Na tropie nowego gatunku człowieka

Historia naszego gatunku to trwająca przez setki tysięcy lat wędrówka po Ziemi, której towarzyszy nieustanne mieszanie się ze sobą populacji praludzi.

30.10.2016

Czyta się kilka minut

Proces ten przypomina nieco to, co dzieje się na palecie malarskiej. Rozsmarujemy trochę cynobru po Azji Środkowej i dociągniemy go pędzlem do placka sjeny palonej na Syberii... i już mamy pięknego, ceglastego neandertalczyka. To takie przestrzenno-czasowe mieszanie się genów należących do różnych podjednostek gatunku Homo sapiens.

W minionym tygodniu genetyk Ryan Bohlender ogłosił na spotkaniu American Society of Human Genetics, że do wyjaśnienia mieszanki genetycznej mieszkańców Melanezji potrzebna jest dodatkowa, nieznana wcześniej składowa. Tego, co siedzi w materiale genetycznym wyspiarzy z okolic Nowej Gwinei (to tam pracował nasz świetny antropolog Bronisław Malinowski, autor „Życia seksualnego dzikich”), nie da się więc wyjaśnić, odwołując się do znanych podgatunków Homo sapiens. Może być to ślad zupełnie nowego, nieznanego gatunku człowieka.

Warto podkreślić, że rzecz rozgrywa się na gruncie genetyki, a nie paleontologii. To nie są nowe kości, tylko nowe proporcje genów. Dzięki starannemu wydrapywaniu DNA ze skamieniałości udało się uzyskać sekwencje genetyczne dwóch wymarłych podgatunków człowieka: neandertalczyków i denisowian. Dziś rutynowo już sprawdza się, jaki jest udział „ich” genów w genotypie danej populacji ludzi. W opublikowanym niedawno potężnym badaniu genetycznym 142 grup z całego świata wykazano, że, przykładowo, Polacy mają w sobie średnio 1,9 proc. genów neandertalskich (nieco powyżej średniej) i zaledwie 0,1 proc. genów denisowian (w normie). Nawiasem mówiąc, w raporcie Bohlendera podano, że przeciętny udział genów neandertalczyków w genach Homo sapiens sapiens to 2,8 proc., a więc z tymi szacunkami trzeba się obchodzić ostrożnie.

Tutaj mamy do czynienia z mieszanką genetyczną, której nie da się „ulepić” ze znanych genotypów. Mogłoby się wydawać, że nowe gatunki odkrywa się, grzebiąc w ziemi. Ale skoro można dziś stwierdzić obecność mordercy na miejscu zbrodni po wykryciu tam jego DNA, to czemu właściwie nie mielibyśmy odkrywać nowych gatunków, przyglądając się genom? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016