Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podwójnego myślowego salta dokonali śledczy białostockiej prokuratury okręgowej, którzy oświadczyli, że ks. Jacek Międlar wcale nie namawiał do nienawiści podczas kwietniowego kazania z okazji rocznicy powstania ONR wygłoszonego w Białymstoku – lecz jedynie odwoływał się do biblijnej historii o Eksodusie. Nie dopatrzyli się niczego złego ani we fragmencie o „otumanionym pasywnym żydowskim motłochu”, który będzie chciał rzucić patriotów na kolana (a na koniec wypluć), ani też w haśle „zero tolerancji dla żydowskiego tchórzostwa”. Śledczy pozostali niewzruszeni nawet wówczas, gdy zadowolony z obrotu sprawy ks. Międlar powtórzył te sformułowania na Twitterze opatrując je historycznym zdjęciem osób w faszystowskim pozdrowieniu. Komentarz wkrótce zniknął. Wątpliwości prokuratury jak nie było, tak nie ma.
Być może wszyscy się mylimy. Może to nie jest prosta historia o księdzu-nacjonaliście, którego serce po brzegi wypełnione jest nienawiścią do Innego. Ani o charyzmatycznym kapłanie wiodącym krzepkich patriotów na barykady.
Może pod słowną agresją, tak wątle usprawiedliwianą przez białostocką prokuraturę, kryje się prawdziwy dramat człowieka o lękach tak głębokich, że niemożliwych do okiełznania w inny sposób niż przez postulat agresywnej samoobrony. Kogoś, kto nie tylko nie wie, jak sobie z tym poradzić, ale też umiejętnie gromadzi wokół siebie ludzi, którzy mają podobnie. Kogo żadne procesy sądowe, zakazy od przełożonych czy krytyka mediów nie złamią, bowiem jest głęboko przekonany o swojej nadnaturalnej misji.
Paniczny zbiorowy lęk towarzyszył sporej części Polaków po katastrofie smoleńskiej. Zignorowany przez ówczesną partię rządzącą, przyczynił się do poparcia polityki Jarosława Kaczyńskiego i w konsekwencji zapewnił mu podwójne zwycięstwo w kolejnych wyborach. Lęk, który prowadzi do działania grupę skupioną wokół ks. Międlara, może być o wiele poważniejszy w skutkach. Ta grupa nie potrzebuje ram Kościoła – Jacek Międlar pozostanie duchowym przywódcą swoich nacjonalistów także po opuszczeniu Zgromadzenie Księży Misjonarzy. Ich lęk jest niebezpieczny – przewrotnie chowa się pod patriotycznymi hasłami, lecz lada chwila może wyjść na ulice. Nie należy go ignorować.
„Nie jestem w stanie łączyć Prawdy i Bożego Słowa z liberalną narracją, w jaką środowiska żydowskie, gejowscy lobbyści, a zatem i moi przełożeni próbowali mnie wpisać” – tymi słowami ks. Międlar uzasadnił na Twitterze swoje odejście z zakonu. W internecie ktoś nazwał go Popiełuszką. Ktoś wezwał do nieposłuszeństwa wobec „żydostwa w Kościele”.
Ktoś jeszcze zamieścił link do informacji o nadejściu Mesjasza.
CZYTAJ TAKŻE:
- Ksiądz Jacek od narodowców - Błażej Strzelczyk kreśli sylwetkę ks. Jacka Międlara
- Neonaziści urośli w siłę na strachu przed islamem. Prawica, po latach flirtu, będzie musiała sobie z nimi poradzić. Raport Anny Goc i Marcina Żyły.
- Paula Sawicka: Polska jest krajem bez Żydów, a antysemityzm ma się świetnie. Widziałam człowieka, który wyszedł z radioterapii. I choć ledwo się poruszał, mówił jeszcze: „A słyszeliście tego Żyda w telewizji, co on wygadywał?”.
- Marcin Kącki, reporter: Młody chłopak wchodzi w ruch kibicowski. Słyszy, że trzeba się strzec „wyjałowienia ziemi z żywiołu polskiego”. Czy rozumie te słowa? Niekoniecznie. Ale znajduje grupę, która daje mu siłę i tożsamość.
- Taktyka sił skrajnych (nie tylko prawicowych) polega na wkładaniu „stopy w drzwi”: gdy więcej uchodzi, można więcej robić - pisze Paweł Leski.