Prezydent Krakowa odchodzi na emeryturę. Czym była dla miasta epoka Jacka Majchrowskiego?

Ekipa Majchrowskiego, rządząc już tyle lat, odkleiła się od społeczeństwa, zaczęła stanowić osobną kastę wszechwiedzących urzędników, którzy na krytykę reagowali z coraz większą złością.

21.11.2023

Czyta się kilka minut

Beata Zawrzel/REPORTER

Kiedy prof. Jacek Majchrowski obejmował 21 lat temu funkcję prezydenta Krakowa, mieszkało w nim 750 tys. osób, a w Łodzi – 780 tys. Dziś pod Wawelem żyje o 40 tys. więcej ludzi niż dwie dekady temu, a w Łodzi – o 115 tys. mniej niż wówczas. Porównanie to ukazuje, jak nasze metropolie wykorzystały czas obecności Polski w Unii Europejskiej. Przykład Krakowa jest dowodem, że i w Polsce można iść pod prąd katastrofie demograficznej.

Miasto rządzone przez Majchrowskiego osiągnęło jeszcze jeden sukces: wedle danych GUS od niemal roku w Krakowie zarabia się średnio więcej niż w ponad dwukrotnie większej Warszawie, w której mają siedziby urzędy centralne i centrale największych firm.

Bez wątpienia jest to także sukces profesora. Miasto pod jego rządami niewątpliwie się rozwinęło, przyciągnęło miliony turystów, odnowiło wiele zabytków, zbudowało nowoczesne drogi i przyciągnęło firmy z segmentu wysokich technologii, zatrudniające dziś tysiące specjalistów i zagospodarowujące talenty absolwentów licznych krakowskich uczelni. A nawet przyciągające wiele osób z zagranicy, które chcą tu mieszkać na stałe. Słowem, żyjąc w Krakowie można mieć poczucie bycia częścią naprawdę europejskiej metropolii, w której można nieźle zarobić, a wieczory spędzać w uroczych kawiarniach i restauracjach.

Mistrz układów

Pozostaje pytanie, jak wyglądałby Kraków, gdyby prezydentem był ktoś inny niż Majchrowski albo zmienialiby się oni co kadencję. Wiele sukcesów Krakowa ma przecież związek z tym, że potęga tego miasta budowana jest na wspaniałym podłożu – profesor rządzi miastem pięknym, któremu jest po prostu łatwiej; o zabytki dba w dużej mierze władza centralna, ogromną rolę odegrały też fundusze unijne, no i trzeba pamiętać, że to z Krakowa i Małopolski pochodzą pierwszoplanowi politycy w rodzaju Andrzeja Dudy, Zbigniewa Ziobry, Ryszarda Terleckiego czy Beaty Szydło. Cokolwiek by o nich nie mówić, to choć nie po drodze im było z Majchrowskim, nigdy nie próbowali „dusić” miasta, odmawiając mu funduszy. 

Z drugiej strony, trzeba profesorowi przyznać, że umiał zawsze bardzo dobrze lawirować pośród zmieniających się rządów, układać się z nimi bez specjalnego chylenia czoła i chodzenia na ustępstwa, zdarzały mu się też ważne i odważne gesty, jak choćby wtedy, gdy sprzeciwił się interwencji amerykańskiej w Iraku. Wówczas właściwie cała polska klasa polityczna bez zmrużenia oka połykała kolejne kłamstwa Waszyngtonu o bombie atomowej Saddama.

Jednym z elementów umiejętnego odnajdywania się Majchrowskiego w polityce były np. niedawne Igrzyska Europejskie, dzięki którym Kraków zbudował lub wyremontował sobie obiekty sportowe, drogi, torowiska i chodniki, na które Jacek Sasin przeznaczył w imieniu rządu 200 mln zł. Efekt? Kompletnie anonimowa dla mieszkańców impreza, bez wielkich nazwisk i bez tradycji. Dotychczas zorganizowano ją tylko dwa razy, i za każdym razem była to forma promocji krajów dyktatorskich: Białorusi i Azerbejdżanu. Polska w tym towarzystwie wygląda dziwnie, ale fakt – Kraków wyszedł na tym finansowo bardzo dobrze.

 

Monstrualny dług

I tu dochodzimy do listy problemów. Bo ten bardzo dobrze, na tle innych miast, dofinansowany Kraków tonie dziś w długach. To prawda, że miasto mocno (być może za mocno) stawiające na krótkoterminowych turystów straciło wiele podczas pandemii, choć akurat z tego mieszkańcy byli w sporej części zadowoleni, gdy nagle okazało się, że nie cierpią z powodu hałasów generowanych przez zatłoczone knajpy i mieszkania wynajmowane poprzez Airbnb. Z problemem zapaści finansowej mierzyło się jednak w tym samym czasie wiele miast turystycznych i dały sobie one radę lepiej niż Kraków. Miasto na koniec roku będzie miało dług dochodzący do 6 mld zł i już teraz ma ogromne problemy, by znaleźć pieniądze na pensje dla nauczycieli, pomoc społeczną i komunikację miejską. Niedawno radni zgodzili się na kolejny kredyt w wysokości 220 mln zł, żeby dać sobie radę z rachunkami. Na większe inwestycje funduszy nie będzie.

Główny problem ekipy Majchrowskiego jest jeden. Rządząc już tyle lat, odkleiła się od społeczeństwa, zaczęła stanowić osobną kastę wszechwiedzących urzędników, którzy na krytykę z każdym rokiem reagowali z coraz większą złością i lekceważeniem wobec oponentów. Kasta lekką ręką wydawała ogromne pieniądze, doprowadzając do sytuacji, w których to społeczność Krakowa musiała bronić np. Parku Bednarskiego przed zamianą go w wesołe miasteczko i błagać o ograniczenie tej inwestycji. Tu zresztą przykładów jest dużo więcej, choćby słynne już 135 koszy na śmieci w niedużym Parku Reduta, na które wydano 500 tys. zł. Albo kolejne osiedla budowane bez odpowiedniej infrastruktury, betonujące atrakcyjne działki w mieście. 

Faktem jest, że wiele protestów społecznych, np. w obronie przyrody wokół dawnego kamieniołomu na Zakrzówku, przyniosło skutek. Zawsze jednak odbywało się to w atmosferze wojny, a sam prezydent uchodził za jednego z najbardziej obrażalskich. Nie lubił dziennikarzy i nie uważał za stosowne, by tłumaczyć się przed nimi nawet wtedy, gdy pytali o jego dochody. Bywały bowiem lata, podczas których prezydent kasował spoza magistratu (emerytura, wykłady na UJ i w szkole wyższej prowadzonej przez żonę) więcej pieniędzy niż z pracy w urzędzie, co uczyniło go najbogatszym prezydentem w Polsce. A jednocześnie kazało zadawać pytania, czy nie jest przypadkiem prezydentem na pół gwizdka. 

Nawet zwolennicy profesora martwili się, czy nie bierze na siebie zbyt wielu obowiązków. Zwłaszcza że widać było wyraźnie, iż w ostatnich latach Majchrowski (dziś ma 76 lat) mocno się postarzał, zdarza mu się zasypiać w czasie spotkań, a raz nawet doszło do tego podczas programu w TVN24 z prezydentami miast zmagających się z kryzysem uchodźczym.

Profesorowi na pewno udało się wiele spraw ważnych; to jego ekipa jako pierwsza w Polsce zaczęła skutecznie walczyć ze smogiem, co przecież dla duszącego się Krakowa oznaczało po prostu ciężkie choroby i śmierć obywateli miasta (gdyby tak przy okazji posprzątać np. skandalicznie brudny Kazimierz, byłoby jeszcze piękniej). Na pewno też warto pamiętać o tym, że choć nie do końca skutecznie, ale prezydent częściowo zatrzymał proces rozkradania opuszczonych po wojnie, głównie pożydowskich kamienic, które przed nim niejednokrotnie były przejmowane na podstawie sfałszowanych dokumentów. To trzeba docenić.

Zero szans na reelekcję

Decyzja o rezygnacji Majchrowskiego ze startu w przyszłorocznych wyborach wynika z jego zmęczenia, ale prawdą jest też, że z ostatniego sondażu Instytutu Badań Samorządowych wynika, że nie miałby szans. Jego ekipie zdarzały się w ostatnich latach zbyt wielkie kompromitacje, choćby ogromny pożar nowoczesnego i kosztującego miliony archiwum miejskiego, w którym zaoszczędzono na systemie przeciwpożarowym.

Efekt? W rankingu kandydatów zajął dopiero czwarte miejsce z fatalnym wynikiem 10 proc. Były poseł PO i biznesmen Łukasz Gibała, który od lat buduje pozycję w mieście, opierając się na miejskich ruchach społecznych i niemiłosiernie krytykując profesora, uzyskał 30 proc., a Małgorzata Wassermann z PiS – 20 proc. Niedługo do gry wejdzie też prof. Stanisław Mazur, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, oraz poseł KO Aleksander Miszalski.

Z otoczenia prezydenta dobiegają głosy, że nie ma szans, by wybory w kwietniu 2024 r. wygrał jakikolwiek namaszczony urzędnik Majchrowskiego, co oznacza, że cały krakowski układ, trwający od ponad dwóch dekad, musi się rozpaść. Aby ratować część dworu, w urzędzie toczy się dyskusja, z którym z polityków się dogadać. Dla nich taka oferta może być atrakcyjna, bo oprócz układu, ekipa Majchrowskiego dysponuje też ogromną wiedzą, którą warto wykorzystać. Z ostatnich doniesień wynika, że prezydent skłania się do poparcia Ireneusza Rasia, posła Trzeciej Drogi, związanego kiedyś z PO, a dziś z PSL. Cokolwiek się jednak stanie, w Krakowie właśnie kończy się wielka epoka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej