Pożegnanie z pandemią. Czy koronawirus jest już niegroźny?

1 lipca Ministerstwo Zdrowia znosi stan zagrożenia epidemicznego, co stanowi symboliczny koniec pandemii COVID-19 w Polsce. O tym, czy możemy czuć się bezpieczni i czy czegoś się nauczyliśmy w latach pandemii, rozmawiamy z epidemiologiem Rafałem Halikiem.

30.06.2023

Czyta się kilka minut

Punkt diagnostyczny covid-19 typu drive thru w Katowicach, październik 2020 r. / fot. Tomasz Kawka / EAST NEWS

MACIEJ MÜLLER: Właśnie znikają ostatnie obowiązki związane z profilaktyką antycovidową, czyli konieczność noszenia maseczek w placówkach ochrony zdrowia. Czy możemy mówić o końcu pandemii COVID-19?

RAFAŁ HALIK, epidemiolog: Myślę, że z pandemią się pożegnaliśmy, a obecnie mamy już endemię COVID-19. To pojęcie nie oznacza, że wirus zaniknął i liczba zachorowań jest minimalna – tylko że zachorowalność od dłuższego czasu waha się w podobnym zakresie. Nie chcę straszyć, ale zdarzają się też przypadki ciężkiego covidu i są rejestrowane zgony z powodu tej choroby, jednak w skali znacznie mniejszej niż pamiętamy. Choroba jest i nie zniknęła, a co ważniejsze: nadal w środowisku krąży wirus SARS-CoV-2.

Ale czy mógłby nam jeszcze realnie zagrozić? Jakie warunki musiałyby zostać spełnione?

Już raz, 20 lat temu, daliśmy sobie spokój z pilnowaniem pradziadka tego koronawirusa, czyli SARS. Myślenie życzeniowe sprawiło, że po epidemii w krajach azjatyckich wirus ten gdzieś nam się „zapodział”. Potem zdarzyła się ograniczona epidemia mało zaraźliwym, acz bardzo zjadliwym MERS. Okazało się, że wirus najprawdopodobniej żył sobie wśród innych gatunków niż człowiek, mutował w nich, przeskakiwał też między gatunkami – ale działo się to daleko od środowiska życia człowieka. Uważano, że nie ma potrzeby śledzić w przyrodzie ścieżek koronawirusów, a tym bardziej sekwencjonować próbek, sprawdzać zmian genetycznych i ich potencjalnego zagrożenia dla człowieka. No a niebezpiecznie jest dopuścić do sytuacji, w której wirus mutuje.


CZYTAJ TAKŻE:

Prof. WOJCIECH SZCZEKLIK, anestezjolog: Pandemia postawiła nam przed oczami podstawowe zasady i wartości. Że styl życia jest kluczowy dla odporności. Że dewastacja środowiska jest zabójcza dla człowieka >>>>


Wirusolodzy postąpili lekkomyślnie?

Nie poświęcali dużej uwagi SARS i MERS, ale nie mówiłbym o lekkomyślności, bo przecież obserwowali setki znacznie groźniejszych i potencjalnie zjadliwszych wirusów. Była jednak grupa wirusologów, w tym prof. Krzysztof Pyrć, która to robiła i o to apelowała. Paradoksalnie, osławione laboratorium z Wuhan, z którego wirus miał rzekomo wycieknąć, też się zajmowało koronawirusami, bo Azja Południowo-Wschodnia, Chiny to obszary szczególnego ryzyka wyzwolenia się epidemii wirusowej z uwagi na dużą gęstość zaludnienia i szeroki kontakt ludzi ze zwierzętami, szczególnie hodowlanymi, u których często dochodzi do niebezpiecznych mutacji koronawirusów.

Z perspektywy czasu widać, że wirusolodzy, którzy wzywali do rozszerzenia badań, mieli rację. Wirus SARS-CoV-2 stał się groźny, bo doszło do częstych przeskoków wirusa między różnymi gatunkami, do mutacji, a potem do przeniesienia go na ludzi. Takim sytuacjom sprzyja np. masowa i niekontrolowana przemysłowa produkcja rolna oraz stłoczenie zwierząt hodowlanych mających kontakt z ludźmi. Dlatego musimy jak najwięcej wiedzieć na temat tego, co dzieje się z wirusem u ludzi, a także w środowisku naturalnym. Pozwoli to w przyszłości być dwa kroki przed wirusem, przygotowywać odpowiednio zmodyfikowane szczepionki, szybko zidentyfikować i odizolować ogniska zakażeń nowymi wariantami (także wśród zwierząt). Nie możemy też jako obywatele pozwolić sobie na lekceważenie covidu jako choroby, przestać się szczepić i zapobiegać infekcjom.

Czym mogłoby to grozić?

Przy niskiej liczbie zakażeń i przy jednoczesnym braku szczepień może dojść do sytuacji, kiedy wiele osób nie będzie już odpornych na SARS-CoV-2, co może otworzyć drogę tzw. epidemiom wyrównawczym. One z kolei znacznie zwiększają ryzyko pojawiania się nowych mutacji, które mogą przyczynić się do zwiększenia zakaźności i zjadliwości patogenu. Dlatego zaszczepienie się pomaga nie tylko konkretnej jednostce – ma znaczenie w globalnej wojnie z tym problemem zdrowotnym.

Czego polski system ochrony zdrowia nauczył się przez lata pandemii? Czy zaszły zmiany w mentalności decydentów, lekarzy, sanepidu? Wypracowaliśmy procedury szybkiego reagowania?

Dużo się nauczyliśmy na poziomie operacyjnym i codziennej praktyki funkcjonowania ochrony zdrowia oraz sanepidu. Personel wszystkich instytucji przeszedł ważny trening i zaczął inaczej patrzeć na pewne sprawy. Zniknęło przekonanie, że choroby zakaźne to plagi z wieków średnich, które w XXI wieku nie występują. Nauczyliśmy się więcej uwagi poświęcać profilaktyce grypy i innych zakaźnych chorób, jak RSV, zaczęto bardziej się przejmować antybiotykoopornością (sytuacja, w której mutacje bakterii sprawiają, że znane nam antybiotyki stają się przeciw nim nieskuteczne – red.). Kolejnym pozytywnym zjawiskiem była przyspieszona informatyzacja opieki zdrowotnej i związane z nią usprawnienia administracyjne.


MIĘDZY ŻAŁOBĄ A NADZIEJĄ

Dlaczego zdaje się nas nie poruszać liczba zmarłych na covid? >>>>


W wymiarze strategicznym natomiast mam wrażenie, że wsadziliśmy już głowę w piasek. Z przyczyn zapewne emocjonalnych i politycznych nie dokonaliśmy rzetelnego bilansu pandemii: nie zadajemy sobie pytań, co zostało zrobione dobrze i skutecznie, gdzie dokonaliśmy blamażu i dlaczego, jakie straty ponieśliśmy w systemie, co ulepszyć, co odbudować. Mamy widoczny dług zdrowotny (zaniedbanie różnych problemów zdrowotnych związane z opóźnioną diagnostyką, leczeniem i w ogóle dostępem do lekarzy podczas pandemii – red.) przy mało wydolnym systemie ochrony zdrowia, a Polacy są znacznie słabszej kondycji zdrowotnej niż społeczeństwa zachodnich krajów Unii Europejskiej. Tym problemem należy się zająć.

W jaki sposób?

Na przykład zwiększając czujność onkologiczną, zachęcając do badań przesiewowych, motywując lekarzy POZ do przeglądu terapii pacjentów i korygowania ich po pandemicznym okresie zaniedbań.

Personel medyczny wyszedł z czasu pandemii wypalony, przemęczony i niestety nie widzę, by ten problem został zauważony na szczeblach decyzyjnych. A przecież już przed covidem nastroje w środowisku były złe. Nadal są zamykane oddziały szpitalne, bo ludzie odchodzą z pracy albo zmniejszają jej wymiar. To nie pomoże w nadrabianiu długu zdrowotnego.

Kolejna kwestia to przygotowanie strategiczno-organizacyjnie systemu na kolejne kryzysy zdrowotne. On musi szybko i elastycznie dostosowywać się do nowych realiów, aby wszystkie potrzeby zdrowotne mogły być zaspokajane na bieżąco. OECD nazywa to resilient health care.

Sprawdziły się organizacje międzynarodowe, jak Unia Europejska?

Unii postawiłbym „tróję”, ale tylko dlatego, że na początku pandemii wysoko podniosła poprzeczkę. Poradziła sobie w kwestii masowego zakontraktowania szczepionek i ich logistyki. Europa bardzo szybko się zaszczepiła i uniknęła setek tysięcy, jeśli nie milionów zgonów (według modeli matematycznych na całym świecie szczepienia zapobiegły 14,4 mln zgonów w wyniku covidu). Nie wiem, czy pojedynczym państwom narodowym UE, zwłaszcza tym małym, by się to udało. Nie mówiąc już o tym, jak by to wywindowało koszt szczepionek.

To za co ta „trója”?

Pojawiły się nadzieje, że UE wyjdzie naprzód: zwiększy kompetencje Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), wprowadzi inicjatywę paneuropejskiego, ujednoliconego, zinformatyzowanego nadzoru epidemiologicznego z systemem szybkiego reagowania, stworzy sieć laboratoriów monitorujących patogeny (nie tylko koronawirusy), wdroży inicjatywy w celu ograniczeń w stosowaniu antybiotyków oraz zakaz stosowania w rolnictwie praktyk, które mogą doprowadzić do rozwoju nowych patogenów (jak przemysłowe fermy).

Co ciekawe, w Unii istnieje bardzo dobrze skoordynowany i zinformatyzowany system nadzoru weterynaryjnego, a nie ma tak dobrze zorganizowanych systemów dotyczących zdrowia ludzkiego. Na usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że UE w kwestiach zdrowia publicznego nie dysponuje wieloma narzędziami, realizacja wymienionych postulatów wymagałaby reform wewnętrznych Wspólnoty. A co do tego trudno dziś uzyskać jednolite stanowisko. Covid Europę zmęczył, a obecnie związane z pandemią problemy przykryła kwestia wojny w Ukrainie, kryzysu gospodarczego itp.

A Światowa Organizacja Zdrowia?

WHO oceniłbym na „czwórkę”. Eksperci tej organizacji zdają sobie sprawę, że problem SARS-CoV-2 jest rozwojowy m.in. z uwagi na ludzi cierpiących na post-covid (długotrwałe objawy związane z zakażeniem koronawirusem – MaM). Poczyniono wiele kroków w celu zbudowania międzynarodowej sieci naukowej współpracy dotyczącej monitorowania koronawirusów, podobnej do tej, która zajmuje się obserwowaniem wirusów grypy. To jest bardzo cenna praca potrzebna ludzkości. Dzięki niej możemy zapobiec wielu zgonom i przygotować się na nieoczekiwany atak nowego wariantu SARS-CoV-2.


TAK WYGLĄDAŁ SZCZYT FALI PANDEMICZNEJ W PAŹDZIERNIU 2020 ROKU

Zbliżamy się do limitu wydajności systemu ochrony zdrowia albo już go przekroczyliśmy. Państwo nie gwarantuje ani testu, ani karetki, ani miejsca w szpitalu >>>>


Są też i negatywne zjawiska. Wiele emocji związanych z pandemią podkopało autorytet WHO, dotyczy to także rządów niektórych krajów. Każdej epidemii towarzyszy dezinformacja, emocjonalne wypieranie zagrożenia ze świadomości, sabotowanie działań przez różne grupy interesu, a także próby zagospodarowywania problemu dla celów populistycznych. Pandemia wybuchła w epoce mediów społecznościowych, wszystkie te zjawiska były więc w swej skali przytłaczające i dotyczyły szerokich mas. Jedną z ofiar stało się WHO, które straciło nieco mocy oddziaływania. To martwi, bo zdrowie nie zna granic i bez międzynarodowej koordynacji w prewencji chorób, ich zwalczaniu oraz koordynacji badań medycznych osłabiamy swój pozom gotowości na inne katastrofy zdrowotne.

Rozmawiał Maciej Müller

Rafał Halik jest specjalistą zdrowia publicznego i specjalistą epidemiologiem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2023