Debata wyborcza w TVP: kto wykorzystał szansę, a kto stracił okazję

PiS wyraźnie nie chciał dawać amunicji opozycji i akurat przy okazji debaty pragnął zachować pozory równości szans, której przecież nie ma, jeśli się weźmie codzienność w TVP.

09.10.2023

Czyta się kilka minut

Debata wyborcza w TVP, 9 października 2023 r. / SCREEN Z KANAŁU NA YOUTUBE TVP INFO

Nie sprawdziły się ostrzeżenia, że w ostatniej chwili dojdzie do zmiany studia, w którym ma się odbyć wyborcza debata, a na dodatek pojawią się w nim zwolennicy PiS, by wywierać presję na reprezentantach opozycji. Nawet Michał Rachoń zachowywał się jak nie on, pozwalając sobie tylko raz na krótki komentarz po wypowiedzi Donalda Tuska. Widać było wyraźnie, że PiS nie chce dawać amunicji opozycji i akurat przy okazji debaty pragnie zachować pozory równości szans, której przecież nie ma, jeśli się weźmie pod uwagę codzienność w TVP.

Szansę najlepiej wykorzystali wyluzowany i korzystający z telewizyjnego doświadczenia Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak, emanujący największym spokojem, choć niepotrzebnie korzystający z kartki. Nerwy, zwłaszcza na początku, nie były sojusznikiem Donalda Tuska, który zacinał się i niepotrzebnie tracił czas na anegdoty, oraz Joanny Scheuring-Wielgus, która prezentując flagowy program Lewicy, dotyczący masowej budowy mieszkań na długi i tani wynajem, powiedziała o planach stworzenia 300 mieszkań, zamiast 300 tysięcy.

Zaczęło się od pytania o pakiet migracyjny. Jak każde z kolejnych, było ono długie (dłuższe niż czas na odpowiedź!) i sugerowało niecne plany opozycji w kontraście do jedynie słusznej polityki obecnej władzy. Na pierwszy ogień poszedł Tusk, ale skupił się na dezercji z debaty Jarosława Kaczyńskiego i nie starczyło mu już czasu na odpowiedź (na szczęście w konkretach wyręczył go za chwilę Hołownia). Z zająknięcia Tuska pod koniec tej wypowiedzi użytek zrobiły potem „Wiadomości” TVP, próbując go ośmieszyć. Wyszło tak sobie i bez specjalnego gustu, ale nie o schlebianie dobrym gustom tu chodziło, co wyraźnie widać było po zachowaniu reprezentującego w debacie PiS Mateusza Morawieckiego. 


Wybory parlamentarne 2023: Bieżące komentarze, rzetelne analizy i rozmowy z ekspertami. Sprawdź, jak toczy się kampania wyborcza i co dzieje się w polskiej polityce >>>


Premier Rzeczypospolitej zaczął swoją wypowiedź od w sumie niesprowokowanego zdania: „Wszyscy na jednego, banda rudego”, po czym stwierdził, że lider Koalicji Obywatelskiej ma obiecane stanowisko za przyjmowanie nielegalnych imigrantów, wytykając go dosłownie palcem. Zapewne twardy elektorat PiS był wniebowzięty, ale raczej nie był to sposób na dotarcie do serc niezdecydowanych wyborców. Później Morawiecki był już spokojniejszy, choć czasem prowadził swój wywód tak, jakby recytował przygotowane formułki. Tuska nazywał tchórzem (tak samo Tusk nazwał Kaczyńskiego) lub premierem polskiej biedy, wciąż rzucając insynuacjami, jak choćby wtedy, gdy nie poprzestał na przypomnieniu porażki PO w walce z mafią vatowską, ale twierdził, że zwycięstwo opozycji przywróci ten proceder. Zaatakowany przez Tuska o miliony zarobione na nieruchomościach, używał wielokrotnie wykorzystywanej już broni, czyli mantry o tym, jak to rzucił dobrze płatną pracę dla Polski.

TVP bardzo się starała, by nie nagłaśniać debaty, obawiając się, że pięciu kandydatów siłą rzeczy skupi się na rządzących i na osobie premiera, który choć radził sobie nie najgorzej, to zupełnie nie był w stanie zaradzić jednej rzeczy. Po raz pierwszy od dawna widzowie TVP mogli usłyszeć dłuższe wywody opozycyjnych polityków na ważne i kłopotliwe dla władzy tematy, np. zawłaszczenia przez polityków koalicji rządzącej Lasów Państwowych (TVP chyba pożałowała, że w pytaniu o zagrożenie prywatyzacją majątku państwowego użyła akurat tego przykładu), wyprzedaży majątku Lotosu Saudyjczykom za śmieszną kwotę, a także afery wizowej w MSZ i masowego wydawania imigrantom pozwoleń na pracę.

Temat migracji poruszył też Krzysztof Bosak, który konsekwentnie, także przy innych pytaniach, nawiązywał do wątku ukraińskiego – głównie chodziło mu o odebranie wszystkich przywilejów uchodźcom. Lider Konfederacji dużo mówił też o rozdawnictwie, próbując udowodnić, że pieniądze na liczne programy (a także na armię) pochodzą z ogromnego długu, zaciąganego przez rząd, który przyjdzie spłacać kolejnym pokoleniom (to samo zauważył zresztą Hołownia). Bosakowi udało się zrobić na widzach wrażenie gospodarczego liberała, nie pokazał natomiast swojej konserwatywnej strony, co zapewne było celowe, bo przemilczanie dominujących w partii poglądów oraz roli frakcji Brauna pomaga Konfederacji w sondażach. Bosakowi było łatwo, gdyż tematy Kościoła, LGBT i aborcji w zasadzie nie zaistniały w debacie, nie wykorzystała ich również za bardzo przedstawicielka Lewicy.

Usłyszeliśmy od wszystkich partii zapewnienia o braku pomysłu odebrania 800 plus i podniesienia wieku emerytalnego, choć w zasadzie cała opozycja dopuszcza system, który zachęcałby nas do dłuższej pracy, a Lewica proponuje dwukrotną waloryzację emerytur w ciągu roku oraz tzw. wdowie renty. Przy dyskusji o bezrobociu padł też lewicowy pomysł 35-godzinnego tygodnia pracy, Tusk zaś zwrócił uwagę na bardzo doskwierający, a rzadko podnoszony problem: nie cierpimy już z powodu bezrobocia, ale całej masy nisko płatnych profesji.

Formuła debaty uniemożliwiała uczestnikom bezpośrednią konfrontację, ale inna być nie mogła, gdyż trudno sobie wyobrazić zapanowanie nad bezpośrednią dyskusją sześciu osób, nawet gdyby prowadzili ją rzetelni dziennikarze. Nie zabrakło oczywiście słownych utarczek, choćby określenia „Pinokio”, rzuconego przez Tuska pod adresem Morawieckiego po kolejnej jego insynuacji, apelu Hołowni o przystąpienie do „pakowania kuwet” przez „tłuste pisowskie koty” czy przyrównania premiera do dwulatka przez Scheuring-Wielgus, ale były to w sumie lekkie przytyki, biorąc pod uwagę to, czego się spodziewano.

W debacie wziął udział Krzysztof Maj, reprezentujący Bezpartyjnych Samorządowców, podejrzewanych o bycie piątą kolumną PiS. Tak bardzo chciał zaznaczyć swą niezależność, że – choć przez całą debatę zachowywał spokój i klasę – na koniec nazwał Tuska i Morawieckiego Flipem i Flapem.

Jeśli PiS w poniedziałkowy wieczór coś stracił, to nie przez Morawieckiego, a przez pierwszą i jedyną możliwość zaprezentowania w TVP innej niż rządowa wizji Polski. Wydaje się, że z tej okazji najlepiej skorzystała Trzecia Droga i Konfederacja, a najgorzej – dwie największe siły polityczne w Polsce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej