Piotra Glińskiego kultura osobista

Największe sukcesy polskich twórców i twórczyń, od Oscara po Nobla, nie mają nic wspólnego z polityką Ministerstwa Kultury pod obecnymi rządami. Przeciwnie.

16.10.2023

Czyta się kilka minut

Kultura osobista
Piotr Gliński przed rzeźbą Diany, odzyskaną dla Muzeum Łazienek Królewskich w Warszawie, grudzień 2015 r. / ALIK KEPLICZ / AP / EAST NEWS

Piotr Gliński to najdłużej urzędujący minister kultury w III RP. W ciągu ośmiu lat zmienił nie tylko sposób zarządzania kulturą i instytucje podległe bezpośrednio Ministerstwu, ale też to, w jaki sposób myśli się o polityce kulturalnej państwa. Znaleźliśmy się w nowej epoce. Ktokolwiek w kolejnym rządzie będzie pełnił tę funkcję, musi zmierzyć się z następstwami tych dwóch kadencji. A nie jest wykluczone, że tą osobą będzie nadal Piotr Gliński.

Funkcję objął w 2015 r., zostając jednocześnie wicepremierem – po raz pierwszy w historii szefowi Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nadano tak znaczącą politycznie rangę. Jakby chciano podkreślić rolę, jaką kultura ma odegrać pod władzą Zjednoczonej Prawicy. Przetrwał zmianę premiera, a potem wszedł do rządu tworzonego przez prawicę po kolejnych wyborach. Przez rok odpowiadał także za... sport! Dopiero niedawno przestał być wicepremierem. Jednocześnie nigdy nie zbudował samodzielnej pozycji politycznej w Prawie i Sprawiedliwości. Zapewne dlatego tak długo utrzymał się na stanowisku.

Na bogato

Od czasów objęcia rządów przez Zjednoczoną Prawicę doszło do znaczącego wzrostu wydatków na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego. W 2015 r., według raportu GUS-u, wyniosły one 1 964,8 mln zł (łącznie z dotacjami i subwencjami dla jednostek samorządu terytorialnego), w 2022 r. osiągnęły 3 696,4 mln zł. A udział ich w ogólnych wydatkach wzrósł z 0,62 proc. do 0,71 proc. Fundamentalne pytanie brzmi: jak Piotr Gliński wykorzystał swój czas, pozycję w rządzie oraz środki finansowe, którymi dysponował. Żaden z jego poprzedników nie miał takich możliwości.

Znacząco zwiększono środki na ochronę zabytków – z wyraźną preferencją dla obiektów należących do Kościoła katolickiego. Ważne są zmiany w ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami wprowadzające dotkliwsze kary za ich niszczenie (chociaż niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przepisów o gminnej ewidencji zabytków jest dla Ministerstwa poważnym ciosem). Lepiej można teraz chronić architekturę z czasów PRL-u.

Dużym osiągnięciem jest sprawniejsze odzyskiwanie przez Polskę dzieł utraconych podczas II wojny, ale przede wszystkim ustawa o restytucji narodowych dóbr kultury, która ograniczyła możliwość przedawnienia roszczeń w przypadku utraconych obiektów. Nie można wreszcie pominąć inwestycji w instytucje kultury – budowę nowych i remonty już istniejących.

Gliński nie tylko kontynuował tu politykę poprzedników, ale też znacząco zwiększył wydatkowane na to środki – samo wzniesienie gmachu Muzeum Historii Polski ostatecznie kosztowało ponad 700 mln zł, realizacja ekspozycji pochłonie kolejnych 629 mln zł. Jednocześnie nadal nie wiadomo, skąd w przyszłości mają pochodzić środki na utrzymanie tych wszystkich instytucji. Ministerstwu nie udało się rozwiązać również, mimo podwyżek, problemu skandalicznie niskich wynagrodzeń w większości publicznych instytucji kultury ani też chronicznego niedofinansowania samych instytucji.

Zakup kolekcji Czartoryskich czy nabycie od spadkobierców zamku w Gołuchowie porządkowały sprawy własnościowe. Zakupiono kilka innych obiektów, jak Dom Hansenów w Szuminie dla warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej czy hotel Cracovia w Krakowie dla tamtejszego Muzeum Narodowego. Przede wszystkim zaś pojawiły się znaczące środki na zakupy dzieł sztuki do kolekcji muzealnych. Pozwoliło to na nabycie m.in. zbioru rzeźb Augusta Zamoyskiego dla Muzeum Narodowego w Warszawie czy powstałego na zamówienie ks. Stanisława Poniatowskiego obrazu Angeliki Kauffman, uznawanej dziś za jedną z najważniejszych malarek w dziejach sztuki, do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie.

Nie stworzono jednak przejrzystego systemu zakupów, co doprowadziło do bardziej niż wątpliwych, a bardzo kosztownych nabytków, jak późne prace na papierze Marca Chagalla dla stołecznego Muzeum Narodowego czy powstałe w większości w ostatnich dekadach twórczości dzieła Tamary Łempickiej dla Muzeum Narodowego w Lublinie.

Bez trybu

Piotr Gliński kontynuował wzorem swoich poprzedników tworzenie kolejnych specjalistycznych ministerialnych instytutów. Za jego rządów powstały m.in. Narodowy Instytut Architektury, Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków czy Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą – Polonika. Powołano także inne, które dublują już istniejące, jak Instytut Literatury powielający funkcje Instytutu Książki czy Instytut Dziedzictwa Solidarności konkurujący z Europejskim Centrum Solidarności. Trudno znaleźć powody ich utworzenia – poza politycznymi czy personalnymi.

Piotr Gliński powołał też – mimo istnienia Instytutu Pamięci Narodowej – nowe placówki zajmujące się przeszłością: Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, potem połączony z kolejnym tworem: Instytutem Solidarności i Męstwa (obecnie Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego) oraz Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Instytut Pileckiego, kierowany obecnie przez Magdalenę Gawin, w latach 2015-2021 wiceminister kultury, otworzył już filię w Berlinie i zakupiono dla niego – za 120 mln zł – zabytkowy budynek dawnego hotelu Schwanen w szwajcarskim Rapperswilu.

Równolegle z tworzeniem nowych Piotr Gliński szybko zaczął zmieniać szefów kluczowych, istniejących już instytutów: Instytutu Książki, Instytutu Adama Mickiewicza, Filmoteki Narodowej i Narodowego Instytutu Audiowizualnego (które połączono) czy Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Przerywał ich kadencje, mimo że byli dobrze oceniani. Znacznie wolniej trwały zmiany w muzeach, galeriach, teatrach czy bibliotekach. Jednak dziś znaczna część z nich ma nowe kierownictwo. I jeżeli kolejni rządzący nie zdecydują się na ponowne przerwanie kadencji, jeszcze przez lata będzie ono kształtowało oblicze tych instytucji.

Część stanowisk objęły osoby kompetentne. Jednak Instytut Adama Mickiewicza czy Instytut Książki pod nowym kierownictwem są jedynie cieniem dawnej świetności. Były wreszcie nominacje, jak w Starym Teatrze w Krakowie czy Muzeum Narodowym w Warszawie, które doprowadziły instytucje na skraj upadku. W przypadku warszawskiej Zachęty czy Muzeum Sztuki w Łodzi widać szybko postępującą ich marginalizację.

Problemem nie jest jedynie wybór osób – z ideologicznego klucza, bez patrzenia na kompetencje oraz doświadczenie – ale też sposób, w jaki się tego wyboru dokonuje. Niemal z zasady pomija się tryb konkursowy, choć samo Ministerstwo domagało się konkursów w przypadku instytucji prowadzonych przez samorząd – jak w przypadku Galerii Arsenał w Białymstoku czy Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Przy okazji Arsenału Piotr Gliński napisał nawet, że konkurs „stanowi najpełniejszą realizację konstytucyjnej zasady korzystania z praw publicznych. Jest to bowiem najbardziej transparentna i rekomendowana przez środowiska twórców metoda wyboru dyrektora instytucji kultury”. A jednocześnie nie powołał Dariusza Stoli na dyrektora Muzeum Żydów Polskich Polin, mimo wygrania przez niego konkursu.

Nie nasze

Za rządów Glińskiego doszło do pogłębienia nieprzejrzystej polityki personalnej w instytucjach publicznych – która wcześniej była też, delikatnie mówiąc, daleka od doskonałości. Co więcej, praktyka ministerialnych nominacji wiele mówi o stosunku obecnego kierownictwa Ministerstwa do procedur, zasad i reguł. Nie są one zmieniane, ale używane całkowicie dowolnie oraz naginane w zależności od okoliczności i politycznych potrzeb.

Jednak za polityką personalną stoją głębsze założenia: wyłączny podział instytucji na „nasze” i „wasze”, z „naszymi” i „nie naszymi” dyrektorami. Ta linia podziału decyduje m.in. o wsparciu finansowym. Agnieszka Morawińska usłyszała od ministra: „W pierwszej kolejności musimy zadbać o te nasze muzea”. Muzeum Narodowe w Warszawie – jedne z najważniejszych w kraju – do „naszych” się nie zaliczało.

Podział na „nasze” i „wasze” miał służyć uzyskaniu monopolu przez rządzących w obszarach, które są dla nich programowo najistotniejsze. Od samego początku Gliński przywiązywał wagę do instytucji kształtujących pamięć historyczną. Służyło temu powoływanie nowych, jak wspomniany już Ośrodek im. Pileckiego, Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych w Warszawie czy Muzeum Getta Warszawskiego, ale też uzyskanie pełnego wpływu na już istniejące. Udało się to w przypadku Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, za cenę jego prowincjonalizacji i pozbawienia międzynarodowego znaczenia. W przypadku Muzeum Żydów Polskich Polin czy Europejskiego Centrum Solidarności takie próby skończyły się niepowodzeniem.

Ministerstwo Kultury stało się narzędziem prowadzenia polityki tożsamościowej. Co prawda zapowiadana wielka hollywoodzka produkcja do dzisiaj nie doszła do skutku, a filmy historyczne, które miały promować narrację rządzących, okazały się co najwyżej przeciętne i nie uzyskały dużej publiczności. Jednak nie wolno zapominać, że to Gliński jest odpowiedzialny za dzisiejszy kształt dawnych mediów publicznych i przekształcenie ich w rządową telewizję i radio. To za jego rządów przygotowano projekt ustawy powołującej Radę Mediów Narodowych. I to on sprawuje nadzór właścicielski nad Polskim Radiem i TVP.

No to sobie porządzę

Ten sam mechanizm przejmowania działał w przypadku instytucji zajmujących się kulturą współczesną. Najpierw teatrów, z czasem także instytucji odpowiedzialnych za sztukę, czego początkiem było powołanie w 2019 r. Piotra Bernatowicza na nowego dyrektora Zamku Ujazdowskiego. Już na starcie Gliński zapowiadał zmiany we wspieraniu twórców. Miało to służyć zwiększeniu pluralizmu oraz dowartościowaniu tych, którzy do tej pory, z powodów ideowych czy estetycznych, nie tylko byli mniej widoczni, ale – według opowieści powtarzanej także przez ministra – do chwili objęcia władzy przez PiS nieustannie wykluczani. W praktyce szybko doprowadziło to do ograniczenia różnorodności, a nie jej poszerzenia.

Co więcej, Ministerstwo miało stać się „dysponentem prestiżu” i wpływać na hierarchie artystyczne. Promować tych, którzy odwołują się do suwerennego myślenia o sztuce – jak Andrzej Biernacki, powołany w 2022 r. przez ministra na p.o., a potem na dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi, jednej z najważniejszych instytucji w naszej części Europy. „Do wolności artystycznej – jak tłumaczył Gliński – a nie do uzależnienia się od różnych środowisk czy nacisków instytucji światowych, gdzie te nowinki ideologiczne, głównie liberalno-lewicowe, były preferowane, wręcz forsowane, a niekiedy – za pomocą poprawności politycznej – wymuszane”. W rozmowie w Polsat News Gliński przekonywał, że konieczna jest zmiana elity w świecie kultury: „Grupy, które trzymały władzę, które realizowały swoje interesy i dominowały przez wiele lat w jakimś obszarze, to powoduje, że tworzy się oligarchia, skorupa, która uniemożliwia zmiany, mobilność, ta elita powinna się zmieniać”.

Jednak po ośmiu latach jego rządów nie odkryto nowych czy zapomnianych twórców, a ci związani z obecnie rządzącymi nie odnoszą spektakularnych sukcesów ani w kraju, ani tym bardziej za granicą. Więcej, sukcesy, jakie osiągali polscy twórcy i twórczynie, od Oscara oraz Nagrody BAFTA dla „Idy” i Złotej Palmy w Cannes dla „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego, przez Nobla dla Olgi Tokarczuk, po nagrodę specjalną dla „Zielonej granicy” Agnieszki Holland na Festiwalu Filmowym w Wenecji, nic nie mają wspólnego z obecną polityką Ministerstwa. Powstał natomiast alternatywny, rządowy obieg, w którym nagradzani, fetowani oraz wystawiani są artystki i artyści bliscy obecnej władzy. A jednocześnie nie udało się Glińskiemu zrealizować sztandarowego projektu, czyli ustawy o ubezpieczeniach dla artystów, która zasadniczo zmieniłaby realia życia wielu ludzi kultury.

Jednym z osiągnięć kolejnych szefów MKiDN, poczynając od Kazimierza Michała Ujazdowskiego, było odchodzenie od myślenia o ministrze jako mecenasie, od którego osobistych preferencji zależy polityka kulturalna państwa. Nawet jeżeli było to robione deklaratywnie, to podejmowane przez poprzedników Glińskiego działania zmierzały jednak do wyjęcia całych obszarów spod wpływu politycznej oceny. Ocena merytoryczna, a nie kryteria ideologiczne ani związki środowiskowe czy personalne, miała stać się podstawą dla udzielania wsparcia.

Piotr Gliński nie tylko ostentacyjnie przekreśla te starania poprzedników, lecz całkowicie odwrócił logikę działania Ministerstwa: wygrana w wyborach daje zwycięzcy nieograniczony mandat do podejmowania decyzji, a finansowanie z ministerialnych środków jest równoznaczne z oczekiwaniem pełnego poparcia dla rządzących. Piotr Gliński od samego początku podważa ciągłość instytucjonalną i od samego początku jedynie sobie przypisuje realizacje projektów, które często były wynikiem starań także poprzedników, by wymienić jedynie Muzeum Historii Polski, które było powołane przez Kazimierza Michała Ujazdowskiego, a o jego obecnej lokalizacji zadecydowała Małgorzata Omilanowska.

Największe osiągnięcie

Taka polityka sprzyja budowie relacji klientelistycznych. Wyrabia też odruchy autocenzorskie, czego przykładem było odwołanie w 2022 r. przygotowywanej w Muzeum Narodowym w Warszawie wystawy „Dante”, z dziełami dawnych mistrzów oraz pracami kluczowych współczesnych twórców. Nieoficjalnie podano, że powodem był pomysł pokazania łodzi uchodźców przywiezionej z Lampedusy – co mogłoby się nie spodobać rządzącym, chętnie odwołującym się do antyimigranckiej retoryki.

W ten sposób nie tylko podkopuje się zaufanie do samej instytucji, ale przede wszystkim osłabia poczucie wspólnoty. Doprowadziło to do podważania sensu dalszego istnienia Ministerstwa, a przynajmniej skali zaangażowania środków publicznych we wspieranie kultury. Wzmocniło też jednak legitymizację instytucji pozbawianych wsparcia finansowego władzy lub atakowanych przez media i środowiska prorządowe. Spektakularnym przykładem była zbiórka na Europejskie Centrum Solidarności, która przyniosła ponad 6 mln zł.

Niektóre samorządy nie tylko wspierają zagrożone przez władze instytucje, ale zaczęły przejmować za nie odpowiedzialność. Warszawa najpierw wsparła finansowanie „Dwutygodnika” po tym, jak Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny pod nowym kierownictwem wycofał się z jego wydawania, a od tego roku samodzielnie prowadzi Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Niestety przypadek stolicy jest raczej wyjątkiem. Ostatnie 8 lat bowiem to coraz większa obecność MKiDN w samorządowych instytucjach kultury. Przejęło ono od samorządów szereg instytucji, m.in. Muzea Narodowe w Lublinie, Wrocławiu i Gdańsku, w innych – ponad siedemdziesięciu – zostało współprowadzącym. Dzieje się to za zgodą samorządów, które mają problemy finansowe. Jednak takie działanie, jak zauważają autorzy „Indeksu Samorządności 2022” Fundacji Batorego, „de facto ogranicza autonomię i władztwo samorządu nad instytucjami ważnymi dla lokalnej tożsamości” i pogłębia centralizację państwa. Czy Ministerstwo rzeczywiście powinno być współorganizatorem np. Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Ostrowcu Świętokrzyskim? Lepiej szukać sposobu zapewnienia przez państwo warunków funkcjonowania samorządu, który pozwoli mu na utrzymanie takich muzeów.

Znaczne, idące w setki tysięcy wsparcie uzyskały środowiska nacjonalistyczne – w tym fundacja założona przez faszyzującego Roberta Bąkiewicza – z Funduszu Patriotycznego powołanego przy ministerialnym Instytucie Dziedzictwa Myśli Narodowej. Wsparto poglądy, które przez lata w głównym nurcie środowisk prawicowych czy tradycjonalistycznych były uznawane za niedopuszczalne lub przynajmniej spychane na margines. Co więcej, dziś stały się mainstreamem po prawej stronie i w znacznej mierze zaczynają definiować jej tożsamość. To może być najtrwalsze dziedzictwo Piotra Glińskiego i polityki przez niego prowadzonej. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Kultura osobista