Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mojżesz, Jezus i Eliasz na Górze Przemienienia to jakby tryptyk obrazujący sposób dziania się rzeczywistości, w której żyjemy. Mojżesz to wciąż rozwijający się początek, Jezus to dzień dzisiejszy, Eliasz to przyszłość dziejąca się już teraz, a czas jawi się jako konkretyzacja wieczności. Kohelet mówi: „To, co jest teraz, już było; co ma nastąpić, już jest. Ale Bóg odszuka to, co zginęło”. „W ten sposób zrozumiałem, że nie ma nic lepszego dla człowieka niż radość ze swoich dzieł. To jego cząstka, którą powinien się zadowolić. Bo któż go zaprowadzi tam, skąd mógłby zobaczyć, co będzie po nim?”. I odpowiada: „Pojąłem, że wszystko, co czyni Bóg, będzie trwać na wieki”. Inny „Kohelet”, Paweł z Tarsu powie: „Czy nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka?”.
A to znaczy, że ziemia i niebo, ciało i dusza, transcendencja i immanencja, człowiek i Bóg, nie stoją obok czy naprzeciw siebie, ale tworzą jeden organizm. Również zło, wbrew swej naturze, zaczyna służyć dobru. Dowód na to znajdziemy na innej górze, na Golgocie widzianej w świetle miłości, a nie tylko mrocznej poświacie winy, kary, przebłagania i zadośćuczynienia. W świetle daru, a nie ofiary, jak mówi Franciszek.
A tak wcale nie na marginesie, gdy zaczynamy mówić o Bogu i jego działaniach, warto pamiętać o metodzie Koheleta: „Kiedy idziesz do domu Bożego, to uważaj, co czynisz! Idź tam z intencją słuchania, gdyż to znaczy więcej niż ofiary głupców, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że czynią źle. Nie otwieraj pochopnie ust i zapanuj nad swym sercem, zanim przemówisz do Boga! Bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi. Dlatego niech twoich słów będzie niewiele! Bo gdzie dużo trosk, tam przychodzą koszmarne sny; gdy się mnoży słowa, mowa staje się głupia”.
Jezus, zanim stanął na Golgocie, mówił: „Ojciec miłuje Mnie, dlatego że oddaję swoje życie, aby je znowu odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz oddaję je z własnej woli. Posiadam bowiem władzę, aby je oddać, jak i ponownie odzyskać”. Stąd śmierć Jezusa nie była smutną koniecznością, ani też jedynie po to, żeby przebłagać Ojca, który „zagniewany siecze”. Jezus umiera, ponieważ nie może przestać kochać, nie potrafi porzucić tych, których pokochał, kocha jak Bóg, który dlatego jest wszechmocny, bo bezsilny wobec miłości. Może więc nadszedł czas, żeby Wielki Post stał się Świętem Dziękczynienia. Odejść od logiki ofiary na rzecz logiki daru. Franciszek mówi: „Tam, gdzie powołanie (...) nie osiąga dojrzałości daru z siebie, zatrzymując się jedynie na logice ofiary, to zamiast stawać się znakiem piękna i radości miłości, może wyrażać nieszczęście, smutek i frustrację”. Niechże wróci, nie tylko do liturgii, Alleluja!