„Żyć szybko” Brigitte Giraud: zapis działania pamięci człowieka gwałtownie osamotnionego

Wyróżniona Nagrodą Goncourtów powieść Giraud nie jest epickim świadectwem czasów, tożsamościowym manifestem ani eksperymentem formalnym. Ale czy każda warta lektury książka musi mieć epokowy ciężar? Czy sztuką nie jest umiejętność pisania o zwyczajnych życiach tak, jakby były najważniejszymi pod słońcem?

26.03.2024

Czyta się kilka minut

Brigitte Giraud. Paryż 27 października 2022 r. / Fot. Julien de Rosa / AFP / East News
Brigitte Giraud. Paryż, 27 października 2022 r. / Fot. Julien de Rosa / AFP / East News

Dziesięcioosobowa kapituła Nagrody Goncourtów obradująca 3 listopada 2022 r. w paryskiej restauracji „Chez Drouant” długo nie mogła podjąć decyzji. Po 14 rundach głosowania, zgodnie z statutem nagrody głos prezydenta Akademii Goncourtów został policzony podwójnie i w końcu rozstrzygnął.

Przed przyznaniem laurów „Żyć szybko” Brigitte Giraud sprzedało się w ledwie kilku tysiącach egzemplarzy. Choć z zasady jury nie ogląda się na sprzedaż, to sama nagroda powinna ją napędzać.

W przypadku Giraud efekt Goncourtów był umiarkowany, a przyczyny tego, że „Żyć szybko” rozeszło się w ciągu roku od nagrody w niespełna 300 tys. egzemplarzy, było przedmiotem analizy francuskich księgarzy i ekspertów od rynku książki. Innym powieściom nagrodzonym w ostatnich latach słupki sprzedaży rosły szybciej i wyżej. Czy zawinił koniec pandemicznych obostrzeń, które sprzyjały czytaniu książek, czy raczej to, że laureatką była kobieta, która nie pisze o wielkiej historii ani o polityce? A może chodzi o samą powieść?

„Jestem wściekły, ponieważ popełniliśmy poważny błąd. »Mag z Kremla« [rywal „Żyć szybko” w finale nagrody, napisany przez Giuliana da Empoli – przyp. red.] to wielka książka, która rzuca światło na naszą epokę. A tu skończyło się na książce, która nie jest zła (…), ale to mała książka, niemająca nic z pisarstwa” – mówił wzburzony Tahar Ben Jelloun, jeden z członków Akademii Goncourtów, zaraz po ogłoszeniu nazwiska laureatki.

Ta spontanicznie wypowiedziana opinia jest dla wydanego właśnie po polsku „Żyć szybko” niesprawiedliwa, ale zawiera odrobinę prawdy. Powieść Giraud nie jest epickim świadectwem czasów, tożsamościowym manifestem ani eksperymentem formalnym. Ale czy każda warta lektury powieść musi mieć epokowy ciężar? Czy sztuką nie jest umiejętność pisania o zwyczajnych życiach tak, jakby były najważniejszymi pod słońcem?

Upiorne dlaczego

Gdyby „Żyć szybko” miało być historią z morałem, można by poprowadzić ją mniej więcej tak: para z dzieckiem kupuje dom marzeń. Żona wyjeżdża na jedną noc. Rano 41-letni mąż bierze w tajemnicy motor wyścigowy, który szwagier zostawił na przechowanie. Kiedy wraca z pracy, traci nad nim panowanie. Umiera. Żona zostaje wdową, a syn półsierotą w domu ze snu.

Giraud wybiera inną drogę, opowiadając o najtrudniejszym momencie życia – nie miała 40 lat, kiedy jej mąż Claude zginął w wypadku motocyklowym. Na pierwszy rzut oka Francuzka podsuwa nam powieść autoterapeutyczną. Zapowiada to motto zaczerpnięte z Patricka Autréaux, pisarza i psychiatry: „Pisać to dać się zaprowadzić tam, gdzie wolelibyśmy nie zaglądać”. Dziś pisanie dziennika żałoby bywa przydzielonym przez terapeutę zadaniem domowym, a wielu pisarzy czyni z najintymniejszych stanów ducha i ciała materiał do wystawionej na sprzedaż wiwisekcji (nazywanej dla niepoznaki modną w humanistyce autoetnografią). Dlatego tak trudno chwycić czytelników za gardła, nie porzucając przy tym języka literatury, który nie trawi emocji, ale czyni z nich tworzywo fikcji.

Jednak pisarka nie epatuje szczegółami odchodzenia ani nie uprawia zapasów z samą sobą z tamtych lat. Pamięta, że w ostatnich dniach Claude czytał eseje krytyka rocka Lestera Bangsa. Tam musiał natknąć się na słowa Lou Reeda, uważane niegdyś za dewizę Jamesa Deana – „Żyć szybko, zginąć młodo”. A jednak Giraud tytułem swojej opowieści czyni tylko pierwszą część sławetnego zdania. Jej narracja staje po stronie życia, które wcale nie było szybkie ani szalone. Narratorka i jej mąż zmagali się raczej z pragnieniem przyspieszenia, co rusz hamowanym i odraczanym. W książce odtwarza z czułością pozbawioną egzaltacji drobne szczegóły ich codziennej rutyny i niewielkie odstępstwa, które z perspektywy nieubłaganego czasu stały się baterią znaków przepowiadających katastrofę.

„Żyć szybko” stanowi zapis tego, jak działa pamięć człowieka gwałtownie osamotnionego. Nie chce się pogodzić z tym, że los bywa ślepy, ale podejrzewa, że celowo sobie zakpił. Domaga się wyjaśnienia, podania racjonalnej przyczyny i powiązania ze sobą końców niepasujących do siebie sznurków. Kierująca się racjonalizmem pamięć narratorki rekonstruuje z na pozór niewinnych wspomnień serię niefortunnych zdarzeń prowadzących do tragedii. Wymieniająca je litania, która służy za kręgosłup książki, zapętla wydarzenia bliskie z tymi rozgrywającymi się na dalekim planie poza jakąkolwiek kontrolą protagonistów. „Gdybym nie chciała sprzedać mieszkania. Gdybym się nie uparła, żeby obejrzeć ten dom. Gdyby mój dziadek nie popełnił samobójstwa w momencie, kiedy potrzebowaliśmy pieniędzy (...) Gdybym nie przesunęła wizyty u wydawcy w Paryżu. Gdybym zadzwoniła do Claude’a 21 czerwca wieczorem, co powinnam była zrobić, zamiast słuchać opowieści o nowym romansie Hélène (…) Gdyby Claude przed wyjściem z pracy słuchał »Don’t Panic« Coldplay, a nie »Dirge« Death in Vegas…”. A może gdyby 19 czerwca Stephen King, jeden z ulubionych pisarzy Claude’a, poniósł śmierć w wypadku drogowym, to trzy dni później tysiące kilometrów na wschód 41-letni Francuz nie wsiadłby na wyścigowy motor szwagra?

„Żyć szybko” skomponowane jest z węzełków łączących pozornie osobne epizody w kod poczucia winy, który może się kojarzyć z goszczącym w kinach filmem „Anatomia upadku” Justine Triet. U Giraud widzimy jeszcze szczęśliwą parę, która wraz z kilkuletnim synem wkracza w nowy etap. Ona jest na początku kariery pisarskiej, on, godząc się na udomowienie, próbuje ocalić resztki swojej niepokornej natury. „Claude, człowiek elegancki, wyrafinowany, powściągliwy i skromny, ma też inną twarz, swoją stronę B. Za którą też go kochałam” – pisze narratorka, zatracając się w poczuciu winy, że to jej ambicje, uległość wobec krewnych i minimalne niedopatrzenia doprowadziły do tragedii. Ale gdyby do niej nie doszło, czy dziesięć lat później para nie upodobniłaby się do tej z „Anatomii upadku”? Ona zbierałaby pochwały za powieści i opowiadania, on usiłowałby utrzymać pozycję na karlejącym rynku krytyki muzycznej. W momentach złości wypominałaby mu, jak przed laty rozbił motor szwagra i nie mógł go spłacić. I „Żyć szybko”, i „Anatomia upadku” są częściami opowieści o tym, że szczęście to przemijający stan umysłu, nie do zatrzymania.

Melodia dla dewelopera

W ojczyźnie Pierre’a Bourdieu i Loïca Wacquanta nawet subtelny literacko tekst musi mieć socjologiczne drugie dno. Opowieść Giraud przenosi nas nie tylko do szczęśliwego 1999 r., kiedy Francja przechodziła z franka na euro, nie nastąpił jeszcze 11 września ani kryzys gospodarczy w UE, a telefony komórkowe mieli wciąż nieliczni pierwsi ich niewolnicy.

Brigitte Giraud ma chłopskie korzenie, urodziła się w Sidi Bu-l-Abbas pod Oranem, ale dzieciństwo spędziła już we Francji, w małej miejscowości pod Lyonem, dokąd przeniosła się w późniejszych latach. Podobnie rodzina jej męża emigrowała z walczącej Algierii, kiedy Claude miał cztery lata. Poznali się młodo, kiedy pieniądze i klasa nie wydawały się mieć większego znaczenia. Jednak kilka lat po narodzinach syna spanie na antresoli zaczęło ich uwierać. Zapragnęli „podskoczyć o oczko na skali fajności”.

Ona pragnęła lokalowego awansu bardziej. To ona wynalazła zapuszczony dom z duszą, zasiała we właścicielach myśl o sprzedaży i organizowała środki i zasoby, żeby kupić to, co wymarzyła. Obok domu był ogród, w którym uprawiałaby ekologiczne warzywa, a po zakupy jeździła rowerem. Pragnęła stać się wyluzowaną czterdziestolatką, kimś, kogo dziś z ironią nazywa się „bobo” – bourgeois-bohème – mieszczką udającą, że żyje z artystowską swobodą. Po dwóch dekadach podpisze akt kapitulacji, umowę sprzedaży domu, w miejsce którego deweloper postawi apartamentowiec.

„Żyć szybko” to także wstawać, myć się i marzyć w rytm melodii tamtych lat. Główni bohaterowie zakochali się przy The Clash i Joy Division, w pierwszym mieszkaniu słuchali Nirvany i Dominique’a A, w kolejnym Oasis, Blur i Coldplay. Ich przewodnikami po świecie dźwięku byli krytycy rocka, ostatnie franki wydawało się w półmroku sklepów muzycznych, a po wypłacie zamawiało płyty idące tygodniami ze Stanów i Wielkiej Brytanii. Dla Claude’a muzyka była substytutem wolności, w jakiejś mierze utraconej po założeniu rodziny. Kierował lyońską płytoteką (tak, wtedy wypożyczało się płyty z działu muzycznego biblioteki) i recenzował albumy dla „Le Monde”. A dwa razy w tygodniu pędził po pracy, żeby odebrać syna ze szkoły. Był pierwszym pokoleniem „nowych ojców”, którzy z ochotą dzielą obowiązki opiekuńcze. I zwykle za późno wychodzą z pracy, bo jeszcze to, bo jeszcze tamto.

Z dystansem

Giraud wciąż zachowuje dystans wobec literackiego parnasu. Mimo że mieszka w Lyonie, trzecim mieście Francji, aluzyjnie używa etykietki pisarki prowincjonalnej, petentki nieśmiało pukającej do bram paryskiego sezonu literackiego. Latami imała się różnych zajęć, z których większość miała coś wspólnego z literaturą: była księgarką, dziennikarką, redaktorką, organizatorką życia kulturalnego, ale nie pisarką na pełen etat. Z wielkich nazwisk najbliżej jej do Annie Ernaux, która nawet po Noblu pozostała outsiderką. Giraud pisze jednak stylem mniej chłodnym, bardziej bezpośrednim i prostszym, a historie, które opowiada, są przez to łatwiejsze do przełknięcia. „Żyć szybko” jest jej piętnastą książką.

Doceniono ją jako kronikarkę spraw bliskich dnia codziennego. Począwszy od debiutu, „La Chambre des parents” (Pokój rodziców, 1997), często pisze o rodzinie. W drugiej powieści, „Nico” (1999), w sprawie której była w Paryżu w feralny dzień wypadku męża, analizuje relacje rodzeństwa wobec siebie, trudnych rodziców i nieuchronnego dorastania. Także w następnych utworach pozostaje wierna motywowi trwałych więzi i przelotnych znajomości, wyznaczających tor zwyczajnego szaleństwa, w które popadają nieprzesadnie przebojowi ludzie.

Znakiem rozpoznawczym jej postaci jest doświadczenie imigranckie i postkolonialne, życie w rzeczywistości przedmieść i robotniczych dzielnic. Wprost o wojnie w Algierii pisze w „Un loup pour l’homme” (Człowiekowi wilkiem, 2017), ale czyni to poprzez pryzmat intymnej historii kilkorga młodych ludzi. Problemy, wątki, konstrukcja postaci i ich emocji powracają w kolejnych powieściach, z czego niektórzy krytycy czynią jej zarzut. Klasycznym dziennikiem żałoby, który można czytać w parze z „Żyć szybko”, jest autofikcja „À présent” (Obecnie, 2001), rekonstruująca zmagania autorki z psychiką i codziennością po tragicznej śmierci męża. W „Marée noire” (Plama ropy, 2004) wraca do tematu życia po śmierci partnera i pyta o możliwość stworzenia nowej rodziny przez ludzi dotkniętych stratą. A w powieści „Avoir un corps” (Mieć ciało, 2013) uważni czytelnicy wypatrzą Claude’a.

Małe grzeszki

W swojej najgłośniejszej powieści Giraud tworzy prywatną mitologię, która przenika się z symbolami społeczeństwa i klasy. To mitologia drobnych przysług, niewielkich ustępstw, niewidzialnego zaginania czasoprzestrzeni. Wcześniejsze przekazanie kluczy przez notariusza, znajomego znajomych, rodzi pytanie, czy małe nagięcie przepisów zawsze uchodzi na sucho. Użyczenie bratu garażu, gdzie postawił motor, który „zabił” Claude’a, uruchamia pytanie, czy zawsze trzeba się dzielić. Albo czy chwalenie się własnym szczęściem wymusza, żeby coś skapnęło innym? Kiedy kontrolowanie poczynań ukochanych osób jest wyrazem troski o nich, a kiedy łechtaniem własnego ego? Kiedy można sobie odpuścić te małe przewinienia?

Prawdziwa zagadka tkwi w zmarłym. „Co go naszło, żeby 22 czerwca rano pojechać do pracy na motorze mojego brata zamiast na własnym nieszkodliwym suzuki, którym jeździł, jak mówił, powoluśku, i który stał w garażu naprzeciwko podstawówki?” – pyta narratorka. Zew przygody, deficyt adrenaliny, kryzys wieku średniego? Fakt, że los z niego zakpił. Motor, który kupił brat pisarki, był modelem przeznaczonym na tory wyścigowe. Honda CBR 900 została w Japonii zakazana w ruchu miejskim. Francja nie widziała przeszkód, by wprowadzić ją na rynek. Dostała homologację, by panowie z odpowiednim budżetem mogli udawać, że są najfajniejsi w dzielnicy. Pięć lat po wypadku Claude’a została wycofana ze sprzedaży.

„Co sprawia, że przykładny przedstawiciel klasy średniej z kredytem i rodziną w jednej chwili przeistacza się w punka, gotowego wszystko rozwalić, wszystko zniszczyć” – w to pytanie wkrada się gniew. Po latach nie wszystko udaje się odtworzyć. Co tak naprawdę się traci, nie wiedząc, jakiej piosenki utracona osoba słuchała jako ostatniej i czy po drodze do szkoły syna zrobiła przystanek przy banku? Męża? Czy pamięć o nim? „Odwlekam moment, w którym zatrzymam podróż Claude’a i zmienię światło przed muzeum na czerwone” – pisze Giraud. A ja w tym momencie odkładam na chwilę książkę, żeby światło nie zmieniło się, nim zdążę odpuścić bohaterom ich małe grzeszki, które wcale nie należą tylko do nich.

Żyć szybko - Brigitte Giraud

Brigitte Giraud, „Żyć szybko”, przełożyła Dorota Malina, W.A.B., Warszawa 2024.

Literatura faktu i eseje, poezja, powieści i opowiadania. Recenzje nowości wydawniczych i rozmowy z twórcami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Gdyby, gdyby, gdyby