Rozkręcająca się „afera wizowa” może spowodować przegraną partii władzy

Tzw. afera wizowa skomplikowała sytuację Zjednoczonej Prawicy, opozycji zaś niespodziewanie wsunęła w dłonie oręż. Kłopot w tym, że i jedni, i drudzy tylko z pozoru spierają się o politykę migracyjną.

18.09.2023

Czyta się kilka minut

Bartłomiej Magierowski / East News

Z końcem lata gęstnieją poranne mgły nadciągające znad Jeziora Orawskiego, więc prowadząc samochód trzeba uważać bardziej niż zwykle – sylwetki ludzi wyłaniają się w ostatniej chwili. Idą poboczem, zwykle w małych grupach, nie zważając na mijające ich tuż obok pojazdy. Niektórzy mają do pokonania ponad 10 kilometrów. Pieszo, dwa razy dziennie.

Tutaj, pod wsią Jabłonka niedaleko granicy ze Słowacją, dobrze widać, ile dzieli toczone w Warszawie dyskusje o imigrantach od rzeczywistości. Młodzi ludzie idący drogą pochodzą z Afryki i południowo-wschodniej Azji. Pracują w miejscowym zakładzie mięsnym, lecz zakwaterowano ich na końcu sąsiedniej wsi, w nieczynnym od przystąpienia Polski do strefy Schengen budynku Straży Granicznej. Wśród jadących tędy samochodów jest wiele na austriackich numerach – to mieszkańcy orawskich wsi, którzy jak co tydzień spieszą do pracy w Austrii (Wiedeń jest stąd niecałe 300 kilometrów).

Życie w Jabłonce – której migranci o innym kolorze skóry, choć jeszcze niezintegrowani z lokalną społecznością, stali się już częścią – toczy się w rytmie i z emocjami dużo spokojniejszymi niż te w telewizji. Na kilka tygodni przed polskimi wyborami tzw. afera wizowa skomplikowała bowiem sytuację Zjednoczonej Prawicy, opozycji zaś – głównie Koalicji Obywatelskiej – niespodziewanie wsunęła w dłonie oręż. Kłopot w tym, że i jedni, i drudzy tylko z pozoru spierają się o politykę migracyjną, skupiając się raczej na podgrzewaniu emocji.

Szkoda, bo sprawa – ujawniona przez dziennikarzy Onetu i „Gazety Wyborczej” – dotyczy naszej przyszłości w stopniu większym niż inne tematy tej kampanii. Przypomnijmy: powodem sierpniowej dymisji wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka miało być jego uczestnictwo w sieci nielegalnego przerzutu imigrantów z Azji i Afryki – do Europy, a nawet Stanów Zjednoczonych. 

Co więcej, w niektórych krajach łapówki miały umożliwiać przyspieszenie wydawania polskich wiz (ich załatwianiem np. w Indiach zajmują się wyspecjalizowane agencje; MSZ zapowiedział już rewizję ich działalności). Warto też dodać, że – wbrew sugestiom zawartym w de facto antymuzułmańskim spocie wyborczym KO – nie ma na razie dowodów na to, iż za sprawą tych nieprawidłowości do Polski dostali się ludzie zagrażający naszemu bezpieczeństwu. 

Wiemy jednak, że MSZ depeszował do naszych ambasad w Afryce i Azji, naciskając na zwiększenie liczby wydawanych wiz – miało na tym zależeć polskiemu biznesowi oraz sektorowi rolniczemu. W świetle afery inny kontekst zyskała też sprawa z początku lata, gdy po fali krytyki rząd wycofał się z pomysłu rozporządzenia, które w 21 państwach Azji całkowicie wyłączałoby konsulów z procesu przyznawania wiz (wnioski miały być słane od razu do Warszawy). Żadna z tych informacji nie powinna być zaskoczeniem – zakłady takie jak ten w Jabłonce pilnie potrzebują pracowników. I nie wszystkie traktują ich w sposób godny. 

Media informowały niedawno m.in. o budowie fabryki pod Szczecinem, na której imigranci z Filipin pracowali po 12 godzin dziennie, przez 6 dni w tygodniu, a Państwowa Inspekcja Pracy była w tej sprawie bezsilna, bo zatrudniono ich na umowy zlecenia. Liczba osób pracujących na podstawie takich umów w ostatnim czasie gwałtownie wzrosła – powodem mogą być właśnie imigranci. 

Zjednoczonej Prawicy bardzo zależało, aby do dnia wyborów zachować wizerunek formacji twardo sprzeciwiającej się migrantom z Afryki i Bliskiego Wschodu, ale otwartej na uchodźców (a jeszcze przed rosyjską inwazją, także na pracowników) z Ukrainy. „Afera wizowa” może spowodować jej przegraną. Nic dziwnego, że szybko zareagowali politycy opozycji, w tym, w orędziu telewizyjnym, marszałek Senatu Tomasz Grodzki. 

Gdyby nie on, informacja o aferze nie pojawiłaby się w telewizji publicznej w ogóle – „Wiadomości” TVP ją przemilczały, otwierając serwis korespondencją z „oblężonej przez imigrantów” Lampedusy. Sprawa wciąż jednak eskaluje – sam prezydent Andrzej Duda był zmuszony odpowiadać na pytania o domniemany szantaż ze strony urzędników MSZ w sprawie ambasadorskich nominacji. 

Marszałek Grodzki ma oczywiście rację mówiąc, że „afera wizowa” może nadszarpnąć wizerunek Polski na Zachodzie. Jednak na kilka tygodni przed wyborami ani wyciszającej ją władzy, ani podkręcającej ją opozycji nie chodzi przecież o nieprawidłowości w procedurach. O wygranej w wyborach zdecydują emocje – a na ewentualną rewizję strategii migracyjnej przyjdzie nam jeszcze poczekać. 

Niezależnie od tego, kto będzie rządził po jesieni, imigrantów z Afryki i Azji będzie w Polsce tylko przybywać, a narracja o tym, że przyjmujemy jedynie „bliższych” nam Ukraińców, szybko straci sens. Władza już teraz powinna wprowadzić czytelne kryteria wydawania wiz pracowniczych – a także odpowiedzieć na pytania (i przeprowadzić w tej kwestii kampanię społeczną), kogo, dlaczego i w jakich miejscach będziemy w najbliższych latach potrzebować. 

Jeśli gdzieś jest nadzieja na schłodzenie emocji i spokojne spojrzenie na imigrantów, znajduję ją nie w mediach czy wśród polityków – a nawet nie w dużych, anonimowych dla nas miastach – ale właśnie choćby na polsko-słowackim pograniczu. Do mieszkających pod Jabłonką migrantów czasem dotrze ksiądz-Afrykanin z Krakowa. Czasem dostrzeże się ich w zajeździe we wsi Chyżne, gdy w weekend odpoczywają po tygodniu pracy. W okolicy, w której nawet jedna czwarta Polaków wciąż pracuje w Austrii, są to obrazy znane z lokalnego doświadczenia; kilkanaście lat temu, po pierwszym wyjeździe na Zachód, przeżywano przecież podobne sytuacje. 

A kiedy i tutaj zacznie się integracja z mieszkańcami? Jeden z miejscowych księży ma już pomysł: chce zorganizować „afrykański” turniej piłki nożnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Imigranci: daleko od Warszawy