Trzecia droga albo trzecia kadencja PiS

Szala poparcia będzie się przechylać na jedną lub drugą stronę do samego końca. Kluczowy jest wynik Trzeciej Drogi, której odpuścił Donald Tusk. PiS wciąż jednak wierzy, że uda mu się powtórzyć scenariusz z 2015 roku.

07.10.2023

Czyta się kilka minut

Równanie z trzecią niewiadomą
Władysław Kosiniak-Kamysz podczas prezentacji drużyny Trzeciej Drogi. Tarnów, 7 września 2023 r. / TADEUSZ KONIARZ / REPORTER

Liderzy Trzeciej Drogi dokonują prawdziwej ekwilibrystyki. Chcą dowieść, że są lojalnymi partnerami w ramach tzw. demokratycznej opozycji i zamierzają współtworzyć przyszły rząd. A zarazem przekonać wszystkich tych, którzy reagują alergicznie na Donalda Tuska, że są godną zaufania formacją konserwatywną, trochę w stylu PO z dawnych lat, a jednocześnie wprowadzą do życia politycznego nowe reguły i skończą z wojną plemienną. Czy uda się zjeść ciastko i mieć ciastko?

Lęk przed wspomnieniami

Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz nie pojawili się na Marszu Miliona Serc, wybierając aktywność „w terenie”. Na kilkusettysięcznej manifestacji byli co prawda obecni przedstawiciele Trzeciej Drogi, jak kandydujący z Warszawy Michał Kobosko, ale pozostawali w cieniu. Brak obu liderów był wyraźnie zauważalny, szczególnie w kontraście do obecności na scenie marszu, w towarzystwie Donalda Tuska, przywódców Lewicy. Faktem jest równocześnie, że demonstracyjna nieobecność Hołowni i Kosiniaka nie spotkała się z niechęcią KO. Sondaże, które w dniach poprzedzających wielką manifestację opozycji regularnie pokazywały balansowanie Trzeciej Drogi na granicy 8-procentowego progu wyborczego, wystraszyły mocno pozostałych liderów.

Jeśli ugrupowanie Hołowni i Kosiniaka nie wejdzie do Sejmu, klęskę poniesie cała opozycja. Tym samym powtórzy się w jakimś sensie rok 2015, kiedy koalicja Zjednoczonej Lewicy uzyskała 7,55 proc. poparcia i wylądowała poza parlamentem. Sporo głosów zostało też wówczas zmarnowanych w wyniku niedostania się do Sejmu Partii Razem (3,62 proc.) oraz partii KORWiN (4,76 proc.), co w efekcie „nakarmiło” dodatkowo tych, którzy przekroczyli próg wyborczy. Najbardziej – zwycięzców, czyli PiS, co jest pewnym paradoksem, bo na partię Jarosława Kaczyńskiego przeszło w dużej mierze poparcie wyborców lewicowych. Efekt był taki, że uzyskane przez PiS 37,58 proc. poparcia przełożyło się w 2015 r. na 235 mandatów, tymczasem lepszy wynik PO w 2011 r. (39,18 proc.) dał jej tylko 207 sejmowych foteli.

Wszystkie opozycyjne sztaby wyborcze znają powyższe dane na pamięć i dla każdego z nich powtórka tego scenariusza byłaby koszmarem. Klęska wyborcza, biorąc pod uwagę plany partii władzy wobec sądownictwa, mediów i samorządów – może sprawić, że za cztery lata będzie jeszcze ciężej wygrać z PiS. Ponadto kolejna porażka bloku opozycyjnego z rzędu poważnie zdemolowałaby ten segment sceny politycznej. Mogłaby oznaczać choćby zakwestionowanie pozycji Donalda Tuska w Koalicji Obywatelskiej, np. na rzecz Rafała Trzaskowskiego, albo odejście tego ostatniego do nowego tworu, który powstałby w wyniku kolejnych tarć – na Lewicy. Ugrupowanie to ma problem z wewnętrznymi napięciami między „starymi”, czyli środowiskiem Włodzimierza Czarzastego, a „młodymi” – skupionymi wokół Adriana Zandberga oraz Magdaleny Biejat (zabrakło ich na scenie marszu) i sceptycznie odnoszącymi się do mocnego zbliżenia Lewicy z Tuskiem.

W przypadku klęski pod znakiem zapytania stałaby też przyszłość Polski 2050 Szymona Hołowni, której groziłby taki sam los, jaki był udziałem wcześniejszych ugrupowań protestu: Ruchu Palikota, Nowoczesnej czy Kukiza’15. Wszystkie były skupione wokół charyzmatycznych liderów, którzy tę charyzmę z czasem tracili, doprowadzając do uwiądu swe wewnętrznie niespójne ugrupowania.

Drugi element Trzeciej Drogi, czyli PSL, również zmaga się z lękiem o przyszłość. Choć partia przezwyciężyła już wiele kryzysów i spadków poparcia, uchodząc za wzór likwidowania wewnętrznych napięć – nigdy nie zmagała się z najważniejszym testem, wyjściem z parlamentu.

Powyższe scenariusze są tak mroczne i zarazem realne, że podczas Marszu Miliona Serc doszło do spektakularnych, pierwszych tak wyraźnych deklaracji, że Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica idą do wyborów wspólnym frontem. Tusk pochwalił Hołownię i Kosiniaka (na których anihilację grał miesiącami po fiasku wspólnej listy) za „dobrą robotę”, Czarzasty zaś wręcz zapowiedział wspólny rząd po wyborach. W kontekście wcześniejszej „spójności w różnicach”, którą wszystkie ugrupowania zarysowały podczas odbywających się jednego dnia konwencji na początku września, było to na pewno dojrzałe posunięcie. Blok mający tworzyć nowy rząd jest dość logicznie ułożony, z centroprawicową, mówiącą dużo o przedsiębiorcach Trzecią Drogą, skupioną na pracownikach najemnych Lewicą i spinającą oba skrzydła Koalicją Obywatelską. Gdyby temu sojuszowi udało się wygrać, pojawiłyby się zapewne kłopoty z ustaleniem jednej polityki w sprawie aborcji, Kościoła i mniejszości seksualnych, a z drugiej strony podatków i transferów socjalnych, ale nie widać w tym środowisku różnic niemożliwych do pokonania.

Droga drugiego wyboru

Podczas nieformalnych spotkań z dziennikarzami Hołownia i Kosiniak-Kamysz tłumaczyli, że ich absencja na marszu organizowanym przez KO spowodowana była przede wszystkim taktyką wyborczą. Przekonywali, że tylko Trzecia Droga ma szansę odebrać jakichś wyborców PiS, a tym samym przechylić szalę zwycięstwa na stronę opozycji. Tymczasem, argumentowali, jeśli będą pokazywali się u boku Donalda Tuska, który na elektorat PiS działa jak płachta na byka, żadnych szans na odebranie głosów partii władzy nie będzie.

Taka argumentacja ma pewne uzasadnienie. Teoretycznie jeśli ktokolwiek, to tylko Konfederacja albo Trzecia Droga mają szansę odebrać głosy PiS, odwołując się do konserwatywnych wartości. Jako uzasadnienie liderzy TD pokazują badania, z których wynika, że to właśnie ich ugrupowanie jest liderem wśród potencjalnych formacji, na które mogą oddać swoje głosy wyborcy niezdecydowani. Trzeba więc zrobić wszystko, dodają, żeby tych wyborców pozyskać. Zbytnie afiszowanie się z KO i Tuskiem na pewno nie będzie w tym pomagać. Z tych samych badań wynika zresztą, że Trzecia Droga obok Lewicy jest najważniejszym ugrupowaniem „drugiego wyboru”.

Politolodzy są podzieleni, czy rajd Trzeciej Drogi po elektorat Kaczyńskiego albo nawet po wyborców niezdecydowanych jest w ogóle możliwy. Powątpiewa w to prof. Wawrzyniec Konarski, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula: – Cały system działań Trzeciej Drogi prowadzących do odzyskania dawnego elektoratu PSL, bo głównie o niego chodzi, podejmowany jest za późno i ślamazarnie. Okres ostatnich kilku lat został odpuszczony przez PSL, zwłaszcza jeśli chodzi o dawny matecznik, czyli Podkarpacie. Metoda działań na ostatnią chwilę, aby znaleźć za wszelką cenę jakieś słabości w elektoracie PiS, może nie być szczególnie skuteczna – ocenia Konarski.

Jego zdaniem PSL przez ostatnie lata bardzo niemrawo bronił interesu rolników, choć etos mieszkańców wsi jest oparty na konkretach. Dziś musiałoby się zdarzyć coś, co skompromitowałoby w oczach tego elektoratu partię rządzącą, a na razie, mimo kryzysu zbożowego, na nic takiego się nie zanosi. Dlatego Konarski uważa, że TD powinna skoncentrować się raczej na tym, co już ma, i tego kapitału nie stracić. – Uważam za absolutny błąd przyjęcie formuły koalicji, zamiast startu np. kandydatów Polski 2050 z list PSL. To duże ryzyko, gdyż właśnie od wyniku Trzeciej Drogi będzie zależeć ewentualna koalicja rządząca po wyborach. Zwyciężył egoizm polityczny jej liderów – ocenia.

Politolog prof. Radosław Markowski przekonuje, że z wszelkich badań preferencji partyjnych wynika, iż w ostatnich tygodniach kampanii nikt nikomu nie jest w stanie odebrać wyborców. To jest znacznie dłuższy proces, który ma różne fazy. Najpierw jest zniechęcenie do popieranej partii, ewentualna absencja w wyborach, a dopiero po dłuższym okresie występuje rozglądanie się za nowym ugrupowaniem. – Co oczywiście nie oznacza, że ktoś zniesmaczony polityką rolną PiS, po wizycie prezesa Kosiniaka-Kamysza w jego wsi, nie przypomni sobie, że przecież działa w OSP i kiedyś głosował na PSL, więc może trzeba odnowić dawne sympatie. Ale takie przypadki nie będą miały statystycznie znaczenia dla wyników – podkreśla prof. Markowski.

Inaczej na sprawę patrzy prof. Jacek Wódz z Akademii WSB. Jego zdaniem odzyskanie przez Hołownię i Kosiniaka części wyborców PiS jest realne. – Siłą Trzeciej Drogi jest to, że jest niedookreślona. To ma swoje zalety, bo część tych wyborców, którzy z różnych powodów mają poglądy zbliżone do PiS, ale elementy kampanii partii władzy denerwują ich jako zbyt agresywne, może skłonić się do głosowania na Trzecią Drogę – uważa prof. Wódz.

Również dr Anna Materska-Sosnowska z UW widzi możliwość przepływu elektoratu. – Są badania pokazujące, że wyborcy PiS najchętniej przerzucają swoje głosy na Trzecią Drogę. Właśnie dlatego PiS walczy tak zawzięcie o swój twardy elektorat, mobilizuje go i stara się zdemotywować elektorat przeciwnika – mówi.

Na co liczy Kaczyński

Ostateczny wynik Trzeciej Drogi jest więc w jakimś stopniu uzależniony od strategii PiS. Z wewnętrznych badań partii władzy ma wynikać, że poparcie TD, które w ostatnich sondażach waha się od 8 do 11 proc., jest dużo bliższe tej niższej liczbie. Dlatego w ostatnich dniach kampanii to politycy TD mogą stać się obiektem ataku, np. w TVP. Jej liderzy nie nadają się co prawda do tak brutalnej kampanii jak pełniący wiele publicznych funkcji Tusk, ale można ich „napocząć” informacjami o rzekomo niejasnym finansowaniu partii Hołowni. O szczegółach pewnie szybko się przekonamy, dziś wiadomo tylko, że ma to być atak bez możliwości obrony – według informacji Wirtualnej Polski politycy TD nie mają być już zapraszani do programów publicystycznych. Pozostaje pytanie, czy atak na Polskę 2050 nie będzie jednocześnie zwróceniem na nią uwagi i nie okaże się kontrproduktywny.

W PiS wciąż wierzą, że da się jeszcze zepchnąć pod próg Trzecią Drogę. Źródłem nadziei jest fakt, że nie udało się jej dogadać z Michałem Kołodziejczakiem, a tym samym nie ma w partii władzy obawy, że zacznie ona tracić gwałtownie na wsi, którą zindoktrynują nawykli do bezpośrednich spotkań z elektoratem działacze AgroUnii. Dla Jarosława Kaczyńskiego ostateczne przytulenie Kołodziejczaka do KO było dużo lepszą wiadomością, a prezes PiS ponoć śmieje się słysząc, że Tusk liczy, iż rolnicy pójdą za nim.

Na pewno jednak nie budzi jego radości fakt, że Tusk przyjął taktykę „nie ma wroga na opozycji” i realizuje ją konsekwentnie – ostatnio w Koninie mówił wprost, że jak komuś nie podoba się KO, może głosować na Trzecią Drogę. Z punktu widzenia jedności opozycji i perspektywy wspólnego rządzenia po wyborach to taktyka korzystna, ale przy planie łowów w elektoracie PiS – może się taką nie okazać. Ci wyborcy mogą bowiem pomyśleć, że na końcu tunelu i tak znajdą Tuska, więc jeśli już, to oddadzą swój głos na Konfederację. Problemem może być też to, że TD mocno akcentuje kwestie gospodarcze, podporządkowując przekaz interesowi przedsiębiorców i gospodarczemu liberalizmowi (stąd obecność na listach byłego lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru). To zaś raczej nie trafi do nastawionego na transfery socjalne wyborcy, bardziej może kusić część elektoratu Konfederacji, który rozczarowany jest osobliwymi poglądami niektórych jej kandydatów. Warto pamiętać, że oba ugrupowania jako jedyne nie poparły waloryzacji 500 plus.

Czy to wszystko wystarczy? Czy lider Polski 2050 nie powinien jednak bardziej przypominać tego, że przez lata funkcjonował jako propagator wartości katolickich, a Trzecia Droga nie powinna mocniej akcentować swojego konserwatywnego oblicza, choćby w kwestii aborcji?

Status quo czy referendum?

Po sławetnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r., który wywołał masowe protesty, status quo w tej sprawie ma niewielu obrońców i trudno też oczekiwać tego od Trzeciej Drogi. Czy jednak zamiast mówić o referendum aborcyjnym Hołownia z Kosiniakiem nie powinni mówić po prostu, że są za powrotem do kompromisu z 1993 r.? Być może, ale tu nie ma łatwych recept na sukces.

Władysław Kosiniak-Kamysz tydzień temu w Grudziądzu przypomniał, że Trzecia Droga ma już przygotowaną ustawę oznaczającą powrót do przepisów z 1993 r. Zarazem powtórzył jednak postulat referendum. Dla zwolenników katolicyzmu otwartego, mocno reprezentowanych w TD, to zapewne najlepsza opcja, ale dla radykalnych obrońców życia od samego poczęcia to mogło nie być satysfakcjonujące. Tym bardziej że lider PSL wypowiadał się także o in ­vitro. – To niegodne, by państwo polskie zabrało możliwość finansowania in vitro, to jest jedno z podstawowych praw, za naszych rządów to się zmieni – deklarował.

Niektórzy eksperci uważają, że zamiast wchodzić na poletko zagospodarowane w tej kwestii przez KO, potrzebne byłyby ze strony Trzeciej Drogi jakieś gesty wobec Kościoła instytucjonalnego. We wrześniu Rada ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski opublikowała „Vademecum wyborcze katolika”. Przypomniała w nim, że w sprawach wartości nienegocjowalnych, które dotyczą porządku moralnego, katolik nie może iść na kompromis – tu wymieniono właśnie prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Trzecia Droga w swojej kampanii nie odnosi się do tego dokumentu, ale zdaniem prof. Wodza, gdyby teraz stała się nagle bardziej prokościelna, mogłoby to zostać odebrane jako nieszczere. – Powinni raczej akcentować sympatie dla tradycyjnej katolickiej obyczajowości, ale bez przesady – uważa ekspert.

Być może liderzy Trzeciej Drogi zyskaliby, pokazując się z jakimś hierarchą, lub nawet, wzorem PiS, biorąc udział w jakiejś masowej imprezie religijnej? Oczywiście można zrozumieć, dlaczego tak się nie dzieje. Liderzy TD raczej unikają cynicznych i propagandowych gestów, deklarują się też jako zdecydowani przeciwnicy używania wiary w życiu politycznym; nie stosują też w kampanii – co warto docenić – chwytów poniżej pasa. W tej logice mieściła się także odmowa wciągnięcia na listy Michała Kołodziejczaka. Hołownia zarzucał mu polityczny cynizm i zamiar wejścia do parlamentu za wszelką cenę, aby potem grać na skrócenie kadencji. Nawet jeśli to prawda, dziś widać, że odrzucenie AgroUnii było błędem.

Hołownia konsekwentnie hołduje innemu stylowi uprawiania polityki. „Chcemy, aby zostało po nas dobro, a nie tylko słowa” – mówił w ubiegłym tygodniu w Zielonej Górze, po czym dodał: „Głosujcie na Trzecią Drogę, bo albo ­Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS”. Przy bardzo niewielkich różnicach w sondażach Zjednoczonej Prawicy i opozycji nawet kilka czy kilkanaście głosów może zdecydować, komu przypadnie mandat w danym okręgu. Może się zatem okazać, że hasło „Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS” to nie tylko slogan.

Szala poparcia społecznego będzie się przechylać do końca to na jedną, to na drugą stronę. Nie można oczywiście wykluczyć jakiegoś nagłego „game changera”. Jak dotąd za największą niewiadomą, która może wpłynąć na nastroje wyborców, uchodzi debata w Brukseli nad paktem migracyjnym. Opozycja na razie stara się schodzić z linii strzału i nie zabierać głosu w tej sprawie, kierując dyskusję raczej w stronę afery wizowej, ale nie wiadomo, czy to wystarczy. W interesie PiS (oraz Andrzeja Dudy, który również poparł weto zapowiedziane przez premiera Morawieckiego) będzie w ostatnich dniach kampanii na pewno kierowanie ku Polakom komunikatu, że tylko partia Kaczyńskiego jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo i oddalić wizję płonących przedmieść polskich miast. Ma to zapewnić nie tylko głosy na kandydatów PiS, ale także sprawić, że prowadzone wraz z wyborami referendum stanie się ważne i da Kaczyńskiemu niezwykle mocny mandat do rządzenia oraz – de facto – zmiany ustroju w Polsce. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Z wykształcenia biolog, ale od blisko 30 lat dziennikarz polityczny. Zaczynał pracę zawodową w Biurze Prasowym Rządu URM w czasach rządu Hanny Suchockiej, potem był dziennikarzem politycznym „Życia Warszawy”, pracował w dokumentującym historię najnowszą… więcej
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Równanie z trzecią niewiadomą