Jedność Unii to środek nacisku

FRANS TIMMERMANS, Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej: Nie zamykajmy górników w starym modelu gospodarczym. Mieszkańcy regionów węglowych wiedzą, że węgiel nie ma przyszłości. A Unia chce im pomóc w zmianie.

22.06.2020

Czyta się kilka minut

Ewa Dąbrowska, instalacja „Homo empathicus” , praca z serii „Choroby cywilizacyjne”. Warszawa, maj 2020 r. / MAREK BAZAK / EAST NEWS
Ewa Dąbrowska, instalacja „Homo empathicus” , praca z serii „Choroby cywilizacyjne”. Warszawa, maj 2020 r. / MAREK BAZAK / EAST NEWS

TOMASZ BIELECKI: W Europie szybko urósł w siłę ruch na rzecz klimatu. Ale potem przyszła zaraza. Czy nie doprowadzi do „kontrrewolucji”? Czy przygnieceni recesją i bezrobociem nie odłożymy Europejskiego Zielonego Ładu na bok?

FRANS TIMMERMANS: Taka kontrreakcja mogłaby się zdarzyć, gdyby patrzyło się na Zielony Ład jako na swoisty zbytek. Ale jest przeciwnie – to przecież europejska strategia wzrostu, która będzie tworzyć miejsca pracy także w dalszej przyszłości. To strategia, która np. w Polsce powinna poprawić jakość powietrza i pomóc w uwolnieniu się od węgla. Każdy wie, że to źródło energii bez przyszłości.

Teraz zamierzamy w Unii zainwestować duże środki w odbudowę po korona­kryzysie. Musi być również korzystna dla naszych dzieci i wnuków, które będą spłacać te fundusze. Czy możemy sobie pozwolić na wydawanie tych pieniędzy na inwestycje i technologie, które za dziesięć lat będą przeżytkiem? I co wtedy zrobimy? Znów się zadłużymy, żeby dopiero wówczas uwolnić się od węgla i zanieczyszczeń powietrza?

Ale górnicza rodzina ze Śląska może obawiać się, że „zielona przyszłość” to biedna teraźniejszość bez miejsc pracy w tradycyjnych branżach. Jak ją Pan przekona?

Sam pochodzę z regionu Holandii, który kiedyś żył z górnictwa. I zapytam, czy zamierzamy ludzi zamykać w starym modelu gospodarczym, by za parę lat powiedzieć im: „A teraz radźcie sobie sami”? W regionach górniczych nikt przecież nie wierzy w to, że węgiel ma przyszłość. Ich mieszkańcy wiedzą, że do zmiany musi dojść, wcześniej czy później.

A Unia jest gotowa pomagać już teraz, by regiony górnicze przechodziły na inny rodzaj gospodarki, co – jestem tego pewien – będą potrafiły zrobić. Za sprawą ostatniej propozycji Komisji Europejskiej pieniądze planowane na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji energetycznej rosną z 7,5 mld do 40 mld euro. W tym jest aż 8 mld euro dla Polski, co po połączeniu z innym finansowaniem unijnym może dać łącznie nawet 30 mld euro. Inwestujmy w czystsze powietrze, zwiększanie efektywności energetycznej budynków, jak najszybsze odchodzenie od węgla w mieszkalnictwie, a także w tanią energię – bo musimy też zwalczać ubós­two energetyczne.

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel już na lutowym szczycie Unii apelował, by połowa pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji była dostępna dla krajów, które przyjęły unijny cel neutralności klimatycznej w 2050 r. Polska ma kłopoty z akceptacją tego celu. Popiera Pan takie wymogi?

Nie w formie zaproponowanej przez Michela. Ale zasadniczo „zielonej transformacji” musi towarzyszyć warunkowość przy czerpaniu z unijnych funduszy. Oczywiście, przed Polską, która energetycznie zależy teraz w 80 proc. od węgla, stoją większe wyzwania niż np. przed krajami, które w sposób zrównoważony produkują nawet 40 proc. energii. I dlatego oferowane unijne wsparcie jest większe, ale zarazem potrzebne jest zobowiązanie polskich władz, że będą pracować na rzecz unijnej neutralności klimatycznej.

O ile wiem, cel neutralności zyskuje na popularności w Polsce także ze względów zdrowotnych. Ponad 40 tys. ludzi umiera każdego roku przedwcześnie z powodu zanieczyszczeń powietrza, czyli w dużej mierze z powodu węgla.

Czy unijny cel neutralności oznacza neutralność Polski w 2050 r.? To kraj za duży i ze zbyt dużymi emisjami dwutlentku węgla, by udało się je zrównoważyć działaniami innych krajów w celu wyjścia całej Unii na zero.

Oczekujemy dołączenia się Polski do wspólnego celu, a następnie będziemy analizować, jaki wkład Polski oznacza to w unijnych planach krajowych. Spojrzałbym jednak na to z innej strony: duże emisje w Polsce to duże możliwości przy ich redukowaniu przez wysokie inwestycje w źródła odnawialne, farmy wiatrowe, baterie słoneczne, na które już teraz jest duże zapotrzebowanie ze strony gospodarstw prywatnych. Polska, kraj inżynierów, ma naprawdę duże szanse na przewagę w rozwoju technologii na rzecz klimatu.


Czytaj także: Wywołany pandemią COVID-19 kryzys gospodarczy może być ostatnią szansą Unii na powrót do elitarnego grona podmiotów globalnej gospodarki.


 

Nie mówię tego wszystkiego dlatego, że to wywiad z polskim dziennikarzem. W różnych miejscach często pytają mnie o to, co z polityką klimatyczną w Polsce. Zawsze odpowiadam, że nie jestem pesymistą. Jeśli sprawę neutralności klimatycznej zamieni się w debatę ideologiczną, to – owszem – trudno rozmawiać. Ale jeśli spojrzeć pragmatycznie na to, co na dłuższą metę jest dobre dla ludzi i gospodarki również w Polsce, to robi się łatwiej.

Podczas kwarantanny debatowano, czy po epidemii wrócimy do życia na starych zasadach, w tym np. z coraz częstszymi podróżami lotniczymi, czy jednak zmieni się styl naszego życia. Czy władze – krajowe i unijne – będą wspierać pokryzysową odbudowę opartą na stylu życia przyjaźniejszym dla środowiska?

Trzeba zastrzec, że pandemii nie będziemy mieć za sobą do czasu opracowania szczepionki. Ale byłbym zaskoczony, gdyby nie doszło do trwalszych zmian w zachowaniu. Może ostanie się większa gotowość do spędzania wakacji bliżej domów, co widzimy teraz?

W każdym razie musimy wspierać zmiany, bo – choć także w przyszłości będziemy potrzebować lotnictwa pasażerskiego i transportowego – to loty na kilkusetkilometrowych trasach nie powinny być normą. Czy pozostaną tanie loty? Nie wiem, ale musimy rozwijać alternatywę przez lepsze i dostępniejsze połączenia kolejowe na trasach – dajmy na to – do 800 kilometrów. A ponadto rozwój nocnych połączeń kolejowych na pewno byłby dobrze przyjęty przez Europejczyków.

Czy Zielony Ład nie potrzebuje decentralizacji?

To się dzieje nawet podczas zarazy. Ludzie wychodzą z epidemicznych blokad, ale mówią, że miasta z mniejszą liczba samochodów, czystszym powietrzem im się podobają. Coraz więcej miast chce bezemisyjnej komunikacji publicznej, przybywa tras rowerowych, ale też ocieplonych budynków, które lepiej gospodarują energią. Komisja Europejska proponuje posadzenie 3 mld drzew do 2030 r. w całej Unii, a oprócz tradycyjnego zalesiania chodzi też o zazielenianie miast. Europejczycy chcą też – to coraz popularniejszy prozdrowotny styl życia – wiedzieć, co i skąd jedzą. A zatem ochrona bioróżnorodności – to element Zielonego Ładu – m.in. poprzez zmniejszenie zużycia ­chemii w rolnictwie, pasuje do tego stylu życia.

A czy z Donaldem Trumpem i asertywnymi Chinami możliwe jest „zazielenienie” międzynarodowego handlu?

Kiedyś wszyscy byli za wolnym handlem, ale szczegóły pozostawiano ekspertom. Ale teraz nasze społeczeństwa są coraz bardziej zainteresowane, by wolny handel nie odbywał się kosztem standardów środowiskowych czy socjalnych. To już weszło do głównego nurtu, a wyborcy po prostu nie chcą umów handlowych z krajami, które np. nie zamierzają przestrzegać porozumienia paryskiego w sprawie klimatu albo nie walczą z deforestacją.

Zawieranie umów w takich warunkach jest trudniejsze, ale jak najbardziej możliwe. Jeśli ktoś nie zamierza trzymać się porozumienia paryskiego, Unia powinna móc nakładać opłatę węglową także dla zachowania wyrównania konkurencyjności takiego importu z producentami, którzy ponoszą koszty polityki klimatycznej.

Będą do tego chętni?

Każdy chce handlować z Unią i każdy chce być na naszym rynku wewnętrznym. Jedność państw członkowskich w tej sprawie będzie wystarczającym środkiem nacisku.

Kryzys finansowy zacieśnił integrację w strefie euro. A jak na integrację wpłynie koronakryzys?

Na początku kryzysu kraje Unii działały z osobna, ale potem krok po kroku odkrywały, że współpraca daje lepsze efekty, a także pomaga ratować wspólny rynek. Przykładowo, pojawiły się „zielone korytarze” dla ciężarówek na mocno przymkniętych graniach. ­Zaczęły się ­rozmowy o tworzeniu strategicznych ­rezerw środków ochrony, leków, w przyszłości szczepionek.


Czytaj także: Jak sprawić, by 27 państw prowadziło zgodną politykę? Czy Bruksela umie się sprzeciwić Francji i Niemcom? I gdzie w tym wszystkim Polska? Oto nasz przewodnik po unijnym labiryncie.


 

Sprawy zdrowia leżą w uprawnieniach krajów Unii i nie zamierzam teraz apelować o więcej uprawnień dla instytucji Unii. Kiedy kryzys minie, niech kraje na spokojnie przeanalizują, czy byłaby jakaś wartość dodana z przeniesienia uprawnień na poziom unijny. Ale to zadanie na potem. Natomiast już teraz zaskoczyło mnie tak duże poparcie dla Funduszu Odbudowy zaproponowanego przez Komisję Europejską.

Niektórzy nazywają ten projekt „momentem hamiltonowskim” przez odniesienie do Alexandra Hamiltona, który przyczynił się do uwspólnienia długów stanowych w USA, co umocniło ich federacyjny charakter. Czy Fundusz Odbudowy to aż taki przełom?

Zrozumieliśmy, że musimy działać szybko, że potrzebne są pieniądze współmierne do wielkich potrzeb i że musimy ratować spójność wspólnego rynku wobec zagrożenia, że kryzys pogłębi podziały. I z takiej rachuby wyszła nam propozycja 750 mld euro [pożyczonych przez Unię na rynkach – red.], w tym 500 mld w dotacjach i reszta w pożyczkach dla krajów Unii. Nie poszukiwaliśmy „momentu hamiltonowskiego”, ale po prostu jak najskuteczniejszej, a tym samym najtańszej na dłuższą metę odpowiedzi na kryzys.

Parę krajów jest sceptycznych także dlatego, że projekt Funduszu Odbudowy jest dość hojny m.in. dla Polski, choć wpływ epidemii na jej PKB jest stosunkowo mały na tle całej Unii.

Unijna solidarność to nie altruizm, bo zawsze ma też w sobie element światłej dbałości o własny interes. Idzie o pomoc krajom najbardziej dotkniętym gospodarczymi skutkami zarazy, jak Włochy i Hiszpania. Ale po drugie chodzi również o wzmocnienie dalszych działań na rzecz przybliżania poziomu rozwoju Europy Środkowo-Wschodniej do Zachodu. A na unijnym wspólnym rynku takie przybliżanie do Zachodu jest przecież też w interesie Zachodu. ©

Czytaj w otwartym dostępie: NASZA WSPÓLNA EUROPA. DIAGNOZY

 

FRANS TIMMERMANS jest jednym z wiceprzewodniczących wykonawczych Komisji Europejskiej, odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład, czyli skoordynowane działania instytucji unijnych i poszczególnych krajów w kwestii zapobiegania katastrofie klimatycznej. W poprzedniej kadencji (do 2019 r.) był wiceprzewodniczącym KE odpowiedzialnym m.in. za przestrzeganie rządów prawa i w związku z tym wchodził wielokrotnie w otwarty spór z władzami Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2020