Weekendowe konwencje partyjne: kampania zaczęła się na serio

Opozycja potraktowała wyborczy weekend bardzo poważnie, uważnie rozpisując role. Ale czy zdąży dogonić partię władzy, która złapała wiatr w żagle i uwierzyła w trzecie z rzędu zwycięstwo?

10.09.2023

Czyta się kilka minut

Konwencja Koalicji Obywatelskiej w Tarnowie / Beata Zawrzel/REPORTER

PiS osiąga już w sondażach 37 proc., a to rodzi wspomnienie roku 2015, gdy takie poparcie wystarczyło do uzyskania bezwzględnej większości 235 posłów w Sejmie – choć cztery lata wcześniej ponad 39 proc. dla PO dało jej ledwie 207 posłów. Paradoks wyborów sprzed ośmiu lat wynikał z upadku pod próg wyborczy Zjednoczonej Lewicy i partii KORWiN; zmarnowane głosy w dużej mierze skonsumował zwycięzca.

Dziś widać wyraźnie, że PiS, który nie może marzyć o niemal 44 proc. z wyborów w 2019 r., znowu korzysta z rosnącej polaryzacji, która spycha w dół Trzecią Drogę i Lewicę, balansujące tuż nad progami. Traci też Konfederacja, która dostała zadyszki „od piwa” z Mentzenem i wymyśla się na nowo.

Fenomen rosnącego poparcia dla PiS to nie tylko odpowiedź na kolejny zestaw obietnic, ale także efekt ogromnej propagandy, zalewającej internet oraz telewizję „publiczną”. W sobotę TVP Info zupełnie zignorowała konwencje Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, poświęcając cały czas partii rządzącej. Za chwilę do akcji rzekomo promującej referendum włączą się potężne spółki Skarbu Państwa, co będzie kolejnym dowodem na staczanie się Polski w stronę autokracji – nikt bowiem nie ma chyba wątpliwości, że spoty będą pełne agresji przeciwko opozycji, a zwłaszcza jej liderowi.

Domknąć sądy

Czy PiS wykorzystał sobotnią konwencję w Końskich, by zgarnąć kolejne tysiące głosów? Można wątpić. Jarosław Kaczyński mówił długo, wygłaszając monotonne peany na temat różnych obszarów, w których jego partia prowadzi wielką politykę, zapewniającą Polsce skok cywilizacyjny. Biorąc pod uwagę, że występujący później Mateusz Morawiecki kreślił wizję niedalekiej przyszłości, w której poziom życia w Polsce dogoni ten francuski (ale bez płonących na ulicach aut, jak zaznaczył premier) – przedstawione obietnice wyborcze wyglądały mało spektakularnie. 800 plus, bezpłatne leki dla seniorów, dzieci i młodzieży, rewitalizacja osiedli (wymuszona dyrektywą unijną i w części przez UE finansowana), lepsze posiłki w szpitalach i darmowe obiady w podstawówkach, więcej polskich towarów w sklepach, patriotyczne wycieczki szkolne i emerytury stażowe – to miks rzeczy znanych lub mało istotnych, poza ostatnim punktem.

Ważniejsze było to, co prezes mówił między wierszami o domknięciu „procesu demokratyzacji”, które połączył od razu z dokończeniem reformy wymiaru sprawiedliwości. Pojawiła się też deklaracja obrony gotówki, walki z pustynnieniem Polski, inwestycji w zieloną energię, ale – paradoksalnie – z jednoczesną obroną węgla. Mamy być państwem wagi ciężkiej, które odbuduje zburzone zamki, pałace i dwory, a nowoczesną gospodarkę oprze „o polskie mózgi”.

Kaczyński nie skupiał się tym razem na Donaldzie Tusku, zostawił to Elżbiecie Witek, którą rozpatruje jako kandydatkę na głowę państwa za dwa lata. Pani marszałek mówiła długo o piekle kobiet za Tuska, który chciał, by pracowały do śmierci. Konwencję zamknął występ Pawła Kukiza (bez znaczenia), zabrakło natomiast Zbigniewa Ziobry, co pokazuje wzajemne napięcia w koalicji rządzącej.

Dać żyć budżetówce

Równolegle prowadzona w Tarnowie konwencja Koalicji Obywatelskiej była dynamiczniejsza, lepiej od Kaczyńskiego wypadł też Tusk, choć daleko mu było do formy z 4 czerwca. Wraz z innymi liderami KO przedstawił niektóre ze „100 konkretów na pierwsze 100 dni” nowego rządu i znaczące jest, co wybrał. Obrazowo opowiadał o pomyśle 60 tys. zł kwoty wolnej, która większości Polakom pozwoli nie płacić podatku dochodowego (ale wpędzi w kłopoty korzystające z PIT samorządy), obiecał przejęcie wypłat zasiłku chorobowego przez ZUS, wsparcie dla kobiet w ciąży, zapowiedział 30 proc. podwyżki dla nauczycieli, a 20 proc. dla reszty budżetówki; zapewnił też, że w sto dni rozwiąże problem 35 mld euro z KPO, z czego akurat samorządy mocno skorzystają. 

Kolejni liderzy mówili o końcu indoktrynacji w szkołach, pomocy dla samotnych matek, ambitnych celach transformacji energetycznej, ministerstwie przemysłu na Śląsku, rewitalizacji Odry, zniesieniu limitów w szpitalach, zapowiedzieli też kilka razy rozliczenie w sądach polityków Zjednoczonej Prawicy. Co ciekawe, dość późno pojawiła się obietnica legalnej aborcji do 12. tygodnia; pominięto temat ukraińskiego zboża, choć na koniec konwencji wystąpił Michał Kołodziejczak. 

Generalnie było sprawnie, ale pozostaje pytanie, jaki sposób znajdzie KO na przebicie się ze swym przekazem przez mur propagandowy PiS, dysponującego ogromną fortuną?

Pracodawcy vs. pracobiorcy

Na tle wielkich potęg Trzecia Droga i Lewica sprawnie zaznaczyły swe miejsce i ciekawie rozpisały role, choć widać było, w jak różne elektoraty celują, i jak trudny kompromis je czeka w razie objęcia przez opozycję rządów. Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem ostro mówili o rozdawnictwie i rządach „panów jadących przez wieś i rozrzucających talary”. Ostrzegali przed populistami z PiS, którzy sięgną po kij, gdy państwo zacznie bankrutować. Wiele czasu poświęcili też dramatycznej sytuacji mieszkaniówki, opowiadając się za wejściem państwa w budowanie bloków pod długotrwały wynajem – w miejsce promowania niszczących finanse rodzin kredytów. Zapowiedzieli akademiki za złotówkę, rodzinny PIT i zerowe podatki dla rodzin z trójką dzieci, sporo wspominali też o potrzebie ulżenia kontrolowanym non stop przedsiębiorcom, co stało w sprzeczności z deklaracjami obradującej równocześnie w Poznaniu Lewicy. 

Jej działacze wyraźnie zaznaczyli, że wszyscy pochylają się nad pracodawcami, a niewielu obchodzi 16 mln pracowników. Dużo mówili o barierach dla matek pragnących pracować (choćby z braku miejsc w żłobkach), wspominali o protestach związkowych w Solarisie, Kauflandzie i Amazonie, zapowiedzieli 20 proc. podwyżki dla budżetówki, a także uczynienie normą etatu, wzmocnienie inspekcji i sądów pracy oraz 35-godzinny tydzień pracy i dłuższe urlopy. To był mocny przekaz do pracobiorców w jednym z najbardziej zaharowanych narodów Europy.

W sobotę o emerytach nie mówił prawie nikt. Wygląda na to, że w ten elektorat opozycja już nie wierzy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2023