Ryby, turyści i domena internetowa. Jak wyspiarski kraj na Karaibach bogaci się dzięki sztucznej inteligencji

Sztuczna inteligencja jest już elementem naszej codzienności, a na świecie trwa wyścig, kto na niej skorzysta. Nieoczekiwanym beneficjentem rewolucji technologicznej stała się właśnie Anguilla. Ale nie tylko ona.

20.02.2024

Czyta się kilka minut

Adobe Stock
Anguilla, Karaiby / Adobe Stock

Był rok 1995, gdy Anguilla – niewielki archipelag rajskich wysp z pięknymi plażami, położony na Morzu Karaibskim – otrzymała prawo do używania domeny internetowej najwyższego poziomu, odpowiadającej swojemu kodowi identyfikacyjnemu. Domena, jak inne nawiązująca do nazwy kraju, brzmiała: .ai.

Można sądzić, że w tym czasie mało który mieszkaniec Anguilli w ogóle to zauważył. Zapewne mało kto zaprzątał też sobie głowę wynalazkiem zwanym internetem. Przez kolejnych kilkanaście lat gospodarka Anguilli wciąż opierała się na turystyce, usługach finansowych (wyspa jest jednym z rajów podatkowych) i rybołówstwie. Wcześniej przez ponad 300 lat kraj ten był kolonią brytyjską. Dziś ma status terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii i własny rząd (choć najważniejszą osobę, gubernatora, nadal mianują Brytyjczycy).

Nagły strumień pieniędzy

Sytuacja zmieniła się w 2022 r., gdy światową premierę miał prototyp ChatGPT firmy OpenAI. Sztuczna inteligencja (angielski skrót to AI) już wcześniej była na topie, jednak za sprawą chatbota, z którego w ciągu dwóch pierwszych miesięcy skorzystało 100 mln ludzi, świat oszalał na jej punkcie. Dla Anguilli zaś pojawiło się nowe źródło dochodu: sprzedaż domen.

Jeszcze w 2020 r. liczba zarejestrowanych stron internetowych z końcówką .ai wynosiła niecałe 100 tysięcy. Dziś jest ich ponad 350 tys., a Vincent Cate, urzędnik zarządzający od lat 90. XX w. domeną, przyznaje, iż codziennie rejestruje się ok. 700 nowych. Każda to 140 dolarów do państwowego budżetu. Własne strony internetowe z końcówką .ai mają już Facebook, Google, Microsoft czy firma xAI Elona Muska.

Bardziej popularne adresy oznaczają większy dochód. W październiku 2023 r. giełda domen Sedo podała, że ​​adres You.ai został sprzedany za 700 tys. dolarów.

Dziś zyski Anguilli ze sprzedaży domen szacuje się na 30 mln dolarów rocznie, co stanowi 10 proc. PKB. To okazały strumień pieniędzy dla kraju zamieszkanego przez zaledwie 16 tys. obywateli. Rządzący Anguillą zapowiadają, że nie pozwolą, by kraj uzależnił gospodarkę od tego jednego źródła dochodu. Zarobione pieniądze mają zamiar przeznaczyć na rozwój lokalnych firm, pomoc mieszkańcom w dostępie do usług państwowych i promocję kraju wśród zagranicznych turystów. Do spłacenia jest też spory dług publiczny.

Atol na Pacyfiku

Anguilla to nie pierwszy przypadek małego kraju, którego budżet zasilają zyski ze sprzedaży domen. Wcześniej flagowym przykładem było Tuvalu – państwo wyspiarskie na Pacyfiku, w połowie drogi między Australią a Hawajami. Na 26 kmtego kraju znajdziemy jedno lotnisko, jeden bank, jeden szpital i jedną drogę, która biegnie przez cały atol. A także jedną domenę najwyższego poziomu, z której korzysta cały świat (.tv).

Pod koniec lat 90. XX w. domena ta była rozchwytywana przez stacje telewizyjne. W 1998 r. Tuvalu podpisało 10-letnią umowę z amerykańską firmą DotTV o wartości 50 mln dolarów, w ramach której sprzedało prawa do dystrybucji domeny. Umowa potroiła dochód narodowy kraju – i pozwoliła Tuvalu dołączyć do ONZ. Pieniądze z transakcji poszły bowiem m.in. na opłacenie wymaganych składek członkowskich w ONZ.

Dziś, za sprawą nowej umowy z usługodawcą GoDaddy, państwo zarabia na sprzedaży domen 10 mln dolarów rocznie, a domena .tv przeżyła w międzyczasie drugą młodość. Tak jak Anguilla skorzystała na premierze narzędzia ChatGPT, tak końcówka .tv stała się jeszcze bardziej pożądana dzięki Twitchowi – platformie streamingowej, która umożliwia oglądanie i udostępnianie transmisji na żywo. Transmituje się tam głównie rozgrywki e-sportowe i wszystko, co związane z grami komputerowymi. Każdego dnia stronę Twitch.tv odwiedza 30 mln użytkowników (w 2014 r. platforma została kupiona przez Amazon.com za prawie miliard dolarów).

Kabel na dnie oceanu

Niewielu spośród 11 tys. mieszkańców Tuvalu może pozwolić sobie na oglądanie transmisji na platformach typu Twitch. Krajowy internet, choć powszechnie dostępny, opiera się na połączeniu satelitarnym o ograniczonej przepustowości.

Wkrótce może się to jednak zmienić: USA planują poprowadzenie ogromnego światłowodu środkowopacyficznego między Guam a Samoa Amerykańskim. Podmorski kabel łączący oba terytoria należące do USA uzupełniałby trójkąt z Hawajami i obejmowałby także dwanaście wyspiarskich krajów Pacyfiku.

Waszyngton chce w ten sposób zwiększyć swoje wpływy w regionie i zacieśnić współpracę z narodami wyspiarskimi po tym, jak zauważył podobne działania ze strony Pekinu. Dwa lata temu USA zablokowały projekt budowy podmorskiego kabla internetowego na wyspach Pacyfiku, który miałby być wykonany przez chińską firmę.

Milion adresów internetowych

Zyski ze sprzedaży domen mogą się jednak stać także iskrą, która rozbudza stare konflikty. Przekonali się o tym Brytyjczycy.

Był rok 1965 i zimna wojna trwała w najlepsze, gdy na obszarze Wysp Czagos i kilku okolicznych wysepek Londyn utworzył Brytyjskie Terytorium Oceanu Indyjskiego. Następnie Brytyjczycy wysiedlili mieszkańców Wysp Czagos na Mauritius i Seszele – potrzebowali miejsca dla bazy wojskowej, wspólnej z Amerykanami. Powstała ona na największej wyspie archipelagu: Diego Garcia. Baza USA jest tam do dziś i ma duże znaczenie dla operacji na Morzu Południowochińskim. Nic dziwnego, że Brytyjczykom i Amerykanom nie uśmiecha się oddawać okolicznych wysp roszczącemu sobie do nich prawa Mauritiusowi, który jest sojusznikiem Chin.

W 2021 r. dyskusja nad suwerennością wysp odżyła, ale nie z powodów militarnych. Do Brytyjskiego Terytorium Oceanu Indyjskiego należy domena najwyższego poziomu .io, a rozszerzenie domeny .io jest najczęściej używane jako skrót od wejścia/wyjścia (input/output), przez co jest popularne wśród startupów technologicznych. Upodobały je sobie też firmy zajmujące się kryptowalutami. Obecnie końcówkę .io posiada ponad milion zarejestrowanych adresów internetowych.

Proces o domenę

Oznacza to spore zyski, choć nie dla rdzennych mieszkańców archipelagu. W 2021 r. grupa uchodźców z Czagos pozwała więc brytyjski rząd, argumentując, że jako naród nie uzyskała żadnego dochodu z domeny .io (wartej ok. 7 mln dolarów rocznie), choć jest ona powiązana z ich rodzimym terytorium geograficznym.

Prawa do domeny posiadała brytyjska firma Internet Computer Bureau, która po serii kontrowersji – w tym po przyznaniu, iż rząd Wielkiej Brytanii także czerpie zyski z domeny, czemu politycy zaprzeczali – została przejęta przez amerykańskiego giganta Afilias, dziś znanego jako Identity Digitals.

Obecnie suwerenność Wysp Czagos i kwestia tego, kto powinien otrzymywać zyski z domeny .io, nadal są przedmiotem sporów. W 2019 r. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości zdecydował, że działania z lat 60. XX w. były niezgodne z prawem i Wielka Brytania powinna zwrócić wyspy Mauritiusowi. Rok później Zgromadzenie Ogólne ONZ przeważającą większością głosów (116 do 6) potępiło okupację wysp przez Wielką Brytanię.

W lutym 2022 r. lokalni urzędnicy podnieśli flagę Mauritiusu nad wyspą i odśpiewali hymn, dając do zrozumienia, że Wielka Brytania nie ma na wyspie czego szukać. Był to jednak tylko gest – w praktyce nic się nie zmieniło. Choć wobec międzynarodowych nacisków Brytyjczycy deklarują, że są skłonni do rozmów z Mauritiusem.

Gdy wszyscy zyskują

Na koniec historia domeny .tk, która należy do nowozelandzkiego archipelagu Tokelau. W 2016 r. domena ta posiadała ponad 31 mln zarejestrowanych stron internetowych. To więcej niż w przypadku jakiejkolwiek innej domeny państwowej.

Jak do tego doszło? W 2000 r. Joost Zuurbier, dyrektor Freenom (firmy zajmującej się rejestracją domen z siedzibą w Amsterdamie), obserwował sukces, jaki firma Hotmail odnosi w zakresie bezpłatnej usługi poczty internetowej. Pomyślał, że to samo można zrobić z adresami internetowymi. Wkrótce odkrył, że Tokelau ma własną domenę najwyższego poziomu, ale nic z nią nie robi. Poleciał więc na archipelag, by przekonać jego rząd, aby pozwolił mu z niej skorzystać.

„Musieliśmy im wyjaśnić, co mają i czym jest internet, żeby wszystko działało” – mówił Zuurbier telewizji CNN w 2012 r. Umowa polegała na tym, że Zuurbier bezpłatnie udostępniał adresy internetowe, a Tokelau czerpało część zysków z reklam.

W efekcie skorzystały na tym obie strony. Jak widać, można i tak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Druga młodość rajskich wysp