Powojenna historia niemieckiego obozu KL Plaszow to w dużej mierze dzieje niepamięci. W ostatnich latach to się zmienia. Jak to miejsce wygląda dziś?

Jest początek marca, siąpi chłodny deszcz. Marta Śmietana z Działu Muzealnego Muzeum KL Plaszow okutana jest w kurtkę i ukryta pod kapturem. Razem z nią, a także z fotografką „Tygodnika”, pójdziemy po zachowanych śladach. Tych na ziemi i tych niewidocznych, pod ziemią.
[ zdjęcia ]

19.03.2024

Czyta się kilka minut

Szary Dom na terenie byłego niemieckiego obozu pracy KL Płaszów. Kraków, marzec 2024 r.
Szary Dom na terenie byłego niemieckiego obozu pracy KL Plaszow, w tle bloki mieszkalne dzielnicy Podgórze. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

Z TEGO ARTYKUŁU DOWIESZ SIĘ:

  • Jak dzisiaj, po niemal ośmiu dekadach od likwidacji, wygląda teren byłego niemieckiego obozu pracy i koncentracyjnego KL Plaszow
  • Jak wygląda słynny Szary Dom, tymczasowe miejsce zamieszkania sadystycznego komendanta Amona Gotha, i co się z tym budynkiem stanie
  • Dlaczego przez lata teren obozu był zaniedbany, i jakie prace porządkujące i upamiętniające ruszyły w ostatnim czasie
  • Co pokazuje otwarta w połowie marca wystawa plenerowa

 

Niepozorny jest nawet ten jedyny w pełni zachowany budynek, który wszystko pamięta.

– Cegła, wapień z kamieniołomów pobliskich Krzemionek, kwadratowa szara bryła i trzy kondygnacje. Niewiele się zmienił, odkąd został w 1925 r. oddany do użytku jako część infrastruktury cmentarza żydowskiego, a później spełniał funkcję budynku administracyjnego obozu – zadziera głowę Marta Śmietana, kierowniczka Działu Muzealnego Muzeum KL Plaszow.

Jest początek marca, siąpi chłodny deszcz. Marta Śmietana okutana jest w kurtkę przeciwdeszczową i ukryta pod kapturem. 

Stoimy przed Szarym Domem: zachowanym do dziś budynkiem niemieckiego obozu pracy, a później obozu koncentracyjnego. Cztery kilometry od krakowskiego Rynku Głównego. Dwa od placu Zgody (dziś Bohaterów Getta), z którego niemal dokładnie 81 lat temu przyszło tu – ulicami Lwowską, Limanowskiego, Wielicką i przebiegającą tuż obok nas Abrahama – osiem tysięcy Żydów ze zlikwidowanego getta. Siedemset metrów od stacji kolejowej Kraków Płaszów, której obóz zawdzięcza nazwę (choć znajdował się w granicach Podgórza i Woli Duchackiej).

Alicja Hintz była 12-letnią dziewczynką, gdy po powstaniu warszawskim została wywieziona do Auschwitz. Opowiedziała nam swoją historię

Nie miała koszmarów sennych. Nie zapadła się w sobie, nie zamknęła w goryczy. Blizny są i dziś, ale rany się zagoiły. Wtedy przetrwała obóz, bo była z mamą. A później to już zawsze były razem.

SUBTELNE ŚLADY | – Stojąc przed Szarym Domem, jesteśmy tak naprawdę w centrum byłego obozu, tzn. w miejscu, gdzie krzyżują się trzy jego strefy – mówi Marta Śmietana. – Po prawej, gdzie teraz są bloki i słychać gwar życia, była część administracyjno-mieszkalna dla załogi obozu. Po lewej, gdzie rozciąga się duży, wznoszący się łagodnie ku górze teren zielony, znajdowała się część warsztatowa, a na wprost niej ta najważniejsza, dla więźniów.

Razem z Martą Śmietaną pójdziemy głównie przez teren tej ostatniej strefy.

Przewodniczka jest w takich miejscach potrzebna. Nie zobaczymy przecież pozostałości baraków, szpitala, latryny, łaźni, odwszalni, budynku kwarantanny czy szczotkarni. Ani innych wyraźnych oznak stojących tu w latach wojny (dokładnie od końca 1942 roku do jesieni 1944) ok. 200 budynków na przestrzeni ponad 80 hektarów. Skazani będziemy na subtelne ślady.

Mowa wszak o obozie, przez który przeszło 35 tys. ludzi, który pochłonął ok. 6 tys. z nich (głównie Żydów, ale też Polaków, Romów i przedstawicieli innych narodowości), którego pozostałości zostały niemal starte z powierzchni ziemi. I który długo – nie licząc pojedynczych elementów, jak gigantyczny Pomnik Ofiar Faszyzmu, widoczny z ruchliwej krakowskiej arterii ul. Kamieńskiego – nie był zbytnio upamiętniany.

W ostatnich latach prace na jego terenie przyspieszyły.

Betonowe pozostałości po domu przedpogrzebowym i Szary Dom na terenie byłego niemieckiego obozu pracy KL Plaszow. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

SPECYFIKA MIEJSCA | Ruszamy łagodnym wzgórzem, które prowadzi do dawnej części więziennej. Po prawej mijamy betonowe pozostałości po domu przedpogrzebowym, który Niemcy wysadzili w czasie budowy obozowej linii kolejowej. Te gigantyczne kamienie to i tak – jak na to miejsce – wyraźne i dotykalne ślady przedobozowego i obozowego pejzażu.

Bo już o tym, że idąc po trawie, poruszamy się po terenie cmentarza żydowskiego, trzeba wiedzieć. – Dopóki pozostają tu ludzkie szczątki, teren ten zgodnie z zasadami judaizmu jest nekropolią – mówi przewodniczka.

Skrzyżowanie codziennego życia i dramatycznej przeszłości to specyfika tego miejsca: z jednej strony wielki i bujny teren zielony, z beztrosko przechadzającymi się rodzinami i hasającymi psami, a z drugiej historia.

Gdy wspinamy się stokiem byłej części obozowej, Marta Śmietana zwraca mi uwagę, że przed momentem minęliśmy wystający z darni fragment nagrobka: – Prócz tak widocznych śladów ziemia poobozowa wciąż pracuje, odsłaniając co i rusz elementy znajdujące się wcześniej tuż pod powierzchnią. 

Wystający z darni fragment nagrobka na terenie byłego niemieckiego obozu pracy KL Plaszow. Muzeum, miejsce pamięci, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

Obóz powstawał na terenie dwóch stykających się nekropolii: tzw. nowego cmentarza żydowskiej gminy krakowskiej (powołanego w latach 30. XX w.) i starszego, należącego do gminy Podgórze (wiek XIX).

– Baraki budowano wprost na czasami jeszcze świeżych nagrobkach – mówi Marta Śmietana. – Więźniom zdarzało się mówić: „Nam, żywym, kazano mieszkać na cmentarzu. A z cmentarza się nie wraca”.

ŻYDZI I POLACY | W ten sposób obszar KL Plaszow połączył Żydów zmarłych przed wojną z tymi, którzy stracili życie w jej trakcie. „Teren obozu jest wielkim cmentarzyskiem, na którym rozsiano popioły kilku tysięcy ofiar – pisze Ryszard Kotarba w wydanej w 2016 r. przez IPN książce „Niemiecki obóz w Płaszowie 1942-1945”. – Tu w pewnym stopniu dopełniły się losy krakowskich Żydów, tu trafili w większości po likwidacji getta, tu ginęli w egzekucjach, w wyniku chorób i przymusowej pracy. To również cmentarz ponad 2 tysięcy Polaków, zarówno więźniów obozu, jak i przywożonych przez Gestapo osób skazanych na śmierć”.

Gdy docieramy do tej części byłego obozu, gdzie w lipcu 1943 r. stanęły baraki dla polskich więźniów „obozu pracy wychowawczej”, Marta Śmietana zwraca mi uwagę na inny szczegół: – Spadek terenu, po którym się wspinaliśmy, jest w jednym miejscu wyraźnie przełamany podłużnym wypłaszczeniem. To pozostałość po jednym z baraków. Dlatego trzeba się uważnie przyglądać przestrzeni byłego obozu, by usłyszeć jej opowieść.

Pomóc w tym ma otwarta 15 marca wystawa plenerowa. Składa się m.in. z czternastu tablic i oddaje głos byłym więźniom.

Były niemiecki obóz pracy KL Plaszow, miejsce pamięci. Muzeum, wystawa plenerowa „KL Plaszow. Miejsce po, miejsce bez”, Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

TABLICE | Ich historię można by zacząć i równocześnie skończyć nieopodal tego wypłaszczenia – przed placem apelowym o powierzchni ponad sto na sto metrów (kiedyś był otoczony barakami, teraz jego granice wyznacza opaska usypana z jasnego żwiru).

Zacząć, bo w tym miejscu odbywała się, w jednym z sąsiadujących z placem budynków, kwarantanna nowo przybyłych. Skończyć, bo plac służył egzekucjom i selekcjom.

„Rano zaprowadzili nas do łaźni i na Entlausung [odwszawianie – red.]. Stamtąd wyprowadzono nas w jednej sukni i jednej bieliźnie. Resztę nam zabrano” – wspomina Lieba Tiefenbrun na jednej z wystawowych tablic („05 Kwarantanna”), umieszczonej tuż przy placu.

– Lieba Tiefenbrun opowiada o kolejnej utracie całego swojego świata – mówi Marta Śmietana, gdy stoimy przy tablicy. – Kolejnej, bo przecież wcześniej zostali wypędzeni ze swojego domu i pognani do getta, a później również z tego getta zostali wyrzuceni. Na miejscu, właśnie w budynku kwarantanny, odebrano im wszystko poza tą jedną suknią i bielizną.

Wystawa plenerowa „KL Plaszow. Miejsce po, miejsce bez”. Na zdjęciu widok na plac apelowy, z tablic dowiemy się, że sąsiadował z jednej strony z barakami więźniów polskich, z drugiej – żydowskich. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

Plac apelowy, dowiemy się z innej tablicy, sąsiadował z jednej strony z barakami więźniów polskich, z drugiej – żydowskich.

„Najgorsze były apele dwa razy dziennie – przeczytamy we wspomnieniu Haliny Schütz. – Stanie na placu po trzy godziny, stawanie o 4-tej rano i inne takie szykany. W tym czasie byłam świadkiem wieszania młodego, 16-letniego chłopca za śpiewanie przy pracy rosyjskiej piosenki ludowej »Czubczyk«. Wieszali go trzy razy, bo dwa razy zerwał się sznur, i wszyscy zgromadzeni na placu musieliśmy na to patrzeć”.

WIZUALIZACJE | Plac apelowy to też miejsce pamiętające bodaj najtragiczniejsze zdarzenie w historii obozu: 7 maja 1944 r., w związku z planowanym przybyciem transportu węgierskich Żydów, odbył się tzw. apel zdrowotny. „Przed komisją SS przemaszerowali nago wszyscy więźniowie, a naczelny lekarz dr Blancke oceniał ich dalszą przydatność do pracy i prawo do życia. W tydzień później odtransportowano do KL Auschwitz 1,5 tysiąca ludzi, gdzie zostali natychmiast zamordowani. Na śmierć wysłano przy tym prawie wszystkie małe dzieci” – pisze Ryszard Kotarba.

KL Plaszow, miejsce zbiorowego pochówku. Tu chowano Żydów mordowanych podczas likwidacji getta, tu spoczywają szczątki więźniów obozu. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

Nie więcej niż sto metrów od placu apelowego Marta Śmietana pokazuje mi kolejną z tablic („06 Masowy grób”): miejsce zbiorowego pochówku i pierwszy obozowy punkt egzekucji. Tu chowano Żydów mordowanych podczas likwidacji getta, tu spoczywają szczątki więźniów obozu. Masowe mogiły przekopywano koparkami, zwanymi bagrami.

„Raz wieczorem nagły apel. Strach. Obóz obiega wieść, że mają dziesiątkować. Rozstrzelano siedmiu za to, że jeden usiłował zbiec. Pochowano ich pod bagrem. Utarło się powiedzenie: »Jak coś przeskrobiesz, pójdziesz pod bagier«” – wspomina w świadectwie na tablicy Mojżesz Teller.

Marta Śmietana: – Na większości tablic są, poza tekstem kuratorskim i fragmentami relacji, historyczne zdjęcia wykonane w latach 1943-44, pokazujące teren w czasach działania obozu. W przypadku trzech tablic informujących o miejscach pochówków wykorzystujemy współczesną technologię: wizualizację tzw. pochodnych numerycznego modelu terenu, na której widać masowe groby.

Kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów za tablicą – podobnie jak w przypadku czternastu innych – widać niepozorną przestrzeń, do której tablica odsyła: poza ziemią, trawą, ogołoconymi jeszcze w marcu zaroślami, tylko betonowe znaczniki.

– Miejsce byłego niemieckiego obozu KL Plaszow jest niezwykłe również z tego powodu, że daje tyle przestrzeni na własne doświadczenie, własne wyobrażenie i zadumę – mówi Marta Śmietana.

NIENACHALNOŚĆ | Nie inaczej będzie kilkaset metrów dalej.

„Na prawo od górnej drogi za ogrodzeniem stały kobiece baraki. Pomiędzy blokami chodziły dzieci wypuszczone z Kinderheimu [baraku dla dzieci – red.], ożywiając pustawe uliczki międzyblokowe; niektóre stały w gromadkach przy bramie, wypatrując ojców. Gdy ci podchodzili, rzucały już z daleka okrzyki pozdrowienia. Ojcowie wchodzili za bramę i przyklękając, obejmowali maleństwa” – czytamy we wspomnieniu Tadeusza Śliwińskiego (tablica „03 Baraki mieszkalne”).

Wystawa plenerowa „KL Plaszow. Miejsce po, miejsce bez”. Na zdjęciu miejsce, gdzie stały kobiece baraki, tablica „03 Baraki mieszkalne”. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

Tuż za nią wchodzimy na schody wysypane jasnym żwirem. Po minucie dotrzemy nimi do miejsca, w którym mieścił się Kinderheim.

– Tu także pozostałości są minimalne. Gdy się pan uważnie przyjrzy, zobaczy kolejne wyrównanie terenu, które za miesiąc, dwa zniknie pod bujną wiosenną roślinnością – mówi Marta Śmietana. – Pytanie, jak dyskrecja i nienachalność tego miejsca wpływa na emocje zwiedzających. Znam takich, których ledwo dostrzegalna niwelacja terenu porusza bardziej niż coś bardziej namacalnego i czytelnego. 

Wystawa plenerowa na terenie byłego obozu „KL Plaszow. Miejsce po, miejsce bez”. Na zdjęciu upamiętnione miejsce, w którym mieścił się Kinderheim – barak dla dzieci. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

POD STOPAMI | Historię namacalną ujrzymy nieopodal – wracając schodami do głównej ścieżki.

W jednym z trzech tzw. okien archeologicznych (zabezpieczonych reliktów poobozowych, w które zwiedzający mają wgląd przez szyby) zobaczymy fragment zrobionego przez Niemców z macew chodnika prowadzącego do jednego z baraków.

– To odkrycie zostało dokonane podczas wykopalisk realizowanych na rezerwie gruntowej cmentarza, pod nadzorem komisji rabinicznej – mówi Marta Śmietana. – Podobne prace pozwoliły nam też wydobyć spod ziemi niezwykle dla nas cenne przedmioty, pozostałości po więźniach: miseczki, sztućce, fragmenty taniej biżuterii itd. To świat, który tam nadal jest, kilkadziesiąt centymetrów pod naszymi stopami.

Idąc łukiem blisko południowej granicy obozu, będziemy musieli sobie wyobrazić budynki obozowej części gospodarczej: magazyny, piekarnię, kuchnię, latryny, pralnie.

Dalej miniemy wspomniany Pomnik Ofiar Faszyzmu, stojący w miejscu masowych straceń. A później, idąc już wschodnią flanką obozu, miniemy jego część przemysłową. Więźniowie pracowali w warsztatach, przy rozbudowie obozu, w kamieniołomach, przy kopaniu zbiorników przeciwpożarowych; niektórzy wychodzili do pracy poza obóz.

CZAS NIEPAMIĘCI | I tak wracamy przed Szary Dom. Jego budynek opowiada też historię poobozową.

Niemcy opuścili KL Plaszow 14 stycznia 1945 r., wcześniej demontując budynki i wysyłając więźniów do obozów na terenie III Rzeszy.

– Na piwnicznych ścianach zachowały się inskrypcje i napisy – mówi Marta Śmietana. – Przy bliższym przyjrzeniu się zobaczymy, że zostały stworzone cyrylicą. Pozostawili je najpewniej sowieccy żołnierze, umieszczani w piwnicach prawdopodobnie za wykroczenia między styczniem a październikiem 1945 r., gdy stacjonowały w Krakowie jednostki Armii Czerwonej.

Dalsza historia byłego już obozu KL Plaszow to w dużej mierze historia niepamięci.

„Poczynania komunistycznych władz nie uwzględniały szczególnego charakteru tego miejsca, teren obozu w znacznej części został zajęty pod budownictwo mieszkaniowe i inwestycje miejskie. Dziś znacznie okrojony obszar pozostaje nadal opuszczony, skąpo oznakowany i dość zaniedbany mimo postępujących prac porządkowych” – pisał jeszcze w 2016 r. Ryszard Kotarba.

Marta Śmietana, kierowniczka Działu Muzealnego Muzeum KL Plaszow. Kraków, marzec 2024 r. / Fot. Grażyna Makara

AUTENTYZM | Ostatnie lata to już nowe porządki. Choć z konfliktami w tle – przeciw zbytniej ingerencji w teren protestowali i ekolodzy, i okoliczni mieszkańcy.

W 2017 r. na terenie obozu stanęła pierwsza wystawa plenerowa, przygotowana przez Muzeum Krakowa. W 2021 r. powołano Muzeum KL Plaszow, przed którym postawiono m.in. zadanie uczytelnienia miejsca pamięci. Oznaczono granice cmentarzy i placu apelowego. Wymieniono nawierzchnie dróg i ścieżek. Wreszcie powstała wystawa plenerowa, a w bliskich planach jest m.in. budowa nowego budynku muzealnego, Memoriału i udostępnienie w nim wystawy stałej „KL Plaszow. Miejsce po, miejsce bez”, której druga odsłona mieścić się będzie w Szarym Domu.

– Pierwszy projekt architektoniczny zmian powstał jeszcze w 2007 r. – przypomina Marta Śmietana. – Zgodnie z nim teren miał był otoczony świecącymi pylonami, wzdłuż głównej drogi obozowej miała być kładka umożliwiająca zwiedzanie, na niej miały powstać, także podświetlane, ekspozytory, w planach były też obrysy baraków.

W międzyczasie jednak, dodaje przewodniczka, zmieniło się postrzeganie roli przestrzeni poobozowych: zaczęto stawiać na zastany na danym terenie autentyzm, na uczytelnianie, a nie ingerowanie w przestrzeń.

Marta Śmietana: – Istniejący projekt został zmodyfikowany, a oddany do użytku 15 marca teren poobozowy jest efektem wspólnej pracy muzealników i projektantów. Nie próbujemy wskrzeszać tego, co minęło, tylko dodajemy historyczny komunikat i zostawiamy przestrzeń zwiedzającym. To miejsce ma być nie tylko świadectwem końca, miejscem „po” i „bez”, ale też początkiem naszej refleksji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Szefowa działu fotoedycji w „Tygodniku Powszechnym”. Fotografka i fotoedytorka, za swoją pracę dwukrotnie nominowana do Grand Press Photo, laureatka tej nagrody w kategorii Środowisko 2020. Portrecistka,  Autorka fotoreportaży z obozów dla uchodźców w… więcej
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Miejsce po, miejsce bez