Gdy po raz pierwszy pojawiła się w przestrzeni publicznej kandydatura Szymona Hołowni na marszałka Sejmu, jako najpoważniejszy zarzut wobec niego podawano brak parlamentarnego doświadczenia. Rzecznicy takiego poglądu przekonywali, że do wykonywania funkcji marszałka Sejmu potrzebny jest jakiś dorobek, przynajmniej zasiadanie w izbie w charakterze posła przez jedną kadencję. Hołownia tego warunku nie spełniał.
Niektórzy przywoływali też jeden z dwóch przypadków w III RP, gdy marszałek Sejmu nie miał parlamentarnego doświadczenia – czas marszałkowania tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej Macieja Płażyńskiego w III kadencji w latach 1997-2001. Przypominali, że Płażyński, zwłaszcza na początku urzędowania, raz po raz demonstrował brak doświadczenia i w wyniku tego ochrzczono go mianem Maciej „przerwa” Płażyński.
Większościowy sojusz Koalicja Obywatelska-Polska 2050-PSL-Lewica zdecydował się jednak powierzyć Hołowni fotel marszałka, choć w ramach całej kadencji na pół z liderem Lewicy Włodzimierzem Czarzastym, co PiS od razu wykorzystał do ironicznych zwrotów: „panie marszałku rotacyjny”. Fakt, to pewien ewenement w ostatnich 30 latach, bo niemal zawsze do tej pory marszałkiem był przedstawiciel największego sejmowego ugrupowania, a od 18 lat Sejm był kierowany tylko przez przedstawicieli PO albo PiS.
Hołownia już po wyborze na marszałka zapowiedział nowy styl zarządzania Sejmem. Otwarcie go na obywateli, media, a przede wszystkim poszanowanie dla przeciwników politycznych i odcięcie się w tym względzie od zwyczajów z czasów PiS.
O co chodzi Hołowni. Rozmowa z liderem Polski 2050
Podczas wtorkowej debaty nad kandydaturami do Krajowej Rady Sądownictwa stanął przed pierwszym poważnym egzaminem zastosowania swoich deklaracji w praktyce. Zarazem przed egzaminem umiejętności zapanowania nad mocno rozgrzaną politycznie salą sejmową. Debata zeszła bowiem na jedną z najbardziej kontrowersyjnych politycznie spraw, czyli dokonane przez PiS zmiany w wymiarze sprawiedliwości.
Trzeba przyznać, że mimo trudnego zadania oraz braku doświadczenia lider Polski 2050 poradził sobie dobrze. Dopuszczał do głosu członków rządu z PiS, którzy zgłaszając się jeden po drugim wyraźnie dążyli do nadużycia tego przepisu regulaminu Sejmu, który pozwala każdemu przedstawicielowi Rady Ministrów na zabranie głosu z trybuny sejmowej, i to poza kolejnością. Zarazem Hołownia nie pozwolił na przemowy ministrów bez żadnego limitu czasowego. Pokazał, że rozumie, iż w każdym przepisie prawnym równie ważny jak jego litera jest też jego duch.
Może to jeszcze nie pierwszy zdany egzamin – ale inauguracyjne zaliczenie w indeksie już jest.