Wybory 2023: Jak Tusk z Kaczyńskim duszą konkurencję

Z każdym tygodniem kampanii rośnie polaryzacja społeczeństwa, które przestaje stawiać na partie aspirujące do roli trzeciej siły w parlamencie. Znowu liczą się tylko Kaczyński i Tusk.

26.08.2023

Czyta się kilka minut

Spotkanie wyborcze z posłami Platformy Obywatelskiej. Skawina, 23 sierpnia 2023 r. / FOT. JAKUB WŁODEK / AGENCJA WYBORCZA.PL

Wyciąganie radykalnych wniosków z zalewających media sondaży – przeprowadzanych zbyt często i nie zawsze w pełni przejrzystymi metodami – byłoby lekkomyślne, jednak pewne tendencje zaczynają być wyraźne. W ostatnim sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski, PiS i KO zdobywają ponad 65 proc. głosów, natomiast Trzecia Droga (9 proc.), Konfederacja (7,8 proc.) i Lewica (7,1 proc.) notują już tylko jednocyfrowe wyniki, co jest zaskoczeniem zwłaszcza w kontekście partii Sławomira Mentzena, jeszcze niedawno uzyskującej niemal dwukrotnie wyższe poparcie.

Młyn na wodę wielkich

Spór polityczny powoli osiąga zenit, a działania partii władzy – która organizuje kompromitujące państwo referendum i atakuje w sposób nieznany dotąd w III RP lidera opozycji przy pomocy rzekomo publicznych mediów – sprawiają, że wśród Polaków narasta przekonanie o zerojedynkowości wyborów 15 października. 

To oczywiście woda na młyn Prawa i Sprawiedliwości oraz Koalicji Obywatelskiej, które zyskują na tym najwięcej. Potwierdzają to inne badania United Surveys, według których aż 70 proc. społeczeństwa pragnie decydującej debaty między Tuskiem i Kaczyńskim. Wobec braku dyskusji programowych między partiami na ważne tematy (wiek emerytalny, edukacja, podatki, inflacja) wielu z nas liczy, że może podczas takiego bezpośredniego starcia okaże się, który z głównych pretendentów do rządzenia Polską ma lepsze recepty na przyszłość. 


WYBORY 2023: CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Niestety, z uwagi na wieloletnią niechęć Kaczyńskiego do stawania w takie szranki, publicznie i na żywo, nie ma co liczyć, że na przełomie września i października dojdzie do pojedynku tytanów transmitowanego przez trzy główne polskie telewizje. Najważniejsi politycy PiS obawiają się, że ich 74-letni szef może nie dać rady w takiej dyskusji. Wolą więc postawić na sprawdzone metody, na czele z zaangażowaniem machiny państwowej w partyjną propagandę oraz przepaleniem milionów złotych na ten sam cel pod pozorem referendalnej akcji informacyjnej.

Obawy, jakie pętają nogi wierchuszce PiS w ostatnich tygodniach, widać też wyraźnie przy okazji ostatecznego kształtowania list wyborczych. Biorąc pod uwagę, z jak marnym odzewem spotkał się program 800 Plus i oferta darmowych autostrad, trudno uwierzyć, że jakakolwiek obietnica PiS stanie się game changerem. Jest więc niemal pewne, że posłów obecnej partii rządzącej będzie w przyszłym Sejmie sporo mniej. To dlatego działacze walczą jak lwy o względy Kaczyńskiego, by trafić na tzw. miejsca biorące. Tłok jest tym większy, że akces do parlamentu zgłaszają też ci działacze, którzy spodziewają się utracić miejsca w spółkach i agencjach rządowych. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że nawet część polityków PiS podejrzewa, iż to trzymanie w niepewności kandydatów niemal do 6 września (ostateczna data rejestracji list w PKW) jest sposobem na zmuszenie ich do większej aktywności w kampanii – a zarazem formą emocjonalnego szantażu, by zachować dyscyplinę podczas ostatnich głosowań w Sejmie 30 sierpnia.

Zwolennicy na wakacjach?

Sytuacji, w której dwie główne siły zajmują się sobą nawzajem, nie umieją wykorzystać mniejsi konkurenci. Prowadzona od miesięcy objazdówka Sławomira Mentzena, który promuje proste recepty na skomplikowane problemy, straciła dynamikę. Działacze Konfederacji próbują co prawda dowodzić, że to tylko efekt wakacji, na które masowo wybrali się ich zwolennicy, na chwilę zapominając o polityce – ale brzmi to nieprzekonująco. Wydaje się, że bez nowego pomysłu, który wsparłby widowiskowe eventy, do przeszłości może przejść czas, gdy partia Mentzena i Bosaka notowała regularnie 14 proc. Dzieje się to bowiem w sytuacji, w której Konfederacja jest już po ujawnieniu swoich głównych pomysłów programowych, więc z tej strony trudno liczyć na jakiś dopalacz, mogący w ostatnich tygodniach kampanii napędzić partię.

Trzeba jednak przyznać, że cokolwiek sądzimy o pomysłach Mentzena, łatwo jest do nich dotrzeć. To w ogóle wyróżnia mniejsze partie od PiS i KO: zadbały na swoich stronach internetowych, by można było zapoznać się z ich pomysłami na reformę Polski po rządach PiS, o ile oczywiście partia Kaczyńskiego straci władzę.

Kłopot w tym, że przy tak emocjonalnej kampanii, opartej na ciągłych, wzajemnych oskarżeniach o wszystko – od głupoty po zdradę – nie ma co liczyć, że elektorat będzie siedział przed komputerami i rozkminiał różnice w pomysłach np. na transformację energetyczną Polski. Z takimi tematami trzeba umieć wyjść do ludzi, a to szwankuje zwłaszcza w przypadku Lewicy. Ugrupowanie to wciąż nie potrafi przekonać szerszych grup społecznych, czym właściwie różni się od Koalicji Obywatelskiej. Mogliby to zapewne najsprawniej robić aktywni i nawykli do spotkań publicznych działacze Razem, ale widać wyraźnie, że między Włodzimierzem Czarzastym i Adrianem Zandbergiem nie ma chemii, a kampania stała się pasywna. To wyjątkowo zaskakujące w kontekście lewicowej partii toczącej walkę wyborczą w czasach silnej pauperyzacji dużych grup społecznych. 

Inna sprawa, że działacze Lewicy nie są jedynymi odpowiedzialnymi za ten stan rzeczy. Faktem jest również, że główne polskie media niespecjalnie palą się do analiz i porównań programów poszczególnych ugrupowań. Emocjonalny spór między Tuskiem i Kaczyńskim jest dla nich o wiele ważniejszy, także dlatego, że po prostu lepiej „się sprzedaje”. Dla takiej narracji zawsze ważniejsze będzie mocne włączenie się w kampanię KO Rafała Trzaskowskiego, który ma walczyć o głosy w bastionach PiS, i przełożenie tego na punkty procentowe niż próba rozstrzygnięcia, kto ma lepszy pomysł na walkę z inflacją.

Ofiarą polaryzacji stała się też Polska 2050 Szymona Hołowni. Ugrupowanie ma na swym zapleczu sprawny think tank ze świetnie wykształconymi ekspertami, ale nie potrafi przebić się z ich pomysłami do opinii publicznej. Nie ma nawet jednej platformy, na której wyborcy mogliby się zapoznać ze wspólną ofertą Trzeciej Drogi. Hołownia i Kosiniak-Kamysz prowadzą de facto dwie osobne kampanie i w pewnym stopniu jest to rezultat kryzysu wokół niedawnego pomysłu PSL, by do sojuszu włączyć Agrounię Michała Kołodziejczaka. 
Można oczywiście zrozumieć Hołownię, który nie chciał wchodzić w układy z często zmieniającym zdanie, antyunijnym zwolennikiem skrajnego protekcjonizmu w gospodarce, ale w kontekście przyszłego wyniku wyborczego Trzeciej Drogi (koalicja musi walczyć o przekroczenie progu 8 proc.) była to decyzja kontrowersyjna.

Va banque Tuska

Oporów nie miał Donald Tusk. Nie przestraszył się reakcji swojego elektoratu, i chyba się nie pomylił. Głosy krytyczne wobec jego osobistej decyzji o transferze Kołodziejczaka i niektórych jego ludzi zgasły po dwóch dniach. I nawet jeśli dla większości elektoratu Agrounii posunięcie Kołodziejczaka było zdradą wsi, więc nie przyniesie KO spektakularnych wzrostów, to zarazem nie sprawi, że wyborcy KO odsuną się od Tuska. Nie odejdą raczej do Trzeciej Drogi, która sama chciała bratać się z Kołodziejczakiem, ani do Lewicy, której postulaty Tusk w większości już zaimplementował do swych haseł programowych. Poza tym zwolennicy lidera KO, nawet jeśli nie zareagowali z entuzjazmem na Kołodziejczaka, to zarazem dostali ważny sygnał o poszerzeniu pola walki i wejściu Koalicji na teren wiejski, gdzie dotychczas królowały PiS i PSL.

Dla tej ostatniej partii posunięcie Tuska stało się impulsem do kolejnego cichego konfliktu z Hołownią, zażegnanego wcześniej przez z natury spolegliwego Kosiniaka-Kamysza, który zrezygnował z pomysłu współpracy z Agrounią, by ratować sojusz z Polską 2050. Skorzystał na tym najsilniejszy konkurent w obozie demokratycznym, co jest źródłem powtórnego gniewu ludowców na Hołownię. Są oczywiście wśród nich tacy, którzy bali się, że po aliansie z Agrounią stracą dobre miejsca na listach wyborczych, jednak dla kierownictwa liczył się przede wszystkim potencjalny wiatr w żagle, jakim mogło być ogłoszenie, że działacze wiejscy łączą się, by odbić wieś z rąk PiS. Fiasko tej idei wbiło kolejny klin w Trzecią Drogę i choć sojusz nie idzie w stronę „dróg rozstajnych”, to jednak widać wyraźnie, że jest to już tylko małżeństwo z rozsądku, a nie żadna nowa jakość w polskiej polityce.

Defensywę, w jakiej znalazło się środowisko Hołowni, widać wyraźnie na przykładzie wspólnej listy paktu senackiego, którą udało się liderom opozycji (z wyjątkiem oczywiście odseparowanej Konfederacji) ustalić. Na 100 miejsc Koalicja Obywatelska zaklepała sobie większość, czyli 51, PSL otrzymał 21, Lewica 15, a Polska 2050 – tylko 8 (reszta trafiła do samorządowców i dwóch kandydatów pozapartyjnych). Widać więc wyraźnie hegemonię środowiska Tuska, ale również pewną nadreprezentację PSL i Lewicy w stosunku do notowań Polski 2050. Można rzec, że Hołownia został w pewnym sensie upokorzony. Wynikać to może ze słabego osadzenia kandydatów jego ugrupowania w lokalnych społecznościach – choć to nigdy nie było kluczowe w Polsce, gdzie wysyłanie znanych partyjnych bonzów na tzw. prowincję ma potężne tradycje.

Jedno jest pewne: jeśli polaryzacja będzie się pogłębiać, wszystkie trzecie siły będą nerwowo patrzeć na sondaże, martwiąc się o gwałtownie topniejącą ich reprezentację w Sejmie. A to oznacza, że walka o ich przetrwanie może skupić się w podobnym stopniu na zaznaczaniu różnic z Kaczyńskim, jak i z Tuskiem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Ostatnia prosta w kontrastach