Twórczość Judith Schalansky, czyli skrzynia pełna skarbów

Pisać to dla Judith Schalansky utrwalać i porządkować to, co samodzielnie odkryte. Książki sygnowane jej nazwiskiem są w pełni autorskimi projektami: jej woli poddają się słowa, fonty, ilustracje, kolory, format i oprawa. Wszystko się zgadza, jak w encyklopedii.

17.10.2023

Czyta się kilka minut

René Fietzek / KBF

Sehnsucht to po niemiecku pragnienie czegoś odległego, nieobecnego, przeszłego lub utraconego. To tęsknota rozmywająca granice między fantazją a tym, co naprawdę istnieje. Zmysłowe obcowanie z mapą może tę tęsknotę łagodzić, czasem bardziej nawet niż fizyczna migracja. Atlas rozbudza głód świata jako całości, którego nie da się zaspokoić ekskluzywną wycieczką na egzotyczną wyspę. Sehnsucht to tęsknota przekraczająca rozmiarem zadowolenie wynikające z osiągnięcia tego, za czym tęsknimy. To wreszcie, zdaniem Judith Schalansky, najpiękniejsze niemieckie słowo.

Pragnienie eksploracji tej rozproszonej przestrzeni tęsknoty można realizować poprzez pisanie. Tą drogą niemiecka pisarka, projektantka książek i redaktorka realizuje swój zew włóczęgi. Wyrazem jej nostalgii są wydane w Polsce książki: „Atlas wysp odległych” (przeł. Tomasz Ososiński, Dwie Siostry, Warszawa 2020) i „Spis paru strat” (przeł. Kamil Idzikowski, Ha!art, Kraków 2022). 

„Atlas” opowiada o czytelniczych podróżach po lądach istniejących, na których autorka „nigdy nie była i nigdy nie będzie”. To namacalne świadectwo symbiozy kartografii i literatury, pochwała intymnego poznawania rzeczywistości na własne potrzeby i na własnych warunkach. 

„Spis” jest gabinetem osobliwości, w którym znajdujemy obiekty przyrodnicze i kulturowe realnie utracone dla świata, ale w pewnym sensie ożywione za pomocą kunsztownie dobranych środków literackich. Inwentarz zawiera m.in. rajską wyspę Tua­naki na Pacyfiku, tygrysa kaspijskiego, miłosne wiersze Safony, debiutancki obraz Caspara Davida Friedricha, dawny Pałac Republiki NRD i, najbardziej chyba nieoczywistą w tym zestawieniu, przemijającą urodę Grety Garbo. To, co utracone, Schalansky przenosi w przestrzeń mitu i za pomocą literatury poddaje ocenie, dowodząc, że brak można przekształcić w zysk.

Wspieraj Conrad Festival!

Już po raz 15. Fundacja Tygodnika Powszechnego, wraz z Miastem Kraków i Krakowskim Biurem Festiwalowym, organizuje Conrad Festival, jedno z najważniejszych wydarzeń literackich w Polsce. Wesprzyj jego powstawanie!

Atlas dla każdego

W nowym miejscu moje nogi zawsze prowadzą mnie do księgarni. Nie powstrzymają mnie przed tym ograniczony bagaż, zapas własnych lektur czy bariera językowa. Obecność zadrukowanych literami tomów budzi we mnie poczucie bezpieczeństwa i ekscytację, prawdopodobnie znane również Judith Schalansky, której debiut to kompendium typografii „Faktur mon Amour”. Od dobrych kilku lat w księgarniach różnych części świata znajduję genialnie opracowane „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich. Naprawdę rzadko spotykaną w takiej skali ekspansję książki obrazkowej uważam za nieprzypadkową. Moją intuicję potwierdza „Atlas dla każdego”, jak nazywał się pierwszy zestaw map niemieckiej autorki. I choć był to wolumin geograficzny odpowiedni dla młodszej czytelniczki, jego tytuł dobrze oddaje ideę atlasu – najbardziej egalitarnej z książek. Do odkrywania świata z jego pomocą nie trzeba nawet umieć czytać. Dzieciństwo w NRD uniemożliwiało rzeczywiste podróże w przestrzeni, dlatego ekspedycje małej Judith rozpoczęły się od wodzenia palcem po papierowych lądach i wodach. Linie, kolory i nazwy zastępowały jej prawdziwe niedostępne miejsca. „I nic się nie zmieniło, kiedy zmieniło się wszystko” – pisze w przedmowie do „Atlasu wysp odległych”. Może poza przestrzenią tego doświadczenia: teraz to już nie salon rodziców, ale biblioteki i archiwa, w których Schalansky pasjami prowadzi swoje badania.

Niedużo późniejsza (bo jeszcze z czasów szkolnych) refleksja pozwoliła jej zauważyć, że ta egalitarna mapa nigdy nie jest niewinna. Każde graficzne rozwiązanie – jak umiejscowienie RFN i NRD na dwóch różnych stronach – jest emanacją obowiązującej ideologii. Kiedy rodzinny kraj Schalansky znika z mapy świata, dziewczyna traci zaufanie do politycznej kartografii i zwraca się w stronę tych map, na których natura pozostaje nieupaństwowiona. I tam zdarzają się zniknięcia, a także objawienia, ale podyktowane innymi względami niż dominacja nad danym obszarem. Góry, wulkany, zatoki na „jej” wyspach noszą nadane przez człowieka nazwy, to jasne. Intencją pisarki nie jest jednak wyrugowanie ludzkiej obecności ze świata, ale przypomnienie, że jesteśmy częścią natury. Schalansky nie fascynują lądy nietknięte (których już w zasadzie nie ma), nie szuka taniej egzotyki, choć w albumie zamieszcza wyspy niezamieszkane. Pociągają ją miejsca niedostępne, nieużyteczne i na pierwszy rzut oka nieatrakcyjne (przynajmniej z perspektywy kryteriów, którymi posługujemy się na co dzień). Pozostaję sceptyczna wobec tezy, zgodnie z którą jako ludzie jesteśmy zdolni do nieantropocentrycznego spojrzenia na świat, jednak u Schalansky człowiek nie jest centrum rzeczywistości, nie jest miarą wszystkiego.

Czytać, by porządkować

W powieści „Misja: Encyklopedia” Arturo Pérez-Reverte opowiada o bibliotekarzu i admirale, których zadaniem jest odnalezienie francuskiej encyklopedii. Księga może – rzekomo – podważyć dotychczasowy porządek świata. Kontrowersyjne dzieło zostało uznane za heretyckie i zakazane przez Kościół, co przypomina znaną od zarania dziejów prawdę, że wiedza niesie zagrożenie dla utrzymania status quo.

Jedną z odnotowanych przez Schalansky strat jest leśna encyklopedia Armanda Schuthessa, który w wieku pięćdziesięciu lat porzucił pracę urzędnika i osiadł w szwajcarskim Valle Onsernone. Tam, w kasztanowym gaju obsesyjnie porządkował ludzką wiedzę według obszarów tematycznych, spisując ją na ponad tysiącu tabliczek. Kiedy zmarł, spadkobiercy zadecydowali o spopieleniu tego monumentalnego projektu (ostało się jedynie kilka artefaktów). Schalansky wchodzi w buty Schuthessa, prawdopodobnie nie musząc zdejmować swoich własnych, i opisuje metody jego pracy: 1. Podobne zestawiaj z podobnym. 2. Spisuj inwentarz, aby utrwalać. 3. Czytaj, aby porządkować.

Pisać to dla niemieckiej autorki utrwalać i porządkować to, co samodzielnie odkryte. Książki sygnowane jej nazwiskiem są w pełni autorskimi projektami: jej woli poddają się słowa, fonty, ilustracje, kolory, format i oprawa. Wszystko się zgadza, jak w encyklopedii. W „Atlasie wysp odległych” to pięćdziesiąt wysp, każda zilustrowana w skali 1:125 000 na parzystej stronie (format książki wyznaczyła wypełniająca całą kartkę Wyspa Wielkanocna). Na lewo od wyspy jej pozycja względem innych ziem oraz zwarty opis, nieprzekraczający dwudziestu pięciu wersów. W „Spisie paru strat” to dwanaście historii utraconych wycinków rzeczywistości, każda licząca dokładnie osiem kartek i przetknięta starannie wybraną grafiką z finezją wydrukowaną na ciemnoszarej stronie. Obie książki wieńczą indeksy, „Atlas” – także glosariusz. Z podziwem i onieśmieleniem doświadczam pedantycznej wirtuozerii tych dzieł nauki i sztuki. Sądzę, że gdyby Schuthe­ssowi i Schalansky dane było się spotkać, zostaliby przyjaciółmi.

Pérez-Reverte pyta w swej powieści, gdzie kończy się fikcja, a gdzie zaczyna prawda? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie ciekawie komplikuje znajomość oryginalnego tytułu powieści. Hiszpańska syntagma hombres buenos to dosłownie: dobrzy ludzie. Dobrzy, czyli jacy? Walczący o prawdę? Oddani idei? Realizujący najgłębsze pragnienia? Twórczość Schalansky podważa myślenie kategoriami fikcji i faktów. Jej książki domagają się uznania kartografii za literaturę, a atlasu za gatunek poetycki. Mapa jest artystyczna i naukowa zarazem, a przy tym abstrakcyjna i konkretna. Nie odzwierciedla rzeczywistości, lecz stanowi jej interpretację. Nauka i poezja wypływają z tego samego źródła: pozwalają nam (nie) radzić sobie ze światem, opowiadać o fenomenach życia i konfrontować się ze świadomością, że nie jesteśmy tu na zawsze. „Żyć znaczy przeżywać straty”. 

Schalansky nazywa wyspy poetycko przypisami do głównych lądów. Autorka odkrywa je, utrwala i porządkuje, także dla siebie, mając świadomość, że nie da się opowiedzieć wszystkiego. Dlatego nie stawia sobie totalnych celów. W przeszłości szuka skarbu, który tkwi w detalu historii, i fantazjując o nim, snuje wyjątkową opowieść. 

Cielesność globusa

Uwadze Schalansky nie uszedł fakt, że podróże są do granic zmysłowe. Szum strumienia, sypkość piasku, wiatr we włosach, smak lodów z miejscowej lodziarni, zapach wrzosowiska – te związane z fizyczną obecnością w przestrzeni odczucia łatwiej odnotować. Autorka koncentruje się na migracji wyobrażonej. Linie map dbają o cielesność Ziemi: siatka południków i równoleżników tnie lądy i wody, poziomice wybrzuszają wzniesienia i wgniatają zapadliska. Schalansky opisuje doświadczenie obcowania z „atlasem pornograficznym” – należącym do zbiorów Biblioteki Państwowej w Berlinie globusem odzwierciedlającym głębiny Rowu Mariańskiego i pasm Himalajów obscenicznym kształtem. Ruch palca przesuwającego się po modelu świata może budzić skojarzenia erotyczne. To kolejny przejaw zacierania granic między faktem i fikcją. Podróże podniecają, także wtedy, gdy dzieją się „tylko” pod opuszkami palców i w wyobraźni. 

Cielesne fascynacje wybrzmiewają również w nazwach geograficznych będących przede wszystkim odbiciem pragnień i tęsknot osób osiedlonych na danym terenie. Schalansky podaje przykład wyspy Amsterdam, której mieszkańcy jeden z jej przylądków nazwali „Dziewicą”, dwa wulkany „Piersiami”, trzeci krater zaś – „Wenus”. Mówimy czasem o ciele wiersza, metaforycznie łącząc jego materialną formę z wyobrażeniem ludzkiej fizyczności. Tak samo krajobraz może być rodzajem erotycznej fotografii. 

Na powszechne odcieleśnienie codziennego życia, wynikające z automobilizacji i suburbanizacji, zwraca uwagę Rebecca Solnit. By objaśnić przyczynę tego stanu rzeczy, autorka „Zewu włóczęgi” przywołuje fakt, że pod koniec XVIII w. chodzenie przestało być koniecznością i zaczęło być świadomym wyborem. Decyzja o prowadzeniu życia flanerki stanowiła wówczas odważną reakcję na doświadczenie wyobcowania, które było konsekwencją rewolucji przemysłowej. Ten fizyczny akt buntu wyrósł na antycznych tradycjach: perypatetyckiej, buddyjskiej, pielgrzymiej czy bajarskiej. Później zaś przekształcił się w ideę życia w ruchu, a następnie – już w latach 60. ubiegłego wieku – koncept wędrówki jako dzieła sztuki. Pisze Solnit: „Od czego wszystko się zaczyna? Od napięcia mięśni. Jedna noga niczym filar, na którym wspiera się wyprostowane ciało rozpięte między ziemią a niebem. Druga niczym wahadło kołyszące się do tyłu”. 

Włóczęga na zawsze pozostanie aktem amatorskim, a przez to dostępnym każdej i każdemu. Ta świadoma rezygnacja z „dobrodziejstw” postępu, ten sprzeciw wobec automobilizacji i wybór wolności doskonale korespondują z postulatami Schalansky, która namawia nas do oczyszczenia wyobraźni za pomocą innego spojrzenia na mapę. Paradoksalnie – dzięki niekonwencjonalnemu studiowaniu kartografii można uwolnić świadomość i naprawdę wyruszyć w podróż bez celu. 

Luneta zorientowana w przyszłość

W 2014 r. zainaugurowano projekt Biblioteka Przyszłości według pomysłu szkockiej artystki Katie Paterson. Najpierw posadzono tysiąc świerków norweskich w lesie nieopodal Oslo. Co roku jedna osoba autorska proszona jest o przygotowanie dzieła literackiego. Prace nie są udostępniane, tylko trafiają do specjalnego archiwum w bibliotece Deichmana w Oslo. Za sto lat zasadzone drzewa zostaną wycięte i przerobione na papier, na którym jakieś wydawnictwo wydrukuje teksty z tej literackiej kapsuły czasu. W ubiegłym roku do udziału w tym organicznym projekcie zaproszono Judith Schalansky. Jej wybór uzasadniono następująco: na uznanie zasługuje hołd, jaki autorka składa ginącemu światu przyrody, entuzjazm budzi fakt, że próbuje odzyskać przeszłość dla teraźniejszości, podejmując refleksję nad doświadczeniem utraty języków, kultur i krajobrazów. Tematyka zdeponowanego tekstu pozostaje tajemnicą, jednak podejmując prace nad jego tworzeniem Schalansky zapowiedziała sięgnięcie do jednego ze „starożytnych gatunków”, takich jak kronika, hymn czy lament. Tworzenie opowieści dla nieznanych (de facto jeszcze nie narodzonych) czytelniczek i czytelników kojarzy mi się z próbą odpowiedzi na pytanie: Co zabrał(a)byś na bezludną wyspę? Po lekturze „Atlasu wysp odległych” i „Spisu paru strat” wyobrażam sobie, że dzieło Schalansky będzie połączeniem lamentu nad utraconym światem i zarazem apologią refleksyjnej formy życia. Taka opowieść może przynieść ukojenie, nawet wtedy, gdy trafimy na odległą wyspę, niekoniecznie realną, lecz tę, którą nosimy w głowie. ©

JUDITH SCHALANSKY (ur. 1980) – niemiecka pisarka. Studiowała historię sztuki i projektowanie komunikacji wizualnej. Jej twórczość została przetłumaczona na ponad 25 języków i była wielokrotnie nagradzana. Jest redaktorką serii książek „Naturkunden” i „Wildes Wissen” (wyd. Matthes & Seitz Berlin). Mieszka w Berlinie i na terenie Marchii Wkrzańskiej.

Podczas tegorocznej edycji Festiwalu Conrada porozmawiamy z JUDITH SCHALANSKY o powodach, dla których warto studiować stare, nieużywane mapy, także o uroku niedostępnych wysp, na które trudno się dostać, a jeszcze trudniej na nich żyć. Jaką prawdę o świecie odsłaniają przed nami takie miejsca? Czy mogą być punktem odniesienia dla ludzi Zachodu, dla mieszkanek i mieszkańców współczesnych miast? Spotkanie poprowadzi Paulina Frankiewicz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Skrzynia pełna skarbów

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Conrad 02/2023