Twierdzicie, że nieważne, kogo wybrali biskupi, bo Kościół jest na dole? Co z Was za katolicy?!

Jeśli wywodzimy biskupów od apostołów i uważamy, że mają udział we władzy Chrystusa, nie zrobimy Kościoła na boku. Ze strukturami władzy w Kościele trzeba się skonfrontować.

15.03.2024

Czyta się kilka minut

Zuzanna Radzik / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Zuzanna Radzik // Fot. Grażyna Makara

Gdy jest się dzieckiem lat 80., świadkiem trudnego, ale udanego politycznego przełomu, idzie się w dorosłość z wiarą w zmianę. Transformacje są możliwe, wiemy to, wychowani na wchodzeniu do NATO i UE (od których to momentów mija teraz 25 i 20 lat), czyli uzgadnianiu, szlusowaniu, doganianiu, olbrzymiej zmianie kultury i procesów. 

Przez mgłę dziecięcej pamięci mamy przed oczami, jak świat się zmieniał, piękniały miasta, programy dla młodzieży i studentów pozwalały wychylić nos za granicę, prawo stawało się zgodne z europejskim, a armia mniej przaśna. Nowe szło, pchaliśmy się w poczuciu dziejowej sprawiedliwości przez lata 90. ku politycznym sojuszom, a ja, zmylona tym ogólnym postępem, myślałam wtedy, że i polski Kościół dokądś zmierza. Ku jakiemuś nowemu jutru, formie adekwatnej do czasów i wyzwań.

Dlaczego biskupi wybrali abp. Tadeusza Wojdę na szefa Episkopatu? Ks. Jacek Prusak: to jest osoba „dla nich”, nie „dla nas”

Ks. Jacek Prusak SJ: Biskupi na zebraniu plenarnym nie patrzą na siebie jak na wspólnotę modlitewną. Wybierają nie duszpasterza, tylko zarządcę. W ogóle nie biorą pod uwagę kontekstu duszpasterskiego. Wybór szefa Episkopatu to wybór korporacyjny.

Pamiętam różne etapy wyobrażeń i marzeń o Kościele i zmianie – inne, gdy miałam 15 lat, rosnące oczekiwania koło dwudziestki, gdy studiowałam teologię, bardziej realistyczne po trzydziestce, gdy już trochę poznałam życie i rzeczywistość. Z okazji czterdziestki stanęło przede mną pytanie, jakie to uczucie należeć do wspólnoty religijnej, która nie byłaby powodem nieustannego dyskomfortu, a dla wielu przestrzenią niebezpieczną. Przecież ta wspólnota powinna być towarzyszką w dziwności istnienia i egzystencjalnych pytaniach, a regularnie drażni mnie swoim stosunkiem do świata. Od wszystkich tych lat moje bycie w niej jest sumą zmagań ze zjawiskami i postawami, których nie akceptuję, ale też słuchaniem, że jak się nie podoba, to nic tu po mnie. Równocześnie zaklinaniem, że to też mój Kościół i nigdzie się nie wybieram. Może podszepnął mi to kryzys wieku średniego, ale spojrzałam 25 lat wstecz, po czym wyobraziłam sobie, co może być za 25 lat – i z przerażeniem stwierdziłam, że w dużej mierze to samo.

Choć to niezupełnie prawda. To samo jest na papierze, w teologii i strukturze, ale nie w ludziach. W końcu wyrastałam w świecie, gdzie wszyscy chodzili na religię, a parafia organizowała życie społeczne w większym stopniu niż szkoła, dom kultury czy gmina. Teraz co chwilę kolejny znajomy wyznaje na kawie czy kolacji swój rosnący dystans, opisuje proces odchodzenia, trudność identyfikacji, brak nadziei, przenosi duchowe potrzeby i poszukiwania gdzieś indziej albo przeobraża się z miłego katolika w wojującego antyklerykała.

Teraz polscy biskupi ogłosili, kogo widzą w roli swoich liderów, i jest to reprezentacja wiarygodna: niewyrazista, ale w sprawach obyczajowych zapiekła, niebiorąca odpowiedzialności za swoje słowa, nieskora do naprawy krzywd. Nie spodziewałam się niczego innego, nikt nie zawiódł moich nadziei. Gdy jednak słyszę, jak komentujący sprawę koledzy i koleżanki zapewniają, że Kościół jest na dole, że trzeba robić swoje, budować wspólnoty, modlić się i czytać Pismo, że nieważne, kogo wybrali, ważne, co my – to wszystko we mnie wrzeszczy: co z was za katolicy?!

No serio, od kiedy to biskupi nie są istotnym elementem katolicyzmu? Katolicka opowieść o samych sobie wywodzi ich od apostołów, twierdzi, że mają udział we władzy Chrystusa – Głowy. Ich administracyjna władza sprzęgnięta jest z rytuałem i teologią, i nie da się ich oddzielić od tego, co mamy w doktrynie, jak się modlimy i kto nam w tym przewodniczy, co myślimy o Bogu (teologię kształtują ich nominaci). Owszem, jest chrześcijaństwo bez biskupów, bo są różne jego odmiany, o bardziej spłaszczonej strukturze lub mitygujące wpływ duchownych. Ale katolicyzm robiony oddolnie, na boku, w oderwaniu od mizerii wywodzonego od Apostołów przywództwa, to opowieść niespójna.

Arcybiskup Gołębiewski będzie pochowany z honorami we wrocławskiej katedrze. „Ta decyzja to jest kuriozum, plucie w twarz ofiarom księży, których chronił”

Sprawa pochówku abp. Mariana Gołębiewskiego w krypcie metropolitów wrocławskich każe zapytać, czy polscy biskupi potrafią się kierować przy podejmowaniu decyzji czymś więcej niż formalną zgodnością z prawem kanonicznym.

Wiem, sama nieraz cytowałam Dorothy Day piszącą, że Duch Święty posyła Kościołowi proroków i świętych, a nie biskupów. Albo mojego profesora patrologii, który opowieści o pierwszych soborach kwitował zdaniem: „Widzą państwo, gdyby nie Duch Święty, to by się to wszystko rozpierdoliło”. Coraz częściej jednak myślę, że mówimy tak z bezradności i braku sprawczości. Nasz brak zgody z punktu widzenia katolickiego systemu nie ma znaczenia. Synodalny Kościół, nieśmiało projektowany – głównie przez biskupów i z zachowaniem ich strukturalnego wpływu – nas przed tym nie uratuje. To nie demokracja, w której do następnych wyborów można robić swoje, a potem zmienić władzę, tylko autorytaryzm, w którym wyborów nie było i nie będzie.

Oprócz robienia swojego na dole, konieczna i pozwalająca zachować przyzwoitość jest wyraźna konfrontacja ze strukturami, które dokonują obstrukcji. Bo bez tego ani nowego konsensusu, ani zmiany, ani innej przyszłości nie będzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Zmian nie będzie