Ignacio Echeverría stanął w obronie kobiety i zginął. Teraz może zostać świętym

Miesiąc po jego śmierci papież Franciszek ogłosił nową drogę do kanonizacji: „dobrowolne i szczere ofiarowanie życia oraz heroiczna zgoda z miłości na pewną i mającą niebawem nastąpić śmierć”.

25.03.2023

Czyta się kilka minut

Przyjaciele i mieszkańcy Madrytu oddają hołd zamordowanemu w Londynie Ignaciowi Echeverríi, 8 czerwca 2017 r. / JUAN CARLOS LUCAS / AFP / EAST NEWS
Przyjaciele i mieszkańcy Madrytu oddają hołd zamordowanemu w Londynie Ignaciowi Echeverríi, 8 czerwca 2017 r. / JUAN CARLOS LUCAS / AFP / EAST NEWS

Ostatnie godziny życia Ignacia Echeverríi nieszczególnie przypominały te z żywotów świętych, do których na przestrzeni wieków zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jest 3 czerwca 2017 r., Londyn. Ignacio spotyka się z dawno niewidzianym kolegą, wypija piwo lub dwa i wraca do domu. Ma ze sobą ­deskorolkę. Rzadko kiedy wychodzi bez niej z domu. Nic nie zapowiada ­tragedii, która wydarzy się chwilę później.

W marcu 2017 r. miał miejsce atak terrorystyczny na moście Westminster, w maju terrorysta-samobójca wysadził ładunki wybuchowe na koncercie Ariany Grande, zabijając 22 osoby. Jednak 27 maja stan zagrożenia terrorystycznego w mieście obniżono z najwyższego, krytycznego, do poważnego. Na początku czerwca londyńczycy mieli nadzieję, że odetchną trochę spokojniej.

Ignacio w każdej wolnej chwili jeździł na desce z kolegami. Przemierzali razem ulice Londynu, a popołudnia spędzali w skateparkach. Był z nich najstarszy, ukończył prawo i jako jedyny miał poważną pracę, a pod bluzą z kapturem często chował koszulę. Nie wyglądał na typowego skate’a ani na prawnika, był kimś pomiędzy. Zawsze w ruchu, z tendencją do pakowania się w problemy. Wtedy, w sobotni wieczór, kiedy przejeżdżał w okolicach Borough Market, trójka terrorystów wjechała na London Bridge, zabijając przypadkowych przechodniów.


KOŚCIÓŁ W POLSCE MARNUJE SZANSĘ NA OPOWIEDZENIE O ZWYKŁEJ ŚWIĘTOŚCI ZWYKŁYCH LUDZI >>>>


Napastnicy wysiedli z białej furgonetki renault i zaczęli atakować ludzi nożem. Ignacio użył deskorolki jako tarczy, aby obronić młodą kobietę przed atakiem. Chwilę później sam został raniony dwa razy w plecy. Jonathan Moses, młody lekarz, który jadł kolację w pobliskiej restauracji, widząc, co się stało, podjął próbę reanimacji. Bezskutecznie. Ignacio zmarł. Miał 39 lat.

Bohater z deskorolką

Przez cztery dni rodzina i przyjaciele Echeverríi nie wiedzieli, co się z nim stało. Dzwonili do wszystkich szpitali, byli w kontakcie z policją. Nikt nie umiał udzielić im pewnej informacji. W mediach pojawił się opis Ignacia: „Młody mężczyzna 1,75 metra wzrostu o wadze 85 kilogramów z blizną nad jedną z brwi. Gdy widziano go po raz ostatni, miał na sobie dżinsy, ciemny sweter, tenisówki Vans i łańcuszek ze złotym medalikiem”. Z ­każdym dniem i godziną najczarniejszy scenariusz wydawał się coraz bardziej realny.

To były najdłuższe cztery dni w życiu Joaquína Echeverríi – ojca Ignacia. Paradoksalnie jego niepokój minął w chwili, kiedy zobaczył ciało syna. „Ignacio już nie cierpi” – powie w jednym z wywiadów udzielonych chwilę po tragicznej wiadomości. Ciało Ignacia wróciło do Hiszpanii wojskowym samolotem i zostało przyjęte z honorami przez ówczesnego premiera Mariano Rajoya oraz ministrę obrony narodowej, Maríę Dolores de Cospedal. Rajoy w czułym geście objął rękoma twarz matki Ignacia, po czym złożył na jej ręce Order Zasługi Cywilnej – jedno z najwyższych odznaczeń ­państwowych. Rok później z rąk królowej Elżbiety II rodzice Ignacia odebrali medal Jerzego – drugie pod względem ważności odznaczenie cywilne w Wielkiej Brytanii.

W Las Rozas, rodzinnym mieście Ignacia, oddalonym o 20 km od Madrytu, ogłoszono dwa dni żałoby i zorganizowano memoriał. Setki skate’ów wzniosło w górę swoje deskorolki, oddając w ten sposób cześć zabitemu. Każda z osób, z którą rozmawiałam, przywoła później tę scenę. Ignacio zdobył nowy przydomek: „Bohater z deskorolką”, a jego imieniem nazwano pobliski skatepark i szkołę.

Trzecia droga

Miesiąc po śmierci Ignacia, 11 lipca, papież Franciszek ogłosił nową drogę do kanonizacji. Jak podaje dokument wydany w formie motu proprio, czyli z inicjatywy własnej papieża, stały się nią „dobrowolne i szczere ofiarowanie życia oraz heroiczna zgoda z miłości na pewną i mającą niebawem nastąpić śmierć”, w połączeniu z praktykowaniem religii „przynajmniej w sposób zwyczajny” oraz ogólna opinia o świętości.

Do tej pory na ołtarze wynoszono na podstawie drobiazgowego badania heroiczności cnót praktykowanych przez kandydata lub stwierdzając męczeńską śmierć za wiarę. Trzecia droga otworzyła Kościół na „zwyczajnych świętych”, takich, którzy, owszem, praktykują wiarę katolicką, ale niekoniecznie w sposób nadzwyczajny. Wystarczy uczestnictwo w niedzielnej mszy i przystępowanie do sakramentów.

To właśnie ta nowa droga stworzyła rodzinie i przyjaciołom Ignacia możliwość rozpoczęcia starań o otwarcie jego procesu beatyfikacyjnego. Od momentu śmierci Ignacia jego ojciec bardzo się stara, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o bohaterskim czynie syna. Udziela wywiadów, głosi prelekcje w szkołach, w 2019 r. wydał książkę „Taki był mój syn Ignacio: bohater z deskorolką” („Así era mi hijo Ignacio: el héroe del monopatín”). Mimo że od tamtej czerwcowej nocy minęło już ponad pięć lat, Joaquín kiedy opowiada o synu, mówi szybko, rytmicznie i z takim zaangażowaniem, jakby tragedia wydarzyła się niedawno.

– To, czy Ignacio będzie świętym, czy nie, nie czyni ani jego, ani mnie lepszymi – mówi Joaquín w rozmowie z „Tygodnikiem”. – Chcę jedynie, aby jego śmierć nie poszła na marne, aby była użyteczna.

Jak przyznaje, są osoby, które jego poszukiwanie sensu w pozornie bezsensownej i przypadkowej śmierci uważają za naiwne, ale według niego Ignacio został wybrany, aby umrzeć w ten sposób.

Buntownik

Operator kamery starał się uchwycić wszystkich gości na ślubie swojego przyjaciela Guillerma. Lata później, już po śmierci Ignacia, kiedy ból i smutek osłabły, Guillermo wrócił do nagrania ze ślubu, na którym jego przyjaciel Ignacio był świadkiem. – Chciałem sobie przypomnieć tę chwilę, zobaczyć go szczęśliwym – opowiada Guillermo.

Kamera dociera do stolika, przy którym siedzi Ignacio. Wszyscy śmieją się i rozmawiają, a Ignacio podpiera głowę na ramieniu, nie ukrywając znużenia. – Osoby, z którymi siedział, nudziły go i tyle – komentuje Guillermo. – Ignacio był politycznie niepoprawny. Nigdy nie starał się dopasowywać, mówił głośno to, co myślał, i nie obchodziło go, jak odbierają go inni. Był autentyczny, był sobą.


HISZPAŃSKA DAMA DWORU W DRODZE NA OŁTARZE. Szalona od Sakramentu – taki przydomek nadał papież Juliusz II Teresie Enríquez >>>>


Nie był z tych, którym zawsze się udaje, którzy jakoś się prześlizgują i wychodzą z największych opresji bez szwanku. Wiele razy zmieniał pracę. Nie mógł znaleźć swojego miejsca. Jego szczerość nie była najwyżej cenioną cechą w sektorze bankowym, gdzie pracował. – Opowiadał, że często miał problem z szefami. Interpretował przepisy dosłownie. Często wprost mówił swoim zwierzchnikom, że nie mogą podpisać danej umowy, bo przepisy na to nie pozwalają. Jego szefów doprowadzało to do szału – wspomina Guillermo.

W swojej ostatniej pracy był zatrudniony w londyńskim holdingu HSBC jako analityk ds. przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy.

Również w życiu osobistym nie wszystko szło tak, jakby tego chciał. – Zapisał się do Akcji Katolickiej tutaj, w Madrycie, żeby znaleźć żonę – opowiada Joaquín Echeverría. – Chciał, żeby podzielała jego światopogląd.

Niestety okazało się, że w grupie były same małżeństwa. Jego obowiązkowość nie pozwoliła mu jednak na opuszczenie grupy. Udzielał się w niej bardzo aktywnie, aż do samego wyjazdu do Londynu. Nigdy nie odpuszczał, a że nie był człowiekiem wybitnie utalentowanym, może poza jazdą na deskorolce, to wiele rzeczy przychodziło mu z trudnością. Jak relacjonują jego znajomi, potrafił spędzić całe lato, ucząc się do egzaminów ­poprawkowych na Sorbonie, gdzie studiował, a z wysiłku i wyczerpania schudnąć tak bardzo, że aż zmarszczki wychodziły mu na twarzy. Ale i tak się nie poddawał.

Ciągły pech

Na północy Hiszpanii leży nadmorskie miasteczko o nazwie Comillas, które swego czasu wypromowano na miejscowość wczasową dla ludzi z wyższej klasy średniej. To właśnie tam Guillermo poznał Ignacia, kupując piankę pływacką. Zazwyczaj chłopcy z Madrytu, tacy jak Guillermo i Ignacio, nie kolegowali się z chłopakami z Comillas. Takie były zasady. Jednak Ignacio, który znany był z nieprzestrzegania konwenansów, przyjaźnił się ze wszystkimi, a przy okazji na każdym kroku pakował się w kłopoty.

– Kiedyś, jak już byliśmy dorośli, siedzieliśmy na głównym placu w Comillas. Nagle podchodzi do nas trzech chłopaków i chce nas bić. Pomyślałem: to z pewnością dlatego, że jestem z Ignaciem. Tylko jemu przydarzały się takie rzeczy – wspomina Guillermo z uśmiechem.

Wtedy wszystko skończyło się dobrze. Innym razem, na plaży w Kantabrii, Ignacio – korzystając ze swoich umiejętności pływackich – ocalił dwie topiące się osoby. Jednak historii, z których wychodził cało, jest mało. Wielokrotnie został pobity, broniąc słabszego. Kiedyś stanął w obronie chłopca, którego dręczyła grupa chuliganów. „Zostawcie go, nic mu nie róbcie” – krzyczał. Napastnicy pobili Ignacia tak, że blizny pozostały na wiele miesięcy. Do swojego przyjaciela Guillerma powiedział „Chcieli mnie zabić”. – Płakał, a nie był człowiekiem skłonnym do łez. Był wręcz dość chłodny – opowiada Guillermo. – Mógł cię nie widzieć rok, a potem na przywitanie pomachać i rzucić „siema”.

Niedopasowany

Ignacio był wszędzie tam, gdzie teoretycznie powinno go nie być. Ta tendencja towarzyszyła mu do samego końca. Był religijnym chłopakiem wśród skate’ów, którzy nie słyną z przesadnej pobożności. Był deskorolkarzem w bluzie z kapturem na spotkaniach wspólnot katolickich. Teoretycznie nie pasował nigdzie. Na weekendy, które spędzał, surfując, zabierał mszalik na wypadek, gdyby nie miał możliwości iść na mszę.

Już po śmierci Ignacia jego rodzina dowiedziała się, że w jednej z parafii w Londynie udzielał katechezy dla dzieci hiszpańskojęzycznych. Wiara była częścią jego wielowymiarowego życia. Zapewne niektórzy głęboko praktykujący ludzie nie będą pod szczególnym wrażeniem jego postawy religijnej. W końcu Ignacio tylko spełniał „normy”...

– Przykład Ignacia pokazuje, że świętość jest uniwersalna – mówi ­„Tygodnikowi” postulator procesu beatyfikacyjnego, Juan Carlos Mollejo. Jak przyznaje, religijność Ignacio ma dużą wagę przede wszystkim dlatego, że dopełniała się w codzienności. Na elektroniczną skrzynkę pocztową postulacionecheveriia@gmail.com przychodzą wiadomości od osób, które, zainspirowane postawą Ignacia, postanowiły coś zmienić w swoim życiu, lub które miały doświadczyć szczególnej łaski za jego pośrednictwem.

– Mamy historię mężczyzny, który twierdzi, że za wstawiennictwem Ignacia został uzdrowiony z przewlekłej choroby serca – opowiada Mollejo.


Dziś trudno byłoby o relikwię ręki czy głowy, a przecież całkiem niedawno w codziennym użytku specjalistów od kanonizacji były noże i piły. Spore lub charakterystyczne kawałki ciała uchodziły za szczególnie pożądane >>>>


Oczywiście jest za wcześnie, żeby oficjalnie mówić o cudzie uzdrowienia, ale ważne jest to, jak historia Ignacia oddziałuje na ludzi. – Do śmierci Ignacia nie byłem osobą praktykującą, nie przystępowałem do sakramentów – opowiada Joaquín Echeverría.

Ojciec Ignacia nie mógł i nadal nie może pogodzić się ze skandalami, jakie są udziałem często wysokich hierarchów Kościoła katolickiego. – Kiedy jednak zobaczyłem martwe ciało mojego syna, poczułem spokój, wynikający z pewności, że jest w niebie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że moja wiara jest głębsza, niż mi się wydawało.

Śmierć z wiary

Od śmierci Ignacia minęło pięć lat. Według prawa kanonicznego może więc rozpocząć się proces beatyfikacyjny. Jednak procedura jest bardzo złożona. Zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności i miejsce, gdzie zmarł Ignacio.

Zazwyczaj osobą wnoszącą do Watykanu o rozpoczęcie procesu jest biskup diecezji, w której zmarł kandydat lub kandydatka do beatyfikacji. W przypadku Ignacia byłby to biskup południowej diecezji Londynu, Southwark. Jednak wspólnota osób, które zainicjowały działania dążące do otworzenia procesu beatyfikacyjnego, tj. rodzina i przyjaciele Ignacia, przebywa w Hiszpanii. Również w Madrycie, a nie w Londynie, znajduje się większość dokumentów, które mogą okazać się użyteczne w procesie.

Dlatego Juan Carlos Mollejo zwrócił się do arcybiskupa Madrytu kard. Carlosa Osoro, aby ten poprosił ordynariusza ­Southwark, abp. Johna Wilsona, o wyrażenie zgody na przejęcie przez archidiecezję w Madrycie jego kompetencji. Jeżeli angielski hierarcha wyda taką zgodę, kolejnym krokiem będzie uzyskanie pozwolenia Watykanu na otwarcie procesu beatyfikacyjnego na poziomie diecezjalnym, czyli w Madrycie.

Ten etap może potrwać kilka lat. Trzeba przesłuchać zarówno rodzinę, przyjaciół, jak i świadków śmierci Ignacia oraz zebrać świadectwa od osób, które zainspirowane jego postawą zmieniły swoje życie na lepsze lub pogłębiły swoją wiarę. W przypadku „Bohatera z deskorolką” kluczowe jest udowodnienie, że uratował kobietę wiedząc, że cena, jaką zapłaci, to śmierć, i że jego poświęcenie wynikało z woli postępowania według wiary, którą wyznawał.

Wbrew doniesieniom prasowym proces beatyfikacyjny nie został jeszcze formalnie otwarty. Starania o to trwają.

Wierzący niepraktykujący

Tylko 8,9 proc. Hiszpanów między 25. a 34. rokiem życia określa się jako osoby wierzące i praktykujące. Katolicyzm w Hiszpanii jeszcze nigdy nie miał się tak źle jak teraz. – Religia coraz bardziej traci na ważności. Nikt nie mówi, że idzie na mszę, nawet jeżeli idzie, bo byłoby to co najmniej dziwne – zauważa podczas rozmowy z „Tygodnikiem” 30-letnia ­Carmen, niezwiązana religijnie.

Według danych Centrum Badań Socjologicznych z grudnia 2022 r. tylko 56,4 proc. Hiszpanów określiło siebie jako katolików. Statystyki wyglądają jeszcze bardziej zaskakująco, gdy popatrzy się na odsetek, jaki stanowią osoby praktykujące. Tych jest zaledwie 18,7 proc. Być może dlatego zaraz po śmierci Ignacia w hiszpańskich mediach nie mówiono nic o jego religijności. – Dopiero teraz się dowiaduję, że był wierzący – przyznaje Javi Orgaz, młody katolik.

Dla niektórych Hiszpanów Ignacio już jest świętym, inni, tak jak Isa Martí, czekają na cud. Są też tacy, dla których deskorolkarz stanowi źródło inspiracji. – Czy będzie świętym, czy nie, to i tak dla wspólnoty chrześcijan, zwłaszcza dla młodych, już stał się przykładem – mówi Javier Fernández de la Vega Medina z Europejskiej Konfederacji Absolwentów Jezuitów.

José, niewierzący mieszkaniec Madrytu, przyznaje, że jeżeli beatyfikacja miałaby przynieść ulgę rodzinie, to jest to dobry pomysł. Jednocześnie uważa, że Ignacio nie musi zostać świętym, żeby być bohaterem. Według niego i milionów Hiszpanów – już nim jest. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Studiowała nauki polityczne na Universidad de los Andes w Bogocie. W latach 2015-16 pracowała dla Hiszpańskiego Instytutu Nauki CSIC w departamencie antropologii w Barcelonie. Mieszkała w Kolumbii, Meksyku, Peru i Argentynie. Przeprowadzała wywiady m.in. z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Z deskorolką na ołtarze