Tak wygrała opozycja

W wyborach wzięło udział rekordowe 74 proc. Polek i Polaków, którzy zdecydowali o końcu ośmioletnich, pełnych kontrowersji rządów PiS. Czy Jarosław Kaczyński uzna porażkę?

16.10.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Jacek Domiński / REPORTER

Z badania late poll przeprowadzonego przez pracownię Ipsos wynika, że w niedzielnych wyborach parlamentarnych PiS uzyskał 36,1 proc. głosów, natomiast zjednoczona opozycja 53,6 proc. (Koalicja Obywatelska – 31 proc., Trzecia Droga – 14 proc., Lewica – 8,6 proc.). Na Konfederację zagłosowało niespodziewanie mało wyborców – 6,8 proc. Wstępny podział mandatów daje więc PiS 196 miejsc w Sejmie, a partiom skupionym w pakcie senackim 249 (KO – 158, TD – 61, Lewica – 30). Konfederacja będzie miała 15 posłów. „Nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy z drugiego miejsca – mówił do wiwatującego w sztabie tłumu Donald Tusk. – Wygraliśmy wolność”. A pod adresem przywódców Trzeciej Drogi i Lewicy dodawał: „Zrobiliśmy razem wielką rzecz”.

Prawo i Sprawiedliwość – używając bezprecedensowych w historii demokratycznej Polski transferów pieniężnych i wykorzystując w kampanii publiczne media – zdołało utrzymać poparcie 8 mln Polaków. Jednak niechęć do partii władzy zmobilizowała tylu nowych wyborców, że ostatecznie PiS uzyskał wynik o ponad 6 punktów procentowych gorszy niż w 2019 r. Rozmiar porażki jest tym większy, że także wynik referendum nie jest łaskawy dla partii Kaczyńskiego. Wzięło w nim udział nieco ponad 40 proc. wyborców, a to oznacza, że odpowiedzi na pytania o pakt migracyjny, barierę na granicy, prywatyzację czy wiek emerytalny są niewiążące.

W SZTABIE PIS tuż po ogłoszeniu wyników próbowano zaklinać rzeczywistość. Prezes mówił o kolejnym z rzędu zwycięstwie, choć pierwsze miejsce nie daje jego partii szans na utrzymanie władzy: „Niezależnie od tego, czy będziemy u władzy, czy w opozycji, to ten projekt będziemy realizować. I nie pozwolimy na to, by Polskę zdradzono, by utraciła to, co jest najcenniejsze, to znaczy niepodległość”. Później zaś dodał: „Uczynimy wszystko, co jest możliwe, by nasz program mimo tej koalicji, która jest przeciwko nam, był dalej realizowany. To nie jest droga zamknięta, pamiętajcie o tym. Przed nami dni walki, dni napięć (...) Niezależnie od tego, jak ostatecznie będzie i jaki będzie rozkład głosów, to uczynimy wszystko i – powtarzam to, co państwo chętnie powtarzacie – zwyciężymy!”.

Mimo tych podniosłych słów w siedzibie PiS nie było atmosfery tryumfu, a niecały kwadrans po zejściu ze sceny lidera politycy tej partii po prostu się rozjechali. Próbowali jeszcze podgrzewać atmosferę w internecie nagłaśnianiem naruszeń podczas głosowania referendalnego, ale okazały się one zbyt słabym orężem. Potem pojawiły się sugestie, że PiS, mimo braku zdolności koalicyjnej, podejmie próbę zbudowania rządu, wyciągając z paktu senackiego PSL. Pomysł ten szybko spotkał się jednak z odpowiedzią ludowców, którzy przypomnieli oszczerstwa i mowę nienawiści, kierowaną do samego końca kampanii wobec opozycji. Ich rzecznik, Miłosz Motyka, zamiast gotowości do sojuszu zapowiedział rozliczenia PiS.

TO SYMBOL problemów partii (jeszcze) władzy. Zapomniała, że bezwzględna większość w Sejmie raczej się zdarza, niż jest regułą, więc warto myśleć strategicznie i szanować konkurencję. Oskarżając wszystkich naokoło o zdradę narodowych interesów, PiS zagonił sam siebie do narożnika. Jest w Sejmie, zarazem, najsilniejszy i najsłabszy. Środowisko Kaczyńskiego będzie jednak walczyć, bo utrata władzy to nie tylko pożegnanie ze stanowiskami w rządzie, ministerstwach, urzędach centralnych, spółkach Skarbu Państwa czy pączkujących latami funduszach i agencjach – to także początek, przynajmniej dla niektórych polityków, procesu dochodzenia ich odpowiedzialności za niekonstytucyjne zmiany w sądownictwie czy próby zorganizowania „wyborów kopertowych” w 2020 r.

ZANIM POWSTANIE nowy i stabilny gabinet, czekają nas gorące tygodnie. Zgodnie z konstytucją pierwszy ruch należy do prezydenta, który powinien desygnować na premiera osobę mającą największe szanse na stworzenie rządu. Nie jest to jednak wyraźnie zapisane, więc mimo apeli Donalda Tuska i Szymona Hołowni o odpowiedzialność i rozsądek, Andrzej Duda może wskazać kandydata z ugrupowania, które zajęło pierwsze miejsce, czyli Mateusza Morawieckiego albo np. Elżbietę Witek czy wręcz Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli prezydent się na to zdecyduje, będzie to raczej smutny spektakl upokorzenia dla PiS – potrzeba zbyt wielu szabel, by ktokolwiek z opozycji zaryzykował pojedyncze odejścia, a marzenia o sojuszu z PSL to już zupełne fantasmagorie.

Poza tym czasu na taką operację nie będzie wiele. Pierwsze posiedzenie Sejmu i Senatu musi się odbyć w ciągu 30 dni od wyborów. Jeśli przyjmiemy, że parlament zbierze się we wtorek 14 listopada, to prezydent ma czas na ogłoszenie swej nominacji do 28 listopada. Przez kolejne dwa tygodnie nowy gabinet musi zyskać akceptację bezwzględnej większości w Sejmie (głosów „za” musi być więcej niż zsumowanych głosów przeciw i wstrzymujących się). Jeśli to się nie uda, co jest niemal pewne, inicjatywa przejdzie w ręce posłów, którzy mają kolejne 14 dni na znalezienie większości zdolnej do powołania rządu. W razie jej uzyskania, a na to wskazuje wynik wyborczy opozycji, prezydent oficjalnie zatwierdzi gabinet – zapewne pod wodzą Donalda Tuska, gdzieś na przełomie roku.

TO NIE MUSI być łatwy proces; ustalenia między przyszłymi koalicjantami są na razie ramowe i nie ma jeszcze decyzji co do podziału stanowisk w rządzie czy w parlamencie. Można sobie wyobrazić napięcia na linii Tusk–Hołownia (w związku z nadspodziewanie dobrym wynikiem Trzeciej Drogi), ale też Trzeciej Drogi (choć głównie PSL) z Lewicą: w kwestiach aborcji, LGBT+ albo niskich podatków dla przedsiębiorców. Nie będą to jednak fundamentalne różnice. Na pewno są łatwiejsze do przezwyciężenia niż czekający nowy rząd opór prezydenta dysponującego wetem, Trybunału  Konstytucyjnego czy NBP.

Do urn poszła rekordowa liczba ­prawie 74 proc. uprawnionych do głosowania Polek i Polaków, co jest dowodem na niezwykłe znaczenie niedzielnych wyborów. Do niektórych lokali trzeba było dowozić rezerwowe karty, a w kolejnych głosowanie skończyło się w środku nocy – umożliwiono wzięcie udziału wszystkim, którzy pojawili się w kolejce do godz. 21. Dotychczas rekord frekwencji padał dwukrotnie w drugich turach wyborów prezydenckich w 1995 i 2020 r. (wynosiła wtedy ponad 68 proc.), ale wybory głowy państwa są prostsze i zawsze napędzają frekwencję. 

CZTERY LATA TEMU w wyborach parlamentarnych do urn poszło 61,74 proc. uprawnionych osób i był to najlepszy wynik od 1989 r. (62,7 proc.). Zdarzały się jednak i takie głosowania do parlamentu, podczas których w domach zostawała ponad połowa z nas. Tak było choćby w wyborach, które rozpoczęły obecną erę polityczną spod znaku Kaczyńskiego i Tuska – w 2005 r. głosowało tylko 40,57 proc. wyborców. Na tym tle ostatnia niedziela, z rekordową liczbą 608 tys. Polaków, którzy zarejestrowali się w wyborach za granicą, była prawdziwym świętem demokracji.

Tekst ukończono 16 października o godzinie 15.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2023