Armita wsiadła do pociągu w Teheranie bez nakrycia głowy. I została pobita, najpewniej przez strażniczki religijnej moralności

Nieco ponad rok po śmierci Mahsy Amini, pobitej przez patrol policji obyczajowej, w szpitalu w krytycznym stanie wylądowała 16-letnia Armita.
w cyklu STRONA ŚWIATA

06.10.2023

Czyta się kilka minut

Screen z nagrania wideo z monitoringu, na którym dziewczyny wyciągają 16-letnią Armitę Geravand z wagonu metra w Teheranie. Iran, niedziela, 1 października 2023 r. / FOT. Associated Press/East News

Publikowane w internecie zdjęcia pokazują, jak w drodze do szkoły na stacji Szahada, w niedzielę 1 października, Armita Gerawand wsiada z dwoma koleżankami do wagonu stołecznego metra. Po chwili jednak, zanim pociąg zdążył ruszyć, dziewczęta wynoszą zeń nieprzytomną koleżankę, układają ją na peronie, dzwonią po pomoc. Przybywają sanitariusze i na noszach zabierają Armitę do szpitala.

Irańskie władze ogłosiły, że Armita zasłabła w pociągu, a powodem jej niedyspozycji był nagły spadek ciśnienia. Irańscy działacze praw człowieka i dziennikarze twierdzą jednak, że dziewczyna została pobita w wagonie przez kobiecy patrol policji obyczajowej za to, że nie miała na sobie żadnego nakrycia głowy, nie przestrzegała hidżabu, obowiązkowego w teokratycznej republice przyodziewku, nakazującego kobietom zakrywanie włosów, ramion i kształtów ciała.

W zeszłym roku, w połowie września, za nieprawidłowo – zdaniem policji obyczajowej – noszony hidżab, przy wyjściu ze stacji metra zatrzymana została 22-letnia Mahsa Amini. Zmarła na posterunku policji, na który została zabrana przez strażników moralności. Władze do dziś upierają się, że przyczyną śmierci była wrodzona wada serca. Rodzice Mahsy twierdzą, że została śmiertelnie pobita przez policjantki na posterunku. 

Śmierć Mahsy Amini wywołała antyrządowe protesty, jedne z najburzliwszych w ostatnich latach. Mimo że do ich stłumienia władze posłały policję i paramilitarne milicje Basidż, protesty trwały do końca roku (wciąż wybuchają sporadycznie w najbiedniejszej i najbardziej zacofanej prowincji Sistan-Beludżystan, ojczyźnie Beludżów, na wschodzie kraju, na granicy z Afganistanem oraz Iranem) i objęły cały kraj. Zginęło w nich pół tysiąca osób, a prawie 20 tysięcy zostało aresztowanych.

Kler przykręca śrubę. Zwłaszcza kobietom

Zdjęcia ze stacji metra Szahada pokazują, że Armita i jej koleżanki wsiadły do pociągu bez nakryć głowy. To jeden ze skutków zeszłorocznych protestów. Choć wygasły, wiele kobiet i dziewcząt, zwłaszcza w wielkich miastach, przestało przestrzegać rygorów narzuconych przez kler rządzący Iranem od 1979 roku, gdy wskutek rewolucji monarchię zastąpiła republika ajatollahów. 

Przed rokiem młodzieżowy bunt ogarnął caluteńki Iran, przestraszony nie na żarty kler rozkazał policji obyczajowej, by wycofała patrole z większych miast i nie prowokowała ludzi do jeszcze gniewniejszych protestów. Na początku lata, kiedy protesty wypaliły się i do Iranu wrócił spokój, ajatollahowie rozkazali policji obyczajowej, by wróciła do swoich przerwanych zadań i przywróciła patrole lustrujące ulice Teheranu, Isfahanu, Meszhedu i Szirazu. 

Pewność siebie odzyskali także namaszczeni przez kler ministrowie i posłowie. Ci pierwsi napisali nowe prawo, regulujące przepisy dotyczące hidżabu, a drudzy, we wrześniu, prawie w rocznicę śmierci Mahsy Amini, usłużnie je przyjęli. Teraz musi je tylko zatwierdzić jeszcze Rada Strażników Rewolucji, orzekająca we wszystkich sprawach dotyczących republiki ajatollahów. 


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet i nagłówki portali. CZYTAJ TUTAJ →


Nowe przepisy ubraniowe przewidują, że kobiety – bo to ich w istocie te nowe przepisy dotyczą – łamiące, a nawet tylko niewłaściwie przestrzegające zasad hidżabu mogą być ukarane wysokimi grzywnami do ok. 3 tysięcy dolarów (dotąd były znacznie niższe), a nawet 10 latami więzienia (dotąd najsurowszą karą były 2 miesiące więzienia). Kary grzywien i więzienia przewidziano także dla właścicieli przedsiębiorstw, w których nie odmówiono by świadczenia usług kobietom nieprzestrzegającym hidżabu. Prawo precyzyjnie określa krój damskich i męskich przyodziewków oraz wskazuje, które części ciała należy koniecznie zakrywać ubraniem, a które mogą pozostać odkryte bez uszczerbku dla pobożności i bez grzechu.

Pobita dziewczyna, zastraszeni rodzice

Z stacji metra Szahada nieprzytomna Armita Gerawand została przewieziona do wojskowego szpitala Fadżr, na przedmieściach Teheranu. Szpital należy do irańskich powietrznych sił zbrojnych i jest strzeżony bardziej niż zwykłe szpitale w mieście. Irańscy dziennikarze twierdzą, że odkąd znalazła się w nim Armita, liczbę wartowników i strażników podwojono. Zabroniono też odwiedzin w szpitalu. Zanim jednak zaostrzono straż, któryś z lekarzy, pielęgniarzy lub odwiedzających zrobił fotografię Armity z obandażowaną głową i szyją, podłączoną do kroplówek i aparatury medycznej. Zdjęcia te opublikowała organizacja „Hengaw”, założona przez irańskich Kurdów żyjących na emigracji w Skandynawii. Powołując się na własne źródła w szpitalu, rozgłośnia Wolna Europa/Radio Swoboda podała, że Armita doznała wylewu krwi do mózgu, a jej stan jest krytyczny. Wstępu na oddział intensywnej terapii, na którym leży, strzegą umundurowani strażnicy.

Rok temu wiadomość o śmiertelnym pobiciu Mahsy Amini opublikowały w miejscowej gazecie irańskie dziennikarki Nilufar Hamedi i Elahe Mohammadi. Obie zostały przed rokiem aresztowane i oskarżone o „współpracę z wrogim rządem Ameryki, spiskowanie, zbrodnie przeciwko bezpieczeństwu narodowemu i antyrządową propagandę”. W więzieniu czekają ponad rok na proces.

Kler wyciągnął nauczkę i jeszcze jesienią przykręcił śrubę irańskim dziennikarzom, i tak zmagającym się z bezwzględną cenzurą duchownych. Wiele gazet i rozgłośni zamknięto. Marjam Lotfi, dziennikarka z gazety „Szargh”, która próbowała odwiedzić Armitę w szpitalu Fadżr, została natychmiast aresztowana („Szargh” jako pierwsza pisała także o sprawie Mahsy Amini). Nazajutrz ją zwolniono, ale kler przykazał redaktorom naczelnym telewizyjnych stacji, rozgłośni radiowych i gazet, by trzymali się z dala od całej sprawy z Armitą.

Rządowa telewizja, znana z bezwstydnej, nachalnej propagandy i kłamstw przekraczających granice przyzwoitości, nadała rozmowy przeprowadzone przez jej dziennikarzy z rodzicami Armity. Matka i ojciec zapewniali, że obejrzeli wszystkie pokazane im nagrania z kamer przemysłowych w metrze i na żadnym nie ma nawet śladu przepychanki czy bójki między obyczajową policją a pasażerkami. „Zasłabła – mówiła matka Szahin Ahmadi. – Pewnie dlatego, że nie zjadła śniadania”. „To musiał być wypadek, pewnie uderzyła o coś głową i straciła przytomność – zapewniał ojciec Ahmad Gerawand. – Módlcie się za moje dziecko!”. 

Organizacja irańskich Kurdów „Hengaw” twierdzi, że rodzice Armity zostali zastraszeni i zmuszeni do powtórzenia w rządowej telewizji oficjalnej wersji wypadków. Odebrano im też telefony komórkowe i zabroniono rozmawiać z dziennikarzami. Urzędnicy z ministerstwa oświaty odwiedzili w środę także szkołę średnią, do której chodzi Armita. Przestrzegli nauczycieli, by z nikim o dziewczynie nie rozmawiali, bo inaczej zostaną wyrzuceni z pracy. Zostaną zwolnieni także, jeśli nie dopilnują, by i koleżanki oraz koledzy Armity nikomu obcemu niczego o niej nie opowiadali.

Podobnie jak Mahsa Amini, Armita Gerawand jest irańską Kurdyjką. Jej rodzina mieszka od lat w Teheranie, ale wywodzi się z Kermanszahu z irańskiego zachodu, zamieszkanego przez Kurdów. Po zeszłorocznej ulicznej rewolucji dziewczyna ścięła krótko ciemne włosy i przestała je zasłaniać chustką. Mieszka w robotniczej dzielnicy w zachodnim Teheranie. Uczy się rysunku i projektowania.

Dziennikarz Farzad Seifikaran z radia „Zamandeh”, który jako pierwszy podał informację o wypadku na stacji metra Szahada, twierdzi, że rozmawiał z przyjaciółmi i krewnymi Armity, którzy wiedzą, co się naprawdę wydarzyło. Powiedziano mu, że Armita i jej dwie przyjaciółki, również bez żadnego nakrycia głowy, zostały zatrzymane, gdy wchodziły do metra, przez patrol policji obyczajowej. Doszło do kłótni, Armita została popchnięta i uderzyła głową o metalowy przedmiot w pociągu. Natomiast według działaczy organizacji „Hengaw” do zatrzymania, kłótni i szarpaniny między dziewczętami a patrolem policji obyczajowej doszło jeszcze przed wejściem na stację Szahada. Armita została uderzona, upadła. Zdołała jednak zejść na peron i straciła przytomność dopiero po wejściu do pociągu. 

W środę 4 października matka Armity próbowała ją odwiedzić w szpitalu, ale została zatrzymana i aresztowana. Ojciec dziewczyny zapewnia, że Armita na nic nie chorowała i nie brała żadnych leków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej