Wojny narkotykowe w Syrii

Wykrwawiona i zniszczona w dziesięcioletniej wojnie domowej Syria przepoczwarzyła się w narkotykowe królestwo, zagrażające bezpieczeństwu i zdrowiu arabskiego świata.
w cyklu STRONA ŚWIATA

30.06.2023

Czyta się kilka minut

Produkcja narkotyku o nazwie captagon w Syrii, lipiec 2022 r. Fot. JOSEPH EID / AFP / East News

Kiedy w maju, w saudyjskiej Dżiddzie, zebrani na naradzie królowie, emirowie, sułtani, prezydenci i premierzy przywrócili Syrię do Ligi Państw Arabskich, mieli nadzieję, że zrywając z ostracyzmem Damaszku i podejmując z nim współpracę, prędzej pomogą mu stanąć na nogi i przemienić się z państwa upadłego, awanturnika, w dobrego i zgodnego sąsiada.

Dziesięcioletni bojkot miał być w zamyśle arabskich sąsiadów karą dla Syrii nie tyle za brutalne, dyktatorskie rządy prezydenta Baszara as-Assada (innym arabskim przywódcom też można by wiele zarzucić), co za wojnę, jaką rozpętał we własnym kraju. A także za to, że pozwolił, by kraj przerodził się w wylęgarnię i twierdzę muzułmańskich rewolucjonistów oraz dżihadystów, którzy rzucili wyzwanie światowemu porządkowi, chcąc obalić arabskie monarchie i republiki i uczynić je wilajetami nowego kalifatu.

Rękę do tego przyłożyło wielu arabskich sąsiadów Syrii, wspierając w tamtejszej wojnie wszystkich, którzy występowali przeciwko Assadowi. Od zawsze mieli za złe Syryjczykowi komitywę z Iranem i tamtejszymi ajatollahami, uważanymi w świecie arabskim za najgorszych wrogów. Nie odmawiali więc wsparcia i grosza także tym, którzy szli na wojnę z Assadem pod zielonymi sztandarami islamu, a nawet czarnymi flagami kalifatu.

Po dziesięciu latach barbarzyńskiej wojny, w której zginęło prawie pół miliona ludzi, a prawie 10 milionów (połowa ludności kraju) straciło dach nad głową i uciekło z kraju, zwycięzcą okazał się Assad, który przy pomocy Rosji, Iranu, a także utworzonej przez Iran libańskiej partyzantki Hezbollah, najsilniejszej na całym Bliskim Wschodzie, pobili dżihadystów oraz wspieranych przez Zachód świeckich buntowników i kurdyjskich peszmergów. Zachód, zwłaszcza jego lotnictwo, przyczynił się też do rozgromienia armii kalifatu.

Mimo odniesionego na wojnie zwycięstwa Zachód nie uznaje Assada za prawowitego przywódcę Syrii. Przeciwnie – uważa go za zbrodniarza wojennego, którego należy osądzić przed międzynarodowym trybunałem. Przez długi czas zdanie Zachodu podzielało wielu jego arabskich sojuszników. Ostatnio jednak Zachód traci wpływy na Bliskim Wschodzie. Po przegranych i kosztujących krocie wojnach w Afganistanie i Iraku wycofuje się z niego nawet Ameryka.

Żegnając się z amerykańskim aniołem stróżem i żandarmem, Bliski Wschód przygotowuje się do nowych czasów. Dotychczasowi sojusznicy Ameryki, nie mogąc dłużej liczyć na jej ochronę, zaczęli rozmawiać z nieprzyjaciółmi, którym wszechobecni Jankesi służyli dotąd nie tylko za najgorszego wroga, wielkiego szatana, ale uwiarygadniali w arabskich oczach, przysparzali żarliwych rekrutów i szczodrych dobrodziejów.

Arabia Saudyjska, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn zniosły blokadę Kataru oskarżanego o to, że trzyma z Turcją i sprzyja dżihadystom. Życzliwiej do siebie zaczęły odnosić się regionalne mocarstwa: Turcja i Egipt. W marcu, przy pośrednictwie Chin, pokój zawarli Iran z Arabią Saudyjską, najwięksi wrogowie, toczący ze sobą zastępcze wojny w Jemenie, Libanie i Syrii.

Wreszcie w maju świat arabski przerwał bojkot Syrii, zaprosił ją na naradę Ligi Państw Arabskich i przywrócił w prawach członkini. Najbardziej zabiegały o to Jordania oraz Arabia Saudyjska. Zresztą cały świat arabski liczył, że pojednanie z Syrią i udzielenie jej pomocy w odbudowie z wojennych zniszczeń najlepiej zabezpieczy Bliski Wschód przed nękającymi go od lat syryjskimi plagami – dżihadystami i zaraźliwym rewolucyjnym żywiołem, milionami wojennych uciekinierów, a także narkotykami, wyniszczającymi arabską młodzież, ale zapełniającymi pieniędzmi kieszenie dowódców wojujących armii. Witając w Dżiddzie syryjskiego prezydenta Assada, arabscy przywódcy mieli nadzieję, że w zamian za zniesienie bojkotu i sankcji położy on kres narkotykowemu przemysłowi, jaki wyrósł w jego kraju w wojenny czas i zatruwa świat Arabów.

Syryjski narkotyk to captagon, biała (są też żółte, tańsze, ale dużo niższej jakości) pigułka z amfetaminą, doprawioną zwykle kofeiną i innymi stymulantami. W latach 60. wyrabiano je w zachodnich Niemczech jako lek na depresję, narkolepsję i nadpobudliwość. Po dwudziestu latach produkcję jednak wstrzymano, a lek wycofano z aptek, bo odkryto, że jest on silnie uzależniającym narkotykiem.

Zakazany w Europie, przetrwał na Bałkanach, w Turcji i na Bliskim Wschodzie, gdzie pigułki captagonu wyrabiano jako narkotyk w Syrii i Libanie, słynących (zwłaszcza Liban) z miejscowych odmian haszyszu. Nowe życie i światową karierę dała captagonowi syryjska wojna. Biała pigułka podnosi wytrzymałość, wzmaga chęć do życia i pomaga w skupieniu, sprawia, że nie czuje się zmęczenia ani bólu, więc sięgali po nią zarówno żołnierze z syryjskiego wojska, jak i walczący przeciwko nim partyzanci. Z narkotyku korzystali nawet dżihadyści, którzy dali mu nazwę, pod jaką zasłynął na Bliskim Wschodzie – „opium rycerzy świętej wojny”. Biała pigułka sprawia też, że nie czuje się strachu ani głodu. Sięgali więc po nią cywile, ofiary wojny. Dlatego captagon nazywany bywa „opium biedaków”.

Kiedy zyskał rozgłos w całym Lewancie, na Półwyspie Arabskim, w Egipcie, a nawet w Maghrebie, żołnierze i partyzanci zajęli się produkcją i kontrabandą narkotyku, żeby zdobyć pieniądze na wojnę, broń, lekarstwa i żołd.

Zachodnie wywiady zauważyły jednak, że z czasem, choć syryjskie wojsko brało górę nad partyzantami, a wojna domowa przygasała, przemysł narkotykowy się rozkręcał, a cały interes przejmowali zwycięzcy generałowie oraz ich polityczni partnerzy i patroni z Damaszku.

Fabryki captagonu wyrosły na terenach kontrolowanych przez wojsko Assada i na syryjsko-libańskim pograniczu. W Libanie, w dolinie Bekaa, sławnej z tamtejszego haszyszu, produkcją captagonu zajmowali się partyzanci Hezbollahu. Z Syrii narkotyki wędrowały do spokojnych i bogatszych sąsiadów, przede wszystkim do największych bogaczy z Dubaju, Abu Zabi, Rijadu i Dżiddy. W Syrii biała pigułka kosztuje dolara. Na Półwyspie Arabskim dostaje się za nią dwudziestokrotne przebicie.


Czytaj także: Jedne z największych i najbardziej agresywnych zwierząt świata trafiły do Kolumbii jako fantazja narkotykowego bossa. Dziś są pozostałością po imperium króla kokainy – i wielkim utrapieniem.


 

Kiedy strażnicy znad jordańskiej i irackiej granicy zaczęli tropić i zatrzymywać przemytnicze karawany z Syrii, captagon wpierw przerzucano do Europy i dopiero stamtąd, gdy ładunek nie wzbudzał już tak wielkich podejrzeń, przewożono go samolotami i statkami na Półwysep Arabski, gdzie stał się ulubioną używką zarówno tamtejszej zamożnej młodzieży, jak ubogich robotników sezonowych z Indii czy Sudanu. Tym pierwszym narkotyk służył dla rozrywki, drugim – pomagał pracować jeszcze dłużej i ciężej.

Zachodnie wywiady, a także dziennikarze śledczy ustalili, że syryjskimi fabrykami captagonu oraz siecią przemytniczą, przy pomocy której narkotyki przerzucane są zagranicę, zarządzają generałowie i dygnitarze z damasceńskiego reżimu. Dorobili się milionów dolarów, bo obliczono, że trzy czwarte dostępnego na świecie captagonu pochodzi z Syrii, a jego pokątna produkcja i kontrabanda przynosi kilka – a nawet kilkadziesiąt – miliardów dolarów rocznie, znacznie więcej, niż wynoszą roczne dochody narkotykowych karteli z Meksyku.

W narkobiznesie, jedynej wciąż żywej gałęzi syryjskiej gospodarki, zarobku szukają też biedacy, stanowiący według obliczeń ONZ – 90 proc. ludności Syrii. Najmują się do pracy w fabrykach captagonu i do przemycania narkotyku. Wielu rozpoczyna chałupniczą, stosunkowo prostą i tanią produkcję białych pigułek, łatwych do ukrycia i przeszmuglowania.

Pierwsze skrzypce w narkotykowym interesie Syrii gra jednak elitarna Czwarta Dywizja rządowego wojska, którą od 2018 r. dowodzi młodszy brat prezydenta, Maher as-Assad. W marcu Unia Europejska i Stany Zjednoczone ogłosiły sankcje przeciwko syryjskim obywatelom i firmom podejrzewanym o przemyt narkotyków. Na czarną listę wpisani zostali także m.in. kuzyni Baszara as-Assada – Wassim Badi, Samer Kamal i Mudar Rifaat.


Bartosz Rumieńczyk z Libanu: Mieszkają w części miasta, która zwana jest „obozem wdów”: osiedlały się tu kobiety, które podczas wojny syryjskiej straciły mężów. Dziś część z nich ponownie wyszła za mąż, ale nazwa została.


 

Nie wiadomo, jak wielka część narkotykowych zysków ląduje w kieszeniach szefów przemytniczych karteli i czyni z nich bogaczy, a ile trafia do państwowej kasy – rząd z Damaszku z oburzeniem zaprzecza, jakoby miał z tym cokolwiek wspólnego (udziału w narkotykowym procederze wypierają się także Hezbollah i Iran). Wiadomo jednak, że dla gospodarki wyniszczonej wojną, sankcjami i międzynarodową izolacją dochody z kontrabandy captagonu są kroplówką utrzymującą Syrię przy życiu. „Gdyby odciąć Syrię od zysków z captagonu, reżim Assada długo by nie przetrwał” – powiedział dziennikarzowi BBC amerykański dyplomata, zajmujący się sprawami syryjskimi.

Zachodni dyplomaci, niezadowoleni z gotowości ich arabskich sojuszników do ugody z Syrią, twierdzą, że Assad używa captagonu do szantażu. „Przerwijcie bojkot, to zaradzę waszym problemom z narkotykami” – dawał do zrozumienia sąsiadom. Irakijczycy, Jordańczycy i Saudyjczycy, najboleśniej dotknięci narkotykową plagą, przekonywali arabskich braci, że jeśli Assadowi nie pozwoli się zarabiać na utrzymanie państwa inaczej, nigdy nie wycofa się z narkobiznesu. Zachód ostrzegał i przekonywał bliskowschodnich sojuszników, by nie zrywali bojkotu Syrii, ale Arabowie, przerażeni captagonową zarazą atakującą ich młodzież, postanowili dać Damaszkowi szansę na poprawę i w maju przywrócili Syrię do Ligi Państw Arabskich.

Nazajutrz jordańskie lotnictwo dokonało powietrznego ataku na miasto Daraa, położone po syryjskiej stronie granicy. Zbombardowane zostały tam fabryka captagonu i dom Merhiego ar-Ramthana, powiązanego z Hezbollahem narkotykowego barona, nazywanego „Pablo Escobarem z Lewantu”. Zginął Ramthan, a także jego żona i sześcioro dzieci. Kilka dni później w Damaszku ogłoszono, że syryjska policja zatrzymała w Aleppo ciężarówkę przewożącą milion pigułek captagonu.

„Assad obiecał, że w zamian za przerwanie bojkotu Syrii przyłoży się do walki z narkobiznesem i przemytem captagonu” – zapewniali ucieszeni rozwojem wydarzeń arabscy dyplomaci. Badacze regionu pozostawali sceptyczni. Twierdzili, że to Assad przechytrzył braci i że jeśli podejmie walkę z narkotykową kontrabandą, to będzie to walka jedynie pozorna. Owszem, wystawi sąsiadom narkotykowych baronów w rodzaju Ar-Ramthana, poświęci może kilku wojskowych dowódców, bez których będzie mógł się obyć, a w zamian domagać się będzie od Arabów hojniejszej pomocy i przeciwstawienia się zachodnim sankcjom wobec Syrii. Nie zadrze jednak z prawdziwymi „królami captagonu”, zwłaszcza z własnymi kuzynami.

W czerwcu jordańskie wojsko zestrzeliło nad syryjską granicą bezzałogowe samoloty przewożące ładunki z captagonem, a władze z Ammanu poprosiły Amerykanów o pomoc w rozbudowie umocnień na granicy z Syrią. W strzelaninach na syryjskim pograniczu jordańscy żołnierze zabili kilkudziesięciu przemytników captagonu.

Do potyczek z przemytnikami narkotyków doszło też na położonej na pustyni przy granicy z Syrią irackiej prowincji Anbar. W Arabii Saudyjskiej, w portowej Dżiddzie, stołecznym Rijadzie, a nawet w Mekce, najświętszym mieście muzułmanów, policja zorganizowała obławy na narkotykowych przemytników i handlarzy. Aresztowano kilkadziesiąt osób, w tym obywateli Jemenu, Syrii, Sudanu i Pakistanu, a rząd odwołał wprowadzone kilka lat wcześniej moratorium na karę śmierci dla hersztów przemytniczych gangów. Obławy na przemytników captagonu ogłoszono także w Bejrucie, Dubaju, Abu Zabi i Muskacie. Przejęto kilkadziesiąt milionów białych pigułek narkotyku.


Paweł Pieniążek o Syrii: Przynajmniej 900 tys. osób uciekło z domów. Cywile znaleźli się w potrzasku.


 

Wielu badaczy Bliskiego Wschodu obawia się, że nawet gdyby Assad szczerze chciał położyć kres rozkwitłemu w Syrii podczas wojny narkotykowemu przemysłowi, może okazać się, że jest już na to za późno, władza prezydenta – za słaba, a captagonowe imperium pochłonęło syryjskie państwo, dla którego nie ma już ratunku.

Taki los spotkał Birmę, Laos i Tajlandię (niesławny Złoty Trójkąt), Afganistan, Pakistan, Liban czy Kolumbię i Peru, pożarte w wojenny czas przez opiumowe, haszyszowe i kokainowe imperia. Meksyk stał się opiumową i haszyszową plantacją nawet w czas pokoju, a afrykański Sahel, dzisiejsza twierdza dżihadystów, przeradza się w szlak, którym karawany z narkotykami, płacąc haracz wojownikom świętej wojny, przeprawiają się przez Saharę do Europy.


Słuchaj podkastu Jagielski Story

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej