Kasyna, gangsterzy i baza wojenna. Jak Chiny urządzają się w Kambodży

Ta historia pokazuje, co się dzieje, gdy niedemokratyczny i biedny kraj staje się łakomym kąskiem dla chińskiego mocarstwa.

06.12.2023

Czyta się kilka minut

Przed kasynem New Macau w kurorcie Sihanoukville. Kambodża, 30 marca 2018 r. / Fot. Brent Lewin / Bloomberg / Getty Images
Przed kasynem New Macau w kurorcie Sihanoukville. Kambodża, 30 marca 2018 r. / Fot. Brent Lewin / Bloomberg / Getty Images

Hun Sen, lat 71, który od kilku dekad rządzi Kambodżą twardą ręką, miał kiedyś powiedzieć, że Chiny są jak ogień, na którym można coś ugotować, ale zbyt bliski kontakt z nimi może być ryzykowny. Kambodżańskie elity przywołują tę maksymę jako dowód na mądrość przywódcy. Rzecz w tym, że Hun sformułował ją, zanim sam nawiązał bliskie relacje z Chinami.

Pekin zaczął wspierać jego reżim po tym, jak w 1997 r. Hun przejął pełnię władzy. Odtąd erozja demokracji postępuje tu proporcjonalnie do wzmacniania relacji z Chińczykami.

Demokracja z chińskim rysem | Dziś demokracja ma w Kambodży charakter fasadowy. Ostatnie w miarę wolne wybory, które prawdopodobnie wygrała opozycja, odbyły się w 2013 r. Odtąd Hun Sen domyka autorytarny system: zamknięto ostatnie niezależne media, ograniczono rolę niezależnych organizacji, opozycja jest prześladowana. 

Wybory nadal się odbywają, ale nie są wolne. Przed głosowaniem w 2018 r. Hun Sen przestał bawić się w pozory i zdelegalizował największe ugrupowanie opozycyjne, po czym jego Partia Ludowa zdobyła wszystkie mandaty. W tegorocznych wyborach, w lipcu, zdobyła 120 ze 125 mandatów (pięć przypadło rojalistycznej partii FUNCINPEC – zapewne dzięki wstawiennictwu Chin, które łączą z dworem królewskim specjalne stosunki). USA uznały, że te wybory nie były wolne i równe. Za to Chiny pogratulowały nowemu premierowi Hun Manetowi. To syn Hun Sena – ojciec namaścił go na następcę.

Inne kraje demokratyczne były bardziej wstrzemięźliwe od USA, licząc na liberalizację systemu przez Hun Maneta, wykształconego w West Point. Ten na razie studzi zachodnie oczekiwania – w pierwszą podróż udał się do Pekinu. Efekt wizyty to szereg memorandów o współpracy. Jest w nich zapis o wspólnym sprzeciwie wobec „upolityczniania praw człowieka” i zewnętrznych ingerencji „pod pretekstem ochrony praw człowieka i demokracji”. 

Patronat i wspólnota | Przypadek 15-milionowej Kambodży pokazuje, jak niewielki, pozbawiony zasobów i niedemokratyczny kraj może stać się łakomym kąskiem dla chińskiego mocarstwa.

Choć Kambodża nie jest jeszcze chińską prowincją (jak sąsiedni Laos), zmierza w tym kierunku. Chiny zapewniają bezpieczeństwo reżimu, inwestycje i wsparcie międzynarodowe, pozwalające mitygować krytykę i sankcje ze strony Zachodu. Pekin jest też protektorem Kambodży wobec jej potężnych sąsiadów – Tajlandii i Wietnamu.

W zamian Kambodża wspiera Chiny na poziomie regionalnym (Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej, ASEAN) i globalnym (ONZ) oraz udziela im strategicznego dostępu do Oceanu Indyjskiego. To transakcyjny układ, choć podlany wspólnotą przekonań: nieufnością wobec demokracji, zachodnich wartości i kapitalizmu (część elit, w tym Hun Sen, wywodzi się z ruchu Czerwonych Khmerów).

Naturalnie do tego tanga trzeba dwojga: Kambodża to jedno z najbardziej skorumpowanych państw na świecie. Politykę i gospodarkę kontroluje 15-20 rodów, ministerstwa to rodzinne biznesy. Słabe rządy prawa sprzyjają chińskiej polityce relacyjnej, ułatwiają nieformalne działania biznesowe i rozbudowę wpływów politycznych. 

Z drugiej strony, autorytarny kurs Hun Sena skutkuje krytyką i sankcjami Zachodu. To błędne koło, w którym kraje zachodnie, przez lata przeznaczające ogromne sumy na powojenną odbudowę kraju, mają związane ręce. Władze w Phnom Penh umacniają się na pozycji klienta Pekinu, oskarżając jednocześnie Zachód, że chce narzucić swoje reguły (tę formułę słychać w wielu państwach rozwijających się będących na bakier z demokracją).

Choć głównymi kierunkami eksportu pozostają USA i UE, to Chiny są głównym źródłem inwestycji. Rośnie też popularność języka chińskiego, który pomaga w karierze. 

Kto wygrywa dwukrotnie | 20 lat temu na rzece Mekong nie było żadnego mostu, dziś jest pięć. Prócz Chińczyków budują je Japończycy i Koreańczycy. Ale tylko Pekin może zapewnić infrastrukturę, za którą nikt inny nie chce płacić: autostrady, lotniska czy hydroelektrownie. W planach jest kolej, która połączy oba państwa. Chiny chcą poprowadzić ją przez Laos, by ominąć Wietnam i Tajlandię oraz uzyskać dostęp do Oceanu Indyjskiego. W tym roku Pekin zainicjował projekt blisko 200-kilometrowego kanału między Phnom Penh a wybrzeżem (koszt: 1,7 mld dolarów). 

Infrastruktura, która jest budowana dzięki finansowaniu z Pekinu, służy zarówno interesom Kambodży, jak też Chin. Pozornie jest to sytuacja win-win, choć często oznacza, że Chiny wygrywają dwukrotnie. Przykładem pierwsza w kraju autostrada, która wiedzie ze stolicy do Preăh Sihanŭk, jeszcze niedawno sennego miasteczka nad Zatoką Tajlandzką, gdzie plaże kusiły zachodnich backpackersów. Przejazd tą trasą, zbudowaną i zarządzaną przez Chińczyków, kosztuje kilkanaście dolarów – zwykli mieszkańcy z niej nie korzystają.

Poprawa infrastruktury była natomiast impulsem dla napływu Chińczyków, choć raczej podejrzanego autoramentu: miasto stało się mekką dla chińskiego przemysłu hazardowego i gangsterów trudniących się praniem pieniędzy, cyberprzestępstwami, narkotykami, a nawet handlem ludźmi i organami.

Miasto grzechów | Punktem krytycznym dla przemiany Preăh Sihanŭk w lokalny odpowiednik Makau była legalizacja w kraju w 2017 r. internetowych kasyn, których Pekin u siebie zabrania. Skutkiem był napływ nielegalnego kapitału z Chin. Jak grzyby po deszczu zaczęły tu rosnąć kasyna i inne obiekty niekoniecznie turystyczne.

Choć trudno stwierdzić, na ile odbywało się to za aprobatą Pekinu, biznesy takie nie byłyby możliwe bez pozyskania przez Chińczyków przychylności urzędników, policji i polityków. Po Phnom Penh krążą opowieści, jak Hun Sen przyjmuje w swej rezydencji chińskich biznesmenów i ustala najważniejsze transakcje. Aby zrobić tu interes, trzeba znać wpływowych ludzi – jak sino-khmerski biznesmen i senator Ly Yonhg Path, doradca Hun Sena.

W Kambodży zdarzają się sceny rodem z Dzikiego Zachodu – np. ucieczka chińskiego bosa narkotykowego Chen Hsin Hana, który od 2009 r. odsiadywał wyrok 52 lat więzienia. Gdy pewnego dnia został pod eskortą przewieziony na leczenie zęba poza mury więzienia, do kliniki wtargnęła zbrojna grupa, która go uwolniła.

Pierwowzór | Jesienią 2019 r. Kambodża zdelegalizowała internetowe kasyna. W połączeniu z pandemią spowodowało to odpływ „inwestorów” z Preăh Sihanŭk. Po pandemii nie wrócili też chińscy turyści, których entuzjazm do zwiedzania Kambodży ostudził chiński przebój filmowy „Nie stawiaj wszystkiego na jedną kartę” (angielski tytuł: „No More Bets”). Thriller ten opowiada o pracy przymusowej w internetowych kasynach i realiach przemysłu hazardowego w niewymienionym z nazwy kraju Azji. Łatwo się domyślić, że jego pierwowzór to Kambodża.

JAGIELSKI STORY #10 | Sri Lanka wyszła na ulice. Kąpiel w basenie prezydenta i co dalej?

Po miesiącach ulicznych protestów Lankijczycy wygnali z kraju prezydenta Gotabayę Rajapaksę. To dobra wiadomość, ale nie koniec problemów: kasa państwa jest pusta, oparta na turystyce i handlu gospodarka w kompletnym kryzysie, a wierzyciele czekają na spłaty miliardowych pożyczek. Co czeka Sri Lankę? Dlaczego lankijskie marzenie o ekologicznym rolnictwie skończyło się katastrofą? Czy pandemia i wojna zafundują podobne kryzysy także innym krajom?
Na podkast zapraszają: Wojciech Jagielski i Krzysztof Story

Przed pandemią Chińczycy stanowili jedną piątą mieszkańców Preăh Sihanŭk. Dziś to w dużym stopniu miasto duchów, pełne niedokończonych budynków, których właściciele uciekli z Kambodży, nierzadko zabierając ze sobą plany budowlane. Poprawie wizerunku miasta służy hasło przekształcenia go w „drugie Shenzhen”, symbol chińskiego cudu gospodarczego. Temu celowi podporządkowano pogłębienie portu, modernizację dróg, a zwłaszcza rozwój specjalnej strefy ekonomicznej, w której większość firm pochodzi z Chin. 

Mimo to port jest nadal miejscem przemytu, a zamknięcie kasyn nie zlikwidowało przestępczego procederu w okolicy. Zmianie uległ tylko jego charakter.

Megaprojekt i kulisy | Pandemia zastopowała też rozpoczęty 15 lat temu megaprojekt w niedalekim Dara Sakor, na wybrzeżu. Kompleks ten, wielkości połowy Singapuru, ma składać się z lotniska, portu, parku przemysłowego i luksusowego kurortu wraz ze specjalną strefą ekonomiczną. 

Dotąd powstało tylko lotnisko. Inwestycja, wątpliwa ekonomicznie, doprowadziła do dużych strat środowiskowych: wysiedlenia tysięcy mieszkańców i wycinki lasów w parku narodowym Botum Sakor. Rozwijanie turystyki odbywa się też kosztem niszczenia lasów namorzynowych i wymaga przepompowania wielkich ilości piasku, by zbudować plaże.

Za realizację projektu, który jest elementem chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku, odpowiada chińska firma państwowa Union Development Group (UDG). Ponieważ są podejrzenia, że mocno przeskalowane lotnisko w Dara Sakor może służyć celom wojskowym, w 2020 r. USA objęły sankcjami i UDG, i kambodżańskich generałów zaangażowanych w jego realizację (jeden z nich to brat ministra obrony).

Obawy USA budzi też aktywność Chin w porcie Ream, gdzie Kambodża ma niewielką bazę marynarki. Pod auspicjami Pekinu trwają tam prace nad rozbudową portu, oficjalnie do celów handlowych. Choć stała obecność obcych wojsk w Kambodży jest niezgodna z jej konstytucją, nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym Ream stanie się bazą dla chińskiej floty wojennej i jej oknem na Zatokę Tajlandzką oraz pobliski Wietnam. 

Na rozdrożu | Przed pandemią przez ostatnie 20 lat gospodarka Kambodży rosła średnio 7 proc. rocznie. Pandemia zadała jej cios. Zwłaszcza turystyce: przed 2020 r. sam tylko kompleks świątynny w Angkor Wat odwiedzało 2,5 mln turystów. Dziś, mimo pocovidowego otwarcia Chin, wielkie hotele wokół Angkor Wat, budowane z myślą o Chińczykach, są nadal puste. 

Problemy potęgują perturbacje światowej gospodarki i miejsce Kambodży w łańcuchu dostaw (jako producent żywności i linia produkcyjna dla firm odzieżowych). W 2023 r. gospodarka może zaliczyć spadek o 20 proc. To zaś może studzić zapał Hun Maneta do liberalizacji systemu, który opiera się na zapewnieniu spokoju społecznego i gospodarczego wzrostu. Będzie on raczej konsolidować władzę i szukać wsparcia u chińskiego patrona.

Kambodża jest na rozdrożu. Ten biedny kraj, którego tkankę społeczną przeorał reżim Czerwonych Khmerów, może stać się wasalem Pekinu. Alternatywą jest większa niezależność polityczna i liberalizacja gospodarki. To wiązałoby się jednak z osłabieniem władzy Hunów i przecięciem sieci interesów łączących lokalne elity polityczno-biznesowe z Pekinem.

Pod znakiem zapytania stoi jednak gotowość Zachodu i jego realne możliwości, by równoważyć gospodarczo Chiny. Zwłaszcza w ich bliskim sąsiedztwie.

BARTOSZ KOWALSKI – adiunkt w Katedrze Studiów Azjatyckich i analitykiem w Ośrodku Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego. W ramach grantu zespołowego Narodowego Centrum Nauki prowadzi badania nad polityką Chin w państwach rozwijających się.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Chińskie porządki w Kambodży