Ostatnie starcie przed wakacjami: podsumowujemy polityczny weekend

Tusk nawiązywał do Rosji, Kaczyński żartował o potrzebie rodzenia dzieci, Lewica nie chce być przystawką, liderzy PSL-Polski2050 wciąż wierzą w życie poza duopolem, a Konfederacja idzie po władzę.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Wiec Donalda Tuska i Koalicji Obywatelskiej we Wrocławiu, 24 czerwca 2023 r. / fot. Marcin Rutkiewicz / REPORTER

Jeśli konwencja Zjednoczonej Prawicy w Bogatyni miała być odpowiedzią na ofensywę Donalda Tuska i jego spotkania w centrach miast z tysiącami wyborców, to przyniosła rozczarowanie. Nie usłyszeliśmy nic nowego, nie padł żaden przełomowy pomysł ani obietnice kolejnych programów społecznych. Trudno się jednak temu dziwić. Skoro sondaże nie drgnęły po zapowiedzi 800 plus, darmowych autostrad oraz rozszerzenia programu bezpłatnych leków – z kolejnymi tego typu ofertami partia władzy woli zaczekać na okres tuż przed wyborami. Niemniej, jeśli PiS z przystawkami planowali swój zjazd jako pokaz jedności całego środowiska, wyglądałby on zapewne inaczej w pełnej ludzi nowoczesnej Atlas Arenie w Łodzi niż na zwykłym placu w górniczym mieście, z potężnym kominem elektrociepłowni w tle.

Nic nowego: prezes odpoczął i pożartował

W PiS uznano jednak, że w obliczu kryzysu kampanii po marszu opozycji 4 czerwca i rewolucji w sztabie wyborczym, lepiej wziąć głęboki oddech. Odwołać kosztującą fortunę uroczystość w Łodzi i zejść do zwykłych ludzi, do których PiS umie się odwoływać. Tyle że w efekcie, tuż po powrocie Jarosława Kaczyńskiego do rządu, i to w roli jedynego wicepremiera, otrzymaliśmy dość monotonne widowisko, w którym kolejni mówcy wstępowali na scenę i mówili w zasadzie to samo: podkreślali swoją troskę o gospodarkę, armię i rozwój Polski lokalnej, oraz walkę o suwerenność naszego państwa w ramach UE, która odeszła od swych korzeni. Straszyli imigrantami i wprowadzeniem euro, po raz enty wskazując winnych uległości wobec rzekomej dyktatury Niemiec i Brukseli oraz prześcigając się w epitetach pod adresem PO.


CZYTAJ TAKŻE: Czy straszenie migrantami pomoże PiS wygrać wybory? Pod rządami partii, która na sztandarach ma obronę polskich granic przed imigrantami, staliśmy się krajem absorbującym ogromną liczbę cudzoziemców.

 


Jedynymi wartymi odnotowania elementami były kontrowersyjny pomysł wpuszczenia na mównicę Adama Bielana, zmagającego się z zarzutami o nadużywanie publicznych pieniędzy, i występ Zbigniewa Ziobry, ale nie z uwagi na jego treść, lecz na faktyczny koniec spekulacji odnośnie ewentualnego startu Suwerennej Polski z osobnej listy.

Przemowę samego lidera środowiska Jarosława Kaczyńskiego można skonstatować krótką obserwacją, że prezes odpoczął, jest w lepszej kondycji i nawet pozwalał sobie w niedzielę na żarty z tłumem na temat potrzeby rodzenia większej liczby dzieci.

Lepsza energia: prawica czekała na Tuska

Określenie „tłum” jest jednak przesadą. Co prawda zgromadzenie było liczniejsze niż na spotkaniu Donalda Tuska ze zwolennikami we Wrocławiu, ale to ledwie jeden z wielu wieców lidera PO, a reakcje upakowanych głowa przy głowie ludzi na wielkomiejskim placu robiły wrażenie większej energii i bezpośredniego kontaktu z mówcą. Tusk wyczuł też lepiej atmosferę chwili i bezpośrednio nawiązał do wydarzeń w Rosji, jednocześnie wyśmiewając lidera PiS za jego poranny wywiad w RMF FM, w którym nie odniósł się w ogóle do rewolty Prigożyna (stało się tak dlatego, że z uwagi na niechęć prezesa do aktywności o poranku, wywiad nagrano dzień wcześniej).


CZYTAJ TAKŻE: Jarosław Flis - Czy opozycja przejmie władzę jesienią? Ilekroć Polacy zaczynali ostro oceniać rząd i zauważać pogarszającą się własną sytuację życiową, decydowali się na zmianę władzy. Właśnie jesteśmy świadkami podobnego zjawiska.

 


Ważne jest również to, że kiedy Tusk łapał kolejne punkty – a spontaniczne przemowy wychodzą mu lepiej niż mówienie o konkretach programowych – liderzy Zjednoczonej Prawicy czekali w Bogatyni, aż skończy. To nie robiło dobrego wrażenia.

Ci trzeci: Lewica mówi o programie, PSL-Polska2050 nadal wierzy

Swój czas w weekend miały też trzy ugrupowania walczące o miejsce na podium w wyścigu o parlament. Lewica postawiła na zjazd skupiony na aborcji, prawach kobiet i zorganizowany przez jej najważniejsze polityczki. Joanna Scheuring-Wielgus kilkukrotnie odnosiła się do potrzeby zakończenia rządów panów w garniturach, którzy zawsze wiedzą lepiej od kobiet, jak rozwiązywać ich problemy. Brzmiało to mocno i dobitnie, ale kłopot w tym, że samą Lewicą rządzi przecież męski triumwirat Czarzasty-Biedroń-Zandberg. Tyle że ten drugi, jak zwykle, się nie przemęcza, a ten trzeci wygląda na obrażonego na tego pierwszego za jego nieskrywane zaloty wobec Tuska. Być może w takiej atmosferze panie zdecydowały się po prostu wziąć sprawy w swoje ręce, by Lewica nie grała jedynie roli grzecznej przystawki PO, ale też zaznaczyła swoje idee programowe.

Kolejny kandydat do podium – sojusz PSL i Polski 2050 – spotkał się w hali w Grodzisku Mazowieckim w atmosferze kryzysu sondażowego i zejścia poniżej ośmioprocentowego progu dla koalicji. Trzeba przyznać, że – szczególnie po energetycznym przemówieniu Władysława Kosiniaka-Kamysza – można było odnieść wrażenie, iż liderzy nie poddają się i nadal wierzą, że uparte próby tłumaczenia konieczności wyjścia poza duopol PO-PiS przyniosą im sukces, czyli 10 proc. w wyborach, bo taki jest cel tej koalicji.

Wybory to nie cel, lecz etap: Konfederacja chce władzy

Konfederacja w tym samym czasie zebrała się na warszawskiej Woli, by po raz kolejny powtórzyć swoim wyborcom (ale też wielu publicystom), iż nie ma zamiaru po wyborach wchodzić w żadne alianse z Kaczyńskim. Usłyszeliśmy opowieści o zdegenerowanej pisowskiej nomenklaturze i niszczącej Polskę wojnie dwóch politycznych gangów, a także zapowiedź obniżenia podatków, likwidacji bądź redukcji ZUS, PIT, CIT i VAT, jak również końca dodatkowych emerytur.


CZYTAJ TAKŻE: „Zausz firmę”, czyli podatki według Konfederacji: Wkrótce mogą być trzecią siłą w polskim parlamencie, więc propozycje podatkowe Konfederacji należy traktować poważnie. Nawet jeśli sami autorzy widzą w nich jedynie tanie slogany.

 


Widać wyraźnie, że dla Sławomira Mentzena i Wojciecha Bosaka jesienne wybory to nie jest cel, ale etap. Partia chce uzyskać silną i spójną reprezentację w parlamencie, dać się wyczerpać duopolowi PO-PiS, i po kolejnych wyborach – być może przyspieszonych z uwagi na brak możliwości stworzenia w nowym Sejmie trwałej większości – sięgnąć po władzę.

Pozostaje pytanie, czy oferując społeczeństwu (które dwukrotnie pozwoliło rządzić partii skupionej na programach socjalnych) przyszłość opartą na praktycznej anihilacji części zadań państwa, da się uzyskać poparcie większe niż dotychczas zdobywały wszystkie trzecie siły w historii III RP, i nie podzielić później ich smutnego losu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej