Więcej niż zero: Stanowski jako autorytet w świecie bez autorytetów

Nowy projekt Krzysztofa Stanowskiego wjeżdża na rynek polskich mediów jak ryczący sportowy samochód podczas nielegalnych wyścigów. Ale to opowieść nie tylko o mediach. Także o aspiracjach mężczyzn i o głodzie autentyczności.

20.02.2024

Czyta się kilka minut

Krzysztof Stanowski po powrocie z Indii, gdzie zbierał materiały do filmu o Natalii Janoszek. Warszawa, Okęcie, czerwiec 2023 r. // Fot. Piotr Molecki / East News
Krzysztof Stanowski po powrocie z Indii, gdzie zbierał materiały do filmu o Natalii Janoszek. Warszawa, Okęcie, czerwiec 2023 r. // Fot. Piotr Molecki / East News

Debiutujący na YouTubie kanał prowadzony przez byłego dziennikarza sportowego nie ma problemu z namówieniem prezydenta RP na luźną rozmowę, która w 10 dni zgarnia ponad 2,5 miliona wyświetleń. Organizuje debatę ekspertów o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, która w tydzień przyciąga 1,1 miliona widzów. Angażuje do współprowadzenia programów gen. Rajmunda Andrzejczaka, do niedawna szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (jego pierwszy występ w parze ze Stanowskim przebija pułap miliona oglądających). Najbardziej medialne twarze swoich partii, Anna Maria Żukowska z Lewicy i Sławomir Mentzen z Konfederacji wystawiają się na długie godziny przepytywania przez Roberta Mazurka i dzwoniących do studia widzów.

Wyłania się z tego obraz projektu, który „zażarł” jak mało który medialny pomysł ostatnich lat – zwłaszcza że każdy jego produkt opakowują logotypy licznych sponsorów. Nic dziwnego, że tradycyjne media patrzą na Kanał Zero z mieszanką strachu, zazdrości i oburzenia.

– Stanowski zrobił medium XXI wieku. Telewizję dla generacji, która nie ogląda telewizji – mówi „Tygodnikowi” Marcin Meller, który przeniósł do Kanału Zero swoje „Drugie śniadanie”.

– Oni widzą w nas realną konkurencję, bo pokazaliśmy, że można prowadzić media inaczej niż Kościół, sektę albo partię – dodaje Robert Mazurek, prowadzący w Kanale rozmowy i debaty polityczne.

– „Stare” media mają problem, bo Stanowski ma odwagę i stać go na to, żeby robić, co mu się podoba – potwierdza Karolina Korwin-Piotrowska, która sama przeszła z ekranu telewizyjnego do mediów cyfrowych. – W tradycyjnych mediach albo masz łamany kręgosłup, albo się boisz, że zostaniesz skancelowany – dodaje. Sama, choć zaznacza dzielący ją od twórców Kanału Zero dystans, wzięła już udział w jednym z programów.

„Lubię grać w duże gry dla dużych mężczyzn, a nie iść na łatwiznę” – lapidarnie podsumował sam Stanowski. Ale opowieść o jego nowym projekcie nie dotyczy tylko biznesowego sukcesu jednego człowieka. To historia o zmieniających się mediach, klęsce starych formatów, aspiracjach mężczyzn i głodzie autentyczności w przestrzeni publicznej.

Telewizja bez telewizora

Przyszły szef Kanału Zero karierę dziennikarza internetowego zaczął e-mailem do „Przeglądu Sportowego” w 1997 r., w wieku… 14 lat. Przed Kanałem Zero zakładał Kanał Sportowy, a jeszcze wcześniej piłkarski portal Weszło! Został influencerem (zaczął zarabiać na promocji firmy bukmacherskiej) na dekadę przed tym, jak to słowo pojawiło się w obiegu. I zanim świat polskich mediów zrozumiał, że w sieci można tworzyć nowe formaty i je monetyzować.

– Znał rządzące internetem modele biznesowe w czasach, gdy telewizjami rządzili jeszcze panowie nieumiejący wysłać maila – śmieje się Korwin-Piotrowska. A Meller dodaje prostą obserwację, że „reklamodawcy i tak zabierają kasę z telewizji i idą do YouTube’a”.

Ale w sukcesie Kanału Zero jest coś jeszcze. Dziś niechęć do mediów głównego nurtu jest tak duża, że pierwszym krokiem do sukcesu w tej branży jest bycie jej wrogiem. W zleconym przez Instytut Finansów badaniu zaufania w Polsce w 2023 r. dziennikarz zajął ostatnie miejsce – większe zaufanie budzili ksiądz, urzędnik czy sędzia. Z sondażu CBOS wynika, że dla Polaków poniżej 45. roku życia telewizja, radio i gazety (razem wzięte) są mniej ważnym źródłem informacji niż internet. Dla rosnącej rzeszy odbiorców czymś naturalnym jest więc czerpanie wiedzy o świecie z platform społecznościowych, w tym niezwykle krótkich form na Instagramie i TikToku.

W tym układzie „stare” media dostarczają tylko treści do recyklingu w dużo bardziej przystępnej konwencji przez influencerów i liderów opinii na platformach. Dzieje się tak nie tylko u nas. Badania pracowni Gallupa pokazują, że zaufanie do mediów w USA jest najmniejsze w historii. Jedyną grupą, która woli telewizję od mediów cyfrowych, są emeryci.

Kiedy więc Stanowski ogłasza na swoim YouTubie, że chce robić coś na kształt telewizji, tylko że nie do końca, bo na smartfonie, ma rację. 

– Nawet gdyby konwencjonalne media dobrze wykonywały swoją pracę, i tak znalazłoby się miejsce dla Kanału Zero. Jakość mediów i ich plemienność to jedno, ale nie mniej ważna jest kwestia technologiczna. Umiera sama formuła oglądania telewizji w telewizji – mówi „Tygodnikowi”.

Wystarczy jednak obejrzeć pierwsze kilka minut wywiadu z prezydentem Dudą, żeby zrozumieć, że nie tylko o wielkość ekranu chodzi. Forma tej rozmowy to raczej „antytelewizja” albo telewizja na opak. Prowadzący ją Stanowski i Mazurek są w niej bardziej porte-parole „zwykłych facetów”, którzy wpadli do pałacu prezydenckiego niejako przypadkiem. Zaczepiają Dudę, żeby zadać kilka pytań, które nurtują „normalsa”. Po czym, nie bez udziału samej głowy państwa, prowadzą do konkluzji, że politycy kłócą się bez sensu, media podgrzewają ten cyrk, polaryzacja prowadzi donikąd, a dla nas lepiej byłoby, aby „oni wszyscy” już się dogadali. Prezydent stwierdza, że za polaryzację odpowiadają media, a Stanowski wtóruje: „bez wątpienia”.

Oczywiście, Mazurek i Stanowski z rozmysłem ośmieszają innych dziennikarzy. Bo jeśli czegoś w wywiadzie z prezydentem nie ma, to wszystkich tych rytuałów znanych z telewizyjnych rozmów. To znaczy: pompy i celebry, wyuczonych na pamięć ripost i pytań przygotowanych przez zespół researcherów, wyreżyserowanego konfliktu. W Kanale Zero ma być swojsko, intymnie i szczerze. A przynajmniej oglądający ma mieć takie poczucie. – To nowoczesna poza autentyfikacji, ustawianie się w roli kogoś, z kim każdy może się utożsamić – komentuje prof. Jacek Wasilewski, medioznawca z UW.

Ja tylko pytam

I tu dochodzimy do punktu drugiego. Stanowski i Kanał Zero irytuje, budzi zazdrość i niepokój w świecie tradycyjnych mediów z tych samych powodów, z których robi to najsłynniejszy autor podkastów na świecie, Joe Rogan. Słowo klucz to właśnie „autentyczność”.

Rogan, podobnie jak Stanowski, wszedł na szczyt internetowej sławy przez sport – był komentatorem i prezenterem na galach sportów walki, prowadził reality shows. Swoje programy i wielogodzinne wywiady w podkastach (za prawa do których platforma Spotify płaci setki milionów dolarów) zaczynał od, jak sam mówi, „gadania głupot do kamerki komputera”. Podobnie jak Stanowski, Rogan przed mikrofonem nie udaje mędrca, daje się gościom wygadać, sam zaś mówi jak „swój chłop”, a nie opryskliwy kujon pod krawatem.

– A cóż ja niby nowego wymyśliłem? Robię platformę YouTube i wrzucam tam ciekawe vlogi i wywiady – śmieje się Stanowski. – Nie inspiruję się ani Roganem, ani nikim innym, bo jak mam wolny czas, to zamiast szukać modeli, które mógłbym podkraść, wolę pograć na PlayStation – mówi. Podkreśla też, że w Kanale Zero będzie „totalna wolność prowadzących”, „prawo, by ktoś bronił poglądów nawet nierozsądnych” i „możliwość zapraszania ludzi, z którymi on sam [Stanowski] miał publiczne utarczki”.

Są oczywiście różnice: Rogan zwykle unika polemiki, Stanowski potrafi odwinąć się szybką, czasami chamską ripostą albo wystawić gości na pośmiewisko. Ale trudno uniknąć porównań. Obaj reprezentują archetyp everymana. Chodzący tryumf zwykłego człowieka i jego zdrowego rozsądku nad pychą elit i hipokryzją mediów głównego nurtu.

Setki milionów ludzi na świecie odpływa do podkastów, YouTube’a czy nowych form nie dlatego, że nie chce informacji. Przeciwnie: uważają, że tradycyjne media nie dają już im wiedzy i uczciwych opinii, bo są zbyt uwiązane interesami sponsorów i partii, rygorem poprawności politycznej, dyktatem intelektualnych mód i wyników badań fokusowych. W kreacji na zwykłego człowieka, pozornie ignoranta, który mówi „ja tylko pytam”, leżał sukces wszystkich konserwatywnych gwiazd amerykańskiego radia mówionego, później telewizji, vlogów, YouTube’a i podkastów – od Glenna Becka, przez Andrew Breitbarta i Stephena Bannona po Tuckera Carlsona. Po drugiej stronie, czyli na bardziej radykalnej lewicy, również wyrosły osobowości, które stawiają się w roli trybunów ludu przeciwko skorumpowanym układom polityczno-medialnym. To choćby socjalistyczna prezenterka Briana Joy Gray, wrogi waszyngtońskim politykierom kanał Breaking Points czy testujące granice dobrego smaku Anna Khachiyan i Dasha Nekrasova z „Red Scare”.

– Telewizja przestała kreować nowe osobowości kilkanaście lat temu. A przecież na tym ten cały biznes stoi – na ludziach, których się chce słuchać, którzy budzą zainteresowanie, kontrowersje, dotykają czegoś ważnego – mówi Korwin-Piotrowska. – Osobowości wykreowane przez telewizję to ludzie, którzy zbliżają się do sześćdziesiątki. Jeśli gdzieś powstają nowe osobowości i wybijają się autentyczne głosy, to przecież na YouTube, bo gdzie indziej?

Krzysztof Stanowski, Warszawa, październik 2023 r. // Fot. Wojciech Olkuśnik / East News

Walka ze smokiem ignoracji

Tour de force Stanowskiego była sprawa Natalii Janoszek. Jeszcze w Kanale Sportowym w serii liczącej łącznie kilka godzin materiałów zdemaskował celebrytkę, której kariera w Bollywood była w dużej mierze zmyśleniem, a na którą nabrały się polskie telewizje i portale robiące z „gwiazdą” wywiady. Filmy z cyklu „Bollywoodzkie zero” mają od miliona do 10 milionów wyświetleń. Dla wielu to właśnie przy ich pomocy „Stano” wywlókł na światło dzienne niekompetencję i głupotę tradycyjnych mediów.

Tym, co dla jednych było ciosem w hipokryzję, dla innych stało się jednak nagonką na niewinną kobietę. Janoszek zrobiła wszak karierę tak, jak jej na to media i kult celebrytów pozwoliły.

„Nie wydaje mi się, żeby sygnałem alarmowym dla polskiego dziennikarstwa był fakt, że prowadzący w telewizjach śniadaniowych nie przeprowadzili dogłębnego researchu kariery pani Janoszek – pisał na stronach „Rzeczpospolitej” Jan Maciejewski. – Naprawdę o polskie media zacznę się martwić dopiero wtedy, kiedy ich sumieniem stanie się ktoś taki jak Krzysztof Stanowski, budujący swą rozpoznawalność na starciach z takimi tuzami intelektu jak Marcin Najman, Maja Staśko, Jaś Kapela czy obecnie Natalia Janoszek”. „Może jestem naiwny, ale szkoda, że red. Stanowski choć 10% wysiłku, który włożył w wyjaśnienie przekrętów jakiejś marnej hochsztaplerki, nie przeznaczył na wyjaśnienie, czy były selekcjoner reprezentacji Polski był zamieszany w korupcję” – dorzucał szef think-tanku More in Common Adam Traczyk, nawiązując do przyjaźni Stanowskiego z trenerem Michniewiczem.

Pytam Stanowskiego, czy biorąc pod uwagę, że w Kanale Zero chce poruszać poważne tematy, broni swojego śledztwa w sprawie Janoszek. – To był kawał dobrej roboty, pokazujący, jak łatwo dziś oszukać media, jak miałka jest weryfikacja wszystkiego, jak duży jest poziom cynizmu – odpowiada. – Uważam, że to był na wielu poziomach potrzebny materiał. Po pierwsze, być może odstraszy niektórych oszustów, po drugie jedna osoba [Janoszek] została zweryfikowana, po trzecie masa mediów została zweryfikowana.

A co z korupcją w świecie innym niż medialny, np. w sporcie? – Ja się korupcją w sporcie zajmowałem lata temu, jak byłem dziennikarzem sportowym. Każdy może sięgnąć do moich tekstów i uznać to za odhaczone – odpowiada Stanowski. – Nie będę wracał do tematu za każdym razem, jak ktoś przyjdzie spóźniony na imprezę i sobie o czymś przypomni.

– Format Stanowskiego jest o Stanowskim, który pokonuje smoki zła, głupoty i hipokryzji. To jest fundamentalnie o nim. Idealny produkt czasów YouTube’a, nawet jeśli mi się nie podoba – mówi prof. Wasilewski. W sporze o Janoszek zbliżamy się zaś do trzeciego źródła sukcesu i kontrowersji wokół Stanowskiego: męskich potrzeb i wojny płci.

Męska wspólnota i terror algorytmów

„Esencja Chłopskiego Rozumu” – tak pomysł na Kanał Zero podsumował na stronach „Krytyki Politycznej” Piotr Wójcik. „Wśród trzynastu gospodarzy programów na Kanale Zero znalazła się dokładnie jedna gospodyni – modelka i celebrytka Monika Goździalska, która, stereotypowo, będzie prowadzić śniadaniówkę. Niestety w środowisku Chłopskiego Rozumu nie znalazła się żadna kobieta, która poprowadziłaby konkretny obszar merytoryczny. Być może kobiety nie mają dostępu do przepastnej skarbnicy wiedzy” – ironizował.

– Stanowski doskonale rozumie potrzeby mężczyzn i reguły rządzące męskim światem. Afera z Janoszek i poszukiwanie przez niego uznania od innych facetów tego dowodzi. Zauważmy, że na Kanale Zero zgromadził wszystkie możliwe archetypy męskości, od generała przez biznesmena i naukowca po śmieszka – mówi mi warszawski badacz kultury, który chce pozostać anonimowy. – Nawet role, które odgrywają w parze z Mazurkiem, są komplementarne. Jeden gra światowca, który zna się na winach, bywał tu i tam, potrafi przegadać największego erudytę, drugi zaś swojskiego chłopaka, z którym chętnie napiłbyś się piwa i kopnął piłeczkę – dodaje.

Może jednak odpowiedź na pytanie o brak parytetów jest prostsza. Badania z USA pokazują, że YouTubie jako źródło wiedzy jest zdecydowanie popularniejszy u mężczyzn (58 proc. z nich regularnie sięga tam po newsy, kobiet 41 proc.). Wiele wskazuje, że ten podział jest w Polsce jeszcze ostrzejszy. Mężczyźni konsumują też więcej polityki (a tym bardziej sportu, treści związanych z wojskowością, sprawami międzynarodowymi) – a więc napędzają wpływ z reklamy.

Im więcej zaś mężczyzn ogląda politykę i publicystykę, tym bardziej „męski” staje się świat polityki i publicystyki w YouTubie – to kwestia algorytmicznej selekcji treści i optymalizacji pod kątem zasięgów. Dokładnie odwrotnie jest na Instagramie, gdzie przeważają kobiety, częściej angażujące się i kreujące treści dotyczące np. spraw społecznych, zdrowia, prawa czy psychologii. Proporcje konsumentek newsów na Instagramie i TikToku są jeszcze bardziej wychylone w stronę kobiet (ponad 20 pkt proc. różnicy) niż na YouTube w stronę mężczyzn. Wulgarnie materialistyczna odpowiedź na pytanie o kobiety na Kanale Zero brzmi więc: gdyby Stanowski realizował swój projekt na innej platformie, musiałby walczyć o parytet i potrzeby kobiecej widowni.

– Jestem w stu procentach za równouprawnieniem – deklaruje twórca Kanału Zero. – Jeśli będzie kobieta, która zna się lepiej od Andrzejczaka na wojnie, lepiej od Dębskiego na geopolityce, lepiej od Rożka na nauce, to dam jej program. Problem polega na tym, że nie widzę takich osób sprawdzonych na YouTube.

I kontynuuje: – Słyszę tylko: zatrudnij kobietę! Gdy się pytam, jaką, nikt już nie podpowiada. W czysto specjalistycznych vlogach na YouTube kobiety nie mają silnej reprezentacji, ale to nie jest moja wina. Ja korzystam z tego, co na YouTubie już jest.

Zarzuty o seksizm twórcy Kanału Zero odbija też Korwin-Piotrowska. – Gdy polskie media zaczęły promować prostytucję, nazywając ją dla niepoznaki sex workingiem, miał odwagę to wypunktować. Zrobił to nie dla zasięgów, tylko z wściekłości. Ja mu w pewnym sensie zazdroszczę: ma pozycję, kasę i bezpieczeństwo, może mówić, co uważa. Większość dziennikarzy boi się o kredyt i zdanie własnego szefa.

Polityka od środka

– Dlaczego Stanowski odniósł sukces? A ktoś inny próbował? Może mi pan pokaże kogoś, bo ja po prostu nie znam? – odpowiada pytaniem na pytanie Mazurek.

I nie mija się z prawdą. Widzowie (czyli głównie mężczyźni) w Polsce nie oglądali na YouTubie adresowanych do nich kanałów o progresywnej treści, bo takich nie było. Oglądali to, co jest, odwdzięczając się lojalnością, uznaniem i podziwem. Czyli walutą równie cenną, jeśli nie cenniejszą w świecie internetowych twórców, co kontrakty sponsorskie. Dysproporcja w treściach o tematyce okołopolitycznej w kanałach tworzonych przez mężczyzn i kobiety jest olbrzymia, ale to nie wymysł Kanału Zero, lecz bezlitosna logika algorytmów i zasięgów.

– Gdyby kiedyś w Polsce miała powstać nowoczesna europejska populistyczna prawica, bez kościółkowości, bez hejtu na LGBT, bez kompleksów, z mocnym przekazem dla generacji ambitnych i zamożnych facetów, to oczywiście mówiłaby Stanowskim – zauważa Meller.

Spekulacji na temat ewentualnej politycznej kariery Stanowskiego jest zresztą pełno. Sam zasugerował w wywiadzie z prezydentem, że wystartuje w kampanii prezydenckiej, by przekonać się, „jak wygląda ona od środka". „Chciałem doprecyzować: to, że chcę startować w wyborach na prezydenta Polski, nie oznacza, że chcę być prezydentem Polski. Oznacza jedynie, że chcę startować i z bliska obserwować ten cyrk i wziąć udział w debatach” – napisał na portalu X.

Sukcesy ludzi takich jak Boris Johnson, Wołodymyr Zełenski, Donald Trump czy Szymon Hołownia pokazują, że oswojenie z ekranem i odczytywanie gustów masowej widowni pomaga też na tym polu. Poparcie dla Stanowskiego postanowiła zresztą zbadać „Rzeczpospolita" i wyszło jej, że mógłby liczyć na 9,7 proc. głosów.

Niezależnie jednak od szans ewentualnego eksperymentu z kampanią, jako osobowość metapolityczna i autorytet w czasach pozbawionych autorytetów, Stanowski już żyje własnym życiem. A fakt, że wbija szpile tożsamościowej lewicy oraz dystansuje się od politycznej poprawności głównego nurtu, czyni go w oczach milionów widzów tym bardziej wiarygodnym.

Ten model biznesowy się sprawdza, co pokazuje kolejka chętnych do pracy z twórcami Kanału Zero sponsorów.

Pytam Stanowskiego, czy gdzieś jest granica komercji, przy której powie „nie” – wcześniej Kanał Sportowy był krytykowany za promocję alkoholu i bukmacherki, która pojawia się również przy Kanale Zero. – Nie będę reklamował papierosów. To fundamentalna różnica, bo mój tata umarł na raka płuc i nie chcę przykładać do tego ręki. Ktoś może powiedzieć, że to pewnego rodzaju hipokryzja, bo ktoś inny umarł z powodu alkoholizmu czy marskości wątroby…

Wtrącam się, by powiedzieć, że rodzin, które ucierpiały z powodu alkoholizmu, jest w Polsce całkiem dużo. – Wiem, ale świata nie naprawię. Nie jest tak, że jestem całkowicie wolny od jakiejkolwiek hipokryzji, ale tak już jest. Mam inny stosunek do papierosów i alkoholu. Ale wszystkie nasze współprace komercyjne są prześwietlane przez prawników, by uniknąć problemów z prawem.

Stanowski zgadza się, że ma dzięki komercyjnym sukcesom swobodę mówienia, o czym chce  (choć, jak podkreśla, „w granicach rzetelności”) większą niż inni dziennikarze. – Nie muszę drżeć ze strachu, że jak zrobię coś, co znacznej liczbie osób się nie spodoba, wpłynie to na moje życie. To na pewno duży komfort – mówi.

Ale każe sobie nie gratulować, bo on tylko robi kanał na YouTubie i dopiero się rozkręca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Więcej niż zero