Po marszu, przed wyborami: polityczna mapa Polski

Spodziewajmy się nie tylko protestów kwestionujących wyniki jesiennych wyborów. Nawet uczciwe mogą nie wyłonić zwycięzcy i rozpocząć erę politycznego chaosu.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Marsz w Warszawie, 4 czerwca 2023 r. / fot. Jacek Taran /
Marsz w Warszawie, 4 czerwca 2023 r. / fot. Jacek Taran /

Demonstracja 4 czerwca wstrząsnęła władzą i nadała zupełnie nową dynamikę wydarzeniom, których kulminacją już za cztery miesiące będą wybory. Kolejne sondaże wyraźnie pokazują, że możemy się spodziewać dramatycznego boju o parlament. Na dodatek oba główne obozy są przekonane, iż konsekwencje ewentualnej porażki będą tym razem wyjątkowo bolesne. Partia władzy coraz wyraźniej zdaje sobie sprawę, że utrata rządów może oznaczać dla niektórych jej liderów postępowania karne o łamanie konstytucji oraz znaczącą zmianę polskiej polityki wobec UE. Z kolei dla ugrupowań opozycyjnych trzecia kadencja rządów Zjednoczonej Prawicy to perspektywa domknięcia scenariusza oligarchizacji Polski i ostatecznego przejęcia kontroli nad sądownictwem, erozji naszych stosunków z Unią, a także odcięcia od publicznych pieniędzy środowisk i instytucji nieprzyjaznych władzy. W obliczu tak postrzeganych zagrożeń lex Tusk i wizja igrzysk przed komisją badającą rosyjskie wpływy odebrane zostały jako próba zmiany wyniku wyborów, które i tak nie będą równe, biorąc pod uwagę wszechobecną w „publicznych” mediach propagandę.

Zakładam, że komisja powstanie mimo nowelizacji, którą złożył w Sejmie prezydent ledwie cztery dni od podpisania ustawy. Ta spóźniona próba obrony konstytucji poprzez pomysł odebrania komisji możliwości pozbawiania polityków praw publicznych oraz zagwarantowania nadzoru ze strony sądów powszechnych tylko mocniej podkopała autorytet zbudowany przez prezydenta kolejnymi wetami i mądrą polityką wobec wojny w Ukrainie. Andrzej Duda znowu zaczął się jawić jako człowiek słaby i niezdecydowany, a obraz ten wzmogło jego osobliwe orędzie, w którym najpierw wygłosił pean na cześć Unii, by chwilę później zapowiedzieć skierowanie do Sejmu ustawy gwarantującej mu wpływ na obsadę polskich stanowisk w Brukseli. To oczywiście próba zabezpieczenia się na wypadek wyborczego zwycięstwa opozycji, ale nawet dziś prezydent nie może czuć się zbyt podmiotowo. Losy nowelizacji lex Tusk są w rękach Jarosława Kaczyńskiego, i nawet jeśli marszałek Elżbieta Witek otrzyma polecenie wprowadzenia jej pod obrady, nie miejmy złudzeń: prezydencka propozycja raczej nie zdąży przed wyborami przejść przez Sejm i Senat. Nikt też jej oficjalnie nie wyrzuci do kosza, bo to by oznaczało kolejne spięcie na linii Pałac–Nowogrodzka, niepotrzebne przed wyborami


MARSZ 4 CZERWCA: PRÓBA ZNISZCZENIA TUSKA OBRÓCIŁA SIĘ PRZECIW PIS

MAREK KĘSKRAWIEC: W obliczu uniemożliwienia mu pełnienia funkcji publicznych wszelkie różnice zeszły na daleki plan, a lider PO stał się ikoną.


Decyzje o wezwaniu przed komisję Donalda Tuska czy też o nałożeniu na niego prawnych sankcji będą podejmowane w zależności od tego, co wyniknie z badań społecznych. Obecnie da się zauważyć jedno: PiS nie rozpatruje w ogóle scenariusza, w którym przegrywa wybory. Klęska oznaczałaby erozję, a być może z czasem rozpad na kilka środowisk. Dlatego partia nie myśli o ławach opozycji, ale ucieka do przodu, i po słabym efekcie zapowiedzi programu 800 plus ogłasza kolejne oferty: wcześniejsze emerytury oraz podwyżki dla budżetówki, którą do tej pory ignorowała, uważając za środowisko niechętne władzy. Dziś jednak wie, że musi poszerzyć swą bazę, bo przegra. Obietnic będzie zatem jeszcze więcej, a od ich skutków sondażowych zależy, jak daleko władza się posunie w nękaniu opozycji i łamaniu reguł uczciwej gry wyborczej.

Nie bardzo wierzę w przesunięcie wyborów lub sfałszowanie ich wyników, mogę jednak sobie wyobrazić, że przy minimalnej porażce partia władzy zasypuje Państwową Komisję Wyborczą protestami, a zatwierdzanie wyników trwa tygodniami. Taką samą taktykę może oczywiście stosować też opozycja, co nie byłoby zaskakujące, biorąc pod uwagę doświadczenia ostatnich lat z osłabianiem instytucji gwarantujących nam demokrację. Ktokolwiek więc wygra, staniemy się świadkami oskarżeń podkopujących ideę wolnych wyborów, o którą walczyły pokolenia Polaków w komunizmie.


BIEDA BUDŻETÓWKI: ONI WŁADZY NIE OBCHODZĄ

PIOTR WÓJCIK: PiS potrafi być bardzo hojny, gdy może liczyć na korzyści sondażowe. Jednak wśród pracowników budżetówki zbyt wiele jest kobiet i osób z wyższym wykształceniem


Kłopot z jesiennymi wyborami może być też bardziej przyziemny. Sondaże, które pojawiły się po 4 czerwca, dowodzą znacznych zmian na scenie politycznej, które jednak nie przybliżają nas do przesilenia, ale jeszcze bardziej gmatwają sytuację i wskazują na możliwość powyborczego pata. Widać wyraźnie, że Zjednoczona Prawica nie ma już szans na utrzymanie samodzielnej większości parlamentarnej. Dziś PiS walczy nie o 231 miejsc w Sejmie, tylko o 200, co nadal będzie go czynić najsilniejszą w Polsce partią, ale może nie dać władzy, nawet jeśli Andrzej Duda to kandydatowi PiS powierzy na wstępie misję formowania gabinetu. Niewiele zmieniają tu pogłoski o ostatecznym dogadaniu się Ziobry z Kaczyńskim co do startu z jednej listy. To raczej objaw rozsądku podszytego strachem: Suwerenna Polska wie, że sama nie ma szans na przekroczenie progu wyborczego, a PiS obawia się, iż Ziobro może odebrać mu nawet 2 proc. zwolenników.

Ten sojusz nie ma jednak znaczenia dla realnego powiększenia elektoratu prawicy, której grozi utrata władzy albo gabinet mniejszościowy, oznaczający nieustanne turbulencje, rządzenie rozporządzeniami, a także szlaban na pieniądze z Unii oraz dalsze uzależnienie od prezydenta, czego również nie chce Kaczyński. Dlatego PiS musi mieć koalicjanta. Tymczasem jedyna partia, która jest w tym kontekście wskazywana, czyli Konfederacja – w ogóle się do tego nie pali. Oczywiście można zakładać, że Sławomir Mentzen z Krzysztofem Bosakiem po wyborach ostatecznie połaszczą się na stanowiska w ministerstwach, spółkach Skarbu Państwa i pączkujących funduszach, ale to mało prawdopodobne. Mentzen ma pieniądze, a potrzebuje realnej władzy. Z naszych informacji wynika, że jego partia traktuje jesienne wybory tylko jako akt przejściowy w rozmontowywaniu obecnego systemu. Dominuje w niej przekonanie, że trzeba pozwolić duopolowi PiS-PO, rządzonemu przez liderów w wieku emerytalnym, ostatecznie się skompromitować. Po czym czekać na kolejne wybory, które mogą się odbyć szybciej niż za cztery lata.


800 PLUS I INNE OBIETNICE. CO TRZEBA ZROBIĆ, ŻEBY WYGRAĆ WYBORY

MAREK KĘSKRAWIEC: Nawet jeśli podczas kampanii usłyszymy wiele słów o wartościach i ideach, nie na tym polu rozegra się najważniejsza bitwa wyborcza. Politycy opozycji zrozumieli, że stosowana od lat strategia PiS jest po prostu lepsza.


Liderzy Konfederacji widzą, że im bardziej jesienna elekcja przypomina plebiscyt Kaczyński vs. Tusk, tym więcej osób patrzy w ich stronę (choć nie są to potężne wzrosty popularności). Ponadto program PiS, w retoryce prawicowy, ale oparty na lewicowym podejściu do roli państwa, jest tak sprzeczny z poglądami młodego elektoratu Konfederacji, że wejście do koalicji rządzącej z Kaczyńskim byłoby strategicznym niewypałem. Krzysztof Bosak przećwiczył zresztą coś podobnego na ­własnej skórze już za młodu, oglądając z bliska, jak umierała LPR u boku PiS w 2007 r.

Scenariusz zwycięstwa opozycyjnego sojuszu Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy jest po 4 czerwca bardziej prawdopodobny, ale i w tym przypadku mówimy o balansowaniu na granicy sejmowej większości. Sondaże tylko minimalnie poszerzyły w ostatnich dniach antypisowski elektorat; jego przepływy odbywają się wewnątrz tej samej bazy, a traci głównie Trzecia Droga Hołowni i Kosiniaka-Kamysza. PiS swoją komisją zapędził ludzi na wielką demonstrację Tuska, czyniąc z niego znowu postać dominującą w łonie opozycji. Część wyborców Trzeciej Drogi zauważyła też pasywność jej liderów i straciła ochotę na niuanse, bojąc się, że koalicja spadnie poniżej progu 8 proc. – woli więc zainwestować w silną PO. Mniejsza grupa uznała, że odrodzony duopol jej w ogóle nie odpowiada i raczej zagłosuje na Mentzena. Skończyć się to może upadkiem całego projektu i wzięciem części ludzi Hołowni na listy PSL, żeby obniżyć próg do 5 proc., albo przygarnięciem Trzeciej Drogi przez triumfującego Tuska. Tyle że to by oznaczało jedną listę, bo trudno sobie wyobrazić, iż osobno pójdzie Lewica. Nie chce tego Włodzimierz Czarzasty, który nie wierzy w samodzielny sukces i dostrzega, jak Tusk przejmuje lewicowe idee; niechętny sojuszowi z PO Adrian Zandberg nie ma zaś wystarczającej siły na samodzielny start.

Zdaniem niektórych ekspertów z jedną listą jest ten kłopot, że obecność na niej szerokiego wachlarza, od konserwatystów z PSL po lewicowych radykałów z Razem, może zniechęcić pewną część elektoratu do wyborów – dwie listy mogłyby dać większy efekt. Jakkolwiek się stanie, bitwa o zwycięstwo będzie zacięta i wyczerpująca. I może to być dopiero początek dłuższej wojny o Polskę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2023