Afryka dzisiaj: zdekolonizowana politycznie, ciągle czeka na dekolonizację mentalną

Dipo Faloyin, autor książki „Afryka to nie państwo”, chce opowiedzieć ludziom z tzw. globalnej Północy, jak bardzo kontynent ich wyobrażeń różni się od tego realnego – w wymiarze historycznym i współczesnym. Dlaczego warto sięgnąć po książkę tego nigeryjskiego dziennikarza?

26.03.2024

Czyta się kilka minut

W czerwcu 2020 r. aktywiści zdewastowali pomnik Leopolda II stojący przed pałacem królewskim w Brukseli. Król współodpowiadał za śmierć 10 mln Kongijczyków. Bruksela, 10 czerwca 2020 r.  / Fot. Thierry Roge / AFP / EAST NEWS
W czerwcu 2020 r. aktywiści zdewastowali pomnik Leopolda II stojący przed pałacem królewskim w Brukseli. Król współodpowiadał za śmierć 10 mln Kongijczyków. Bruksela, 10 czerwca 2020 r. // Fot. Thierry Roge / AFP / East News

Afryka traktowana była zawsze bardziej jako idea niż miejsce – uważa Dipo Faloyin. Ten Nigeryjczyk wychowany w Lagos, a żyjący w Londynie dziennikarz opowiada nam, jak ludzie z globalnej Północy wyobrażają sobie kontynent zamieszkany przez 1,4 miliarda ludzi, którzy żyją w 54 państwach i posługują się przeszło dwoma tysiącami języków. Oraz jakie to ma konsekwencje. Bo poza przerwami na mundial czy igrzyska Północ rzadko widzi afrykańskie kraje jako coś odrębnego. Panafrykaniści mimo woli – z Francji, USA czy Polski – wolą postrzegać Afrykę jako całość. Nawet jeśli ta stanowi jedność w mniejszym stopniu, niż jedność stanowi Europa.

LINIE PROSTE | Noam Chomsky miał powiedzieć, że zadaniem szkoły nie powinno być wbijanie do głów, jak Hitler zamordował 6 mln Żydów, ale jak udało się przekonać miliony zwykłych Niemców, że to konieczne. Kierując się podobną intencją, Faloyin nie pisze kolejnej historii politycznej regionu. Nie wpadł też w koleiny opowiadania Afryki przez absurdy (od kanibalizmu Idiego Amina po megalomanię Jeana-Bédela Bokassy) ani nie napisał opowieści o dzikości, takiej jak hollywoodzkie „Hotel Rwanda” czy „Krwawy diament”.

Literatura faktu i eseje, poezja, powieści i opowiadania. Recenzje nowości wydawniczych i rozmowy z twórcami.

Opowieść zaczyna od podziału Afryki w 1885 r. przez mocarstwa Północy. Na konferencji berlińskiej zapisały one traktatowo: o losie Afrykańczyków zadecydują Europejczycy. To nie był jednak pusty kontynent. W tym czasie 80 proc. Afryki składało się ze starych niezależnych królestw, a zwłaszcza z niezależnych małych społeczności.

Europejczycy podzielili kontynent, którego znajomość opierała „się w głównej mierze na sprawozdaniach z przygód na wybrzeżu tego regionu, gdzie ludzie byli ważeni, skuwani, a później uprowadzani w niewolę” (to Faloyin). Na konferencję nie zaproszono nikogo z Afryki, ignorując fakt, że kontynent był „skomplikowanym ekosystemem”, żywym organizmem. Powstała mapa kolonii była karykaturą Afryki, topograficznym nonsensem, a wykrojone kolonialne organizmy, na bazie których w XX w. powstały niepodległe państwa – „frankensteinami” (dziś w Europie ulepiona jest w ten sposób Bośnia). To tak, jakby Afrykańczycy 150 lat temu podzielili Europę, kreśląc na mapie przypadkowe kreski. Do dziś 30 proc. afrykańskich granic to linie proste.

BELGOWIE W KONGO | W polskim imaginarium nie mieści się to, co zrobiono z Afryką. Dlatego przekonuje mnie argument Ryszarda Koziołka, który twierdzi, że „W pustyni i w puszczy” powinno pozostać lekturą, bo jest jednym z niewielu polskich dzieł, na przykładzie których można opowiadać o kolonializmie. Ten zaś zadał sobą wiele pytań, na które wciąż powinno się odpowiadać, np. czy wszyscy homo sapiens to równi sobie ludzie?

Na konferencji w Berlinie w 1885 r. symbolicznie zaczęła się epoka ludobójstw afrykańskich, a 60 lat później w tym samym miejscu skończyła się epoka ludobójstw drugowojennych. To zaś, co Niemcy robili podczas II wojny światowej w Europie, Francuzi, Brytyjczycy, Belgowie czy też sami Niemcy robili wcześniej w koloniach. Holokaust nie był precedensem, liczni Europejczycy już wcześniej – w Afryce właśnie – uczyli się mordowania na przemysłową skalę. Jak Belgowie, którzy w 1885 r. otrzymali Kongo, kilkadziesiąt razy większe od Belgii. To tam za sprawą rządów króla Leopolda życie straciło 10 mln Kongijczyków – w ciągu 20 lat zginęła połowa tamtejszej populacji.

Faloyin tłumaczy, że kolonializm był biznesem, a opowieści o niesieniu misji cywilizacyjnej i chrystianizacji – kłamstwem. Afrykę uczyniono bogatym kontynentem biednych ludzi. Trudno poza tym udowodnić tezę, że podbijane społeczności afrykańskie były mniej rozwinięte od europejskich – bo według jakiego kryterium mielibyśmy sądzić?

STRATEGIA RZĄDÓW | Pochodzący z „pobrytyjskiej” Nigerii Faloyin na przykładzie brytyjskich kolonii wyjaśnia, dlaczego tak wiele afrykańskich krajów jest autorytarnych i niestabilnych.

Brytyjczycy w koloniach, w których nie chcieli mieszkać, rządzili za pośrednictwem Afrykańczyków o wątpliwej moralności, podatnych na przekupstwa. Delegowali na nich władzę i wspierali bronią, by podporządkowali Londynowi własny lud, tak „aby większe grupy etniczne zdominowały mniejsze, tworząc nowe społeczeństwa w miejscach, gdzie one wcześniej nie istniały”.

Mały książę i brytyjska królowa: dlaczego Londyn odmawia zwrotu prochów uprowadzonego przez Brytyjczyków etiopskiego następcy tronu?

Tuż po Wielkanocy 1868 r. Brytyjczycy przypuścili szturm i zdobyli ostatni bastion Teodora II. Nie chcąc iść do niewoli, etiopski cesarz zabił się strzałem z pistoletu – tego, który kiedyś sprezentowała mu królowa Wiktoria. Jeńcem został za to jego siedmioletni syn Alemajehu. Tak zaczęła się historia, która wciąż czeka na swój finał.

Mieszano etnosy i tworzono absurdalnie wielkie i sztuczne krainy; ogłaszano je państwami, a ich mieszkańców narodami. Np. powstała w 1914 r. Nigeria zamieszkana była przez 250 grup etnicznych. W koloniach prowadzono politykę „dziel i rządź”, która po dekadach doprowadzi do wielu zbrodni (przykładem konflikt w Biafrze).

Czytamy: „Kraje z tak przypadkową geografią odegrały ważną rolę w ułatwianiu przejmowania w nich władzy, pozostawiając afrykańskie państwa z formami demokracji, które nie pasowały do demografii stworzonej przez kolonizatorów”.

KLIENCI STRON | Gdy Londyn się wycofał, watażkowie zostali. Często „przywódcy mylili siebie ze swoimi państwami”, wciąż mieli broń i siłę. W rezultacie w Nigerii przez kilkadziesiąt lat co trzy i pół roku dochodziło do zamachu stanu. A „autorytarni władcy bardzo rzadko odchodzą, nie pociągając za sobą w otchłań swojego kraju”. Wiele państw Afryki stało się nie tyle niezdolnych do stabilności i dobrobytu, ile szczególnie wrażliwych – zwłaszcza że znaczna część czytelników tego artykułu jest wciąż starsza niż większość państw Afryki.

Dekolonizacja, tj. zdobywanie niepodległości przez Afrykę po II wojnie światowej, nie oznaczała zupełnej niezależności. Kraje, które zostały zawłaszczone przez watażków, często stawały się klientami którejś ze stron zimnej wojny.

Przykładem Somalia. Faloyin pisze o tamtejszych czystkach w latach 80. XX w.: „Kampania wojskowa zakładała niemal całkowite zniszczenie dwóch największych miast w regionie, Hargeisy i Burao. Około 200 tysięcy somalijskich cywilów zostało zabitych, a wojna domowa zmusiła do ucieczki ponad 300 tysięcy ludzi. Podczas trwania tego ludobójstwa rząd Reagana dalej finansował wojskowy reżim Barrego. Wsparcie trwało aż do upadku bloku wschodniego w 1991 roku. Potem Waszyngton nie potrzebował już Somalii, więc zaczął utyskiwać na naruszanie praw człowieka. USA wkrótce zerwały z nim stosunki, odbierając mu pomoc finansową”.

W 1991 r. upadł dyktator Mohammed Siad Barre, Somalia się rozpadła, a dwa lata później w bitwie w Mogadiszu doszło do amerykańskiej klęski, którą Ridley Scott uwiecznił w filmie „Helikopter w ogniu”.

DZIEDZICTWO | Pisząc o zbrodniach na Afrykańczykach, Faloyin sporo uwagi poświęca ludobójstwu kulturowemu. Bo Afryka została okradziona nie tylko z ludzi i surowców, ale też ze swojego dziedzictwa: 90 proc. jej materialnego dziedzictwa znajduje się poza kontynentem, ogromna większość ukradziona.

Nigeryjski profesor Chika Okeke-Agulu mówi: „Gdyby British Museum miało zwrócić tylko połowę wyszabrowanych przedmiotów ze swojej kolekcji, stałoby się małym muzeum”. Oddano kroplę w morzu, a bez tych dóbr Afrykańczycy nie mogą opowiedzieć swojej historii.

Nigdzie indziej przywódcy nie umierają podczas sprawowania urzędu tak często jak w Afryce

W wielu krajach na tym kontynencie panują starcy, którzy zdobyli władzę tak dawno, że uważają ją za swoją własność. Na to nakłada się przekonanie, że stan ich zdrowia jest pilnie strzeżoną tajemnicą państwową. Zmarły w lutym prezydent Namibii Hage Geingob był wśród nich wyjątkiem.

Muzea Północy mają różne argumenty na swą obronę. Twierdzą, że gdyby oddać artefakty Afryce, mniej turystów je zobaczy, lepiej więc, by zostały w „uniwersalnych muzeach”. Jednak, pisze Faloyin, „wiara w sztuczny konstrukt »uniwersalnego muzeum« polega wyłącznie na przyjęciu do wiadomości, że słowo »uniwersalny« oznacza Amerykę Północną i Europę”. Zresztą nawet gdyby Afrykańczycy trafili do tych muzeów, zobaczyliby niewiele: British Museum ma ok. 900 słynnych brązów benińskich, ale eksponuje około stu. Jeszcze inni podnoszą, że Afrykańczycy nie zdołaliby w odpowiedni sposób opiekować się swoim dziedzictwem – to tak, jakby dla dobra Polaków Tunezyjczycy przechowywali „Panoramę Racławicką” czy szczątki Mickiewicza.

Nie wszystkie elementy ludobójstwa kulturowego da się tak precyzyjnie policzyć jak muzealne eksponaty. Nie sposób uczynić tego w przypadku wszystkich strąconych afrykańskich bogów, zniszczonych zaświatów, pomieszanych języków, zapomnianych obyczajów. To wielki Afrykocyd.

WKURZAJĄCY WERS | „Afryka to nie państwo” to esej subiektywny, a nigeryjski autor gra w otwarte karty, pisząc: „Nie jestem neutralny”. To popis erudycji, ale nie tylko akademickiej, lecz także zaczerpniętej z doświadczenia życia wśród Afrykańczyków. W książce roi się od ich zwykłej współczesności: od namibijskich feministek, przez viralowe kabarety z Kenii, po drugie największe zagłębie filmowe planety, nigeryjskie Nollywood. Faloyin chętnie sięga po przykłady z popkultury, tak afrykańskiej, jak i Północy.

Wskazuje wyobrażenia tak wrośnięte w wyobraźnię, że trudno je zauważyć. Ostrzega np., że akcje pomocowe mogą Afryce przynieść więcej szkód niż pożytku. Pisze o inicjatywie muzyka Boba Geldofa. Wraz z Bono czy Philem Collinsem nagrał on w 1984 r. utwór pt. „Czy oni wiedzą, że są święta?”. Chciano w ten sposób zebrać pieniądze dla głodującej Etiopii. Faloyin uważa, że choć takie akcje pomogą na krótką metę, to w ostatecznym bilansie szkodzą. Pisze, że być może pod wpływem piosenki przekażesz na Etiopię parę groszy, ale „czy skłoni cię [to] do spędzenia wakacji w danym afrykańskim kraju? Czy spowoduje, że zechcesz założyć tam firmę albo nawiązać współpracę z lokalnym biznesem? Czy uświadomi ci poziom fachowej wiedzy, na której opierają się miejscowa technika, medycyna i branże kreatywne?”. Dla niego „najbardziej wkurzający” wers w tym utworze „to pewnie ten, który mówi, że jedyną wodą, jaka płynie na kontynencie, są »strumienie gorzkich łez«, rzekomo widoczne na wszystkich twarzach”.

Nie jest to jednak książka napisana pod wpływem gniewu. Faloyin podkreśla, nieraz z humorem, że o ile Afrykę zdekolonizowano już politycznie, teraz czas na dekolonizację gospodarczą czy kulturalną. Zdekolonizować Afrykę Północ musi ponadto w swoich głowach.

Dipo Faloyin AFRYKA TO NIE PAŃSTWO. PORA PRZEŁAMAĆ STEREOTYPY, przeł. Wojciech Charchalis, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Afrykańskie lustro