Jak żyją ponad dwa miliony cywilów w Strefie Gazy? Oto próba rekonstrukcji

W pierwszych trzech tygodniach wojny w Gazie zginęło więcej dzieci niż we wszystkich konfliktach na świecie w ostatnim roku razem wziętych.

03.11.2023

Czyta się kilka minut

Miasto Gaza sfotografowana z granicy z południowym Izraelem, 1 listopada 2023 r. / Yuri CORTEZ / AFP / EAST NEWS
Miasto Gaza sfotografowana z granicy z południowym Izraelem, 1 listopada 2023 r. / Yuri CORTEZ / AFP / EAST NEWS

Nazywa się Plestia Alaqad. Ma 22 lata i jest palestyńską dziennikarką z Gazy. Jej internetowy pamiętnik z wojny obserwuje ponad 2 mln użytkowników Instagrama. „Jestem zmęczona, ale nie mogę spać. Nie wierzę, że to dwudziesty piąty dzień. Minęło już dwadzieścia pięć dni bez prądu, czystej wody, z resztkami jedzenia i paliwa. Prosimy tylko o zawieszenie broni, a w zamian dostajemy worki na zwłoki. (…) Tęsknię za wstawaniem rano, za chodzeniem do pracy. Tęsknię za tym, że mówiłam: nie mam się w co ubrać” – pisze Alaqad. 

Prawie każdy poranek w Gazie wygląda tak samo. Najpierw trzeba znaleźć miejsce, które wedle dzisiejszej mapy przewidywanych nalotów jest najmniej narażone na bombardowanie, i zabrać tam rodzinę. Nie ma jednak pewności, że się nie pomylisz. Kolejna misja dnia polega na zdobyciu chleba, co może zająć kilka godzin stania w kolejce. Jeśli uda się znaleźć otwartą piekarnię. 

Następnie idziesz na poszukiwanie paliwa do pompy wodnej, aby było co pić. Woda jest już zanieczyszczona albo słona, bo dawno nie zmieniano filtrów. Ale najważniejsze, że jest – nie można się odwodnić. Potem, jeśli będzie dostęp do sieci, sprawdzisz, co się dzieje z resztą rodziny, przyjaciółmi, sąsiadami. Jeśli wszyscy przeżyli, możesz odetchnąć. 

Nadszedł moment, by się zdrzemnąć. To prawdopodobnie twoja ostatnia szansa na sen, ponieważ lepiej spać przy świetle dziennym, choćby te dwie godziny. Jeśli będziesz miał szczęście, może uda się cztery. Więcej nie dostaniesz, bo inni też potrzebują snu, a ktoś zawsze musi stać na posterunku w razie, gdyby zagrożenie niespodziewanie przyszło w ciągu dnia. Przez kolejne dwadzieścia godzin trzeba być na nogach. 

W nocy nikt nie śpi. W nocy wojna jest wojną najbardziej i wiesz, że musisz pozostać w ukryciu z trzydziestoma, może czterdziestoma innymi osobami w jednym pomieszczeniu. Na zmianę będziecie chodzić do łazienki. Może komuś uda się zasnąć. Dzieci już od dawna się trzęsą bez przerwy. Czasem po przebudzeniu przez chwilę będzie ci się wydawało, że to wszystko sen. Albo straszny film. Ale to twoje życie. Kolejny etap w konflikcie między Palestyńczykami a Izraelczykami. Jego nowa, najkrwawsza dotąd odsłona. 

Absolutna katastrofa | – W każdej minucie dnia chodzi o przetrwanie – mówi mi Ahmed Bayram z Norwegian Refugee Council, organizacji pomocowej, która ma w Gazie 54 lokalnych pracowników. Od trzech tygodni Bayram, który mieszka w Ammanie, stolicy Jordanii, zaczyna dzień od sprawdzenia, czy wszyscy żyją. Nie może zrobić dla nich nic więcej. 

– Nigdzie nie jest bezpiecznie – mówi Bayram. – Moja współpracownica straciła jedynego syna. Inni muszą wybrać, które dziecko nakarmić, choć głodne są wszystkie. Nie ma lekarstw. Ranni są operowani bez znieczulenia. Lekarze też muszą decydować, kogo leczyć, bo wszystkich się nie da.

– To absolutna katastrofa – uważa Bayram. – Mój zespół mówi mi, że w prowizorycznych schronach, których nie zobaczymy w telewizji, panuje ból i agonia, a dzieci płaczą przez cały dzień.

Bayram twierdzi, że w swojej wieloletniej pracy w organizacjach pomocowych na Bliskim Wschodzie nie widział jeszcze takiej tragedii.

Logika przemocy | Rano 7 października rządząca w Strefie Gazy organizacja polityczno-militarna Hamas, która odmawia Izraelowi prawa do istnienia, a przez USA i UE uważana jest za organizację terrorystyczną, zaczęła ostrzał Izraela. Trzy tysiące jej członków przedarło się przez granicę, dokonując brutalnej rzezi izraelskich cywilów i wojskowych. Zabili z wyjątkowym okrucieństwem ok. 1400 ludzi, podpalili ich domy, zmasakrowali zwłoki, a 240 osób wzięli jako zakładników i ukryli w podziemnych tunelach. 

Powodem tego działania, jak twierdzi Hamas, było zbezczeszczenie przez Izrael meczetu Al-Aksa, świętego miejsca muzułmanów w Jerozolimie, i nasilające się ostatnio ataki ze strony żydowskich osadników mieszkających w nielegalnych osiedlach na Zachodnim Brzegu, należącym do Autonomii Palestyńskiej. W tle jest też blokada Gazy, zarządzona przez Izrael po zwycięstwie Hamasu w tamtejszych wyborach w 2006 r. (później wyborów już nie organizowano); ona sprawiła, że Gaza była tykającą bombą. Lata życia jak w więzieniu – zdanym na łaskę Izraela w kwestii dostępu do wody, prądu czy pomocy humanitarnej, bez możliwości wjazdu i wyjazdu – tylko radykalizowały nastroje. 

Izrael nie chciał pozostawić brutalnego ataku bez odpowiedzi. Premier Beniamin Netanjahu zarządził najintensywniejsze jak dotąd bombardowania Gazy, jednego z najgęściej zaludnionych miejsc na świecie (na terytorium trochę większym od Krakowa żyło 2,3 mln ludzi). Zanim zaczął inwazję lądową, której celem jest ostateczne rozprawienie się z Hamasem, Izrael zalecił mieszkańcom Gazy przeniesienie się do południowej części enklawy. Jednak ostrzały także cywilnych obiektów w tym południowym rejonie nie ustały. Izrael nie oszczędza domów mieszkalnych, obozów uchodźców czy miejsc religijnych. Jego generałowie uważają, że ponieważ infrastruktura Hamasu (np. tunele) może być wszędzie, cała Strefa jest uprawnionym celem militarnym. 

Tymczasem z Gazy nie ma ucieczki. Jedyny sąsiad na lądzie poza Izraelem, Egipt, długo nie otwierał granicy. Twierdził, że eksodus Palestyńczyków spowodowałby kolejną Nakbę, wielką tragedię, która po raz pierwszy dotknęła ten naród w 1948 r., gdy w wyniku walk z Izraelem przesiedlono 800 tys. ludzi. W Libanie czy Syrii Palestyńczycy do dziś mieszkają w obozach dla uchodźców, marząc o powrocie. Ujawnione przez izraelskie media rządowe dokumenty, w których rozważany miał być scenariusz przymusowego wysiedlenia wszystkich ludzi z Gazy na egipski półwysep Synaj (tj. faktyczna likwidacja Strefy), musiały potwierdzić obawy Kairu, że Izrael wykorzysta otwarcie granicy do wypchnięcia Gazańczyków do Egiptu.

W końcu po trzech tygodniach pozwolono na wyjazd z Gazy do Egiptu cudzoziemcom i grupie ciężko rannych. Organizacje humanitarne, od których Gaza zależała nawet w czasie pokoju, nadal oczekują na wjazd. Tylko od czasu do czasu granicę przekracza jakiś konwój. To kropla w morzu potrzeb.

Trzy tysiące | „Pamiętam ten dzień, 9 października, gdy mój dom został częściowo zburzony. Moja rodzina, sąsiedzi i ja, wszyscy spaliśmy tej nocy w szpitalu. I pomyślałam, że to najgorsze, co mogło się zdarzyć. Potem, 13 października, ponad milion ludzi musiało się ewakuować na południe. Miałam załamanie nerwowe, dużo płakałam, poczułam, że jestem uwięziona w Gazie, zginę tu i nikt nigdy o mnie nie usłyszy” – pisze w pamiętniku Alaqad. 

Według organizacji Save the Children w czasie pierwszych trzech tygodni konfliktu w Gazie zginęło więcej dzieci niż we wszystkich konfliktach na świecie w ostatnim roku razem wziętych. Ministerstwo zdrowia Gazy mówi o ponad 8 tys. zmarłych Palestyńczyków, z których 3 tys. to dzieci. Ministerstwo jest kontrolowane przez Hamas, ale podobne dane dotyczące dzieci podają UNICEF i WHO.

– Wyobraź sobie, że cała populacja jednego z najgęściej zaludnionych miejsc na świecie musi się zmieścić na połowie tego terytorium. Tam nie ma miejsca. Nieważne, gdzie jesteś w Gazie, wszędzie jest niebezpiecznie. W innych konfliktach ludzie opuszczają domy i przynajmniej wiedzą, że nie będą celem. W Gazie tego nie wiesz. To też pierwszy konflikt, który widziałem, gdzie nie dociera pomoc humanitarna – mówi Ahmed Bayram z Norwegian Refugee Council. – Jest jasne, że izraelscy zakładnicy powinni być wypuszczeni, i że każde życie jest tak samo ważne. Ciągle wzywamy do zawieszenia broni, bo odpowiedź Izraela jest nieproporcjonalna.

Izrael twierdzi, że nie poprzestanie, dopóki nie zlikwiduje Hamasu. Nawet jeśli to oznacza zamianę Gazy w pył. 2 listopada grupa ekspertów ONZ wezwała Izrael do zawieszenia broni twierdząc, że Palestyńczykom grozi ludobójstwo. Palestyńczycy twierdzą, że ono już się zaczęło.

Jeszcze raz Plestia Alaqad: „Wcześniej przed pójściem spać zawsze miałam czas na autorefleksję, myślałam o tym, jak stać się lepszą wersją siebie. Teraz przed zaśnięciem myślę o innych, o moim narodzie (…) i o tym, jakie mieli marzenia, o jakim życiu śnili. Myślę o ludziach, którzy stracili całe rodziny, i o tym, jak muszą być samotni (…). I myślę o Gazie, jak w mgnieniu oka zamieniła się w wymarłe miasto”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Które dziecko nakarmić