w chrystusowym wieku 33 lat, na swojej pozycji strzeleckiej gdzieś pod Kupiańskiem, na północnym odcinku frontu. Razem ze swoim kotem Darwinem, rudym i włochatym, z białym kołnierzykiem. O kocie też napisał wiersz.

Pożegnanie Maksyma Krywcowa na Majdanie Niepodległości. Kijów, 11 stycznia 2024 r. / Fot. Piotr Sobik

***

W tłumie wypełniającym cerkiew mieszają się żołnierze i kijowska cyganeria z włosami farbowanymi na niebiesko. Młodzież i poetyccy brodacze w norweskich swetrach, tak bardzo przypominający Maksyma, zerkającego na nich z portretów stojących przy otwartej trumnie. Jakby on sam zaraz miał wyjść zza którejś z kolumn i przecisnąć się między stłoczonymi, choć trochę bliżej.

Na pewno Dmytro Kociubajło też by przyszedł. W końcu Krywcow służył w „Wilkach Da Vinci”, jednostce nazwanej od pseudonimu „Da Vinciego”, jej dowódcy. Ale Dmytra pożegnano już kilka miesięcy temu, w tym samym monastyrze Archanioła.

Przed cerkwią robi się mały tumult w trakcie rozdawania proporców i tworzenia się szpaleru. Jakaś elegancka pani trzyma czarno-czerwoną flagę Prawego Sektora. Flagę ukraińską niesie nachmurzony żołnierz w kominiarce. Gdzieś dalej na wietrze szamoczą się proporce Sił Operacji Specjalnych, 3. Samodzielnego Pułku Specjalnego. Zaczyna wyć syrena alarmu przeciwlotniczego.

***

Pod koniec 2023 r. w Ukrainie ukazał się debiutancki zbiór wierszy Krywcowa zatytułowany „Wirszi z bijnicy”. W wolnym przekładzie „Wiersze z luki”, czyli wąskiego otworu strzelniczego, wokół którego przeważnie obracała się działalność poety-strzelca, obsługującego karabin maszynowy. Zbiór szybko znalazł się na liście najważniejszych pozycji roku ukraińskiego PEN Clubu.

„Twoja poezja jest bardzo subtelna, wnikliwa, czasem tak krucha, że, ​​zdaje się, jeden nieostrożny ruch i rozbije się jak szkło od fali uderzeniowej. Czym jest dla ciebie pisanie takiej poezji: chodzeniem po ostrzu, męką, przyjemnością, katharsis?” – takie pytanie zadano Maksymowi w zeszłorocznym wywiadzie dla pisma „Chitomo” (to w ramach realizowanego wraz z PEN Clubem projektu „Słowa i pociski” poświęconego ukraińskim pisarzom i pisarkom, którzy wstąpili w szeregi armii).

Krywcow opowiadał wtedy: „Właściwie to jestem jak naćpany, kiedy wymyślam opowiadania o ludziach. Zwłaszcza jeśli uda im się to wszystko przetrwać. O dziwo, okazuje się, że planem na teraz i najważniejszym osiągnięciem jest przetrwanie. Każda osoba biorąca udział w tej wojnie ma swoją własną historię. Ona jest wyjątkowa, osobista. Z ich dźwiękami, głosami, snami. Ktoś przez całe życie budował dom, ktoś został kierownikiem zmiany w fabryce drobiu, ktoś uwielbiał czytać grube księgi, ktoś zbierał opadłe liście lub kasztany. Człowiek – to historia”.

***

– Jego książki teraz nigdzie w księgarni nie znajdziesz, wykupili wszystko. Eeeh, a Maksym tak się bał, czy ktokolwiek będzie zainteresowany, czy ktoś ją kupi – zadumała się Iwanna, jego koleżanka. Stoi na uboczu od tłumu, obok wejścia do metra.

Wspomina: – Kiedy wrócił z wojny po raz pierwszy, pracował w VeteranHubie. To organizacja pomagająca weteranom i ich rodzinom w przystosowaniu się na nowo do życia w cywilu. Sporo się kręcił w reżyserskim towarzystwie i dużo fotografował, był utalentowanym fotografem. Należał też do jednej z organizacji reżyserskich, jakie zajmują się produkcją filmów dokumentalnych o wojnie. I moje ulubione: napisał wiersz „Yellow Scotch”, na podstawie którego zespół Yurcash zrobił muzykę do filmu komediowego „Nasze kotki” o żołnierzach ukraińskich w czasie wojny w 2014 r.

– Malownicze pisał te wiersze – dodaje. – Najwięcej o śmierci, bo dużo tej śmierci miał wokół siebie. Ale wiesz, poza tym to był wesoły bardzo. Strasznie się lubił śmiać.

***

Po majdanie Niepodległości niesie się z mikrofonu głos któregoś z bliskich Maksyma. Przypomina jego prośbę: „Jeśli będzie mój pogrzeb, odpalcie na nim jakiś kawałek z mojej playlisty”.

No to odpalają. Choć nie z playlisty, ale na żywo, bo na pogrzebie zjawił się gitarzysta. Po majdanie niesie się zimnofalowy ton gitary basowej, od którego robi się jeszcze zimniej.

Ktoś zaczyna czytać wiersz. Ten dziś słynny, bo napisany dwa dni przed śmiercią:

Moja głowa toczy się od okopowej pozycji do pozycji

jak kłąb suchych chwastów

albo piłka

moje ręce oderwane

porosną na wiosnę fiołkami

moje nogi

rozwleką sobaki i koty

moja krew

zafarbuje świat nową czerwienią

paleta barw Pantone: ludzka krew

moje kości

pochłonie ziemia

utworzą szkielet

mój przestrzelony automat

zardzewieje

biedniutki

moje rzeczy na zmianę i ekwipunek

oddadzą kolejnym rekrutom

ale szybciutko przyjdzie wiosna

żeby nareszcie

rozkwitnąć

fiołkami

Pogrzeb Maksyma Krywcowa. Kijów,  11 stycznia 2024 r. / Fot. Piotr Sobik

***

Po przeciwnej stronie tłumu niż Iwanna stoi Sasza. Sasza Gliadelow, lat 67, fotograf, od kilku dekad dokumentujący konflikty od Czeczenii po Karabach. A teraz wojnę w ojczystym kraju. Zmarznięte oko przyciska do aparatu. Był znajomym Maksyma.

– Wiesz, „geniusz” to szczególne słowo. Ale Maks... On był bardzo obdarzony, utalentowany. Jego poezja była mocna. O życiu i śmierci. Zwłaszcza o śmierci. Ale to chyba jeden z najważniejszych tematów dla poetów – opowie Sasza następnego dnia, rozsiadając się w swoim cieplutkim mieszkaniu. – Relacja ze śmiercią jest ważna. Nie możesz udawać, że ciebie to nie dotyczy, że to daleko. Śmierć jest blisko ciebie. A kiedy już to wiesz, jesteś wolny. Masz wolność, żeby żyć, żeby kochać.

Milczenie. I dalej: – Dwa razy w czasie tej wojny czyjaś śmierć przyprawiła mnie o płacz. Histeryczny, długo nie mogłem go powstrzymać. To nie wstyd – płakać. Nawet Achilles płakał nad ciałem przyjaciela.

Milczenie. – Spójrz, w przedpokoju wisi wydruk zdjęcia. To żołnierz, którego sfotografowałem we wrześniu 2019 r. w czasie akcji bojowej pod Awdijiwką. Spędziłem tam parę dni, robiłem mnóstwo zdjęć tego chłopaka. Był piękny jak rzeźba. Rok temu byłem w Charkowie, zbierałem się do spania, gdy zadzwonił mój przyjaciel: „Sasza, tamten chłopak od karabinu maszynowego, Andrij, nie żyje. Zbierał naszych poległych chłopaków. Nadepnął na minę i poległ”. Przeraźliwie się rozpłakałem.

Milczenie. – A drugi raz teraz. Czytałem wiersze Maksyma i płakałem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Rocznik 2001. Studiuje psychologię na SWPS w Katowicach. Od marca 2023 roku pisze dla Tygodnika Powszechnego korespondencje z Ukrainy.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Żeby nareszcie rozkwitnąć fiołkami