Biedni współczują bardziej. Raport Szlachetnej Paczki

Blisko 1,8 mln Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. Gdyby zebrać wszystkich w jednym miejscu, stworzyliby miasto wielkości Warszawy. Nowy raport Szlachetnej Paczki budzi wielki niepokój.

28.11.2023

Czyta się kilka minut

"Małopolski Weekend Cudów" Szlachetnej Paczki - wręczanie prezentów potrzebującym rodzinom, grudzień 2022 r.  / Fot. Beata Zawrzel / Reporter
"Małopolski Weekend Cudów" Szlachetnej Paczki - wręczanie prezentów potrzebującym rodzinom, grudzień 2022 r. / Fot. Beata Zawrzel / Reporter

Bieda towarzyszy nam na ulicach, osiedlach, w miastach i wsiach. Jest rozproszona, ukrywa się przed naszym wzrokiem. Statystycznie to „zaledwie” 4,7 proc. społeczeństwa. Jeśli jednak ta liczba wzrośnie choćby o 0,1 punktu procentowego, przybędzie około 40 tys. osób, których nie stać na życie, a za każdą cyfrą kryje się czyjaś twarz i historia. Wiele z nich opowiada tegoroczny Raport o Biedzie Szlachetnej Paczki. 

Lista pełna rezygnacji

Pani Marzena. 

Nie chce zakładać się z losem, ile nieszczęść jeszcze uniesie. W ciągu kilku lat straciła męża, syna, dwójkę braci i siostrę. – Obudziłam się któregoś dnia i zdałam sobie sprawę, że jestem niemal kompletnie sama na tym świecie – wzrusza się. Jej jedyną rodziną jest córka wychowująca dziecko z niepełnosprawnością. Wnuczek wymaga jednak ciągłej opieki i uwagi, więc ona nie chce dokładać córce zmartwień. – Ja już swoje przeżyłam – wyznaje. Z emerytury zostaje jej na życie 700 zł, mimo to stara się wspierać wnuka w rehabilitacji. Sama również jej potrzebuje, ponieważ choruje na reumatyzm, a sypia na połamanym tapczanie. Cierpienie ukrywa za uśmiechem, bo to jej zdaniem skuteczniejszy środek przeciwbólowy niż tabletki, na które i tak jej nie stać.

– Kiedy ostatni raz się rozpłakałam? W sklepie na widok konserwy turystycznej, na którą nie mogłam sobie pozwolić, a tak bardzo ją lubię. Było mi głupio, że płaczę z takiego powodu – wyznaje. Wpisała ją na listę potrzeb jako upominek, jeśli tylko znajdzie się dla niej darczyńca.

Pani Maria i pan Józef. 

Żyją ze skromnych emerytur, z których nie są w stanie opłacić mieszkania ani niezbędnych leków. Ich codzienność to zagrzybione ściany, kąpiel w plastikowej misce i samodzielnie wspawany piecyk w centrum mieszkania. Palą w nim pociętymi meblami i resztkami starego dachu. W ich domu nic się nie marnuje: wyschnięte skórki chleba zalewają gorącą wodą z dodatkiem mleka – to ich zupa. A pleśń? Da się zeskrobać. 

Pan Józef choruje na nowotwór. Co miesiąc jeździ do szpitala na chemioterapię. Kapcie zrobił sobie sam ze starych skórzanych butów, w których wyciął czubki na palce. Gdy o tym opowiada, jego żona zaczyna płakać. Ze wstydu. – Moim marzeniem jest, żebym mógł się wykąpać przed „chemią”. Nie zawsze jadę na nią czysty – mówi mężczyzna. – A moim, żeby zawsze wracał – dodaje pani Maria, ściskając jego rękę. Przed wyjazdem na leczenie żegna go w progu mieszkania, a zanim wróci, wypatruje na horyzoncie. Wolontariuszom Szlachetnej Paczki podpowiada, że mężowi przydadzą się jakieś tanie kapcie i nowa piżama.

Pani Teresa i pan Sławomir. 

W skromnym mieszkaniu pokój gościnny pełni szczególną rolę. Jest zawsze schludny, w zależności od pory roku znajdziemy w wazoniku kilka polnych kwiatów, jesiennych liści lub świerkowe gałązki. To miejsce, w którym o biedzie myśli się trochę mniej. Pani Teresa bardzo o to dba, i o męża, który po udarze jest od niej zależny.

Salon to też pokój, w którym razem się odprężają, oglądając teleturnieje i rozwiązując łamigłówki. Na stole obok krzyżówek, sudoku i słownych wykreślanek leżą ręcznie zapisane kartki. Na nich rozwiązują te najtrudniejsze rebusy. Co dzisiaj wykreślić? Jedzenie, leki, opłaty za prąd, nowe buty? Za bycie dobrym w tej grze nagrodą jest kolejny dzień życia. O przegranej wolą nie myśleć.

Na ściennym kalendarzu odliczają tygodnie do osiągnięcia przez pana Sławomira wieku emerytalnego. Zostało jeszcze trochę ponad rok i może będzie im lżej. – Ale czy mąż dożyje? – pani Teresa zawiesza w powietrzu trudne pytanie. Niczego w życiu nie może być pewna. Nie stać ich na spokój – gdyby mogli, właśnie o to by poprosili. O trochę oddechu od codziennych trosk.

Życie za 20 zł dziennie

Aby leczyć się w Polsce, trzeba mieć czas i pieniądze. Pani Wandzie, rocznik 1938, brakuje obu tych rzeczy. Gaśnie w niej również wola życia. Mimo artretyzmu i bólu kręgosłupa kobieta sama musi napalić węglem w kaflowym piecu. Nie ma kto jej pomóc. Męża straciła 40 lat temu, dzieci się nie doczekała. Przy emeryturze w wysokości 1500 zł, z której (po opłatach i kupnie leków) na życie zostaje jej 300 zł, pozwolić sobie może tylko na skromne śniadanie, czasami obiad. Kolacji nie je, bo tak jej zdaniem jest zdrowiej, ale po prostu nie stać jej na trzeci posiłek. Gdy zdiagnozowano u niej artretyzm, od lekarza usłyszała, że ma iść na rehabilitację albo zacząć robić na drutach. Kupiła sobie włóczkę, bo było taniej. Teraz nie stać jej nawet na wełnę, więc pruje stare swetry i nawija w kłębki.

Skrajna bieda w Polsce to konieczność przeżycia za 753,92 zł w przypadku gospodarstw jednoosobowych i 670,15 zł miesięcznie na członka rodziny w gospodarstwie wieloosobowym. Dzienny budżet w takich domach wynosi niewiele ponad 20 zł. 

– W połowie listopada GUS ogłosił, że zanotowana w październiku inflacja jest na najniższym poziomie od września 2021 r. To dobra informacja, ale nie dla wszystkich. Nadal tracimy z oczu fakt, że nie oznacza to spadku cen, ale jedynie spadek tempa ich wzrostu – mówi Magdalena Łukasik z Działu Badań i Analiz Stowarzyszenia Wiosna. – W 2022 r. niemal 400 tys. dzieci i 290 tys. seniorów żyło poniżej progu egzystencji. 41 proc. gospodarstw domowych w naszym kraju nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb biologicznych i społecznych, a osoby je tworzące żyją w sferze niedostatku. W takiej sytuacji trudno zachować optymizm. Rodziny, do których w ostatniej edycji Szlachetnej Paczki dotarli wolontariusze i wolontariuszki, dysponowały średnio kwotą 14 zł dziennie na osobę. Dla nich najniższa inflacja od dwóch lat to żadne pocieszenie – dodaje.

W minionym roku opłaty za mieszkanie wzrosły o ponad 20 proc., a jedzenie podrożało o niemal 22 proc. To dużo więcej niż średnia inflacyjna, co oznacza, że skutki kryzysu odczuwają najbardziej najubożsi. Ich konsumencki koszyk składa się przecież niemal w całości z tego typu wydatków. Dotyka ich opisany przez Roberta Mertona tzw. efekt św. Mateusza – tym, którzy mają, będzie dodane, a tym, którzy nie mają, będzie zabrane. Jak ta socjologiczna zasada o biblijnej genezie przejawia się w życiu? Ubodzy częściej chorują, ale rzadziej mają dostęp do skutecznego leczenia. Więcej czasu spędzają w pracy, aby i tak zarobić mniej niż bogatsi. Ciężej zdobywają wykształcenie, zarazem muszą rezygnować z lepszych szkół, na które ich nie stać. Wpadają w zamknięty krąg ubóstwa.

Dziecko, czyli cięższy los

Według danych GUS posiadanie dziecka jest czynnikiem, który może zwiększyć ryzyko życia w biedzie. Przy każdym kolejnym zasięg ubóstwa wzrasta. Wśród rodzin posiadających przynajmniej trójkę, dotknięte nim jest już co dziesiąte dziecko. W biednych rodzinach radość z pojawienia się kolejnego potomka ustępuje więc miejsca lękom o jego los. Sytuacja komplikuje się dodatkowo, gdy jeden z rodziców stosuje przemoc. Tu nawet uwolnienie się od oprawcy nie przynosi spokoju. 

Tak jest w przypadku pani Klaudii. Wraz z mężem wychowywała dwójkę dzieci. Ze względu na niepełnosprawność syna, dom utrzymywał wyłącznie partner. Gdy pierwszy raz podniósł na żonę rękę i zaczął poniżać dzieci, kobieta wniosła pozew o rozwód. Mąż wyprowadził się, ale tylko do mieszkania obok, przez co rodzina wciąż jest narażona na jego obecność i skutki uzależnienia. Młodsza córka, Martynka, boi się wychodzić sama z mieszkania. Sytuacja starszego syna jest jeszcze bardziej dramatyczna. 

– W domu mamy wyjęte klamki, żeby Marcin nie wyskoczył z okna. Odcięłam gaz i korzystamy tylko z urządzeń elektrycznych, by nie odkręcił przypadkiem kurków – zwierza się kobieta, która zmaga się z dużym zadłużeniem mieszkania. Częściowo je spłaca, w bardzo małych ratach, bo żyje głównie ze wsparcia różnych ośrodków pomocy. Mimo że sąd przyznał dzieciom alimenty, musi o nie walczyć właściwie co miesiąc. Po odliczeniu kosztów, zostaje ok. 700 zł na osobę. To tylko z pozoru nieźle, bo Marcin potrzebuje terapii i rehabilitacji, co kosztuje znacznie więcej. Klaudia mówi, że nie umiałaby spojrzeć sobie w twarz, gdyby odmówiła swoim dzieciom równych szans. Stara się, by Martynka nie odczuła żadnego braku kosztem leczenia brata, więc ona woli odmówić sobie. 

W podobnej sytuacji znajduje się pani Alicja wychowująca samodzielnie syna w spektrum autyzmu. Gdy odeszła od męża, który ich bił, zamieszkała w starej kawalerce z nieszczelnymi oknami i ogrzewaniem gazowym. Olek niestety wciąż się przeziębia, przez co nie może się uczyć i rozwijać. Odkręcenie kaloryfera jest dla nich luksusem, dlatego aby namówić syna, by cieplej się ubrał, wymyśliła zabawę w pingwinki. Ubierają się wtedy z Olkiem we wszystkie rzeczy, jakie mają w szafie, i bujają się z nogi na nogę, maszerując po pokoju. Arktyczne warunki panujące w domu są idealne do takiej zabawy, ale zbyt surowe, by normalnie żyć.

Ojciec Olka zmarł dwa lata temu, więc przyznane alimenty zniknęły z budżetu rodziny. Matka i syn żyją ze świadczenia pielęgnacyjnego, z którego po opłatach zostaje im 330 zł. By go nie stracić, pani Alicja nie może podjąć pracy ani starać się o rentę po zmarłym partnerze. Urzędnicy uznali, że za tyle pieniędzy da się wyżyć. – Marzę o wizycie u fryzjera, to byłoby dla mnie jak święto. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz zadbałam o włosy. Odzyskałabym do siebie szacunek – mówi.

Obok przemocy fizycznej i psychicznej, coraz częstsza jest również przemoc ekonomiczna stosowana przez jednego z partnerów lub opiekunów. Nie istnieją dokładne statystyki mówiące o skali, lecz raporty z interwencji policyjnych odnotowują coraz więcej przypadków szantażowania członków rodziny odcięciem dostępu do pieniędzy. – Mąż mnie bił, zastraszał, zostawił z długami za poród, bo nie byłam wpisana do jego ubezpieczenia zdrowotnego. Ale odejść nie mogę, bo nie stać mnie na rozwód. Bez pieniędzy moje prawa nic nie znaczą. Chcę się tylko uwolnić – mówi pani Nadia.

Przemoc ekonomiczna dotyka zwłaszcza kobiet w związkach, ale o podobnym poczuciu krzywdy, tyle że instytucjonalnym – mówią opiekunowie osób niepełnosprawnych. Przyznanie zasiłku odbiera im sprawczość i zamyka drogę na rynek pracy. Muszą dać się zamknąć w domu, by otrzymać pomoc państwa. – Życie z ciężko chorym dzieckiem to samotność. Nie pamiętam już, kiedy wyszłam z domu tak po prostu, a nie żeby coś szybko załatwić. Nawet jak korzystam z toalety, to zostawiam uchylone drzwi. Odwiedza nas tylko pielęgniarka i opieka społeczna. Nie żalę się, że jestem zmęczona. Nie mam komu – opowiada pani Sandra.

W Polsce opiekę nad osobami z niepełnosprawnościami sprawują głównie kobiety. To aż 69 proc. wszystkich opiekunów; do tej pory większość nie była w stanie pracować, bo uniemożliwiało im to prawo zasiłkowe. W 81 proc. rodzin włączonych do Szlachetnej Paczki przynajmniej jedna osoba jest chora lub doświadcza niepełnosprawności. Blisko 10 tys. z nich nie jest w stanie pokryć kosztów leczenia i rehabilitacji. Jak wynika z danych GUS, to również kobiety częściej niż mężczyźni pozostają na starość same. – Gdy umarli wszyscy, którymi się opiekowałam, mną nie miał się już kto zająć – wyznaje pani Janina. 

Biedni bardziej empatyczni

Zapewnienie podstawowych potrzeb to jak stanięcie na twardym gruncie i początek długiej drogi wychodzenia na prostą. Jednak odzyskanie wiary we własne możliwości i szacunku do siebie może być wielomiesięcznym procesem. Dlatego nauka poprzez interdyscyplinarne badania poświęca biedzie coraz więcej uwagi. Kilka z przedstawionych w Raporcie o Biedzie wniosków zasługuje na szczególną uwagę.

Doświadczenie ubóstwa powoduje trwałe zmiany w modelach myślenia i postrzegania, które trudno naprawić zwykłą siłą woli. „Brak zasobów finansowych może doprowadzić do uszkodzenia funkcji poznawczych mózgu. Ta presja powoduje wyraźny niepokój i stale przyciąga nasz umysł do problemu. Nie jesteśmy w stanie skupić się na innych elementach życia, które wymagają naszej uwagi” – uważa dr Jiaying Zhao, która była członkinią zespołu badaczy zajmujących się tym zagadnieniem na Uniwersytecie Princeton. W serii eksperymentów naukowcy potwierdzili, że problemy ekonomiczne natychmiast oddziałują na zdolności dotkniętych nimi osób. Pogorszenie wielu funkcji intelektualnych jest widoczne niemal od razu w testach poznawczych i logicznych. Taka osoba wykazuje spadek wydajności mózgu podobny do utraty całej nocy snu. Ma to ogromny wpływ na podejmowanie przyszłych decyzji. Osoby ubogie rzadziej oszczędzają i planują. 

Badania te pokazują również nierówności społeczne i dowodzą, że system, w którym funkcjonujemy, uczy nas zamykania oczu na niesprawiedliwość, zwłaszcza jeśli jej kosztem sami się bogacimy. Nie dostrzegamy uprzywilejowanej pozycji, z jakiej startujemy, i przypisujemy życiowe sukcesy jedynie sobie.

Równocześnie osoby „przegrane” są przez ten sam system społeczny uczone, że to one ponoszą odpowiedzialność za życiowe niepowodzenia. Dlatego zdaniem badaczki Crystal L. Hoyt jednym z bardziej szkodliwych mitów społecznych jest tzw. amerykański sen. W przeprowadzonych przez jej zespół badaniach okazało się, że większość pracujących Amerykanów bezrefleksyjnie wierzy w opowieść o tym, że sukces i status życiowy zależą od indywidualnych talentów, zdolności i wysiłku. Wątpliwości zaczęły pojawiać się dopiero w grupie, której przedstawiono kontrargumenty dla tej tezy. Wielu badanych dostrzegło wówczas, że osobiście dotykają ich konsekwencje życia tym fałszywym wyobrażeniem, i przyznawało, że sami doświadczyli trudności, które nie były zależne od ich woli czy zdolności, ale i tak przypisano im za nie wyłączną winę. Według Hoyt mit „amerykańskiego snu” ma istotny wpływ na postawę wobec osób ubogich i utrwala przekonanie, że za wolne tempo rozwoju społeczeństwa odpowiedzialni są biedni, bez których reszta obywateli byłaby w lepszym miejscu. Ubodzy stają się w tym systemie zbędnym balastem, którego należy się pozbyć. Biedni doświadczają w życiu poczucia, że na nic nie mają wpływu, ale i tak ponoszą za wszystko odpowiedzialność. To zabija w nich ducha walki o poprawę swojego losu oraz izoluje społecznie.

O tym, że ludzki mózg karmi się relacjami z innymi, dosadnie mówią badania przeprowadzone przez Livię Tomovą na Uniwersytecie Cambridge. Zaprosiła ona ochotników do eksperymentu, w którym na 10 godzin zostali pozbawieni jakichkolwiek relacji (odcięci byli też od social mediów i telefonów). W czasie tego relacyjnego postu aktywowały się u nich te same ośrodki w mózgu, które uruchamiają się w przypadku pozbawienia nas jedzenia. Pokazuje to, jak podstawowymi potrzebami są przyjaźń, utrzymywanie związków i posiadanie znajomości. Bez nich nasz mózg cierpi na głód relacji. Czy z tego głodu można umrzeć? Tak. U osób, które miały żywe relacje rodzinne, przyjacielskie i społeczne, ryzyko śmierci w ciągu następnych 7 lat było niższe niż u seniorów, którzy żyli samotnie i skarżyli się na poczucie nieprzydatności oraz utratę motywacji do życia. Te czynniki łagodzi wspierająca obecność drugiej osoby.

Czy doświadczenie ubóstwa może czegoś nauczyć? Zaradności, wytrzymałości, sprytu? Odpowiedź Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego jest zaskakująca. Bieda uczy przede wszystkim współczucia. Wśród siedmiu pozytywnych emocji, których doświadczają ludzie, to właśnie współczucie znalazło się najwyżej w badaniu. Osoby z niższych klas społecznych częściej niż zamożniejsze kierują swoje pozytywne uczucia w stronę innych ludzi. 

– Skoro nie mogę liczyć na wysoko postawioną rodzinę i zabezpieczenie finansowe, muszę liczyć na kogoś innego, np. wspólnotę sąsiedzką. Ten mechanizm spaja ludzkie społeczności żyjące w nieprzyjaznych warunkach, w których przetrwanie zależy od pomocy czy gościnności innych. Czasami doświadczenie wykluczenia sprawia jednak, że w danej osobie rośnie wrogość wobec otoczenia, które potraktowało ją niesprawiedliwie. Chodzi zatem nie tylko o status materialny, ale również o to, jak dana osoba przeżywa własne położenie i jak tłumaczy sobie różnicę między statusem swoim a innych – komentuje psycholożka Angelika Szelągowska-Mironiuk. – Ubóstwo jest trudną lekcją, z której można jednak wyjść z pojemnym sercem.

***

Raport o Biedzie jest coroczną publikacją Szlachetnej Paczki, która od lat zajmuje się problemem ubóstwa i tym, jak się zmienia jego obraz w Polsce. 

– W 2016 roku wprowadzono 500 plus i rodziny wielodzietne to odczuły. W Paczce trafialiśmy wcześniej do osób, które nawet jeśli radziły sobie na co dzień, to na jakikolwiek nieplanowany wydatek, jak choroba, zepsuty bojler czy piec, musiały brać pożyczkę, często na lichwiarskich warunkach. Od czasu dwucyfrowej inflacji takie rodziny znów znalazły się w tym samym miejscu. Zasiłki nie rosną na równi ze wzrostem cen – mówi Joanna Sadzik, prezeska Stowarzyszenia Wiosna. – Kilka lat temu pomagaliśmy osobom starszym, samotnym, chorym, mierzącym się z niepełnosprawnością swoją lub dziecka. Teraz coraz częściej trafiamy do domów, w których mama i tata pracują, ale to nie wystarcza na wynajęcie mieszkania, zimowe buty i ciepły obiad. W 2023 r. wciąż zbyt wielu Polaków nie stać na życie, poczucie bezpieczeństwa, szacunek do siebie i marzenia – komentuje aktualną sytuację Paczkowych Rodzin. – Codziennie dokonują wyborów tak trudnych, że aż ciężko słuchać ich opowieści. Ale właśnie bycie wysłuchanym i zauważonym to być może dla nich jedyna szansa na lepsze życie.

materiały prasowe

Raport można przeczytać na stronie raportobiedzie.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu. Autor książki „Męska depresja. Jak rozbić pancerz”. Nominowany w 2020 r. do nagrody dziennikarskiej im. Zygmunta Moszkowicza. Pisze również dla „Miesięcznika ZNAK”… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Biedni współczują bardziej