Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Cóż to bowiem za pobożność, która daje się zwieść i dzięki swoim wpływom zamyka siłą usta ludziom też przecież pobożnym. W naszych czasach, na współczesnych areopagach, wpływowe, acz niekoniecznie pobożne - chociaż zależy, jak się pobożność rozumie - są środki społecznego komunikowania; ale też trudno z tego powodu stawiać im zarzuty.
Każda informacja wpływa na odbiorcę. Rzecz w tym, jak ta informacja wygląda. Przede wszystkim: czy jest informacją pełną. Otóż istnieje pewnego rodzaju pobożność wśród religijnych dziennikarzy i bezbożność wśród dziennikarzy ateistów, które przeszkadzają im w uczciwym wypełnianiu zawodowych obowiązków, czyli w rzetelnym informowaniu i objaśnianiu zawiłości współczesnego świata. Takie ateistyczno-religijne nastawienie polega na podporządkowaniu się - na wysługiwaniu się - władzy politycznej albo religijnej, w naszym przypadku kościelnej. Znamy przecież dewotki parafialne, ale znamy też (i to wcale nie z przeszłości) dewotki partyjne czy rządowe. Dziennikarz, który zaczyna pełnić rolę partyjnego propagandzisty, jak też kaznodziei czy katechety, przestaje być dziennikarzem. To dlatego w naszych środkach społecznego komunikowania tak mało rozmowy, a dużo krzyku.
Weźmy dla przykładu bolesną sprawę pedofilii. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pedofilia to problem wyłącznie Kościoła. Kościoła, któremu stawiamy wymagania w myśl słów: "komu więcej dano, od tego więcej wymagać będą". Warto jednak posłuchać i tych, którzy próbują na sprawę popatrzeć z innej strony. I tak na przykład George Weigel twierdzi, że w Stanach Zjednoczonych z 39 milionów przypadków pedofilii 40 do 60 procent popełniono w rodzinach, cokolwiek się pod tą nazwą rozumie. W szkołach publicznych molestowanych było w ostatnich latach 6 do 10 procent uczniów. Dalej Weigel mówi, że księża katoliccy dopuścili się 2 procent takich czynów, głównie w latach 60. i 80. Obecne badania przeprowadzone przez episkopat USA mówią o sześciu udokumentowanych oskarżeniach księży w roku 2009. Kościół w USA liczy 65 milionów wiernych.
Jednak to nie sam fakt popełnienia tego przestępstwa spowodował tak ostrą - bywa, że za ostrą - krytykę, ale sposób, w jaki doń podchodzono. A przecież katolickie radio, telewizja i gazety nie od dziś znajdują się w posiadaniu Kościoła. Dlaczego wciąż nas nie ma tam, gdzie być powinniśmy? Czy to możliwe, żeby Dobry Pasterz chciał nas wiecznie trzymać w zakrystii?