Opłacalna dobroć

U niektórych uchodźcy budzą potrzebę niesienia pomocy. Inni widzą w nich wyłącznie zagrożenie i pragną się od nich odgrodzić. Ale są i tacy, którzy w tułaczach dostrzegają po prostu dobry interes.
w cyklu STRONA ŚWIATA

03.09.2021

Czyta się kilka minut

Afgańczycy ewakuowani do Ugandy, 25 sierpnia 2021 r. AFP PHOTO / UGANDA BROADCASTING CORPORATION /
Afgańczycy ewakuowani do Ugandy, 25 sierpnia 2021 r. AFP PHOTO / UGANDA BROADCASTING CORPORATION /

Pod koniec sierpnia do położonego nad jeziorem Wiktoria miasta Entebbe, na tamtejszym, największym w Ugandzie lotnisku wylądował samolot z niecodziennymi gośćmi. Na jego pokładzie przyleciało do Afryki pół setki Afgańczyków. Uciekli z ojczyzny, w której władzę przejęli religijni fanatycy, talibowie.

Uchodźcy mieli powody, by obawiać się o życie – przez ostatnie 20 lat współpracowali z okupującymi Afganistan Amerykanami i obawiali się, że talibowie uznają ich za zdrajców i kolaborantów. W zależności od tego, kto i jak rachuje, liczbę Afgańczyków, którzy z powodu współpracy z Zachodem mogą obawiać się o swoje bezpieczeństwo pod rządami talibów i należałoby ich wywieźć z kraju, szacuje się od stu tysięcy (tak liczy amerykański rząd) do prawie pół miliona (organizacje pomocowe) ludzi. ONZ przewiduje, że tak czy siak do końca roku co najmniej pół miliona Afgańczyków ucieknie z kraju.

Nie nadążając z formalnościami, a przede wszystkim z nagłą ewakuacją (talibowie przejęli władzę, zanim jeszcze z końcem sierpnia z Afganistanu wycofały się ostatnie amerykańskie wojska), rząd USA zwrócił się do swoich sojuszników na całym świecie, by przygarnęli u siebie choćby część afgańskich uciekinierów albo przynajmniej przechowali ich do czasu, aż w Waszyngtonie zostaną dopełnione procedury wizowe i wszystkie konieczne, imigracyjne formalności.

Kto przyjmie tułaczy?

Najwięcej Afgańczyków zgodziły się przyjąć u siebie w tworzonych naprędce obozach przejściowych Kanada, Meksyk i Katar. Pięćdziesiąt tysięcy uciekinierów Amerykanie postanowili tymczasowo rozmieścić w swoich bazach wojennych, rozrzuconych po całym świecie. Wielka Brytania zapowiedziała, że udzieli azylu 20 tysiącom Afgańczyków, Niemcy – 40 tysiącom.

Władze USA i rządy Zachodu najbardziej liczą na to, że uciekających z kraju Afgańczyków przyjmą sąsiedzi – Pakistan, Iran, Turkmenia, Uzbekistan i Tadżykistan. Kiedy wszystko się uspokoi i nic nie będzie zagrażało ich życiu – przekonują zachodni dyplomaci – Afgańczykom łatwiej i prościej będzie wrócić do domu zza miedzy niż z oddalonych o tysiące kilometrów Europy czy Ameryki.


Afganistan: czytaj więcej w naszym serwisie specjalnym


 

Północny sąsiad, Tadżykistan, obiecał przyjąć 100 tysięcy afgańskich uchodźców. Schronienia za północną granicą szukać będą zapewne przede wszystkim afgańscy Tadżycy, stanowiący około ćwierci blisko 40-milionowej ludności Afganistanu. Pozostali sąsiedzi nie kwapią się jednak do przyjmowania tułaczy. Turkmeni zamknęli granicę, twierdząc, że muszą strzec się wirusa Covid, którego istnieniu dotąd zaprzeczali. Uzbekistan, państwo policyjne, ogłosił, że granicę z Afganistanem zamyka i tyle. Pakistan, do którego zmierzają głównie Pasztuni z afgańskiego południa, i Iran, w którym dachu nad głową i zarobku szukają od lat szyici Hazarowie (dziesiąta część ludności Afganistanu), ostrzegają zaś, że więcej afgańskich uchodźców już u siebie nie pomieszczą. Afgańczycy chronią się tam jeszcze od lat 80., gdy uciekali przed najazdem Armii Radzieckiej.

W najgorszych czasach w Pakistanie żyło pięć milionów afgańskich uchodźców, w Iranie – trzy. Dziś liczbę uchodźców w Pakistanie szacuje się na półtora miliona, w Iranie, razem z robotnikami sezonowymi – na trzy miliony. Islamabadu ani Teheranu nie kuszą nawet miliony dolarów, które zachodnie rządy obiecują za przygarnięcie Afgańczyków.

Turcja, sąsiadka Iranu, wzniosła na wschodniej granicy zasieki z drutu kolczastego, wiedząc, że właśnie przez nią wieść będzie szlak wędrówki tych Afgańczyków, którzy wyruszą na zachód, szukać szczęścia i lepszego życia w Europie. „Nie będzie dla Europy przechowalnią uchodźców” – zapowiedział prezydent Recep Tayyip Erdogan, przypominając, że w Turcji żyją już 4 miliony wojennych uciekinierów z Syrii. Grecja, kolejny etap uchodźczego szlaku na zachód, płoty z drutu kolczastego ustawia na granicy z Turcją.


Wojciech Jagielski: Ostatni amerykańscy żołnierze opuścili Kabul i do władzy wrócili talibowie, którzy wierzą, że wspólnota wiary i religijne przykazania pozwolą przezwyciężyć narodowościowe podziały i waśnie, będące zmorą Afganistanu.


 

Unia Europejska deklaruje, że gotowa jest płacić za utrzymanie i przechowanie uchodźców, byle nie wędrowali na Zachód, lecz zadowolili się bezpiecznym dachem nad głową gdzieś po sąsiedzku. A prawicowe rządy Austrii, Słowenii i Węgier odgrażają się, że jeśli w Europie miałyby powstać jakieś obozy dla imigrantów, to raczej dla tych, których z Europy należałoby deportować, a nie przyjąć. Nawet Niemcy, które w 2015 r., pod rządami Angeli Merkel przyjęły u siebie milion uchodźców z Syrii i Iraku, teraz, gdy kanclerz przechodzi na emeryturę („można być dobrym Niemcem, nawet jeśli nie ma się na imię Erika czy Klaus” – powtarza na odchodne), zapowiadają, że drugi raz się na to nie zgodzą.

Uganda wita

Wśród prawie stu krajów, od Kosowa przez Polskę (minister Michał Dworczyk zapowiedział, że „w ramach solidarności sojuszniczej” przyjmiemy na trzy miesiące około pół tysiąca Afgańczyków) po Kostarykę, które zgodziły się przyjąć lub przechować u siebie afgańskich uchodźców, znalazła się Uganda, położona w sercu Afryki nad jeziorem Wiktorii i źródeł Nilu.

Ugandyjczycy postanowili zaprosić do siebie 2 tysiące Afgańczyków. Pozostaną w Ugandzie, dopóki Amerykanie nie załatwią wszystkich formalności koniecznych do otrzymania statusu uchodźcy i będą mogli legalnie osiąść w USA czy innym kraju, który zgodzi się im udzielić gościny.

Wszystkie koszty związane z pobytem Afgańczyków w Kampali czy pobliskim Entebbe poniosą Amerykanie. Amerykanie zapłacili za ich przylot i Amerykanie, gdy przyjdzie na to pora, wywiozą ich z Afryki (chyba że Afgańczycy postanowią w niej pozostać).

„To nam się opłaca” – tłumaczyli urzędnicy z ugandyjskiego ministerstwa dyplomacji prezydentowi Yowieriemu Museveniemu, który trochę kręcił nosem, że podległy mu minister, bez uzgodnienia z szefem państwa, dogadał się z Amerykanami.

„Amerykanie zapłacą za ich pobyt i wikt, dając zarobek hotelom znad jeziora Wiktorii, opustoszałym z powodu epidemii, która odstraszyła turystów. Zgodziliśmy się przechować ich przez trzy miesiące, sprawa z pewnością się przeciągnie na wiele miesięcy, a przez cały ten czas zarabiać będą hotelarze. A przede wszystkim dobrze wypadniemy w oczach świata, który uzna nas za lojalnych i odpowiedzialnych sojuszników, nie będzie nam więcej niczego wytykał ani w nic się wtrącał” – wyjaśniali.


Paweł Pieniążek, Alisher Shahir: Afgańczycy boją się, że gdy kraj przestanie przyciągać uwagę świata, talibowie nie będą tak wyrozumiali, jak zapowiadają. Zwłaszcza poza stolicą.


 

Uganda od lat pozostaje w Afryce cennym sprzymierzeńcem Ameryki i Zachodu. Pod rządami panującego od 1986 r. Museveniego Uganda, kojarzona z tyranią Idiego Amina, z kraju bezprawia, wojen i nędzy stała się prymusem gospodarczego rozwoju i obywatelskich reform. Na początku stulecia, na prośbę Ameryki, Museveni posłał wojsko do Somalii, by pomóc w światowej wojnie przeciwko dżihadystom. Od lat przyjmuje też w Ugandzie wojennych uchodźców z sąsiednich krajów. Ze wszystkich krajów świata więcej uchodźców żyje tylko w Turcji i Wenezueli (Uganda zajmuje w tej dziedzinie trzecie miejsce i dzieli je z Pakistanem; piąte są Niemcy). Uganda przyjmuje za to hojną zapłatę od państw Zachodu, wdzięcznych mu za to, że uchodźcy nie szturmują granic Europy.

Museveniemu trzeba przyznać sprawiedliwość, że pomaga uciekinierom nie tylko dla zysku, ale ze współczucia i pamięci o czasach, gdy to Ugandyjczycy, z dzisiejszym prezydentem włącznie, chronili się u sąsiadów przed wojnami i prześladowaniami. Wrogowie ugandyjskiego prezydenta, a ma ich z każdym rokiem coraz więcej, wytykają mu jednak, że przyjmuje u siebie wojennych uchodźców z krajów, które sam najeżdża i w których wywołuje wojny. Według szacunków ONZ w 45-milionowej Ugandzie żyje dziś ponad półtora miliona uchodźców, głównie z Konga-Kinszasa, Sudanu, Południowego Sudanu i Burundi. Za ich utrzymanie płaci ONZ. Zachód nie szczędzi Ugandzie wszelkiej pomocy, a same USA co roku płacą jej jeden miliard dolarów na pomoc wojskową i drugi na walkę z AIDS.

W ostatnich latach apodyktyczne skłonności Museveniego wystawiły jego przymierze z Zachodem na poważną próbę. W styczniu, zastraszając opozycję i fałszując wyniki wyborów, wygrał elekcję i przedłużył rządy na szóstą kadencję.

Amerykański prezydent Joe Biden, który właśnie wprowadzał się do Białego Domu, powiedział, że wybory w Ugandzie nie były ani uczciwe, ani wolne, i przykazał, by współpracownikom Musevenigo nie wydawać amerykańskich wiz. Ugandyjczycy liczą, że przyjmując afgańskich uchodźców i pomagając Ameryce wykaraskać się z afgańskiej kabały, zaskarbią sobie wdzięczność Bidena i ten puści styczniowe wybory w niepamięć.


Wojciech Jagielski: W okamgnieniu runął nowy wspaniały świat, jaki Zachód budował, aby wyrwać Afganistan z wojen i zacofania. 


 

Naśladować Ugandę, pomagać uchodźcom i żyć z pomocy wdzięcznego dłużnika próbują także inne kraje z Afryki. Gotowość przyjęcia uciekających Afgańczyków zgłosiło sześć państw na czele z Rwandą, oskarżaną o dyktatorskie rządy i prześladowania opozycji. Rwanda zapewniła już u siebie schronienie Erytrejczykom i Sudańczykom, deportowanym przez Izrael, od paru lat, za pieniądze z Unii Europejskiej, przyjmuje u siebie w obozach przejściowych uchodźców, których wędrówkę do Europy przerywają w Libii tamtejsi watażkowie. W obozach w Rwandzie, a także m.in. w Nigrze mają przebywać, aż europejskie kraje rozpatrzą ich wnioski o azyl i w razie pozytywnej decyzji zgodzą się u siebie przyjąć.

Polski ślad

Afryka, a zwłaszcza Uganda i jej sąsiadka Tanzania, mają zresztą długą historię udzielania gościny nieszczęśnikom wędrującym za chlebem czy szukającym bezpiecznego przytułku. Podczas II wojny światowej tam właśnie zostało przesiedlonych kilkanaście tysięcy polskich uciekinierów, którzy wraz z armią generała Władysława Andersa opuścili Związek Radziecki, miejsce zsyłki, i przedostali się do Iranu, zachowującego wojenną neutralność. Nie mogąc pozostawić Polaków w Iranie ani przesiedlić do okupowanej przez Niemców Polski, Brytyjczycy zdecydowali się rozlokować uchodźców w swoich koloniach w Azji i Afryce.

W ten sposób, w 1942 r. w ówczesnych brytyjskich koloniach Kenii, Ugandzie, Tanganice (po połączeniu z Zanzibarem utworzyła dzisiejszą Tanzanię) i Nyasie (dzisiejsze Malawi) znalazło się prawie 14 tysięcy polskich uciekinierów. Inni wylądowali w Unii Południowej Afryki (dzisiejsza Republika Południowej Afryki) i Rodezji (dzisiejsze Zambia i Zimbabwe). Zamieszkali na koszt polskiego rządu emigracyjnego i Brytyjczyków w sześciu specjalnych osiedlach przejściowych (cztery w Tanganice i dwa w Ugandzie), w których mieli czekać na koniec wojny i ewentualny powrót do kraju.

Po wojnie na powrót do Polski zdecydowała się tylko piąta część uchodźców. Ogromna większość postanowiła osiąść w Wielkiej Brytanii i otrzymała na to zgodę londyńskiego rządu. W Afryce pozostało około 4 tysięcy Polaków, którzy z czasem rozjechali się po świecie – do USA, Kanady, Australii, Argentyny. Na początku lat 50. obozy przejściowe dla polskich uchodźców w Ugandzie i Tanganice zostały zlikwidowane.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej