Igrzyska Europejskie w Krako­wie: dar i dno

Igrzyska Europejskie miały być ludycznym darem dla narodu przed jesiennymi wyborami, to jasne. Trzeba jednak rzec, że coś zgrzytnęło, a raczej gwizdnęło.

26.06.2023

Czyta się kilka minut

Ceremonia otwarcia Igrzysk Europejskich, 21 czerwca 2023 r. fot. Beata Zawrzel/REPORTER

Trwają Igrzyska Europejskie w Krako­wie i okolicach. Rzec trzeba, jest to wydarzenie przeciekawe z różnych powodów, głównie finansowych i politycznych, artystycznych, personalnych, obyczajowych, literackich, a najmniej sportowych. I ta znakomita konstatacja uświadamia nam, że Polska jest krajem drugiego dna. Permanentnie.

Otwarcie było bardzo interesujące, choć słychać liczne głosy krytyczne, naszym zdaniem niesłuszne, bo pozbawione tzw. refleksji. Refleksja i zaduma to w naszym kraju dobra rzadkie. No więc miło było patrzeć na tę wielogodzinną, niezrozumiałą ceremonię, transmitowaną do każdego zakątka kuli ziemskiej, przedstawiającą zgrubnie historię naszego kraju. Mogłoby to trwać – jak na nasz gust – dłużej, bo godzin dwanaście, dobę bądź tydzień, a i tak historia Polski byłaby opowiedziana nie do końca, lecz w skrócie. Wiadomo. Dla nas ważne by było, by oglądali to z nami bez przerw p. Sasin z p. Dudą i p. Majchrowskim.

Można by wtedy dodać więcej scenek rekonstruujących prawdziwą historię prawdziwych Polaków. Jakiś zdolny aktor mógłby odtworzyć skok Jarosława Kaczyńskiego przez mur stoczni w Gdańsku, potem jego radość i troskę po wyborze na przewodniczącego NSZZ „Solidarność”, potem dramatyczną scenę jego uwięzienia w mroźną noc grudnia, brawurową ucieczkę z Syberii i zainicjowanie burzenia muru w Berlinie i tak dalej. Wiadomo. Tak byśmy to widzieli, gdyby zaproponowano nam jakieś modyfikacje ceremonii otwarcia Igrzysk Europejskich na stadionie Wisły Kraków, ongiś klubu szalenie gwardyjskiego, co znaczy milicyjnego. Impreza ta – co chyba już wie każdy – obfitowała w tzw. Polish Special Effects.

Owe PSE mają swoją długą i fajną historię. Dawno temu nazywaliśmy tak wszelkie tutejsze próby dociągnięcia do osiągnięć technologicznych w mieście Hollywood. W kraju naszym było biednie, nie było na opał i leki, więc trudno było wymagać, by pożar stepu w polskim filmie wyglądał jak pożar stepu, trzęsienie ziemi – dla przykładu – robiło się w łóżku bądź pod stołem, którymi trzęśli pracownicy planu filmowego. Wiadomo. Było biednie, ale szczerze bądź moralnie niepokojąco.

Dziś słowo „biednie” jest zabronione. Polska jest dziś krajem bardzo bogatym. Taka jest wersja oficjalna i to widać. Jednak drugie dno obecnych PSE jest takie, że wszystkie efekty specjalne bardzo dużo kosztują, owszem, co najmniej tyle, ile w Hollywood, ale trudno się zorientować, co w nich kosztuje cokolwiek. Prawdopodobnie najwięcej kosztuje wystawienie faktury, bo przecież paździerz aż tak nie podrożał. Koszty operacyjne są po prostu większe. W Polsce określenie „koszty operacyjne” ma zawsze drugie dno.

W ogóle i w szczególe trzeba ogłosić, że scenariuszem, wykonawstwem, kolorystyką, czym kto chce, wkroczyliśmy tą imprezą w erę nowej polskiej koncepcji gigantycznych, masowych widowisk z przekazem rozumianym przez garstkę widzów. To daje do myślenia. Igrzyska Europejskie w Krakowie i regionie miały być ludycznym darem dla narodu przed jesiennymi wyborami, to jasne. Trzeba jednak rzec, że coś zgrzytnęło, a raczej gwizdnęło. Kibic to ciekawa istota. Otóż z ust apostolskiego majestatu p. Sasina dowiedzieliśmy się, że buczenie i gwizdanie, gdy on mówi, jest zdradą Polski. Skłonność p. Sasina do utożsamiania siebie z bytami wyższymi robi wrażenie. Polska to ja – powiada p. Sasin po wizycie na stadionie Wisły Kraków. Ta reakcja i wypowiedź muszą mieć drugie dno, na miejscu p. Sasina zrobilibyśmy sobie test na postrzeganie rzeczywistości.

Gdy prześlizgujemy się po drugich dnach polskich wydarzeń, to oczywiście nie może nam umknąć świeże objęcie teki przez Jarosława Kaczyńskiego. Będzie zastępcą Mateusza Morawickiego, będzie jego podwładnym. Oto nie ma w Polsce ani jednego człowieka, który by w to uwierzył, a więc jest jednak coś, co nas wszystkich łączy, co nie wywołuje potępieńczych swarów i nie należy do tzw. polskiego piekiełka. Drugie wicepremierostwo p. Kaczyńskiego to już ostatnie drugie dno, o którym chcieliśmy dziś powiedzieć.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Drugie dno